Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2021, 07:01   #1990
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Odpicowani do granic swoich możliwości i poinstruowani przez Lothara co do obyczaju i etykiety, Leonard i Bernhardt udali się do Odpoczynku Grafa. Restauracja zajmowała piętrowo, wolno stojący budynek z własnym podjazdem i bramą. Gdy wchodzili na dziedziniec, zostali niemal stratowani przez odjeżdżający powóz z herbem na drzwiczkach.

Do wnętrza nie dało się, ot tak wejść. Trzeba było przedstawić rezerwację lub zaproszenie stojącemu w przeszklonych drzwiach lokajowi, ubranemu w nowoczesną liberię w czarnym kolorze. W cieniu przedsionka czekał jeszcze drugi jegomość, odziany w czernioną, elegancką skórzaną zbroję, którego przynajmniej jeden rodzic, sądząc po aparycji ochroniarza był ogrem. Po okazaniu zaproszenia, lokaj poprowadził Berniego i Leo do wyznaczonego miejsca. Przeszli przez sporą salę, w której przy osobnych stolikach siedziało kilku gości. Biła od nich aura bogactwa i dostojeństwa. W restauracji nie było typowej lady, potrawy i napoje przynoszono z zaplecza. Obsługę stanowili mężczyźni, odziani tak samo jak lokaj, który ich prowadził. Na ścianach zamiast poroży, głów dzików i broni wisiały obrazy, a na niedużej scenie w kącie zamiast podpitego barda przygrywało smyczkowe trio.

Panny Jung i ich towarzystwo już czekało. Zostali przedstawieni Kirsten Jung, damie na dworze grafa Borisa i jej narzeczonemu Dieterowi Schmiedehammerowi, który pełnił funkcję czempiona na dworze. Podobieństwo między wszystkimi trzema pannami Jung było uderzające, można by pomyśleć, że Kirsten jest trzecią, nieco starszą od pozostałych dwóch siostrą. Dieter był niemal olbrzymem, liczącym trochę ponad dwa metry wzrostu, z potężną muskulaturą widoczną pod opinającym ciało kubrakiem, z bystrymi oczami i złamanym nosem.

- Jak minęła podróż? Coś ciekawego po drodze? Jak Wam się podoba miasto? Czy widzieliście już stado łabędzi na Czarnym Stawie? – siostry Jung zasypały awanturników pytaniami, ale już wkrótce, kiedy do loży, którą zajmowali przyniesiono pierwsze, wykwintne potrawy i wino, rozmowa mogła potoczyć się bardziej swobodnie, niekonieczne pod dyktando panien.

*

Lothar tymczasem wyruszył na własne łowy. Dorożkarz, zachęcony srebrną monetą szybko powiózł szlachcica do nieodległego lokalu o dziwnie brzmiącej nazwie „Lament Niebios”. Wedle jego słów był to najdroższy ekskluzywny klub w mieście, gdzie roczne członkostwo kosztowało sześćdziesiąt karli, jednak w czasie Karnawału można tam było wykupić jednorazową wejściówkę za zaledwie cztery złote, co von Essing skwapliwie wykorzystał.

Miejsce było ekskluzywne. Aż pachniało luksusem. Czarne drewno na ścianach i podłogach, mosiądz i złoto na wysoki połysk, czerwone sukno i przyciemnione światło. Doskonała obsługa, ściszone głosy gości i wybitne alkohole. Lothar czuł, że mógłby tu spędzić cały festiwal.

Sącząc kilkunastoletni winiak, zatopiony w miękkim głębokim fotelu słuchał plotek, a od czasu do czasu wtrącał swoje trzy grosze. Mówiono, a jakże o podatkach, ale zazwyczaj były to informacje jakie już znał, tylko sprzedane w zupełnie innym sosie. Narzekano, że Iluminacje wieńczące Karnawał będą ze względu na podatek uboższe niż co roku, a to dlatego, że opłaty dotknęły magów, a wielu z nich w tym Peter Krammer, specjalista od fajerwerków opuściło już miasto. Obarczano winą Magistrów Praw, Grafa Todtbringera, Komisję Handlu i Podatków wraz z stojącym na jej czele Gotthardtem Goebbelsem, wpływową grupę bogaczy, której istnienia nigdy nie udowodniono, a nawet samego chorego i ponoć leżącego na łożu śmierci Cesarza. Roztrząsano też problem Stefana „Drgawki”, jedyne prawowite dziecko grafa i tym samym następcę tronu, cierpiącego na nieuleczalną chorobę, którego stan ponoć się polepszył po kuracjach jakie zastosował nowy doktor Luigi Pavarotti. Sam Pavarotti uważany był w towarzystwie za hulakę, rozrabiakę i dorobkiewicza bez wiedzy czy umiejętności, ale z jakiegoś powodu Graf mu ufał. Lotharowi obiło się jeszcze o uszy nazwisko Ehrlich. Kiedy dyskretnie dopytał o niego, dowiedział się, że to jeden z Magistrów Praw. Chodziło o to, że ów Ehrlich popadł w kolejną depresję, co wzbudziło niechęć innego Magistra, Hoflicha. O tym ostatnim mówiono, że to nieprzejednana i najsilniejsza w ciele doradczym osobowość.

*

Ostatnia dwójka awanturników, Axel i Wolfgang też postanowiła wyruszyć na łowy. Warto było dowiedzieć się czegoś ciekawego w nieco innym otoczeniu. Nie wybrali ekskluzywnej restauracji ani klubu dla wyższych sfer. Poszli w miasto, bratać się z gawiedzią. Usłyszeli o zajściu na jednym z placów targowych, gdzie kapłani Sigmara oskarżyli Ar-Ulryka o wprowadzenie podatku świątynnego, co doprowadziło do otwartej bitwy z klerykami Ulryka. Niepokojąco brzmiała pogłoska, że to sam Graf Boris wprowadził nowe podatki, aby sfinansować kampanię wojenną przeciw… Imperatorowi. Powodem miał być edykt zakazujący prześladowania mutantów, który utwierdził Grafa i jego doradców wojskowych, Midden-marszałków, że Karl-Franz na starość postradał zmysły. W żartach po którymś z kolei piwku, Axelowi zaproponowano, żeby uderzył do „Księżniczki” Katriny Todtbringer. Ponoć Graf chciał jak najszybciej wydać ją za mąż. – Widziałeś ją? Niezła jest, całkiem, całkiem… A do tego głupia jak krasnoludzka broda. Nie wiem jak Ty, ale ja nie znoszę zbyt mądrych kobiet…

- Panie, toż to robota dla Was – usłyszał z kolei Wolfgang, kiedy wyszło na jaw, że umie czytać, pisać i liczyć. – W Komisji Podatków szukają ludzi na gwałt. Może nie płacą zbyt dobrze, ale średnio ogarnięty człowiek będzie w stanie spokojnie dorobić sobie do wypłaty. Uważać tylko będziecie musieli, żeby przy krasnalach nie palnąć czym się zajmujecie. Teraz to one straszne cięte na wszystko co ma związek z podatkami.

Usłyszeli, a jakże znów w kwestii podatków, że Kanclerz Sparsam ponoć od każdego szylinga z podatków zabiera dwa pensy i ukrywa w skarbcu, głęboko pod swoim domem. Wyliczono, że w ten sposób będzie w stanie zarobić niecałe pięć tysięcy koron. Niezła sumka, a wiedząc jakim sknerą i gburem jest Kanclerz, to pieniądze będą tak zabezpieczone, że nawet sam Ranald nie położy na nich ręki.
 
xeper jest offline