Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2021, 19:59   #3
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
18 shnyk-ranu, Chłopskie Krocze

Zarzucający na grzbiet obwiązane rzemieniem instrumenty gnoll warczał i chłostał gniewnie ogonem błotnistą ziemię. Liczył tego dnia na całkiem niezły zarobek, ponieważ łowiący o brzasku rybacy skończyli chwilę wcześniej oporządzać swe ryby i oddawszy większość z nich w ręce krzykliwych handlarzy wracali do cuchnących domostw Chłopskiego Krocza niosąc garście zwierząt odłożonych na bok na własną strawę. Bhurrek wiedział z doświadczenia, że to właśnie oni najczęściej rzucali mu błyszczącą łuskami srebrzystą zapłatę - ani chybi oddając w ten sposób hołd Tfamowi, choć gnoll już dawno stracił nadzieję, że którykolwiek z tych szaleńców zrozumie szczegóły wygrywanej na bębnach opowieści.

Tym razem jednak Wielki Wyjca nie spojrzał na swego wyznawcę przychylnym ślepiem. Ledwie gromada rybaków pojawiła się na obrzeżach placyku, który gnoll obrał w swe władanie, wpadła nań zgraja ludzkich samic w metalowych zbrojach i karmazynowych płaszczach. Ofiarą tego stada był jakiś szaleniec wykrzykujący przesłanie własnego boga ze szczytu dębowej beczki. Sam Bhurrek ignorował jego krzyki z podziwu godną cierpliwością nie chcąc gryźć irytującego wrzaskuna po łydkach na ślepiach przechodniów. Takich głosicieli Słowa jak ten obłąkaniec było w Ostrogarze bez liku i każdy z nich plótł trzy po trzy we wszystkich językach świata mieszając innym głupcom w głowach.

Lecz stado ogarniętych religijnym ferworem samic wyznających Sharami mogło nie poprzestać na poturbowaniu wrzaskliwego ludzia z beczki. Gnoll wiedział, że mógł się szybko stać kolejną ofiarą zbrojnych w noże i pałki sharamitek. Dusząc w pysku klątwę zżerających wnętrzności robaków Bhurrek podniósł się na tylne łapy i obciążony całym dobytkiem czmychnął czym prędzej w stronę Placu Rzeźniczego.

Tam złe nie wiadomo o co duchy przodków wpuściły go w następną pułapkę. Występujący na chybotliwej scenie ludź w pstrokatym stroju wypatrzył w hałaśliwej tłuszczy przepychającego się przez nią gnolla i jął wyzywać go z wysokości swego miejsca do artystycznego pojedynku. Bhurrkowi ani w głowie było porównywanie swego kunsztu z brzdąkaniem człowieczego artysty, lecz uwięziony w tłumie, nie zdążył dać na czas łapy. Rozochocona ciżba słała mu kuksańce dla zachęty, a kiedy ktoś nadepnął w tym tłoku na ogon gnolla, ten nie wytrzymał i jął tłuc najbliższych prześladowców bębnami wyjąc przy tym niczym oszalały. Koniec końców udało mu się czmychnąć za scenę przy wtórze wykrzykiwanych słów aplauzu ze strony szalonego barda.

Trochę już zziajany i zmęczony tymi tarapatami, Bhurrek wcisnął się między jakieś sterty śmieci i zaczął drapać jedną z tylnych łap po swoich bokach w próbie uwolnienia się od zgrai wyjątkowo złośliwych pcheł. Nawet tego nie dokończył, bo cuchnąca jakimś okropnym pachnidłem młoda kobieta podeszła do niego bez cieniu przestrachu niosąc zaproszenie do podążenia za tropem hałaśliwego barda ze sceny. Rozzłoszczony gnoll walczył przez chwilę z chęcią ugryzienia jej w kształtną wąską dłoń, ale zaprzestał tych przyjemnych fantazji wiedząc, że nie zniósłby w pysku wstrętnego zapachu różanego pudru i wonnych korzeni.

Człowieczy artysta chciał, aby Bhurrek się gdzieś z nim udał. Rozważając tę propozycję futrzasty barbarzyńca uniósł pysk ku niebu, przymknął na chwilę swe żółte ślepia. Nie miał żadnego pomysłu na resztę dnia, jak długo zatem istniała przynajmniej niewielka szansa, że hałaśliwy samiec zechce go nakarmić, gnoll nie widział powodu, aby mu odmówić swego towarzystwa. Wyobrażenie uczty innej niźli ogryzanie rybich szkieletów z miejsca wywołała w Bhurrku animalistyczne podniecenie, które zaowocowało obrzmiałością jego męskości.

A kiedy oddaliwszy się w głąb Chłopskiego Krocza gołoskóry piewca obiecał grupce pozornie przypadkowo dobranych towarzyszy lizanie czegoś tam, podniecenie gnolla jeszcze przybrało na mocy. Barbarzyńca z trudem radził sobie z mową szaleńców zamieszkujących kamienne mrowisko Ostrogaru, słowo “lizanie” rozpoznał jednak bez kłopotu.
 
Ketharian jest offline