Nie ukrywam, że w ostatniej fazie ucieczki Nanatar rzucił Was prosto w ramiona śmierci deklarując szarpnięcie z zaskoczenia za kierownicę vana. Na szczęście dwie dziesiątki Rebirtha przeważyły na Waszą korzyść, bo przykro byłoby zabijać postać gracza, który potrafi tak umiejętnie skakać z jednego ekstremum w drugiej (najpierw grad jedynek, potem dziesiątek).
Sytuacja wygląda następująco: borg spadł z dachu i wylądował gdzieś w pozostawionej za Wami fabrycznej hali (raczej nie obstawiałbym, że zginął, ale może na chwilę go zamroczyło, więc macie moment oddechu). Van definitywnie umarł po tym jak z rozpędu zaparkował na stojaku elektrycznych rowerów. Wasze manewry napędziły sporo strachu przechodniom z niższych klas społecznych (dotarliście do położonego najdalej na północ Mariny Shantytown, sąsiadującego bezpośrednio z wybrzeżem oceanu; tutaj mieszka sporo tzw. elementu). Część świadków Waszej kraksy chyba chce Was ratować z wraku, inni spuścić Wam manto za próbę ich rozjechania, a reszta filmuje tę drakę na smartfonach.
Szybko, szybko, co robicie? (biorąc pod uwagę fakt, że po przeciwnej stronie ulicy może w każdej chwili pojawić się uwalony ceglanym pyłem borg)!
P.S. Żeby nie było, że możecie bezkarnie wyczyniać cokolwiek zechcecie, Dick wybił sobie o kokpit vana obydwie górne jedynki, toteż od teraz będzie w dialogach bardzo mocno seplenił! (macie jeszcze numer do Gonza i Clarensa?)!