Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2021, 15:44   #15
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Port w Ostrogarze

Unoszący się na tafli zielonkawej wody kształt przykuł uwagę gnolla błyskiem zmatowiałych łusek. Siedzący w cieniu portowej baszty Bhurrek pochylił się do przodu, złapał zdechłą rybę uzbrojonymi w czarne pazury palcami i obwąchał ją podejrzliwie. Podobnie jak w przypadku innych śniętych ryb i utopionych szczurów, wyłowiona z portowego basenu i pozornie apetyczna padlina potrafiła się okrutnie zemścić na trzewiach zbyt łapczywego smakosza. W tym gnieździe człekokształtnych istot wszystko smakowało inaczej i częstokroć kryło w sobie paskudne choroby, o których plemię Węszymord nigdy nie słyszało. Czasami Bhurrek nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że boskie oko Tfama Bezimiennego uporczywie omijało ten monstrualny wrzód na brzegu jeziora, rozrastający się niczym czyrak, który niegdyś Bhurrek musiał wygryzać z zadu szamana Rhekksa.

Plemię barbarzyńcy zamieszkiwało rozległe pieczary w Wapiennych Górach, prastare i ukształtowane mocą samego boga, oddane w darze w zasiedlenie ich gnollim przodkom. Stwory zasiedlające Ostrogar nie dostąpiły takiej łaski. Hałaśliwe, cuchnące okropnymi pachnidłami i niemożebnie skąpiradłowate stworzenia rojące się w kamiennych murach stolicy od samego początku sprawiały wrażenie obłąkanych i tak dalece pozbawionych łaski Tfama jak to tylko było możliwe – świadczył o tym choćby fakt, że same musiały zbudować swoje siedliszcze, a nie otrzymały go w darze od Tfama na podobieństwo Węszymordów. Wysłany do tego gniazda ze świętą misją głoszenia wycia Pana, gnoll przez pierwsze księżyce swego pobytu w Ostrogarze prawdziwie balansował na granicy szaleństwa. Nie potrafił zrozumieć reguł kierujących życiem tego chaotycznego stada, nie budziły w nim one żadnych instynktownych skojarzeń. Ostrogarczycy nie zjadali dla przykładu swojego słabego miotu albo starych i nieprzydatnych osobników. Wszędzie na ulicach wałęsali się kalecy i bezdomne dzieci, których naturalną rolą w zdrowym plemieniu było źródło pokarmu. Co więcej, Ostrogarczycy stronili od otwartego parzenia się w rui, spółkując z dala od cudzych oczu jakby się aktu sparzenia wstydzili i czyniąc tym samym afront świętej chuci Tfama. Trzymali w niewoli zwierzęta wykorzystując je do pracy za siebie; czasami traktowali też w ten sposób samego Bhurrka rzucając mu patyki i każąc aportować ku uciesze tłuszczy. Dumny z natury barbarzyńca tylko raz poważył się przetrącić maczugą grzbiet irytującego śmiałka, albowiem będąca konsekwencją takiego czynu gonitwa po mieście z udziałem straży niemożebnie go zmęczyła, a męczyć się nie lubił.

W miarę upływu czasu gnoll zaczynał dochodzić do przekonania, że szaman Rhekks z jakiegoś powodu go nie lubił. Zachodzący do bólu w łeb barbarzyńca nie potrafił znaleźć powodu tej niechęci innego niźli to, że wykorzystując nieobecność Rhekksa w pieczarze pokrył z zaskoczenia kilka jego ulubionych samic. Jawna niesprawiedliwość tej okrutnej kary sprawiała, że gnoll z całej siły musiał dławić w sobie chęć zadarcia w górę pyska i posłania ku białym murom Pałacu tęsknego zewu. Tak naturalny dla niego odruch wycia był kolejnym zachowaniem, którego Ostrogarczycy z jakiegoś powodu nie akceptowali i którego dźwięk sprawiał, że w powietrzu natychmiast zaczynały latać kamienie oraz pełne odchodów pojemniki, do których ci obłąkańcy zwykli się załatwiać miast zaspokajać swe potrzeby wydalania wprost na ulicy.

Ostrogar okazał się strasznym miejscem i bardzo na dodatek niebezpiecznym, ale półzwierzęcy spryt Bhurrka pozwolił mu zachować do tej pory futro we w miarę nienaruszonym stanie. Co więcej, barbarzyńca zaczynał z wolna pojmować, w jaki sposób należało przekazywać jego mieszkańcom przesłanie Tfama bez wzbudzania trwogi albo otwartej wrogości. Opowiadając o chwale Bezimiennego gnoll nie obnażał już zębów, nie toczył z pyska śliny, nie warczał wściekle ani nie chłostał ogonem bruku; zamiast tego poszczekiwał z emfazą i wygrywał łapami rytm na obciągniętych skórą opasa bębnach, które udało mu się ukraść pewnego dnia na jednym z nieprzeliczonych targowisk metropolii.

Kiedy łączył te występy z okazjonalnym dęciem w kościany róg, wydawał się wzbudzać duże zainteresowanie przechodniów, kiedy zaś pozwalał sobie na strojenie głupich min i dyszenie z wywalonym jęzorem na podobieństwo psa, obserwująca jego popisy tłuszcza potrafiła ciskać w niego w wyrazie uznania miedziakami, ogryzkami i kawałkami ryby. Powolutku, krok po kroku, boskie przesłanie Tfama zaczynało sączyć się w zatkane woskowiną uszy tych szaleńców.

Fuknąwszy z wielką nieufnością, Bhurrek cisnął zdechłą rybę z powrotem do wody, wstał z miejsca i przeciągnął się z trzaskiem kości prężąc kłęby ukrytych pod sierścią muskułów. Kręcący się w cieniu portowych murów włóczędzy obserwowali gnolla z ukosa, ale żaden z nich nie próbował podejść bliżej miejsca, w których Bhurrek zwykł medytować. Błysk jego zębów i furia błyszcząca w chwilach gniewu w żółtych ślepiach wystarczały, aby odstraszać rywali od wygodnego legowiska w cieniu baszty, niemniej jednak zaradny gnoll nie przestawał regularnie obsikiwać swego terytorium znacząc zapachem moczu granice, których intruzom lepiej było nie przekraczać.


Taki to mały wstęp do prezentacji bohatera – mam nadzieję, że Bhurrek urzekł Was swoją naturalnością, przywiązaniem do tradycji i urokiem osobistym!


 
Ketharian jest offline