Bretończyk powstrzymał się na chwilę od pakowania majdanu. Spojrzał zdziwiony na szlachetnego van Eska. Wybałuszył oczy poczem roześmiał się nie potrafiąc powstrzymać łez.
-
Un putain d’idiot – co ciekawe przy tej okazji po raz pierwszy udowodnił publicznie, że jego opowieści nie są z palca wyssane, ale faktycznie bywały on w świecie. Albo przynajmniej języki obce zna.
Sytuacja rozwijała się dynamicznie i mknęła ku widowiskowym finiszom. Te jednak nie w smak były Cyrylowi. Jatka w „jaskini Lagera” mogła się o wiele gorzej skończyć dla niego.
-
Pan hrabicz, powstrzymaj język – rzekł już całkiem poważnie –
Przecież to wszystko to jakieś wielkie nieporozumienie. Z pewnością nie jesteś pan korbacz do wynajęcia, ale szlachetnie urodzony. To też te wzmianki o pieniądzu to jakiś żart. A nawet jak nie to to jest ten moment, kiedy warto wziąć do serca mamine biadolenie co by głupot nie popełniać wyruszywszy na trakt. Ja tam nie wiem czy kto komu co winny, czy też tak po prawdzie sierotom pomaga. Ale jeśli nasz miły gospodarz raczy spierdalać, to zaufałbym jego obyciu. Wszak to nie przestępstwo zażegnać gospody. Prawda? Ot wyruszyć w dal. A gdzie? A huj wie. To też panowie może kiedy indziej rozważą wszelkie animozje? Zapomniałem. K100: 72, 13, 95, 84, 68