Owinięci w opończe chroniące przed wiatrem Bernhardt i Wolfgang poszli do świątyni Ulryka. Okazało się, że i tak całą drogę pokonali wspólnie z kompanami, bo główna siedziba kultu Boga Wilków w Middenheim mieściła się niedaleko Oręża Templariusza. Już we dwójkę dotarli na rozległy plac niemal w samym centrum miasta, na środku którego wznosił się potężny budynek. Wyglądał bardziej jak zamek, niż jak świątynia. Od potężnej, kamiennej bryły zwieńczonej kopułami i strzelistymi wieżycami biła mroźna, jak przystało na boga zimy, aura. Czarne i granatowe proporce z białą wilczą głową powiewały w podmuchach wiatru, a z płaskorzeźb umieszczonych na ścianach spoglądały ponure brodate twarze i szczerzące kły wilcze głowy. Na dziedzińcu świątyni, będącej równocześnie siedzibą zwierzchnika kultu Ar-Ulryka, kwaterą główną Templariuszy Ulryka i potężnym klasztorem nie było wielu ludzi. Bernhardt wprawnym okiem wyłowił spośród nielicznych osób, jakiegoś kapłana w średnim wieku, odzianego w wilcze skóry i szary habit, z stalowym łańcuchem na piersi i tatuażami pokrywającymi przedramiona. Nie potrzebował więcej niż dwa pacierze, żeby dowiedzieć się od brata Wolframa, że ten nigdy o żadnym Scharlachu nie słyszał. Owszem, bracia tępiący herezję urządzili ostatnio kilka rajdów, zarówno poza miastem, jak i w obrębie murów. Te ostatnie skierowane były przeciw chaosytom, a nie jak podchwytliwie zasugerował Zingger sigmarytom-heretykom. Potem brat Wolfram stał się nieco bardziej podejrzliwy, więc Berni i Wolfgang zakończyli rozmowę i oddalili się, rezygnując z wizyty w samej katedrze. Stała tu od wieków, więc zawsze można było przyjść później.
*
W Orężu Templariusza na awanturników czekała niespodzianka. Mieli gościa, a raczej Leonard miał. Czekała na niego Frau Gunder, opiekunka poznanych w dyliżansie sióstr Jung. Herod-baba przywitała się oschle i wręczyła Leonardowi starannie zalakowaną kopertę. Nie chciała powiedzieć, w jaki sposób go znalazła i szybko wyszła po wręczeniu przesyłki, mrucząc tylko gniewnie, że nie pochwala takiego zachowania.
W kopercie była kartka zapisana odręcznym, ozdobnym pismem z mnóstwem zawijasów i ozdobników. Było to zaproszenie na obiad w „Odpoczynku Grafa”. Panny Jung miały tam zarezerwowany stolik dla siebie, swojej kuzynki Kirsten, jej narzeczonego i właśnie dla Leonarda i Berniego. Szybkie zaciągnięcie języka pozwoliło odkryć, że Odpoczynek Grafa to nowomodny hotel i restauracja, położona w pobliżu pałacu, w bogatej dzielnicy Gafsmund-Nordgarten