Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2021, 12:59   #2
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
„Jaskinia Lagera” była dziwnym miejscem. Pośród prowizorycznych regałów z dawna zapomnianymi wiktuałami lub rzeczami zbędnymi. Z nierównym klepiskiem wydeptanym tysiącami kroków. W niewielkiej przestrzeni, którą kilka osób zaadoptowało w sposób iście ujmujący. Paleniskiem gdzie ciągle tlił się ogień, ale podżegany tak starannie że nikt, ale to nikt w izbie nie cierpiał z powodu dymu. No prawie jak w domu…

Tak jak i w domu, tu najczęściej za dnia było żywo, żwawo i namiętnie. Choć nie tak wyobrażał sobie swój nowy dom Cyryl de Montmort. Oj nie tak. Siedział właśnie przy niewielkim ognisku, podczas gdy pozostali mieszkańcy „jaskini” pogrążeni byli we śnie. Oj przepraszam – jeden mały Hund zachowywał czujność co chwilę unosząc powiekę i jakby odruchowo szczerząc zęby do swego kolorowego adwersarza.

Bo nawet w mroku piwnicy, w chłodzie i szarości losu który z rzadka był kolorowy, Cyryl de Montmort był postacią kolorową. Ubierał się adekwatnie do swej prominencji – szlachcica w podróży. To też nie brakowało ozdobnego wamsu, bryczesów i wysokich mocnych butów spiętych klamrami. Szeroki mocny pas, za teń wetknięte zdobione zamszowe rękawice. No i koszule. Barwione w szkarłaty czy żółcie, wybitnie dowodziły, że jegomość miewał pieniądz w sakiewce. Gdzieś w pobliżu mieczyk oraz wielka czapa z lisim ogonem. Najpewniejszy sposób na mróz, który chyba autentycznie wzbudzał lęk u bretońskiego szlachcica uwięzionego w piwnicy.

Z facjaty Cyryl osobą był gładką. Uśmiechniętą, a radosną. Chętnie szczerzył zęby, a tak po prawdzie mówił wiele. Postury był oszczędnej.

I to właśnie jego sposób bycia najpełniej odpowiadał tej jego kolorowości. Cyryl niemiał problemów, aby pytać. Sam te chętnie sypał anegdotami. Tak że prędko wszyscy wszystko już o nim wiedzieli. Jakby brzydził się tajemnicą. O pochodzeniu z Bretonii. O siódemce rodzeństwa. Zamku nad zatoką bogatą w perły, kraby, małże i piękne kobiety, które Cyryl poznał nad wyraz dobrze. O tym jak zwolniony z obietnic względem rodziny wyruszył w świat. No i zwiedził! Ach! Czegoż to on nie zwiedził Tillea, Estalia, Arabia, Norska… tylko co też on robił w „jaskini Lagera”? Niewypowiedziane pytanie samo nasuwało się z każdą anegdotą. Szczęśliwie dla siebie i swych kompanów Cyryl był prawdziwym mistrzem w operowaniu pomiędzy absurdem, a faktem. Tak że nie był męczący czy wrogi, a raczej przyjemny w towarzystwie.

Choć nie dla wszystkich. Cyryl lubił zwierzęta wszelakie, to z małym terierem nie znalazł języka. Ten z początku był cudownym kompanem zabaw. Podbierał patyczki które Cyryl z pieczołowitością zbierał, liczył, dozował i do ognia asygnował w hierarchii sobie tylko znanej. Trzeba Tobie wiedzieć czytelniku, że opału w „jaskini” brakowało. To też każdy miał za zadanie pozyskiwać we własnym zakresie. Sam Cyryl był w tym mistrzem stopniowo demontując drewniane elementy regałów, aż dziw, że te się nie rozpadły!

Zabawy Hunda z początku przyjmowane były z sympatią. Szybko jednak okazało się, że pies jest zwyczajnie uparty jak osioł i nigdy nie ustępuje. Cyryl z wrodzonym sobie wdziękiem okrasił wszystkich opowieścią jak to za młodu polował, także z terierami, na dziki. To też znał upór małych piesków. Ale kiedy Hund co rusz podbierał patyki, kradł i rozgryzał je, to znajomość rasy była gówno przydatna. Cyryl z opanowaniem i uśmiechem poczuł stawiać granice, tresować i uczyć jebanego kundelka zasad. A irytacja rosła w nim z każdą chwilą. W końcu na któryś kolejny atak kundelka na jeden z patyków, Cyryl zręcznie obrócił inny i wpakował rozżarzony kawałek regału wprost w dupsko nieszczęsnego czworonoga. Tak rozpoczęła się mała wojna trwająca do tej pory.

Czyli do momentu, kiedy drewniane schody zatrzeszczały przerywając rozmyślania Cyryla na temat jego planów, przyszłości i rychłych poczynań. Hund i Cyryl spojrzeli na Gospodarza, a w chwilę później wszyscy słyszeli już jego słowa. Cyryl zbladł. Na męki bogów najokrutniejszych, czemuż ja? Czemu tu? Najczarniejsze scenariusze kłębiły się w jego głowie, a analiza szans na wydostanie się z piwnicy zaimprowizowanym kominem nie dodawała otuchy. Dopiero jak dotarły słowa gospodarza zmiarkował sobie swe szczęście w nieszczęściu. Krasnolud i kislevczyk jako powód jego śmierci! Ha! Toż to dopiero historia. Rozradował się na samą tę myśl. Już od dawna nie czuł tego czegoś. Intensywnego zapachu przygody, ze szczyptą adrenaliny. Czuł rosnące podniecenie zbierając na prędce swoje rzeczy.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline