Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2021, 17:18   #31
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Praca wspólna

-Jak dasz radę wjechać w ostry zakręt lub odbicie w bok mogę spróbować zablokować umysł ich kierowcy. Jak się uda to straci możliwość kierowania pojazdem i pewnie się rozbije. - Lucas zasugerował swoje rozwiązanie.
- Po co skręcać? - spytał James.
- Na prostej drodze może w nic nie trafić to trwa kilka chwil. Podczas manewru wypadek murowany o ile mi się nie oprze. Różnie bywa ale mamy szanse na pułapkę, konfrontacja zostałaby na potem. - wyjaśnił Gładki.
- W zakręt można wejść z każdą prędkością, ale nie z każdą można z niego wyjść - odparł James. - Jedziemy setką, a jeśli na chwilę tamten straci panowanie nad kierownicą, to się rozbiją, Najpierw lepiej wypróbujemy twój sposób na prostej drodze, potem wypróbujemy rozwiązanie siłowe. Zakręty zostawimy na później.
-Na zakręcie nikt za kierownicę nie złapie tak szybko i dobrze żeby auto wyprowadzić. Na prostej drodze może być różnie. - Lucas podzielił się wątpliwością. - Ja mam natomiast ograniczone moce raz czy dwa nie ma sprawy. To ma jednak swoje ograniczenia. Jesteś pewien, żeby zacząć na prostej drodze?
- Mamy przed sobą same ostre zakręty - powiedział James. - Próbuj teraz.

Po krótkiej dyskusji na linii James-Lucas, ten drugi w końcu miał zamiar skorzystać z jednej ze swych mocy, by utrudnić życie kierowcy(i reszcie) wrogiego pickupa, gdy… Rednecki oczywiście co pewien czas strzelały. Strzelał pasażer w kabinie przez okno, strzelały typy na pace. Dubeltówki, dwururki, pistolet, był jednak chyba i nawet jakiś M16. Kule co jakiś czas bębniły po fordzie, z reguły jednak nawet pojazdu trafić nie umieli, przy takiej prędkości, na małych wertepach, przy lekko poruszanym i na boki przez Jamesa fordzie, by jakoś unikać owych kul.

Coś znowu brzdęknęło , i Lucas poczuł nagle ogień w brzuchu. Oberwał. Gorąca krew polała się po jego ciele, a mężczyzna był zaskoczony. Kula przeszła przez tylną ścianę kabiny, przez fotel, i trafiła go w brzuch. Nie pomogła noszona kamizelka… musiał to być więc pocisk z karabinu.

Oriana w ciągu dwóch sekund zbladła niemal jak on.
- Lucas!! - Krzyknęła przerażona dziewczyna, zwracając i tym uwagę Klary, jak i Jamesa.
- Co jest? Klara, przywal im! - rzucił James. Skupiony na kierowaniu samochodem nie miał możliwości by sprawdzać, co stalo.
Lucas złapał się za żołądek. Widział wypływająca krew i czuł olbrzymi ból. Instynktownie chciał przywołać moce leczące, pomyślał jednak o Orianę która powinna mu pomóc. Skupił się na ratowaniu przyjaciół, zwłaszcza Oriany niezależnie od własnych ran pozbycie się przeciwnika miało priorytet. Chyba da radę, spróbował podołać rękami tamując krwawienie w dość instynktownym odruchu. Sięgnął swoim myślami kierowcy i spróbował zablokować jego umysł. Co miało oczywiście prowadzić do wypadku auto pościgowego.

Klara strzeliła w końcu z pistoletu przez okno. Efektem było trafienie jednego z typków na pace, wystających ponad dach kabiny. Koleś oberwał w ramię i zniknął z widoku, albo padając na pakę, albo spadając z pędzącego auta? No ale nikogo nie było widać turlającego się po drodze.
Lucas skupił się na wrogim kierowcy, próbując swoją mocą wtargnąć w jego umysł, i… kupa. Nie udało się. Gnojek oparł się telepacie. Pieprzony wieśniak był tępo-odporny. A Lucasa brzuch bolał coraz bardziej, Oriana z kolei wyciągnęła jakieś opatrunki, przesunęła się ku niemu, i próbowała chyba w trakcie tej szaleńczej jazdy zatamować krwotok.
W tym czasie James zasuwał ile fabryka...czy raczej warsztat Boba dał, póki co cały czas prosto. I jakoś pościg nie ustępował, a czary-mary Lucasa się nie pojawiały. Auto rednecków z kolei zbliżyło się nieco bardziej do nich, już tak gdzieś ledwie na 15 metrów.

Kule znów zabębniły po karoserii, nikomu nie czyniąc krzywdy, i nagle… łup! Aż Fordem zatrzęsło. Pieprzone wieśniaki ich już dogoniły, i przypieprzyły zderzakiem w zderzak.
Lucas nie zamierzał ustępować. Skoro napastnicy próbowali ich zepchnąć utrata kontroli nad pojazdem teraz będzie dla nich również bardzo niebezpieczna. Ponownie spróbował użyć swoich mocy i pozbyć się napastników nim wyrządzą im poważniejszą krzywdę.
- Oriana, walnij parę razy do kierowcy! - rzucił James. - Przecież go widzisz! Pozbądź się go, zanim nas zepchną z drogi!
- Nie umiem dobrze strzelać! - Odparła nastolatka, zajęta udzielaniem jako takiej pierwszej pomocy Lucasowi, pakując opatrunek na jego brzuch, praktycznie to leżąc na tylnej kanapie - I jak mam strzelać, przez tylną szybę??
- Odsuń to małe okienko i strzelaj! - odparł James. - Choćby szybę im rozwalisz!

W tym czasie, klnąca jak szewc pod nosem Klara, próbowała jakoś znowu oddać strzał przez swoje boczne okno… sytuacja jednak nie była łatwa. Oba pojazdy pędziły setką polnymi drogami, co chwilę lekko podskakiwały w górę, a i do tego przesuwały się i mocno na boki. Klara strzeliła tym razem do pasażera w kabinie wrogiego pickupa, w przednią szybę rednecków. Trafiła, i koleś chyba oberwał…

Lucas tym razem poczuł, jak jego moc wdziera się do obcego umysłu, i go zniewala. Wrogim pickupem zatrzęsło, po czym zaczął zjeżdżać z drogi, prosto w pole. Telepata wyraźnie widział, jak postrzelony pasażer mocuje się z kierownicą i łapami kierowcy, i… sruuu, wjechali "skośnie" w niewysoki rów tuż obok drogi, ryli po trawie i ziemi, aż w końcu w ową glebę porządniej przyjebali, i auto mocno zaryło.

Kierowca i pasażer rozsmarowali się na przedniej szybie, ze dwóch gości na pace wystrzeliło z niej w przód, lecąc dobre kilka metrów niczym szmaciane lalki, nim i oni spotkali się z glebą. A jeden czy dwóch, którzy z owej paki nie spadli, zapoznali się bliżej z tylną ścianą kabiny własnego wozu, co również do miłych przeżyć nie należało.

Kupa kurzu, fruwająca trawa i ziemia, zgrzyt metalu, solidne łupnięcie, i fruwające rednecki. W ciągu trzech sekund było po wszystkim.

James zaczął hamować.
- Dobra robota! - powiedział, nie do końca wiedząc, komu zawdzięczają sukces - fartownemu strzałowi Klary czy też Lucasowi udał się jego hokus-pokus. - Bob, wracaj - rzucił przez radio. - Co z Lucasem? - spytał.
- Stawiał się ale już po wszystkim - odpowiedział Lucas który z kolei doskonale wiedział, że udało mu się obezwładnić kierowcę.

Gdy ford się zatrzymał, James cofnął samochód o parędziesiąt metrów, zatrzymując się dziesięć kroków od pickupa.

- Klara, idziemy sprawdzić - powiedział.
- Strzelaj do każdego, kto się poruszy - dodał gdy już wysiedli z samochodu. - Potem pozbieramy fanty. Może mają jakiś kanisterek paliwa.
- Może spuścimy coś z baku? - padło retoryczne pytanie Klary, której w sumie nie było trzeba mówić o strzelaniu do każdego kto się poruszy. Ze swoimi pistoletami w ręku wyglądała na taką, co ma dokładnie taki zamiar.
Lucas w tym czasie próbował zatamować swój krwotok. Widział, że Oriana nie użyła swoich mocy. Więc zapytał ją wprost.
-Możesz mnie uleczyć swoim dotykiem o którym mówiłaś? - szepnął do Oriany. Gdy James i Klara nie zważając na ich dwójkę ruszali w stronę drugiego auta.
- Wybacz, nie mam przygotowanych takich mocy… - Szepnęła Oriana, wybijając wzrok w podłogę auta, w którym oboje przebywali.

Lucas lekko westchnął zawiedziony a może to był grymas bólu wywołany dziurą w bebechach? Dziękował w duchu za swoje moce... Gdyby był zwykłym człowiekiem miał by nie licho przejebane, nawet teraz po załatwieniu wstępnie napaści. Operacja w warunkach polowych, możliwość zakażenia i opóźnienie całej grupy…. Mogłoby się skończyć kolejną jatką tacy jak ci nie byli wszak sami. Nie mieszkali w próżni… O ile mieli teraz chwilę to operacja brzucha mogłoby być się skończyć nieproszonymi gośćmi. Takie były czasy Apokalipsy. "Gładki" sięgnął w głąb siebie, nie lubił szastać mocami ale nie miał wyjścia.

Jak się okazało, nie wszyscy uczestnicy wypadku raczyli przenieść się z tego świata do innego, lepszego ponoć. Jeden z rednecków przeżył twarde lądowanie, inny zaczął się poruszać w kabinie.
O przebaczaniu win James kiedyś słyszał, ale zdecydowanie tego nie praktykował. Od jakiegoś czasu. Bez chwili wahania strzelił do człeka, który usiłował podnieść się z ziemi.

Klara podeszła powoli do auta, które znajdowało się w rowie, z bronią w pogotowiu i zamiarem strzelania gdy tylko zlokalizuje co tam się jeszcze rusza, do poruszającego się obiektu. Oczywiście starała się zachować ostrożność i podejść od boku przedniej szyby , żeby nie wystawiać się na prosty cel jeśli żywa osoba miałaby jeszcze siły strzelać.

Lucas wysiadł razem z resztą. Wziął spluwę do ręki i odbezpieczył.. Orianie powiedział żeby wykorzystała ich samochód jako osłonę i strzelała do każdego kto się rusza. Byli raptem 10 kroków od Pickupa tak blisko zaparkował James stąd telepata nie sądził by miała z tym problem. Chciał jednak zadbać o jej bezpieczeństwo. Sam dołączył do dwójki towarzyszy by zwiększyć ich szanse w strzelaninie. Bo kilku Rednecków może i było solidnie poobijanych i ogłuszonych ale należało ich dobić nim znów zaczną stanowić zagrożenie.
- Spokojnie to tylko draśnięcie, lecę z wami. - Lucas powiedział do Jamesa i Klary kwitując w ten sposób swoje nagłe uzdrowienie. Póki nikt nie pyta nie zamierzał się tłumaczyć.
Plama krwi na brzuchu Lucasa sugerowała coś innego, ale James nie zamierzał się spierać.

James, idący na przedzie, naj(nie)zwyczajniej w świecie odstrzelił jednego z połamańców na ziemi. Bang! Kula w łeb, trup. Już się nie ruszał, już nie stanowił zagrożenia.

Był jeszcze jeden, ale ten ani drgnął. Albo był martwy po kraksie, skręcił kark po wystrzeleniu z pojazdu, albo… był nieprzytomny? Kij wie.

W kabinie rozbitego pickupa ktoś się poruszył na miejscu pasażera. Trudno było jednak stwierdzić, co tam się działo, nawet z ledwie niecałych dziesięciu kroków.
 
Icarius jest offline