Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2021, 12:54   #127
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolejne godziny upłynęły im na figlach, gorączkowych i namiętnych. Całkowicie zapomnieli się w tej erotycznej ekstazie nie zwracając uwagi na nic innego. Tymczasem zapadać zaczął zmierzch i gdy oboje leżeli w łóżku wymęczeni namiętnością Perka posłyszała odgłos samochodów przyjeżdżających pod budynek. Dwóch samochodów. Silnik jednego brzmiał znajomo.
Perka podniosła się i podeszła do okna. Miała niebawem wybrać się do Ryszarda… nie lubiła nie dotrzymywać obietnic, mimo że nawet jej ciało było teraz… usatysfakcjonowane.
Sytuacja jednak nie zapowiadała się najlepiej w tej materii.
Zobaczyła dobrze jej znanego Opela Frontera, którego silnik brzmiał znajomomo. Bo to był jej niebieski Opel Frontera. Drugim pojazdem zaś był czarny mercedes jej matki.
- Hm… no to chyba nici ze zwiedzania chatki. - Perka założyła koszulkę i spódnicę i podeszła do drzwi. - Idę się przywitać. - Skinęła na okno dając znać Robertowi w czym problem i ruszyła na spotkanie nowych gości.
Wilga wyszła z opla wraz z Duchem, przygarbiona i zawstydzona. Niewątpliwie matka wysiadająca z drugiego pojazdu przymusiła ją swoją charyzmą i argumentami do roli przewodniczki. Cóż… Anna łamała potężniejsze umysły. Zakompleksiona i nieco wstydliwa Jagoda nie miała z nią szans. Musiała ulec jej słowom.
Perka z uśmiechem ruszyła w ich kierunku.
- Jagoda! Duch! - Wyciągnęła dłonie, a owczarek do niej podbiegł. Nieco niepewnie spojrzała na matkę tarmosząc sierść swojego podopiecznego. - Co was tu sprowadza?
- Twoja mama… cały ten wybryk… mocno namieszał w Warszawie.- wyjaśniła cicho Wilga.- Przepraszam. Nie wiem jak się dowiedziała. Planowałam tylko wysłać ci pakunek, ale ostatecznie… przyjechałyśmy.
- Nie przejmuj się. - Perka wyprostowała się spoglądając na matkę. - Nie mogłaś poczekać? Właśnie jechałam do stolicy.
- Po tym jak wywołałaś skandal, wyciągnęłaś brudy naszej rodziny na wierzch i zniknęłaś nie wiadomo gdzie z jakimś czarownikiem?- odparła sarkartycznie Anna. - Brakuje tylko podpalenia stolicy do kompletu.
- Och a miałam się dać ciotce zgarnąć, czy dać ciebie zabić? - Zosia podeszła do matki. - Jakie to zamieszanie, z którym nie możesz sobie poradzić?
- Polityka córciu… polityka. Dałaś naszym konkurentkom mnóstwo argumentów do podważenia roli naszego rodu.- odparła starsza czarownica.
- Cóż… jakbyś tematu nie ukrywała przede mną to by się może inaczej skończyło. - Perka wzruszyła ramionami. - To mam wracać, czy lepiej nie?
- Zdecydowanie wracać. Nie będę sama spijała nawarzonego przez ciebie piwa. I zostaniesz w stolicy, czas żebyś zaczęła się bardziej wdrażać w politykę czarownic.- odparła mentorskim tonem Anna.
- Według mnie ty je bardziej nawarzyłaś ukrywając to i nie rozwiązując tematu i nie wiem czemu mam po tobie sprzątać. - Zosia wzruszyła ramionami.
- Bo ty najlepiej wszystko wiesz… wpadając z prowincji do Warszawy i zajmując się sprawą z finezją pijanego dzika, bez dbania o szerszy kontekst. - parsknęła gniewnie Anna.- Czas dorosnąć młoda damo.
- Wydaje mi się mamo, że jestem doroślejsza od ciebie nie pozostawiając Baby Jagi biegającej samopas. - Perka westchnęła ciężko. - I nie… nie wiem wszystkiego najlepiej, więc nie wiem też w czym moja osoba ma pomóc w Warszawie.
- Będę cię tam miała na oku. Twoje wędrówki stają się coraz bardziej niepokojące. Twoje zniknięcie bez słowa z jakimś… magiem… przelało czarę. - stwierdziła spokojnie Anna.- Czas osiąść na rodzinnej domenie.
- Wybacz, ale ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to byś ty mnie miała na oku. - Zosia parsknęła. - Jak już postanowisz pójść na emeryturę i wynieść się z miasta, to rozważę powrót na dłużej.
- Dlaczego uważasz, że masz w tym przypadku coś do powiedzenia? - rzekła chłodno Anna. - Nie rozumiesz sytuacji w jakiej postawiłaś cały nasz ród.
- A ty w jakiej go postawiłaś? - Perka wyraźnie się zirytowała. - A gdyby ciotka mnie dopadła po drodze, to co? Zrobiłabyś sobie nową córeczkę i udawała, że tematu nie było?
- Miałam plany w tej kwestii. I przygotowywałam własne rozwiązanie problemu… zdecydowanie mniej głośne i mniej widowiskowe niż twoje. I nie planowałam angażować w nie gadatliwego kotołaka i konkurencji która stworzyła ten problem w pierwszej kolejności. Myślisz że skąd czarownice czerpią wiedzę by stać tym czym ona się stała? To sztuczki magów… podkradzione i odpowiednio przerobione. - syknęła cicho acz gniewnie Anna.
- On po prostu zgodził się mi pomóc, a jedynymi osobami, które wiedziały, że to nasza rodzina to były Wilga i ten mag, więc nie wiem jak to wypłynęło. - Perka spojrzała niechętnie na matkę. - Kotołaka spytałam nim się jeszcze dowiedziałam że to moja ciotka, więc nie wiem co on ma tu do tego. Poza tym, że dzięki niemu zakończyłam to nim ciotka na tyle mnie zmanipulowała by przeciągnąć na swoją stronę.

- Z resztą… mamo jutro będę w Wawie, na swoich warunkach. Posiedzę aż to ucichnie i ruszam dalej. - Zosia machnęła ręką i pogładziła Ducha.
Anna spojrzała przenikliwie na swoją córkę, która poczuła się nagle mała i słaba. I nieistotna. Jej matka tak potrafiła działać na ludzi, pozbawiać ich pewności siebie. Zosia nigdy nie dowiedziała się czy czyni to świadomie, czy to raczej instynktowna moc kierowana emocjami.
Perka zamknęła oczy spod których popłynęły łzy. Czemu, to musiało zawsze tak wyglądać? Jej drżąca dłoń zacisnęła się na sierści stojącego obok Ducha. W myślach prosiła Mokosz by ta dodała jej sił. Bo czy uczyniła źle zwalczając Babę Jagę? Czy nie służyła wiernie bogom?
- Porozmawiamy o tym w Warszawie.- odparła Anna i minęła córkę mówiąc.- Teraz muszę zarezerwować sobie pokój na noc.
Perka odetchnęła. Naprawdę nie chciała na tych warunkach wracać do stolicy. No ale cóż… spojrzała na Wilgę ocierając łzy.
- Też chcesz zostać?
- Chyba powinnam. Bo przyjechałam twoim samochodem i nie mam jak wrócić.- rzekła cicho Wilga dyskretnie podając Perce jej telefon.- Masz mnóstwo SMSów.
- Pewnie od Patryka. - Perka uśmiechnęła się i zerknęła na wiadomości. - To chodź na razie do mnie i Roberta, zaraz z nim pogadam jak sytuacja wygląda, nie wiem czy będzie chciał tu zostać z moją matką w pokoju obok.
-Przecież jej nie uciekniemy, prawda? - mruknęła Wilga, podczas gdy Perka przeglądała coraz bardziej alarmujące SMSy. Najwyraźniej Patryk martwił się tym, że tak długo mu nie odpisywała. Bał się, że coś jej się stało.
Perka odpisała mu, że zgubiła telefon i zapytała co u niego, po czym schowała telefon do kieszeni.
- Ja nie mam takiego planu. Jestem ciekawa co tam się zamieszkało w stolicy, ale… mam nadzieję, że matka się znudzi po tygodniu lub dwóch trzymania mnie tam i będę mogła wyjechać. - Perka poprowadziła Wilgę na poddasze do pokoju, który dzieliła z Robertem.
- Nie jestem pewna, czy tak się stanie… - wyszeptała cicho Wilga, gdy dochodziły do drzwi pokoju Roberta.
- Nie mam gdzie uciec. Ona mnie zawsze znajdzie, a w Warszawie… mogę poprosić babcię by się za mną wstawiła. - Zosia zerknęła na Wilgę. - Jest aż tak źle?
- Nie bardzo… się w tym orientuję, ale ponoć nasze pokonanie Baby Jagi poszło jakimś echem… i zrobiło się głośno.- mruknęła niechętnie Jagoda.- Inne czarownice rozpoczęły śledztwo. I zrobił się chaos.
- No tak, to pewnie musi być drzazga w oku mojej nieskazitelnej matki. Wybacz, że cię w to wmieszałam. - Zosia weszła do pokoju, który zajmowali z Robertem.
On właśnie drzemał otulony kołdrą i nieświadomy że zamiast jednej, dwie dziewczyny odwiedzają jej sypialnię.
- Ja już byłam wmieszana, kiedy postawiłam pierwsze kreski na kartce.- przypomniała jej Jagoda.
- Tak, ale mogłam cię nie mieszać w to wszystko. - Perka podeszła do maga. - Jest zmęczony, wczoraj stracił swego mistrza. - Uśmiechnęła się smutno do Wilgi. - Chciałam by tu wypoczął...jutro pewnie byłabym i tak w Wawie.
- I co tam zrobimy? Co planujesz zrobić?- zapytała Wilga cicho.
- Dowiedzieć się co z tym zamieszaniem, dać się odpytać na milion sposobów. Poczekać aż to ucichnie. - Perka stanęła przy komódce nie chcąc budzić maga. - Sprawdzić coś… u niego… nie miałam naparu… wiesz by nie mieć dzieci.
- Ach… no tak… mogło coś wydarzyć. Czy to… nie jest problematyczne? On jest czarownikiem.- szeptała cicho Wilga stawiając obok Perki jej plecak.
- Dla mnie nie i tak córka będzie moja, a syn… - Wzruszyła ramionami i spojrzała z zaciekawieniem do plecaka.
- A on o tym wie?- zapytała Wilga ostrożnie.
- Ja jeszcze nie wiem. - Perka zaśmiała się. - Nie przejmuj się tym. Mam plan na randkę z lokalnym stajennym,, a ty na co masz ochotę?
- Nie wiem… niczego nie planowałam. Starałam się nie przyciągać uwagi twojej mamy.- przyznała Jagoda.
- Ale chyba i tak byłaś pod obserwacją, nie? - Zosia podeszła do Roberta i lekko potrząsnęła jego ramieniem.
- Nie wiem… tak się czułam.- przyznała Wilga, a Robert ziewnął i spojrzał na czarownicę pytając.- Już wróciłaś ? Szybko.
- Moja matka przyjechała za Jagodą. - Wskazała magowi, stojącą przy komódce czarownicę, z którą mag miał już okazję się poznać. - Zostają tutaj w hotelu, pomyślałam, że może chciałbyś o tym wiedzieć.
- Przypuszczam że to nie są dobre wieści.- mężczyzna usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła. Zauważył drugą czarownicę. - Cześć.
- Biorąc pod uwagę, że już mi skanowała głowę i wywierała typową dla siebie presję, to rzeczywiscie nie najlepsze. - Perka posmutniała. - Wolałabym by ci nie urządziła takiego samego cyrku.
- Dla jej dobra… też wolałbym. Mój umysł jest twierdzą i ma środki obronne.- wyjaśnił Robert wzruszając ramionami.
- No to jak uważasz, ja cię nie wyganiam. - Zosia uśmiechnęła się do maga. - Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli Jagoda z nami przenocuje?
- Powinniśmy wziąć pod uwagę, że wzięłaś pokój z jednym łóżkiem.- odparł Robert, a Wilga dodała pospiesznie. - Ja mogę przenocować w samochodzie.
- Może zapomniałeś, ale łóżka są dwa, tylko je zsunęłam. Ale mogłeś być tak nieprzytomny, że nie zauważyłeś. - Zosia pokazała język magowi. - Jak się podniesiesz to je rozsunę.
- Nie zauważyłem.- zaśmiał się Robert i spojrzał na Jagodę.- Ale też… trzeba wziąć pod uwagę… że jestem goły pod kołdrą.
Wilga się speszyła i dodała.- To ja może wyjdę.
- Oj naigrywa się z ciebie. - Perka podeszła do torby maga i rzuciła w niego jego majtkami. - Jagoda jest nieśmiała, daruj jej.
- Nie… naprawdę jestem.- mruknął Robert i chwyciwszy za bieliznę schował ją pod kołdrą, by sądząc po ruchach pod nią, założyć gatki pospiesznie.
- Ja naprawdę mogę w samoch…- nalegała cicho Jagoda.
- Daj spokój. Robert sie zgadza i tak jest padnięty i głównie śpi. - Perka pokręciła z niedowierzaniem głową. - Za tymi drzwiami jest łazienka. Chcesz coś zjeść? Mogę ci coś zrobić nim obgadam z moim kochankiem, że chyba nici ze schadzki.
- Zjadłabym… ale sama sobie… potrafię zrobić.- stwierdziła nieśmiało Jagoda zerkając na drzwi łazienki.
- Muszę cię gospodarzom przedstawić, tylko goście mogą używać kuchni. - Zosia zaśmiała się. - Biegaj jak chcesz. - Wskazała na łazienkę. - Poczekam.
Wilga uśmiechnęła się nieśmiało i pognała, a Robert rzekł siadając. - Może lepiej jeśli ja was opuszczę. Myślę, że twoja matka miałaby coś przeciwko mnie.
- Ja wiem, że ma coś przeciwko. Podobno jesteś konkurencją. - Zosia wzruszyła ramionami. - Ale nie będę cię wyganiać jak jesteś zmęczony. Byłeś tu przed nią.
- Myślałem o innym pokoju. Może jakiś się znajdzie.- odparł wesoło czarownik i dodał. - Raczej widzę siebie na liście zagrożeń o jakichś się uczyłaś.
- Niby tak, ale… jakoś tego nie rozumiem. Wy macie swoją działkę, my swoją. To że czasem coś napsocicie.. cóż czarownicom się też to zdarza. Obudzone duchy potrafią zrobić też niezły bałagan. - Zosia zamyśliła się. - Mogę zapytać na dole czy jest jeszcze jakiś pokój i tak będę tam schodzić z Jagodą.
- Nasza działka chyba was nieco przeraża… co mnie nie dziwi. - stwierdził po krótkim namyśle Robert.- Mnie też. Ciarki mnie przechodzą na myśl, co by się stało, gdyby te wszystkie byty w moim domu, wyrwały się ze swoich okowów.
- Nie mówię, że mnie to nie przeraża, widziałam co potrafi zrobić twoja ulubienica, ale… widziałam też co potrafi zrobić rozwścieczony Leszy. - Perka spojrzała na Patryka z zaciekawieniem. - No ale cóż.. trochę sami sobie napędzacie tą wojenkę inne czarownice i magowie. Właśnie takim gadaniem.
Robert zaśmiał się i dodał ugodowo.- Może.
A Jagoda wyszła z łazienki.
- Chodź, Robert stwierdził, że będzie mu z nami za ciasno to zapytam też o pokój dla niego. - Zosia otworzyła drzwi i skinęła na Wilgę..
Jagoda tylko skinęła głową i pospiesznie wyszła na korytarz. A Robert uśmiechnął się do Perki.- Nieśmiała jest strasznie.
- Bywają i takie czarownice. - Perka mrugnęła do niego i pomachała wychodząc. Razem z Wilgą zeszła na dół by odnaleźć gospodarzy.
O tej porze, na szczęście siedzieli jeszcze przed telewizorem w głównym pokoju gościnnym. Na szczęście, bo mogli już wszak spać. Z pewnością Anna już sobie załatwiła nocleg, bo już jej tu nie było.
- Dobry wieczór! - Zosia podeszła do gospodarzy. - Mam pytanie, bo przyjechała do mnie znajoma i byłam ciekawa czy mogłabym jeszcze wynająć jakiś pokój? Ach i jeszcze zrobić jakąś kolację dla niej.
- Dzisiaj mamy prawdziwy najazd.- zaśmiał się Jan wstając z fotela i dodał.- Kuchnia jest do waszej dyspozycji, my już dziś nie będziemy z niej korzystać. Zaraz przyniosę wam tam klucz, acz uprzedzam… pokój nie będzie wysprzątany.
- Posprzątamy sobie, tylko bym jakieś czyste ręczniki zgarnęła. - Zosia uśmiechnęła się ciepło. - To my będziemy w kuchni, dobrze?
- Dobrze.- rzekł z uśmiechem Jan.- Zaraz tam przyjdę.
Perka przytaknęła i odprowadziła Wilgę do kuchni.
- Możesz śmiało korzystać z lodówki. - Wskazała urządzenie w rogu pomieszczenia. - Gospodarze zostawiają tu zawsze coś dla gości.
- Dobrze… - odparła Jagoda zabierając się za myszkowanie w lodówce.- ...ooo… opierają na miejscowych produktach. Z zaprzyjaźnionych gospodarstw.
- Tak… bardzo tu o wszystko dbają. - Perka uśmiechnęła się. - To dobrzy ludzie i bardzo ciepłe miejsce. Pomóc ci?
- Myślę że sobie poradzę.- odparła z uśmiechem Wilga kręcąc przecząco głową.
- To pójdę ogarnąć ten pokój. - Zosia uśmiechnęła się i ruszyła za gospodarzem, gdy ten przybył z kluczem.
- Drugie piętro… nie mieliśmy wystarczająco gości, by mieć powód do uprzątnięcia go.- rzekł Jan prowadząc Perkę po schodach. Przeszli na sam koniec korytarza i on przekazał jej klucz.
- To nie problem. - Zosia przytaknęła. - A przyjechała też starsza pani… gdzie wynajęła pokój?
- Tak. Na parterze mieliśmy jeden wolny. Ten od strony stajni. - potwierdził Jan.
- Rozumiem. - Perka przejęła klucz i weszła do pokoju.
Nie było tak źle. Kurze wypadałoby zetrzeć tu i tam, ościel zmienić, ale poza tym nie było zbyt wiele do zrobienia.
- Szybko tu ogarnę. - Zosia uśmiechnęła się. - Gdzie znajdę pościel, ręczniki… jakąś ścierkę?
- W składziku przy schodach ścierki, a ręczniki i pościel w szafie.- wytłumaczył gospodarz, a następnie pożegnał.
Zosia zaś zajrzała do składziku i zabrała się za szybkie ogarnianie pokoju.
Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu. Akurat tyle by Jagoda przyłapała ją na łóżku, podczas jego ścielenia.
- Chyba wiesz, że poradziłabym sobie sama z tym?- zapytała młoda czarownica widząc ją w tej sytuacji i pozycji.
- Wiem. Co nie zmienia faktu, że mogłam to zrobić. - Perka uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Teraz dam znać Robertowi że tu masz pokój i skoczę pogadać z Ryśkiem.
- Ja chyba już położę się spać.- odparła z uśmiechem Jagoda spoglądając na łóżko.
- Jasne, wyśpij się. Jutro pewnie ruszymy. - Perka wyszła z pokoju i ruszyła do Roberta, dać mu znać jak się sprawy mają. Potem jednak planowała odwiedzić matkę nim uda się do Ryszarda.

Rozmowa z magiem była krótka i rzeczowa, bo też i niewiele było do powiedzenia. Perce pozostało zejść więc do leża smoczycy i znów skonfrontować się z matką. Podeszła do wskazanego przez gospodarza pokoju i zapukała.
Drzwi się otworzyły po chwili i matka wyjrzała zza nich. Uśmiechnęła się lekko i spytała.
- O co chodzi kochanie?
- Pogadajmy zamiast się kłócić.. opowiedz mi co się dzieje. - Zosia nie uśmiechała się, bo i rozmowy z matką nie wprawiały jej w dobry nastrój.
- Wiem że może ci się wydawać, że jesteś wolnym ptakiem i robisz co chcesz. Ale prawda jest inna.- odparła kobieta wpuszczając Perkę do swojego pokoju.- Nie żyjesz w próżni, tylko na świeczniku. Twoja postawa i twoje działania są zauważane i rzucają się cieniem na mnie, na ciebie, na cały nasz ród. I uderzają w jego prestiż.
- Jestem wolnym ptakiem bo mnie wywaliłaś z Warszawy gdy okazało się, że nie obudziła się we mnie moc. - Perka wzruszyła z ramionami. - A z poważniejszych rzeczy? Coś ci zagraża czy tylko plotki cię irytują?
- Oczywiście, że mi zagraża. Nie jesteśmy jedynym starym rodem czarownic w Polsce. Nie nawet jesteśmy jedynym takim rodem w stolicy. Już teraz knują i podważają naszą pozycję… a ty wywlekając nasze brudy i wciągając w to obce czarownice, a nawet likantropa i maga!... dałaś im paliwo pod kociołki.- parsknęła sarkastycznie Anna.
- Oj i nie poradzisz sobie z nimi tak jak radziłeś teraz? Toż to pewnie nie pierwszy bród,który na nas mają. - Zosia spojrzała na matkę zrezygnowana. Anna myślała tylko o władzy, zupełnie zapomniała że w byciu czarownicą chodzi troszeczkę o coś innego. - Toż to świadczy o naszej sile, skoro pokonałyśmy Babę Jagę.
- My pokonałyśmy? Nie możesz nawet powiedzieć, że ty pokonałaś. Bo byłaś tylko częścią tej małej grupki. - przypomniała jej Anna i wzruszyła ramionami.- Brudy pierze się w ciszy i subtelnie. Ja bym się zajęła moją siostrą, tak że nikt by o tym się nie dowiedział. Owszem, wymagałoby to więcej czasu…
- Mamo.. ciocia wchodziła w moje sny, manipulowała mną tak jak i ty to robisz.. gdybyśmy zaczekali miałabyś na głowie dwie baby jagi, a nie jedną. - Perka westchnęła. - Chcesz to mogę ci pokazać obrazy, którymi mnie raczyła. Obrazy o potędze, o swobodzie.. o wolności od ciebie. Jakie miałam według ciebie przy niej szanse? Nie miałam czasu na twoje gry mamo.
- Czyżby moja córka była tak słaba, by dać się uwieść ułudzie mocy? Wiem co proponowała moja siostra. Ja temu nie uległam w twoim wieku, więc spodziewam się że i ty byś nie okazała takiej słabości. W końcu jesteś moją córką.- odparła dumnie Anna.
- Tylko ja nie mam twego daru i nie wiedziałam, że to moja ciotka. - Zosia pokręciłą głową z rezygnacją. - Mamo ja zebrałam tą grupkę, pomogli mi bo byłam mną. Jeśli to pomoże możesz spokojnie mówić że pokonałam ze wsparciem Babę Jagę i spytać innych rodzin jakie one mają doświadczenia w tym zakresie.
- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. Inne rodziny nie chcą wyjaśnień, chcą krwi… naszej krwi i będą kąsać do skutku. Przyczepią się do wszystkiego, do czego mogą się przyczepić niczym pijawki.- westchnęła Anna spoglądając na córkę.- A mają się do czego przyczepić… obie o tym wiemy.
- Nie wiem, odsunęłaś mnie od całej tej polityki. - Perka oparła się o ścianę spoglądając na matkę. - Nie masz czasem poczucia, że za bardzo wchodzimy w politykę i za mocno oddalamy się od posługi bogom? Nie dlatego otrzymałyśmy nasz dar.
-To był błąd, który zamierzam naprawić. Za długo trzymałam cię z dala, czas ci pokazać na czym polega bycie członkinią naszej rodziny. - machnęła ręką Anna i westchnęła dodając.- Naiwnie zakładasz, że polityka jest czymś nowym w naszym rodzie. Nieprawda… zawsze była jego częścią, nawet wtedy gdy siedziałyśmy przy drewnianych bałwanach w świątyniach. Zawsze były intrygi, zawsze było siłowanie się z innymi czarownicami i kapłankami uzurpującymi sobie miejsce przeznaczone dla nas.
- Nie mówię, że jest czymś nowym mamo. Tylko kiedy ostatnio byłaś w białej szacie u źródła? Kiedy ostatnio zawierzyłaś swoje ciało duchom lasu? A dla porównania ile razy dziennie zajmujesz się polityką. Jesteśmy ludźmi i wszystko co ludzkie nie jest nam obce. - Perka skrzyżowała ręce na piersi unosząc je nieco.
- Nie mam czasu na takie zabawy, tak jak nie miała ich moja matka gdy przewodziła naszej rodzinie i.. tak jak ty nie będziesz miała czasu, gdy zajmiesz moje miejsce. Tak jak rok ma swoje pory, tak i czarownica zmienia swoje nawyki i zachowania wraz z nową pozycją i zadaniami jakie przed nią stoją. Zrozumiesz, gdy przyjdzie twoja kolej. - stwierdziła stanowczo Anna.
- I dziwi cię, że twoja siostra została Baba Jagą? Mamo nie zmuszę cię do niczego, ale gdybyś sama się w słuchała w głosy bogów zrozumiałbyś, że to nie powinno tak wyglądać. Ja zwrócę się do bogów z pytaniem czy taka droga jest odpowiednia. - Perka wzruszyła ramionami. - Można mieć różne nawyki ale dar ma swoją cenę matko i o ile ty nigdy nie chciałaś mnie tego nauczyć to były inne, które to uczyniły.
- Możesz się zwrócić, ale co zrobisz jeśli odpowiedź ci się nie spodoba? Wiesz już co zrobiła twoja ciocia. - zapytała retorycznie Anna. Westchnęła ciężko dodając. - Pojedziesz do Warszawy, zapoznasz się z tym z czym ja muszę się mierzyć. I wtedy… zobaczymy, czy nadal będziesz tak pewna swoich racji.
- Mamo ja jestem wierna bogom. Jeśli taka będzie ich decyzja to zostanę, ale poproszę by cię odsunęli. Nie chcę takich akcji jak dziś po waszym przyjeździe. - Perka spojrzała poważnie na matkę. - Jeśli pogrążę ród mówi się trudno, wezmę to na swoje barki.
- Rodzina i jej dziedzictwo nie jest twoją zabawką Zosiu. Nie możesz tak lekko podchodzić do swoich obowiązków.- skomentowała chłodno Anna.
- To nie ja się migam lecz ty matko, od obowiązków wobec tych, którzy ci dali dar, ja ich posłucham jaka by ich wola nie była, a ty byłabyś na to gotowa czy poszłabyś w ślady siostry?
- Łatwo ci idzie posądzać mnie o miganie się od moich obowiązków. - uśmiechnęła się ironicznie Anna i pokręciła głową .- No… ale bunt, to część dorastania. A ty zawsze byłaś późno rozkwitającym kwiatem. Pogadamy w Warszawie na ten temat. Tu nie jest czas, ani miejsce na wciąganie cię w nową rolę.
- Uprzedzam cię tylko bo zwrócę się do nich zaraz. - Perka oderwała się od ściany i podeszła do drzwi. - Nie ma sensu bym jechała do Warszawy, jeśli nie taka ich wola.
- Widzę, że to zwycięstwo nad moją siostrą sprawiło że woda sodowa uderzyła ci do głowy córeczko. Nie jesteś jedyną kapłanką w rodzinie.- parsknęła ironicznie Anna przyglądając się potomkini.- I jeszcze… nie jesteś wieszczką.
- O.. bo dla ciebie wygląda jakbym miała wodę sodową w głowie. Mamo nie odróżniasz życzliwości od unoszenia się. - Perka wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi. - Dobranoc.

Zosia zrezygnowana ruszyła w stronę jeziora. Wokół panowały ciemności. Wiedziała, że jej prośba do duchów prawdopodobnie nic nie da, nie była wieszczką jak Wilga, a nie chciała prosić Jagody o tą przysługę. Nie teraz. Czuła jednak że musi uspokoić głowę. Podjęła już decyzję. Nie da się gonić, chwilę pozbędzie w Warszawie. Mimo to…

Spokojnym krokiem przeszła do źródła znajdującego się nieopodal i zostawiwszy ubrania na brzegu weszła do zimnej wody. W ciszy prosiła Kokosz o dar odmłodzenia, o jej łaskę i mądrość. Prosiła o jakiś znak, który wskazałby co ma czynić i choć czuła jak jej ciało nabiera energii to las milczał. Chłód sprawiał że jej ciało napinał o się, a jednak… gdzieś tam w głębi tlił się żar Miłoszy. Nie wiedziała ile to trwało. W końcu jednak wyszła z wody, nałożyła ubrania i ruszyła do Ryśka. Nieco przyjemności przed wyprawą z matką się jej należało.

On już na nią czekał. Z kolacją składającą się z butelki wina i… niczego więcej, także na nim samym. Sam był głównym daniem. Ostatnim smacznym “posiłkiem” przed konfrontacją. Perka w głębi duszy wiedziała, że Anna ma nieco racji. Nie byłaby tak potężna i wpływowa, gdyby bogowie się od niej odwrócili acz… to czego wymagali bogowie od jej matki nie musiało być tym samym czego wymagali od niej. Czyż nie dlatego rozkwitła późno, czyż nie dlatego to nie matka wprowadzała ją w arkana sztuki. Być może jej droga była inna, od tej którą kroczyła jej matka?

Perka skorzystała z gościny Ryśka i jego ciała. Na chwilę zapomniała o niedawnych rozmowach i kłopotach. Cokolwiek miało się niebawem wydarzyć ona potrzebowała czasu i równie dobrze mogła szukać odpowiedzi w Warszawie jak i w trasie.

Ranek zastał ją w jego objęciach. Spała przytulona do mężczyzny, czując jego ciepło. Jak i zimno w sercu. Powoli zbliżał się czas ciężkich decyzji i konfrontacji z przeciwnikiem równie potężnym jak Baba Jaga. Swoją matką. I z tym wrogiem musiała się zmierzyć sama. Ubrała się i ucałowała Ryśka nim wyruszyła w kierunku dworku, w którym nocowały Wilga i matka.
O tej porze Anna już była na nogach robiąc jogę przed budynkiem. Natomiast Wilga… cóż, znając ją dobrze Perka wiedziała jaki z niej śpioch. No i był jeszcze Robert, z którym chyba wypadało się pożegnać. Morgan pomachała matce i weszła do dworku by zajrzeć do Jagody i pożegnać się z magiem.
Wilga oczywiście spała chrapiąc głośno i nie zważając na nic. Perka więc wpierw udała się do Roberta, który czuł się już dobrze, medytując półnagi w pokoju.
- Hej.- rzekł jej na powitanie.
- Będziemy jechać do Warszawy. - Zosia uśmiechnęła się do mężczyzny. - A ty co planujesz?
- Czas mi wrócić do domu. Mój sukkub i tak już długo był bez nadzoru. Sama wiesz, jak bardzo może napsocić. - przypomniał jej Robert.
- Wiem… jeszcze raz dziękuję za pomoc. - Perka uśmiechnęła się do maga i podeszła do drzwi. - Do zobaczenia.
- Nie ma za co… ty też pomogłaś trochę podczas mojej wyprawy.- rzucił wesoło czarownik. - Do zobaczenia.
Perka pomachała magowi i ruszyła po Wilgę. Czas było jechać do tej przeklętej stolicy.
Jagoda spała jak prosiaczek, wierciła się zawsze chrapała… zrzucała pościel, toteż Zofię powitał widok jej zgrabnej pupy w różowych majtkach.
Perka podeszła do drugiej czarownicy i bez skrupułów klepnęła ją w tyłek.
- Pobudka. Jedziemy do Warszawy. - Uśmiechnęła się przy tym do Jagody.
- Nie chcę…- jęknęła “boleśnie” Wilga i zakryła głowa poduszką. - Za godzinę? Albo dwie… najlepiej za dwie.
- Moja matka już czeka… prześpisz się w aucie. - Elizabeth podeszła do ubrań Wilgi i rzuciła nimi w śpiącą.
- Eeeech…- Jagoda zsunęła się z łóżka, wstała i zabrała się za zakładanie koszuli. - Nie bardzo mnie to motywuje do ubierania się.
- Mam ją poprosić by cię zmotywowała? - Zosia mrugnęła do przyjaciółki.
- Nie… nie… już się ubieram. - odparła spanikowanym głosem Jagoda nabierając entuzjazmu do ubierania się.
- Pewnie w Warszawie będziemy miały chwilę dla siebie i… będę miała prośbę. - Perka zmieszała się nieco obserwując czarownicę.
- Jaką?- zapytała Wilga zerkając na przyjaciółkę przez ramię, gdy kończyła ubieranie się.
- Czy jesteś w stanie zwrócić się do bogów z pytaniem jaką drogę powinnam obrać? - Perka wyrzuciła z siebie to co ją męczyło.
- Nie… nie do bogów.- pisnęła wstydliwie Jagoda i dodała. - Mogę zejść… babcia potrafiła schodzić duszą do domeny Welesa i pić wodę ze źródełka w Nawii, by zobaczyć to co być może lub będzie. Tyle że nigdy tego nie próbowałam. I jest to trochę niebezpieczne, bo Weles może się… teoretycznie przynajmniej.
- Rozumiem. - Zosia zasmuciła się. No to była skazana na matkę. - Nie było tematu.
- Moja linia… moje przekleństwo oddala mnie od bogów. - odparła cicho Wilga i zamyśliła się. - Ale możemy tradycyjnie powróżyć, poprzez wosk na przykład?
- Nie zawadzi. Choć dla mojej matki to pewnie będzie za mało. - Perka machnęła ręką. - Nie przejmuj się tym. Po prostu bym się źle czuła, jakbym nie spytała.
- Rozumiem.- odparła nieśmiało i dodała.- Może w Warszawie są jakieś inne rody także blisko bogów?
- Pewnie tak ale jedne kumplują się z moją matką, a inne jej nie lubią. - Perka sięgnęła po swoje rzeczy i narzuciła je na ramię.
- Acha…- odparła cicho Wilga zabierając swoje rzeczy. Nie było ich wiele. - Przykro mi.
- Się nie poradzi, taka rodzina. - Chodźmy.
Gdy zeszły na dół, Anna skończyła jogę i właśnie ruszyła ku schodom, by zapewne ubrać się i przygotować do podróży. Jagoda nerwowo ją pozdrowiła, na co Anna odpowiedziała łaskawym: Dzień dobry. Cóż… matka Perki, wszystkich onieśmielała.
- To my ruszymy przodem. Mam do ciebie wpaść? - Zosia zerknęła na matkę, a potem na Ducha który radośnie merdał ogonem u podstawy schodów.
- Oczywiście.- odparła uprzejmie Anna.
- Kiedy ci pasuje? - Zosia niechętnie oderwała wzrok od przyjaznego psa spoglądając na matkę.
- Jutro. Dam ci noc na odpoczynek i przemyślenia. - rzekła w odpowiedzi Anna.
- Ok to wyślij mi smsa kiedy ci pasuje. - Perka pomachała matce i ruszyła na dół. Trzeba było ruszyć do tej Warszawy.
Po około dwudziestu minutach przygotowań Perka siedziała już za kierownicą swojego samochodu z Jagodą na drugim siedzeniu i z Duchem z tyłu. Przekręciła kluczyk stacyjki i samochód zamruczał znajomym dźwiękiem. Była gotowa ruszyć. Jej matka w drugim samochodzie też.
Perka była w szoku, że jej matce udało się tak szybko przebrać i zebrać no ale… wcisnęła pedał gazu i auto ruszyło po żwirowym podjeździe. Nie minęła chwila a już jechała drogą krajową w stronę stolicy.
Miała całą drogę do Warszawy by się zastanowić, całą drogę by zaplanować swoją przyszłość. Całą drogę… by zdecydować czy zamierza pozwolić matce na kontrolowanie swojego życia, czy się jej przeciwstawić. Czy zostać w Warszawie, czy ruszyć w dalszą drogę. Miała swoje sojuszniczki… czarownice które poznała, z którymi walczyła podczas boju ze swoją ciotką. Nie były najbardziej poważanymi wiedźmami, ale z pewnością by jej pomogły cokolwiek zaplanuje. W mieście Anna z pewnością wykorzysta swoje talenty i zasoby by dyskretnie wywrzeć nacisk na swoją córkę. Ale tu… na autostradzie była wolna od jej wpływu. Wyglądało też na to, że bogowie za nią nie zadecydują. Musiała sama podjąć wybór.

Perka nie miała ochoty na rozmowę, więc włączyła radio i przy dźwiękach jakiegoś współczesnego hiciora jechała w stronę Warszawy. Skłamałaby mówiąc, że nie obawia się pobytu w stolicy. Czuła jednak gdzieś pod skórą, że jest to też dla niej szansa. Matka przez tyle lat się do niej jakby nie przyznawała, odsunęła ją od spraw rodziny. Teraz mogła się nieco o niej dowiedzieć, poznać własną rodzicielkę i wejść w światek czarownic warszawskich. Była pewna, że dla niej zgotowano inną drogę niż dla jej matki, nie była pewna czy to jej dane będzie objąć po niej funkcję, czy raczej jej córce, ale… była ciekawa jak to wszystko się skończy. Miała też nieco nadziei, że matka po jakimś czasie znudzi się pilnowaniem jej i pozwoli na nieco swobody. Westchnęła ciężko mijajac znak oznaczający iż przekroczyłą granice Warszawy. Podskórnie czuła, że zaczyna się nowy etap w jej życiu.




 
Aiko jest offline