Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2021, 12:47   #126
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Niektóre konie zostały zmienione. Bądź co bądź, to nie była stajnia rozpłodowa, a jazda tu była rekreacyjna. Wierzbiccy mieli pod opieką posunięte w latach wierzchowce, gdy była tu ostatnio. Nie dożyły kolejnej wizyty czarownicy, ale Perka wątpiła by zostały sprzedane na mięso. Ta bardzo kochała konie i te które obecnie stały w boksach miały świetną opiekę. I opiekuna. Ryszard niewiele się zmienił. Nadal bardzo poważnie traktował swoją robotę i bardzo sumiennie dbał o konie. I te nowe i ta starsze.. bez względu na ich wartośc. A Zofia zobaczyła go jak ładował bele siana na stryszek.
Serce Perki zabiło nieco mocniej. Jakby nie patrzeć spędzili z Ryśkiem kilka miłych chwil. Podeszła do drabiny i spojrzała na mężczyznę z figlarnym uśmiechem.
- Dzień dobry.
- Dzień do…- spojrzał zaskoczony, po czym zamrugał… znów spojrzał w dół, tym razem na wyeksponowany biust.- Hej Zosia… dawno cię tu nie było. Co cię tu sprowadza. Chyba nie Wierzbiccy, co? Nie informowałem ich o żadnym chorym koniu… nic o takim przypadku nie wiem.
- Jechałam ze znajomym do stolicy i postanowiłam wpaść i zobaczyć jak tu się sprawy mają. - Perka oparła się o ścianę spoglądając na mężczyznę. - Już dali mi znać, że z końmi wszystko dobrze, a co u ciebie?
- Tak sobie…- odparł Ryszard zezując co chwilę ku czarownicy. -... mam na koncie niedoszłe małżeństwo, parę rat kredytu do spłacenia za samochód. I własną chatkę. I dosłownie chatkę. Chcesz wpaść do mnie po robocie?
- Chętnie zobaczę jak się urządziłeś. - Zosia aż nazbyt dobrze wiedziała jak to oglądanie się może skończyć, ale może Robert jej wybaczy. - Cóż… ja mam nadal tylko auto. A teraz tkwi w Wawie.
- I dobrze. Pokażę ci mój skarb.- odparł z uśmiechem Ryszard schodząc na dół. Przesunął wzrokiem po czarownicy. - Wyglądasz świetnie.
- Dzięki, ty też niczego sobie. - Perka zaśmiała się.
- Wiesz… ja ćwiczę. Co prawda ćwiczę wnoszenie bali siana na strych. Ale to też ćwiczenie. Chcesz się przejechać? Konie akurat są wolne. Tylko nie jedź w kierunku zagajnika przy stawach. Parka która tu przyjechała to naturyści preferujący wolną miłość czy inny new age’owy bulszit. Tak czy siak już narobili na skandalu.- odparł Ryszard schodząc w dół.
- Niebawem będzie obiad. - Perka wzruszyła ramionami przez co jej piersi zakołysały się w zawiązanym t-shircie. - Ja ćwiczę zajmując się zwierzakami, ale jakoś muskulatury mi nie przybywa.
- Tak ci się spieszy na obiad? Bo wiesz są jeszcze inne ćwiczenia na spalanie kalorii.- zażartował Ryszard schodząc w dół.
- Wyglądam jakbym miała co spalać? - Perka wyszczerzyła się do mężczyzny. - Jakie ćwiczenia?
- Już ty dobrze wiesz jakie.- poufale objął ją w pasie przyciągając do siebie. Masował delikatnie pupę przez spódniczkę.- A ty nadal prowokująca?
- Nie mam ręki do stałych związków. - Zosia oparła się o mężczyznę. - Więc chyba można powiedzieć, że lubię to prowokowanie.
- No i jesteś w tym niezła… prowokowaniu.- Ryszard delikatnie podciągnął spódniczkę i zaczął masować pośladki.- Poza tym… na stryszku jest teraz wygodnie i nikt nam nie będzie przeszkadzał w porze przedobiadowej?
- A ty całkiem niezły w kuszeniu. - Perka zadrżała na myśl o igraszkach na sianie. Kiedy ostatnio miała okazję? Chyba gdy była z Patrykiem. Jej ciało przeszedł przyjemny impuls na wspomnienie tamtych igraszek, a teraz… miała tu przed sobą faceta, z którym przeżywała kiedyś podobne chwilę. - I jak ja się tam wstąpię? - Rzuciła żartobliwie.
- Po drabinie na górę. Zamkniemy za sobą klapę… i będziemy mieli chwilę dla siebie.- odparł z uśmiechem Ryszard kusząc dalej.
Zosia pokręciła z niedowierzaniem głową. Chwilę udawała że się zastanawia poddając się pieszczotom
- No dobrze…. - Powiedziała niby bez przekonania, choć czuła że jej kwiat jest już wilgotny.
Ryszard wypuścił ją z objąć i odsunął się mówiąc. - Panie przodem.
Perka podeszła do drabiny, starając się sobie przypomnieć ile razy korzystała z niej gdy była tu ostatnio. Ile razy nie udało im się nawet dotrzeć na górę, a Ryszard już ją atakował. Zerknęła na idącego za nią mężczyznę, czując jak jej serce przyspiesza.
Gdy tak szła on już był za nią, gdzieś w połowie drogi poczuła jak chwyta ją dłońmi za pupę, odsłania ją… ustami i językiem poczyna pieścić nie dbając o to że mogą być przyłapani.
- Stęskniłem się za tobą.- mruczał.
Perka jęknęła i chwyciła się mocniej drabiny.
- Myślałam.. że już sobie kogoś znalazłeś. - następnie spróbowała kontynuować wspinaczkę.
- Nie mogłaby dorównać tobie…- odparł mężczyzna dając mocnego klapsa w pośladek czarownicy. Ścisnął je oba i przesunął językiem między nimi.- Nie była tak pomysłowa. Poza tym… jakoś nam nie wyszło.
- Ja jestem taka pomysłowa bo mi z nikim nie wychodzi na dłużej. - Zosia wdrapała się jeszcze kawałek i oparła się piersiami o podłogę poddasza, wypinając mocniej do mężczyzny. - Kochankowie podsuwają mi pomysły.
- Och, doprawdy?- całkiem odsłonił pupę i słyszała dźwięk rozpinajej klamry od pasa.
- Bo ja mam wrażenie że jest odwrotnie. - Pieścił drugą dłonią jej pośladek.
Zosia spróbowała się wdrapać w całości na poddasze, by jednak nikt ich nie zauważył w tej dziwnej pozycji.
Co było w obecnej sytuacji trudne, a po chwili niemożliwe. Ryszard pochwycił ją za pośladki, rozchylił je i podbił jej ciało we wstydliwym zakątku powoli zanurzając się w owo miękkie otulające wnętrze.
Perka jęknęła głośno i powstrzymała się do dalszej wspinaczki, starając się ustać stabilnie na drabinie.
- Ci.. nie brakuje pomysłowości.. - wymruczała gdy już oswoiła się z obecnoscią w swym ciele.
- Inspi.. ruj… esz.- sapał cicho mężczyzna mocnymi, acz leniwymi ruchami bioder przyszpilając ją do podłogi i nie dając uciec.
Perka czułą jak jej ciało przesuwa się po usłanej sianem podłodze. Jego zapach uderzał w jej nozdrza doprowadzając ją do zawrotów głowy. A Ryszard rozkoszując się jej uległością i przyjemnością jej ciała tylko przyspieszał ataki, raz po raz poruszając jej ciałem… coraz bliższy własnego spełnienia. Perka doszła po kilku sztychach dławiąc okrzyk rozkoszy własną dłonią. A po kilku kolejnych zderzeniach ich ciał Zofia poczuła jak on dochodzi.
- Niezły początek…- zażartował.
- Ooo to masz ochotę na więcej? - Perka spojrzała na niego ponad ramieniem, posyłając mu zadziorny uśmiech.
- Oczywiście że tak…- odparł Ryszard klepiąc Zofię po wypiętym pośladku. - Czeka cię godne powitanie.
- Tylko… - Perka wdrapała się i usiadła na podłodze poddasza, trzymając nogi na drabinie. - .. że jestem głodna i zjadłabym ten obiad.
- Jesteś pewna?- zamruczał jej kochanek rozchylając jej nogi na boki i cmokając czule intymny obszar rudowłosej.
- Yhym… - Peka pogładziła włosy kochanka, nieco obawiając się, że jak tak dalej pójdzie, któreś z nich zleci z tej drabiny.
- Naaa peewnoo? - jego pocałunki i wodzenie językiem po wrażliwym na pieszczoty się wzmogły.
- Obie… obiecałam.. gospodarzom. - Perka chwilę walczyła z sobą, ale w końcu opadła plecami na podłogę, poddając się zabiegom kochanka.
- Mhmm…- mruczał Ryszard sięgając językiem głębiej i bardziej zachłannie. Jego pieszczot nie przerwał nawet stukot kopyt. Choć słysząc je mężczyzna pospiesznie wszedł na stryszek, podciągając nogi kochanki w górę i zamykając klapę za sobą.
Perka jęknęła głośno gdy przesunął nią po podłodze i gwałtownie przywarł wargami do jej kobiecości. Oparła łydki o ramiona mężczyzny poddając się jego pieszczotom.
A ten nie przestawał rozkoszować smakiem jej żądzy, mieszając własne lubieżne mlaskanie z odgłosem kopyt koni i cichą rozmową. Najwyraźniej para o której wspomniał wcześniej wróciła na obiad. Perka musiała zakryć dłońmi usta czując jak zbliża się do szczytu. Jej ciało wiło się na podłodze, robiąc coraz większy bałagan w leżącym tu sianie.
A Ryszard nie przestawał, dociskając usta do jej kobiecości i próbując wymusić ruchami języka jak najgłośniejszy okrzyk rozkoszy. Zosia doszła z głośnym okrzykiem starając się stłumić go swymi dłońmi. Niestety spora część wydostała się i poniosła echem po poddaszu.
- Co to było?- zaniepokoił się kobiecy głos.
- Chyba gdzieś z góry.- dołączył do niego męski.
Perka zakryła obiema dłońmi usta, starając się złapać oddech po szczycie.
- Może to szczury?- zapytał mężczyzna, a kobieta pisnęła głośno ze strachu. - Nawet tak nie żartuj! To nie brzmiało jak szczury. Tylko jak coś innego.
Perka spoglądała na Ryszarda, ciekawa co ten teraz zrobi. Nadal był gdzieś tam, klęcząc między jej nogami.
A on powoli uniósł twarz i uśmiechnął się złowieszczo. Po czym przesunął językiem po jej najbardziej wrażliwym na dotyk miejscu między udami. Perka jęknęła dociskając dłonie do ust. Spojrzała na kochanka zaskoczona. Ten zlitował się jednak nad nią słysząc kolejny jęk z jej ust i zaniepokojone głosy poniżej. Zaprzestał pieszczot. Tym razem nawet jeździec pod nimi porzucił teorię o szczurach, choć nie wierzył w to co mówiła jego partnerka. Że to brzmiało jak pokutujący duch. Perka chwyciła dłoń Ryszarda i przyciągnęła go do siebie by pocałować namiętnie w chwili gdy ich usta znalazły się blisko siebie. Jej kochanek odpowiedział żarliwą namiętnością pocałunku i szarpanie się z jej t-shirtem by uwolnić jej biust.
Zosia nie protestowała dając odsłonić swoje piersi. Czuła jak ich odsłoniętę, dolne części ciała ocierają się o siebie, kusząc by zrobić więcej. Tym bardziej, że czuła jak o je uda ociera się już gotowy do użycia oręż. Niemniej Ryszard rozkoszujący się miękkością jej biustu, całkowicie zapomniał o tej kwestii… przynajmniej na razie.
Oddech Perki był przyspieszony, czuła wilgoć zbierającą się w jej kwiecie, całowała jednak czekając aż nieproszeni goście sobie pójdą. Minęło kilka długich niczym wieczność chwil nim znów zostali sami całując i ocierając się o siebie gorączkowo. Perka rozchyliła szerzej nogi obejmując nimi biodra kochanka.
- Weź mnie. - Wymruczała rozpalonym głosem.
Mężczyzna skinął głową, a potem przyszpilił ją do podłogi silnym sztychem… a potem były kolejne. Całował przy tym szyję i obojczyki kochanki zaciskając dłonie na jej piersiach.
Perka pojękiwała cicho wijąc się na podłodze. Już nieco zapomniała jakim wigorem dysponował Rysiek i teraz pozwoliła sobie na to przyjemne zaskoczenie. Jej ciało zaciskało się na nim ochoczo jakby chciało zatrzymać kochanka w sobie. Co tylko dopingowało go do dalszych działań i Zofia czuła się dociskana raz za razem władczo do podłogi, aż rozkosz wylała się z nich wraz ze wspólnymi jękami. Perka doszła intensywnie i opadła na podłogę oddychając z trudem. Była ciekawa na ile Robertowi nie będzie ta sytuacja przeszkadzać.
- Na pewno chcesz iść na obiad. Zawsze coś mogę przyrządzić coś u mnie.- zaproponował Ryszard kładąc się obok niej.
Perka zaśmiała się cicho.
- Naprawdę tęskniłeś. - Uśmiechnęła się ciepło. - Chcę pogadać z gospodarzami i zobaczyć jak mój znajomy się trzyma.
- A co mu się stało? - zaciekawił się Ryszard.- I jak dobry to znajomy? Jak bliski?
- Jesteś pewny, że chcesz wiedzieć? - Perka mrugnęła do kochanka. - Przyszalał w nocy. Musi to teraz odespać.
- Tak go zajeździłaś? Zazdroszczę mu. - zażartował Ryszard i wzruszył ramionami.- Chyba… tak. Chcę wiedzieć.
- Zabawiamy się, ale to nie jest mój chłopak. - Perka podparła się przedramionami na podłodze i uniosła nieco. - Ale wyciągnął mnie z kłopotów i teraz nieco podróżujemy razem.
- Jakie to kłopoty cię spotkały i… jak cię wyciągnął. To jakiś prawnik?- zaciekawił się Ryszard.
- Kłopoty rodzinne. - Perka usiadła na sianie i poprawiła koszulkę. - Prawnikiem nie jest ale można powiedzieć, że robił za rozjemcę. Co zazdrosny? - Uśmiechnęła się do Ryszarda podciągając spódnicę.
- Mhmm… to chyba właściwie uczucie w takiej sytuacji, co?- zaśmiał się Ryszard opierając się na łokciach. - Nie martw się, scen nie planuję robić.
- Wspominałam już, że nie nadaję się do stałych związków? - Perka mrugnęła do niego i wstała by otrzepać się z siana.
- To kiedy go porzucisz? - zaciekawił się Ryszard.- I czy on o tym wie. O twoim podejściu do stałych związków?
- Wie. I obawiam się, że to on porzuci mnie jak już wydobrzeje. - Perka zaśmiała się i rozejrzała po poddaszu. - Byleby mnie tylko do domu zawiózł.
- Dziwny jakiś.- ocenił Ryszard, gdy Zofia podziwiała liczne i równo ułożone bele siana.
- Powiedział facet, który pierwsze co zrobił po kilku latach przerwy to wziął mnie na drabinie. - Perka uśmiechnęła się do kochanka. - Skoczę na ten obiad, a potem zerknę jak się urządziłeś w swojej chatce, co ty na to?
- Nie masz majtek… ani innej bielizny. To było czyste prowokowanie.- bronił się Ryszard.
- Ooo, a jak ty się o tym dowiedziałeś, co? - Zosia zaśmiała się. - Gdzie się pcha rączki na dzień dobry? - Pochyliła się nad kochankiem i pogroziła mu żartobliwie palcem.
- Wchodziłaś pierwsza po drabinie.- upierał się mężczyzna przy swojej “niewinności”.
- Ale moja pupą została zbadana nim weszłam na drabinę. - Perka machnęła ręką i posłała stajennemu zadziorne spojrzenie. - Czy to znaczy, że nie jestem jednak zaproszona?
- Jesteś jesteś… oczywiście że jesteś. - odparł pospiesznie Ryszard, acz gorliwie.
Perka pochyliła się mocniej przez co w kołnierzyku koszulki zamajaczył jej biust i ucałowała Ryszarda w usta.
Przez chwilę mężczyzna rozkoszował się pocałunku, po czym oplótł ramieniem szyję Zosi ciągnąc ją w dół. Zapowiadały się kolejne chwile pełne figlów, chyba że czarownicy uda się uciec ze stryszku.
Perka wyswobodziła się z uścisku i otworzyła klapę.
- Musisz grzecznie poczekać do wieczora. - Uśmiechnęła się do kochanka zabierając się za schodzenie.

Po zejściu na dół, posłyszała chichoty i pomruki… odgłosy zmysłowe w swojej naturze. Wkrótce dostrzegła ich sprawców. Mężczyzna i kobieta. Młodzi w miarę, urodziwi, pewni siebie… nie przerwali migdalenie na widok Zosi, ba nawet ciekawiła ich jej reakcja. Nie było to małżeństwo, a raczej ta parka nudystów o której wspominał Ryszard.
Perka pomachała im z uśmiechem.
- Niebawem będzie obiad. - Powiedziała mijając ich i ruszając w stronę dworku.
Skinęli tylko w odpowiedzi i zajęli się sobą, a Zosia wkroczyła do budynku nie niepokojona.
Postanowiła zajrzeć najpierw do pokoju i zobaczyć w jakim stanie jest Robert.
Powoli zbliżyła się do drzwi, otworzyła ostrożnie i zastała mężczyznę chrapiącego głośno. Robert spał jak zabity. Perka stanęła w progu i uśmiechnęła się ciepło. Powoli podeszła do maga i upewniła się czy jest dobrze przykryty nim zamknęła drzwi i zeszła na obiad.
Oprócz napotkanej wcześniej pary, było tam jeszcze małżeństwo które nie wyróżniało się niczym, a najmniej wyglądem. Wszyscy zasiedli już do jedzenia pogrążając się w towarzyskiej rozmowie o pogodzie, koniach, jedzeniu i okolicy. Ot, takie grzecznościowe gadki dla zabicia czasu. Perka poprosiła gospodarzy czy mogłaby skorzystać z kuchni i naszykować jakąś przekąskę swojemu znajomemu.
- Oczywiście.- rzekła w odpowiedzi Maryla z ciepłym uśmiechem.
Perka pomogła gospodarzom posprzątać po posiłku i zabrała się za naszykowanie kanapek i czegoś ciepłego do picia dla Roberta. Pożyczyła od gospodyni termos i coś do przykrycia jedzenia by nie wyschło i z pełną tacą poszła na poddasze sprawdzić czy jej kochanek nadal śpi.
Jeszcze spał, ale jej przybycie obudziło go. Spojrzał z uśmiechem na wchodzącą czarownicę.
- Śniadanie do łóżka, miły gest. Ale do śniadania chyba jeszcze sporo czasu.- zażartował Robert spoglądając na wchodzącą Zofię.
- Podwieczorek. Nie budziłem cię na obiad. - Perka usiadła razem z tacą na łóżku. - Zjesz?
- Z chęcią.- odparł mężczyzna siadając i zabierając się za jedzenie.- Acz mogłem poczekać do kolacji.
- Pomyślałam, że jakbyś był bardzo zmęczony to by ci to tu zostawiła. - Perka nalała mężczyźnie herbaty i podała kubek.
- Jest coraz lepiej.- przyznał z uśmiechem mag i przeciągnął się dodając.- To tylko kwestia czasu. Ty też byś była wyczerpana, gdybyś musiała rzucać czar za czarem.
- U nas to nieco inaczej działa. - Zosia zaśmiała się. - Ja często muszę leczyć rany, niestety natura jest bardzo bezpośrednia.
- Współczuję, ale nie będę się wywyższał. Bo znam cenę swoich mocy.- odparł Robert w zamyśleniu.
- Zawsze jest coś za coś, nie? - Zosia wstała z łóżka. - Planujesz spać dalej, bo mam zaproszenie na zwiedzanie prywatnego domku.
- Myślę że odzyskałem siły.- zaśmiał się Robert przyglądając się dziewczynie.- Ale decyzję zostawiam tobie. Nie jestem niemowlakiem, by potrzebować ciągłej opieki.
- Dałabym jeszcze Ryszardowi ten jeden wieczór i jutro pewnie ruszymy dalej. - Zosia uśmiechnęła się ciepło.
- Przecież cię siłą nie zatrzymam.- odparł z uśmiechem Robert przeciągając się w łóżku.- Ale do wieczora jeszcze czas, prawda?
- To prawda, a co masz na coś ochotę? - Perka spojrzała na maga z zaciekawieniem.
- Dobre pytanie.- odparł Robert siadając na skraju łóżka.- Chodź tu na kolanka.
Zosia podeszła do kochanka i usiadła okrakiem na jego kolanach, tak by móc patrzeć na Roberta.
- Więc… jakie to atrakcje ten ośrodek zapewnia ?- zapytał Robert podciągając t-shirta by odsłonić jej biust.
- Mnie. - Peka zaśmiała się. - A tak to są konie, niewielka zagroda z królikami i innymi gospodarczymi zwierzakami. Niedaleko jest jezioro.
- Brzmi idyllicznie.- mruknął Robert ugniatając krągłości piersi czarownicy, jak i całując ich szczyty.
- Cóż to miejsce wypoczynkowe dla warszawiaków. - Głos Zosi stał się rozpalony od pieszczot kochanka.
- Mmm… ja jednak jestem za duży na króliczki. Chyba że playboya.- zażartował mężczyzna skupiając swój dotyk palców i ust na biuście czarownicy. Coraz bardziej namiętniej i intensywniej bawił się pochwyconymi krągłościami.
- A na koniki? - Oddech Zosi przyspieszył, a biodra zaczęły się delikatnie poruszać na udach kochanka.
- Co planujesz w związku z tymi… konikami?- zapytał cicho Robert delikatnie kąsając szczyt jednej z piersi.
- Na razie mam plan tylko wobec jednego konika i mam go w sypialni. - Palce Zosi powędrował do męskości kochanka.
- Daleko na nim nie zajedziesz… ale za to możesz jechać długo.- zaśmiał Robert tłumiąc jęk, gdy Zofia oceniała sztywność kochanka w tym obszarze… rosnącą coraz bardziej.
- O.. jak długo? - Zosia pieściła palcami unoszącą się męskość, ocierając nią o swoje uda/
- Myślę że bardzoo..- szepnął cicho mężczyzna przesuwając po plecach Zosi palcami i sięgając pod spódniczkę ścisnął jej pośladki.
- To może przetestujemy? - Zosia uniosła się i nacelowała kochanka na swą kobiecość, nie opadła jednak czekając na jego ruch.
- Niecierpliwa.- sapnął rozpaloym głosem mężczyzna, gdy kochanka otuliła miękko jego męskość swoim ciałem. Zacisnął mocniej dłonie na pośladkach Zosi i gorączkowo zaczął całować jej biust.
- Mogę tak posiedzieć i poczekać. - Perka siedziała sobie wygodnie na kolanach kochanka, teraz jednak mając go też w sobie i poddając się tym pieszczotom.
- Widać będę musiał cię popędzić.- zaśmiał się Robert dając mocnego klapsa w pośladek Zosi.
Perka zamruczała.
- Przed chwilą marudziłeś, że jestem niecierpliwa. - Zosia zakołysała zaczepnie biodrami.
- Masz rację… więc delektujmy się chwilą.- mruknął potulnie kochanek zajmując się pocałunkami na szyi czarownicy.
Zosia zdjęła z siebie koszulkę i rzuciła ją na podłogę, po czym przywarła ustami do warg kochanka. Całowała go delikatnie kołysząc biodrami i zastanawiając się, któremu z nich skończy się szybciej cierpliwość. Na razie on walczył dzielnie, skupiając się na pieszczotach jej ciała, a nie popędzajacym fakcie rozpychania się w jej intymnym zakątku. Jego pocałunki i dotyk robił się coraz bardziej drapieżny i gwałtowny. Ruchy bioder Zosi też stawały się coraz bardziej chaotyczne, a jej palce wbijały się w ramiona kochanka, gdy całowała jego usta.
Nie wiadomo kto zaczął, nie wiadomo jak… ale bioderka czarodziejki zaczęły się unosić i upadać trzymane mocno przez kochanka. Góra i dół… każde opadnięcie przeszywało jej ciało silnymi doznaniami kusząc do zwiększenia tempa ruchów. Perka poddała się i zaczęła gwałtownie ujeżdżać kochanka niemal brutalnie nabijając swoje ciało na jego pal.
Galop stawał się coraz szybszy i coraz bardziej gorączkowy, tak jak jego pieszczoty. Zakończył się zaś wspólnym okrzykiem spełnienia. Zosia opadła na kochanka dysząc ciężko. Wtulała się w rozpalone ciało maga, czując jak w jej wnętrzu mieszają się ich wspólne soki.
- Intensywny tu wypoczynek serwują.- ocenił wesoło Robert, gdy po dłuższej chwili złapał oddech.
- A teraz wyobraź sobie, że mam tu jeszcze kilku kochanków w okolicy. - Zosia zaśmiałą się i spojrzała na maga. - Powinnam zrobić sobie wolne i spędzić tydzień lub dwa tylko na takich zabawach.
- Przecież teoretycznie masz wolne.- odparł z uśmiechem Robert głaszcząc czarownicę po włosach.
- Ale dowiedziałam się, że moja matka zrobiła zamieszanie w stolicy z powodu mojego zniknięcia. - Zosia zeszła z kochanka i usiadła obok niego na łóżku by po chwili opaść na pościel. - Więc niby wolne, ale presja jest by się ruszyć.
- Czy raczej uciec?- zapytał Robert.
- Nie wiem gdzie bym musiała uciec… - Perka westchnęła ciężko. - muszę się w końcu z nią skonfrontować,a potem wziąć te wolne ze spokojną głową. Bez Baby Jagi na karku.
- Rozumiem. Rodzina bywa problemem gdy magia jest gdzieś w tle. - przyznał jej kochanek.
- U nas te więzi rodzinne są dosyć silne. Wywodzimy nasze rodowody od średniowiecza, a niektóre wiedźmy jeszcze dalej. - Zosia zsunęła z pupy spódniczkę i odetchnęła leżąc nago na łóżku.
- Dziedzictwo… rozumiem jego wagę. Jestem do mojego niemal dosłownie przykuty.- zaśmiał się gorzko Robert na wspomnienie swojego domu i sukkuba w nim siedzącego.
- No a moja rodzina… wiesz jesteśmy starym rodem. Ale ja nie odziedziczyłam naszych sztandarowych umiejętności więc jestem nieco czarną owcą. - Bosa stopa Perki przesunęła się po udzie mężczyzny. - Dobrze, że ciotka pobiła mnie na głowę stając się Babą Jagą.
- Cóż… potężna była.- przyznał Robert leżąc na boku i wodząc spojrzeniem po nagim ciele dziewczyny.- Ale twoja matka chyba się nią chwali przed resztą, co? Kto wie o prawdziwej jej tożsamości?
- Wie tylko moja rodzina… i ty. - Zosia uśmiechnęła się gorzko. - Była.. niesamowita. - Wyszeptała po dłuższej chwili w zamyśleniu.
- Niebezpieczna i potężna, to z pewnością.- przyznał Robert w zamyśleniu. - To był jeden z najpotężniejszych bytów, z jakim miałem pakt. A mimo to nie potrafił jej samotnie pokonać.
- Miałeś z nią pakt? - Zosia spojrzała na mężczyznę z zaciekawieniem, a jej udo spoczęło pomiędzy jego nogami.
- Mam pakt ze wszystkim co przyzywam… pomijając magiczny drobiazg. I nie… nie sprzedałem swojej duszy żadnemu stworowi.- zaśmiał się Robert.
- Jaki magiczny drobiazg? - Udo leżącej już na boku Zosi, delikatnie zaczęło się przesuwać po męskości kochanka.
- Nazywane są potocznie impami… acz nazwa to myląca. Są to odpryski woli potężnych bytów, które używają ich niczym niewolników dla swoich celów. Słabe są więc silny mag potrafi je sobie podporządkować ot tak. A i wezwanie nie jest trudne. Choć lepiej nie wzywać zbyt wielu, bo wtedy trudno nad nimi zapanować. - tłumaczył Robert starając się nie koncentrować na jej dotyku.
- Yhym… - Perka uśmiechnęła się zadziornie do kochanka nie zaprzestając pieszczot.
- Dobre by wystraszyć kogoś w ciemnym zaułku, zabić szczury w piwnicy… i dobre zadania im zlecić. Ale nic więcej. - wzruszył ramionami mężczyzna sam sięgając palcami między uda kochanki masując czule i leniwie jej wrażliwy obszar.
Perka zamruczał a od jego dotyku.
- Często straszysz ludzi w ciemnych zaułkach?
- Zaskakująco często… zazwyczaj niechcący.- zaśmiał się Irlandczyk nie przerywając pieszczot.
- Impami? - Perka rozchyliła nieco nogi dając magowi dostęp do swojego ciała.
- Też…- mruczał kochanek tańcząc palcami po ciele Perki i wygrywając lubieżną melodię na jej wrażliwym punkciku.
- Ja… raczej nie straszę ludzi. - Zosia rozchyliła wargi gdy jej oddech nieco przyspieszył.
- O wiele lepiej idzie ci kuszenie.- przyznał mężczyzna zataczając kółeczka między jej udami. - Niemniej mi się zdarzyło parę razy.
- Kuszenie? - Perka przestawała myśleć, jej biodra poruszały się napierając na życzliwe palce kochanka.
- Tak… bardzo kusząca jesteś…- szeptał mężczyzna sięgając w głąb i poruszając palcami. Było to delikatne doznanie… w porównaniu z tym co czynili wcześniej.
- Ty kusiłeś? - Perka przywarła swoim ciałem do ciała kochanka, nogę opierając o jego biodra tak by łatwo było mu ją pieścić.
- A czym ja mogę kusić?- zapytał żartobliwie kochanek nie zaprzestając dotyku, ale i nie wzmacniając doznań.
- Te paluszki doskonale … sobie radzą. - Perka przysunęła się i pocałowała kochanka w usta. - Nie mogę się doczekać… aż wsuniesz tam coś większego.
- Nie wiem czy chcę…- skłamał, bo wszak ślepa nie była i jego ciało zdradzało pragnienia mężczyzny. - Na razie jest dobrze… tak jak jest.
- Yhym… bardzo. - Perka poruszała nieznacznie biodrami nabijając się na kochanka całując jego twarz i usta.
- To weź co pragniesz…- zamruczał Robert.
Perka popchnęła kochanka by położył się na plecach i klęknęła nad nim Polakiem by ponownie wziąć go w siebie. Gwałtownie, mocno… od razu zaczynając ostrą galopadę.
 
Aiko jest offline