Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2021, 16:24   #70
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Huw stanął przed dużym budynkiem z białej cegły i spojrzał na jego rozległy front. Przód muzeum był rozległą ścianą pokrytą przez bujne pnącza winorośli. Spod zielonych pędów dało się dostrzec grawerowane litery, które tworzyły jakąś maksymę, lecz Lwyd nie potrafił jej odcyfrować. Samo wejście do budynku tkwiło z kolei w niewielkim portalu. Detektyw podszedł bliżej i otworzył drzwi ze skrzypnięciem godnym nawiedzonego zamczyska.
Wewnątrz znajdowała się podłużna lada z kasą, dwie ławki oraz wejścia do toalet. Starsza kobieta sprzedała detektywowi bilet, następnie wyuczonym tonem objaśniła trasę zwiedzania i wróciła do picia herbaty. Huw minął jakieś przepierzenie i już za chwilę znalazł się we właściwej części obiektu.
Pierwsza sala wypełniona była obrazami morskich statków oraz galer. Wydęte żagle otaczały go z każdej strony, zewsząd widział rozbryzgi morskich fal i potężne sterburty. Styl wszystkich dzieł był raczej spójny, więc domyślił się, że wyszły one spod pędzla tego samego artysty. Seria zamaszystych podpisów zdradziła mu, że autorem tych dzieł był nikt inny jak Blake Winston. Huw szybko przypomniał sobie, że obecnie znajdował się on na oddziale psychiatrycznym. Z jednej strony dawało to więc sugestie co do interpretacji sztuki. Z drugiej Siwy nie dostrzegał na płótnach nic niezwykłego ponad fascynację morzem jako takim.
Następną salę poświęcono eksponatom archeologicznym z okresu, w którym Walia dzieliła się na dwa księstwa: Powys oraz Gwynedd. Lwyd poświęcił kilka chwil na wędrówkę między gablotami z grubego szkła. Wewnątrz znajdowały się gliniane dzbany, podstawowe przyrządy typu grzebienie czy widelce, a także prymitywne, dziecięce zabawki. Słowem nic, czego nie mógłby zobaczyć w innym muzeum.
Kiedy wszedł do kolejnego pomieszczenia, od razu poczuł, że wreszcie łapie jakiś trop. Na środku przepastnej, oświetlonej jarzeniówkami sali stały archiwa z wysuwanymi półkami. Wewnątrz każdego z metalowych regałów umieszczono całe tysiące zalaminowanych fotografii z różnych okresów Sionn oraz okolic. Całość była uszeregowana alfabetycznie, jak indeksy w bibliotece, także znalezienie materiałów o Eisteddfod nie sprawiło mężczyźnie większych problemów.
Materiały z ostatnich dekad były całkiem zwyczajne, nie licząc zmieniającej się mody oraz jakości samych zdjęć. Święto obchodzono podobnie jak w reszcie kraju: wyprawiano kolorowe parady, grano na instrumentach i czytano publicznie poezję. W tej konkretnej okolicy nie były to wymyślnie huczne obchody, niemniej większość scen wyglądała cokolwiek sielankowo: widział uśmiechnięte pary, matki z dziećmi oraz niewiasty w zwiewnych sukniach. Kiedy jednak detektyw sięgał po starsze ryciny, zdecydowanie wyczuwał pewną zmianę tonacji. Im dalej bowiem sięgał w historię Eisteddfod, tym bardziej traciło ono swój koloryt. Zamiast radosnych pląsów, widział na przykład stojących w kręgu, ponurych ludzi, a falbany i koronki zastępowane były przez wyblakłe szaty z krzykliwymi haftami. Kiedy Huw dotarł do odbitek będących rekonstrukcjami z okolic trzynastego wieku, miał prawo poczuć się nieswojo. I nie chodziło tu nawet o ciężar lat czy złą sławę średniowiecza.


Sceny, które teraz obserwował, pełne były postaci w ceremonialnych szatach, które otaczało coś na rodzaj totemów z gałązek i zwierzęcych czaszek. Niejednokrotnie na rycinach przewijały się nagie sylwetki, które pląsały przy buchającym w górę ogniu. Niektórzy ludzie mieli dzikie oczy, z ich ust toczyła się piana, a jeszcze część biegała na czterech kończynach jak zwierzęta. Wszystko to wyglądało bardzo chaotyczne, tym bardziej, że Huw umiarkowanie znał się na historii. Nie potrafił zatem stwierdzić czy szamańskie konotacje tego święta były regułą dla tamtego okresu lub stanowiły jedynie lokalny wyjątek.
Jak na złość w pobliżu nie było nikogo, kogo mógłby o to zapytać, zatem wkrótce postanowił kontynuować wizytę. I tym razem czekały go raczej przeciętne eksponaty jak marnej jakości ikony, malowane niegdyś przez mnichów. Poza tym mnóstwo rękodzieł oraz dziesiątki wygrzebanych z ziemii monet.
Jego uwagę zwróciło dopiero ostatnie pomieszczenie. Wypełniała ją misterna makieta przedstawiająca układ masywów w pobliskim rejonie. W kilkunastu miejscach ustawiono gipsowe miniaturowe odlewy dawnych budowli. Obok stały też tablice z portretami osób, które były w jakiś sposób powiązane z danymi miejscami. W ten sposób Huw poznał historię klasztoru radykalnego opata czy też warowni należącej do potomka samego Henryka VI. To jednak nie te postacie go interesowały.
Ilekroć przechodził obok repliki góry Maddox, coś nie dawało mu spokoju. Obrazek obok zdecydowanie z czymś mu się kojarzył. Przedstawiał dwie osoby: jedna była ubrana w bogato zdobioną suknię, której głęboki fiolet przekłamywało parę złotych ściegów. Starzec miał bielmo na oczach, z kolei długie, krzaczaste brwi nadawały mu karykaturalny wręcz wygląd. Druga postać przypominała wręcz strzęp człowieka. Wysuszony mężczyzna nosił na sobie łachmany i w teatralnym geście wznosił dłonie do góry. Miał obwisłą skórę i głęboko zapadniętą twarz. To właśnie on intrygował detektywa, ale wciąż nie wiedział dlaczego. Sytuację utrudniał fakt, że poza grafikami nie było w tym przypadku dodatkowych informacji.
Dopiero gdy Huw zrobił kolejną rundę wokół sali, nagle go olśniło. Mówiący zagadkami jasnowłosy. Był w jego śnie, podobnie jak Maddison. Wtedy co prawda nie wyglądał jak cień samego siebie, lecz Lwyd nie miał wątpliwości, że była to ta sama osoba.
- Przyznaję, że mnie pan zaskoczył - usłyszał nagle za swoimi plecami i odwrócił się, aby spojrzeć na łykowatego szatyna w okularach.
Mężczyzna w średnim wieku nosił wyblakłą koszulę i płócienne spodnie. Na policzku kustosza odcisnął się jakiś kształt, co zdradzało jego wcześniejszą nieobecność. Facet zwyczajnie spał, bo i co miał robić w pustym muzeum?
- Zazwyczaj turyści nie interesują się naszą kulturą - dodał tamten i uśmiechnął się delikatnie.



Robin i Paul podążyli razem. Suczka zmierzała tuż obok swojej pani, czasem zerkając na Goodmana, jakby zgadując kim jest nowy towarzysz. Ten po kilkudziesięciu metrach wskazał gdzieś przed siebie.
- Stacja jest tuż przy mieście, więc można się przejść. Co ty na to?
- Dobry pomysł - odpowiedziała. - Przyda się jej spacer.
Przez chwilę szli w milczeniu.
- Długo się znacie z Huwem?
- Od gówniarza. Co tu dużo kryć, jesteśmy dwoma znajdami z bidula - powiedział Paul, pocierając w zamyśleniu szczeciniastą brodę. - A wy jak się skumaliście? Huw nakreślił mi większość historii, ale zastanawiam się jak to wyglądało. Ludzie przecież nie opowiadają sobie na ulicy swoich snów.
- No… - zaczęła Robin inteligentnie. - To skomplikowane. Psy rzuciły się na ludzi na zawodach, nie Foxy, oczywiście - dodała szybko. - Wylądowaliśmy na jednym drzewie. Potem poszliśmy coś zjeść, i jakoś tak się zgadało… Huw jest dobrym obserwatorem. Zgadaliśmy się… no i wyszło, że śnimy to samo. Jakoś tak.
Paul podniósł wysoko brew.
- Drzewie… - powtórzył tylko. - A to dopiero. Tyle mi na początek wystarczy. Zresztą ja jestem trochę jak żołnierz. Bardziej stawiam na działanie, niż techniczne niuansy, że tak powiem. I chyba dobrze, bo tej historii nie idzie ogarnąć.
Skręcili w kolejną ulicę, gdzie mieścił się niewielki sklep z elektroniką. Goodman poprosił Robin, aby poczekała na zewnątrz, a sam zniknął za szklanymi drzwiami. Kilkanaście minut później wyszedł z małą siateczką i od razu pokazał jej zawartość kobiecie.
- Najtańsza komórka i karta pre-paid, tak jak stary cap chciał. Przyczepimy to do samochodu. Teoretycznie proste, ale ten cały Pieniek zapewne do głupich nie należy - Paul wzruszył ramionami. - Poza tym jego auto stało raczej na widoku. Jakieś sugestie co do naszej akcji szpiegowskiej?
- Jak mówiłam - jeśli Pieniek po prostu stamtąd odszedł, Foxy go znajdzie. Gorzej, jeśli odjechał… wtedy popytamy o samochód.
Paul jedynie skinął głową, po czym dwójka znów podjęła marsz. Wkrótce minęli ostatnie budynki miasteczka, aby wyjść na pagórek prowadzący do skupiska iglastych drzew. Przyjaciel Huwa twierdził, że niedaleko za nimi znajduje się stacja benzynowa.
Resztę drogi spędzili na luźnej rozmowie. Droga prowadziła piaszczystą ścieżką, która lawirowała między wiekowymi sosnami. W powietrzu czuć było rześki zapach żywicy, a gdzieś w oddali szemrał cicho strumyk. Krótka wyprawa wyjątkowo spodobała się Foxy, która sadziła susy między zaroślami i ochoczo merdała ogonem.
Ledwie opuścili ścianę drzew, aby wyjść na bardziej otwarty teren. Przeszli razem polem, które swojego czasu musiały rozkopać jakieś maszyny. Stąd zmierzyli do stojącego samotnie budynku z kilkoma dystrybutorami skrytymi pod blaszaną wiatą. Goodman miał rację co do skrótu: marszruta przez las wiodła prosto do celu, tymczasem standardowa droga do miasta ciągnęła się licznymi zakrętami.


Już z daleka ujrzeli, że przy niewielkim parkingu stoi zielony pick-up. Goodman uśmiechnął się jak drapieżnik, kierując dłoń w kieszeni, gdzie dotychczas ukrywał zakupioną komórkę. Wyglądało na to, że mieli szczęście, bowiem okolica wyglądała na pustą. Nie dostrzegali również kamer, które uchwyciłyby ich działania.
Oczywiście, to nie mogło być aż tak proste. Kiedy znajdowali się już kilkanaście metrów od celu, drzwi od stacji benzynowej otworzyły się nagle, a ze środka wyszedł człowiek o cokolwiek niecodziennej aparycji. Miał na sobie robocze, poplamione ubranie. Nosił długie, siwe włosy, których stan także pozostawiał wiele do życzenia. Najdziwniejsza była jednak jego skóra. Starszy mężczyzna w całości pokryty był dziwnymi skrzepami i zdeformowanymi tkankami, przez co faktycznie pseudonim „Pieniek” pasował do niego jak ulał.
Prawdopodobny Edd poświęcił dwójce tylko przelotne spojrzenie, po czym ruszył w kierunku swojego pojazdu. Paul zatrzymał się w pół kroku i ukradkowo spojrzał na Robin.
- Zakładam, że to oznacza plan B.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 28-03-2021 o 09:41.
Caleb jest offline