Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2021, 08:26   #11
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Derro fuknął wściekle kiedy został trzepnięty przez Ulfgara. Skrzywił się i zgrzytnął zębami. Parsknął i warknął. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, tak mu oczy wyszły z orbit. Nagle wszystko minęło i sobie po prostu poszedł do drzwi. Tam gadał pod nosem kiedy pozostali sprawdzali otoczenie. Nie wchodził im w drogę tylko łypiąc na nich ponuro. Parsknął potem uśmiechając się do siebie i odszedł od drzwi gwiżdżąc pod nosem. Stanął sobie obok Delty i dalej nucił jakby na coś czekał.

Thoer wzruszyła w końcu ramionami.

- Drzwi są zaklęte - stwierdziła oczywistość. - Nie wiem, jak je otworzyć. Może to być więzienie, może skarbiec, może relikwiarz lub stara kaplica, a może być to cokolwiek innego.

Największym rozczarowaniem było oczywiście to, że wykrycie magii nie powiedziało, w jaki sposób były zaklęte drzwi. Stara magia była całkiem silna.

Postanowiła odejść dobre parę stóp od szczeliny, wiedząc, że było tylko kwestią czasu, kiedy strażnicy tego wejścia pojawią się ponownie. Niejasne było, w jaki sposób funkcjonowały monstra po drugiej stronie, ale zdawały się być ożywiane lub przynajmniej przyzwane do tego planu przez negatywną energię.

- Powinniśmy odejść - zaproponowała wreszcie. - Nie wiemy, do czego służyła ta sala, a wnętrze pomieszczenia za kamiennymi wrotami jest pewnie magicznie ukryte. Borsuk mógłby wybić tunel w sali na prawo i wrócilibyśmy do korytarza i podjęlibyśmy marsz. Moglibyśmy sprawdzić jeszcze, co jest za prawą ścianą korytarza, teraz, skoro wiemy, że szum to nie woda.
Ulfgar przyglądał się przez chwilę drzwiom, drapiąc się w zamyśleniu po brodzie. Kiedy Thoer zaproponowała odejście, pokręcił głową.

- Nie. Po coś tu przyszliśmy, jeśli to coś jest zagrożeniem, musimy je zlikwidować. To nie wycieczka krajoznawcza, siostro. Możemy sprawdzić okolicę, ale tego miejsca nie zostawimy ot tak – obejrzał z bliska napisy, ale nic z nich nie rozumiał – Ktoś z was umie to odczytać?

Gnom zaprzeczył ruchem głowy i dodał.

- Wygląda jakby te… - wskazał palcem na odciski na ścianie informując.- … były uczynione przez cztery ucieleśnienia żywiołów. Kwas na samym dole, woda nieco wyżej, ogień ponad i na górze błyskawice.
A następnie zwrócił się do Ulfgara.- Thoer ma nieco racji. Nie wiemy nic o tym miejscu i jego przeznaczeniu. Atakując na oślep i bez powodu… nawet zwyciężając, możemy narobić nam i miastu kłopotów.
- Co w takim razie? Chcecie to zostawić? A jeśli za tymi drzwiami jest źródło wzburzenia góry?
- Uważam jedynie że działając po omacku pogorszyć możemy sytuację. - stwierdził stoicko gnom odpowiadając księciowi. - Drzwi nie zając, nie uciekną… chyba. - tego bowiem pewien nie był. Z tymi magicznymi przedmiotami nigdy nie wiadomo, więc zerknął na “magiczki” ciekaw ich opinii.

Delta nie odezwała się. Nie była od ustalania drogi, tylko eliminowania przeszkód. Jakąkolwiek kompania by nie obrała ścieżkę, zamierzała nią podążać. Przynajmniej dopóki ryzyko warte było zapłaty...

- Być może jest to źródło wzburzenia góry… A może być to starożytny wychodek sprzed wieków, który ktoś zabezpieczył magią na wszelki wypadek. Nie wiemy.

Po chwili, Thoer rozkazała tygrysowi przy swoim boku:

- Freki, szukaj - zrobiła ruch dłonią w stronę zachodniej części sali, po czym tygrys zaczął węszyć. - Jeśli ta sala została wykuta w skale, to ongiś zapewne istniało tutaj także inne wyjście - dodała, wskazując fosforyzujące grzyby. - Być może wyjście zostało zasypane, ale jeśli istnieje, wskaże nam drogę, którą powinniśmy podążać.

Przeskoczyła szczelinę na drugą stronę, uważnie rozglądając się. Zmięła kawałek kredy w dłoniach i dmuchnęła w pył. Nie było to wiele, ale mogło im się wkrótce przydać, jeśli okazało się, że nie wychwyciła niewidzialności.

- Ulfgarze - podjęła wątek, który poruszył wojownik. - Tak, jak mówi Justice, drzwi nigdzie nie uciekną. Być może Delta umie odczytać napis na drzwiach? Zdaje mi się, że to magowie wtajemniczeń władają takimi językami.

Szła wolno w stronę drzwi: zależało jej na tym, aby zidentyfikować, gdzie mogło być zawalone wyjście z sali i do jakich zwierząt mogły należeć odciski na płytach drzwi. Zastanawiała się, do kogo może należeć trójpalczasta ręka.

Thoer rozpoznała także gatunek fluorescencyjnych grzybów: ten gatunek potrzebował powietrza, stąd też zapewne zaczęły rosnąć tutaj od czasu powstania problemów z górą. Upewniło ją to w przekonaniu, że istniało inne wyjście z tej sali.

- Gnom ma rację. Tu jest napisane coś o żywiołach - powiedziała fiołkowooka przyglądając się wnętrzu skalnego łuku.
Justice trzymając rapier w dłoni zwrócił się zaś do krasnoluda.
- Wygląda na to, że resztę musimy zostawić osobom bardziej oczytanym. I pozostać czujnymi na wypadek nieprzyjemnych niespodzianek.
Ulfgar zazgrzytał zębami, a po chwili pokręcił głową.
-Sam i tak ich nie otworzę, jak chcecie je zostawić, to nic na to nie poradzę. Ale widzieliśmy, że nie tylko my chcemy tam wejść. Jeśli to wychodek, stracimy tylko trochę czasu, ale jeśli jest tam coś ważnego?
- Masz jakiś pomysł, jak je otworzyć? - zapytała Thoer, szukając wyjścia.
- Nie jestem znawcą magii, ale zwykle najprostsze rozwiązania są najmniej spodziewane i właściwie - stwierdził Ulfgar - Otwory pewnie należy potraktować konkretnymi żywiołami, a kształt odcisku może mieć coś wspólnego z kolejnością?

Thoer zastanowiła się przez chwilę: czy jedyne, czego potrzebowali, to po prostu umieszczenie każdej z odpowiednich energii w odpowiednim wgłębieniu? Wizerunki na skale zdawały się temu przeczyć.

Podeszła bliżej wrót. Jeśli Ulfgar miał rację, to woda powinna zareagować w jakiś, jakikolwiek sposób z wrotami. Być może była to wskazówka, że magia otwiera zaklęte drzwi.

Kiedy znalazła się dostatecznie blisko, wyśpiewała jedną z litanii. W miejscu dysku, który był przypisany wodzie, powietrze zmętniało i wreszcie zmieniło się w wodę, która zaczęła spływać po kamieniu. Thoer, sceptycznie patrząc na wrota, oczekiwała jakiegokolwiek obiecującego efektu.

Ewidentnie samo oblanie kamienia wodą to było za mało, bo nic się nie stało. Porosty jednak na pewno doceniły wilgoć.

Sceptyczny wyraz nie schodził z twarzy Thoer. Westchnęła.

- Potrzebujemy żywiołu i odcisku dłoni - rzekła, próbując się domyśleć, jakie istoty mogą mieć takie odciski łap lub dłoni.
- Ja mogę dostarczyć kwasu.- stwierdził gnom zerkając na ostrze swojej “Róży”. - Ale nic więcej.

Thoer podeszła i nacisnęła wilgotne od wody wgłębienie w skale. Kiedy to zrobiła wgłębienie się zaświeciło.
Ponadto, omiotła kamienne wrota spojrzeniem, zastanawiając się, czy wejdą w nie stalowe haki w jej plecaku. Krasnoludka i jej kompanioni mogli sięgnąć tylko do dolnych wgłębień we wrotach i potrzebowali haków lub użyć magii, aby dostać się do wyższych stopni.

- Ja mogę uderzyć mocą pioruna - powiedziała Delta. - Mam też na stanie świece i pochodnię.

Ulfgar pokiwał głową zadowolony.

- Mam też kwas i ogień alchemiczny, ale dobrze, jeśli zostaną na później. Delta, czy uderzysz piorunem w to najwyższe miejsce? Do wglębiania na ogień możesz stanąć na moich ramionach, ale chyba lepiej nie robić wyższej żywej drabiny
- Jedna osoba jako oparcie nie wystarczy, bo muszę sięgnąć do najwyższego punktu dłonią - odparła magini.
- Wygląda, jakby działało - rzekła Thoer. - Justice, spróbuj kwasem. Do pozostałych spróbujemy się wspiąć z hakami - rzekła Thoer, próbując wbić pierwszy ze stalowych haków we wrota, aby podeprzeć się nimi.

Gnom podszedł do znaku przeznaczonego na żywioł ziemi i stukał czubkiem rapiera strząsając żrące kropelki wprost we wgłębienie. Po czym gdy kwas wypalił nieco kamienia, dłoń przyłożył ostrożnie. Kwas go odrobinę poparzył, ale i jego wgłębienie się rozjaśniło.
Pozostały dwa kolejne wgłębienia. Delta wraz z Ulfgarem musieli ostatecznie się wspiąć. Krasnolud jak bardzo by nie chciał dziesięciu stóp wzrostu nie miał. Wraz z pomocą narzędzi druidki, dwójka bez problemu się wspięła na odpowiednią wysokość. Przy okazji ci na dole dostrzegli, że trzeba było mimo wszystko utrzymać dłoń we wgłębieniu bo zaczynało gasnąć. Pochodnia od Delty posłużyła Ulfgarowi, a sama kobieta użyła czaru. Kiedy wszystkie cztery wgłębienia się zaświeciły cały łuk się zaświecił i nagle “drzwi” drgnęły. Zaraz potem zaczęły opadać w dół zmuszając uczepioną ich dwójkę do zeskoczenia. Zarówno krasnolud jak i magini ostrza z gracją wylądowali na ziemi.
Przed nimi stał korytarz o prostych ścianach porośniętych fluorescencyjnymi porostami i grzybami. Był długi i opadał w dół. Nie umieli powiedzieć dokąd prowadzi, ale jeśli zamierzali się tędy wybrać czekała ich monotonna wędrówka.
Ulfgar prychnął cicho.

- Jak na wychodek, to mało praktyczne. Korytarz za długi. Sprawdzamy? - zapytał w końcu, z powrotem przypinając tarcze.
- Przeszliśmy przez tyle kłopotów, więc wejdźmy - rzekła Thoer, odczepiając stalowe haki ze ściany i nasłuchując. Odwróciła się, chcąc sprawdzić, jaka była reakcja derro, który do tej pory był całkiem zapomniany. - Korytarz prowadzi w ogólnym kierunku, którym szliśmy. Zboczymy nieco na zachód, ale zdaje się, że warte będzie to naszego zachodu.
- Ja pierwszy! Ja pierwszy ! - zaoferował się gnom ruszając przodem i rozglądając się bacznie. Bądź co bądź mogły tu być pułapki i chciał je wypatrzeć zanim w nie wpadną… lub zasadzki, które też tu być mogły.
Krasnolud delikatnie położył mu rękę na ramieniu.
- Pójdę przodem, przypilnujesz "przewodnika"? - powiedział gnomowi, po czym nachylił się i ściszył głos - Nie wiem, czy będę miał do niego cierpliwość.
- Niech ci będzie.- odparł Justice niezbyt przekonany co do tego planu, ale nie widział powodu by sprzeczać się z księciem.
- Jeśli to całe źródło problemów ma drzemać głęboko w górze, to kierunek wydaje się zasadny - napomknęła ludzka zabójczyni.
- Taak… zdecydowanie, zdecydowanie. Prowadźcie swojego mrocznego pana! - powiedział Izhkin, który jakby stracił inicjatywę. Nie stracił jednak szalonego spojrzenia i uśmiechu.
Poczłapał za resztą trzymając się bliżej końca, ale pozwalając się obserwować.
Tymczasem Ulfgar poszedł przodem. Trzymał się kilkanaście metrów przed grupą obserwując okolicę. Delikatna poświata od grzybków i porostów pozwalała spojrzeć dalej niż w całkowitych ciemnościach.
Szli długo i nic się nie działo… do czasu. Wystarczyła chwila nieuwagi. Nagle spod kamiennej posadzki, metr przed krasnoludem wyskoczyła duża istota, o segmentowych płytach. Miał tylko chwilę aby się przygotować, bo spadła na niego w szaleńczej szamotaninie pazurów. Udało mu się w ostatnim momencie zasłonić się przed jedną z jego łap. Reszta go boleśnie poszarpała rwąc zbroję i skórę. Thoer będąca dalej rozpoznała w istocie krwiożerczą bulette - zawsze wygłodniałą i gotową zaatakować wszystko, co się rusza istotę.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline