Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2021, 11:02   #126
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Duergary poza kapłanem nie podzielały niepokoju niziołka, przeszukując rumowisko i kłócąc się niczym małe dzieci o zabawkę. Wszystkie poza stalowoskórym kapłanem.
Ten spojrzał na niziołka uśmiechając się ironicznie.
- Nie sądziłem, że cię tak łatwo nastraszyć. Zresztą… nie mam nic przeciwko twojemu pośpiechowi. Jeśli wpadniesz w pułapkę, to oszczędzisz nam czasu na jej rozbrajanie.
- Nie pyskuj kochaniutki… - Vaala spojrzała na brodacza mrużąc oczka.
- Chyba powinniśmy zostawić ten składzik - powiedział Harran - i zacząć szukać naszego drewna.
- Słusznie - zgodził się Wędrowiec - Nie przyszliśmy tu po błyskotki.
- Tylko gdzie je znajdziemy? Te krasnoludy, znaleźliście czego szukaliście? - Imra zawołała do duergarów.
- Nie… tu tego nie ma.- stwierdził rudobrody rozglądając się po pomieszczeniu.- Tu chyba przechowywali przedmioty niezbadane, przeklęte i nieprzydatne. Znaleźliśmy kilka przeklętych przedmiotów.
- O? Coś ciekawego? - wojowniczka się zainteresowała.
- Torba pożerania… z tych użytecznych. I rękawiczki niezgułowatości.- wyjaśnił duergarski łotrzyk.
- Niespodzianki na nieuważnych złodziejaszków.- podsumowała Zakkara.
- Ciekawe. Zdecydowanie - mruknęła do siebie jakby coś jej przyszło do głowy. - Rozstalibyście się z torbą?
- Akurat torba jest użyteczna. Choć wielu określa ją jako… żywą pułapkę na naiwniaków, to jednak ma ona swoją wartość dla kreatywnych umysłów.- odparł z uśmiechem duergar spoglądając na Imrę. - Nie bierz nas za ciołków wojowniczko.
- Nie biorę, podajcie cenę - Imra wywróciła oczami. - Targu chce dobić.
- Torby są drogie. Idą nawet za sto dwadzieścia… tysięcy.- wyliczył na palcach łotrzyk.- Co ty proponujesz?
- Nie wiem gdzie ty takie ceny wytrzasnąłeś - Imra zwęziła oczy. - Bo teraz to w chuja starasz się mnie zrobić. Normalne magiczne torby to góra dziesięć tysięcy idą, ta jest poniekąd przeklęta i jest tylko i wyłącznie użyteczna do tego aby łapać złodziei o krótkich, lepkich i serdelkowatych łapkach.
- U yugolothów pójdzie za tyle… u diabłów może i za więcej.- przyznała Zakkara. - Lubią je podrzucać do skarbów i patrzeć jak dłonie chciwych poszukiwaczy są odgryzane.
- Imra, daj spokój - rzucił Wędrowiec - Najwyraźniej nawet nie wiedzą, jak ta torba działa. Szkoda język strzępić.
Półelfka wyrzuciła dłonie do góry prychając przy okazji.
- Dobrze idziemy szukać naszego drewna - burknęła zirytowana. Oczywiście tak naprawdę była zła, że jej się nic nie udało znaleźć co mogło mieć jakąś większa wartość.

To wymagało oczywiście sforsowania kolejnych drzwi. Te pośrodku nie miały żadnych zabezpieczeń, ani nawet zamka. Nie było też pewnie nic wartościowego ukrytego za nimi. Co innego drzwi na prawo i lewo. Te były zabezpieczone szeregiem zamków i pułapek. Tak jak drzwi wejściowe lub nawet lepiej. Zanim jednak dwie drużyny zdecydowały się które z dwóch drzwi powierzyć Khorsnakowi do otwarcia, te pośrodku zostały otworzone przez starszego maga z kosturem magicznym w dłoni w towarzystwie wysokiego masywnego… mechanicznego ochroniarza.


- Kim na siedem kręgów jesteście, czego tu szukacie i jak się udało wam tutaj dostać?- zapytał nie siląc się na grzeczność czy dyplomację.
- Jesteśmy poszukiwaczami przygód - odparł Harran. - Przylecieliśmy, by zdobyć nieco drewna, jeno okazało się, iż sprzedających zabrakło. A ty kim jesteś?
- Nie sprzedajemy drewna… nie było kupców na nie. A jak się łatwo domyślić… ja jestem jedny… jedynym zapewne niedobitkiem z populacji tego miasta. A wy jesteście hieny które przyszły złupić jego ruiny… nie żebym mnie to oburzało. To logiczne, że tylko takie osoby mogłyby tu zajrzeć. Na Acheronie ciężko o jakieś dobre dusze.- odparł sarkastycznie mag.- Niemniej jeśli szukacie drewna…
- … oni drewna, a my soczku magu.- wtrącił Khorsnak.
- Aaa no tak… to też. Więc drewno i soczek. Da się załatwić. - westchnął czarodziej.
- Przepis na niego. - dodała Zakkara.
- Dobra dobra. - burknął mag marszcząc brwi gniewnie. - Wszystko jest do negocjacji… zwłaszcza jeśli wiecie jak się stąd bezpiecznie ewakuować.
- Możemy zaoferować podwózkę - odparł Harran. - Jeśli się dogadamy.
- A może nawet pracę, jeśli trafiła się poczciwa gęba - Kvaser powiedział głośno, jak to miał w zwyczaju, zamachem dłoni gestykulując.
- Do któregoś z miast planarnych prowadzących na wyższe plany... opłaci wam się, obiecuję.- odparł mag dumnie.
- Dobra - Kvaser stwierdził szybko - nie sprzedajecie drewno, ale macie czy nie?
- Mamy kilka machin oblężniczych sprowadzonych do dalszego badania… są z drewna… skamieniałego drewna.- rzekł czarownik.
- Tyle dobrego - niziołek stwierdził zadowolony - ty nam tutaj, my cię wyciągniemy. Potem dogadamy się w kwestii transportu - stwierdził pewnie - skoro jesteś ostatni to pewnie chciałbyś też wziąć coś na pamiątkę. My też, jeśli jest dość blisko.
Niziołek wyglądał przez ułamek sekundy zamyślony.
- A, jakbyś miał wątpliwości, że nie znajdziemy drewna lub nic cennego to cię zostawimy w tej umieralni - pociągnął stanowczo - to jeśli nic nie wyciągniemy to po prostu odpracujesz paroma zaklęciami.-
Uśmiechnął się lekko i porozumiewawczo. Ostatecznie nie chciał wychodzić na frajera, ale też dał magowi jasno do zrozumienia, że nie jest hieną, przynajmniej nie w całokształcie.
Kiedy niziołek wspomniał o zaklęciach Imra się obudziła. Słysząc zachowanie maga i jego założenia uznała, że nie jest on osobą z którą ona powinna rozmawiać. Do czasu.
- Imra Orirel. Magu, może w ramach wykazania dobrej woli… powiedz znasz może jakieś zaklęcie mogące złapać i zatrzymać niematerialną istotę?
- Czyżbyś miała ochotę zabrać na pamiątkę to coś, co niedawno nas zaatakowało tam, na zewnątrz? - spytał Harran.
- Eeee… nie...mam. Nie jestem tego typu magiem.- przyznał staruszek i wzruszając ramionami dodał. - Nie mam takiego czaru choooć… hmm… gdzieś tu była duża skrzynka przeznaczona do transportu. A w niej maska i gliniane tabliczki, które opisywały rytuał. Maska ta służyła wymarłego już plemieniu do pochwycenia duszy ulatującej z ciała umierającej osoby, by zawrzeć w niej jego mądrość i siłę. Co prawda nie służyła do zastosowań militarnych, ale… tak… można było w nią złapać każdego eterycznego nieumarłego… przynajmniej teoretycznie.
- Nawet takiego co ewidentnie miał tych dusz więcej? - dopytywała się półelfka.
- Eeee… nie wiem… chyba…?- wzruszył ramionami obcy mag. - To dość potężny, acz specyficzny artefakt. Ponoć użyto w jego tworzeniu… ich tworzeniu… resztek umierającego bóstwa.
Wędrowiec pokręcił głową.
-Ten temat nie ma teraz znaczenia. Gdzie znajdziemy te maszyny oblężnicze? - zapytał maga.
- Tam… w schowku numer jeden.- wskazał kosturem drzwi po jego prawej stronie.- Tam jest magazyn obiektów do opracowania.
Przysłuchująca się wszystkiemu od kilku dłuższych chwil z obojętną miną, Vaala ruszyła do drzwi, po czym…
- Coś ty taka wyrywna? Gdzie się pchasz z łapami? Może tam są pułapki... - Harran spróbował ją powstrzymać. Przeniósł wzrok na maga. - Można tam tak wejść? Możesz otworzyć drzwi?
- Oczywiście… i z przyjemnością to uczynię, jak tylko się dogadamy w kwestii warunków… bo jest na tu trochę… uciekinierów, niedobitków.. ukrytych w piwnicy.- przyznał w końcu siwobrody mag zerkając niepewnie za siebie.
- A może lepiej wycisnąć z ciebie recepturę?- zapytał znienacka kapłan duergarów.
- A może lepiej nie… bo przypuszczam, że już wyście parę razy próbowali co?- zapytał mag ironicznie się uśmiechając. Srebrnobrody się speszył i zamilkł.
- Jest psionicznie uwarunkowany… a może hipnotycznie? Nie wiem, nie była to moja działka. Tak czy siak, przyciśnięty i zmuszony do wyjawienia receptury, momentalnie ją zapomnę, całkiem i nieodwracalnie. Zniknie z mojej pamięci jakby nigdy tam jej nie było. To był sekret pomyślności tej osady i przykładano wielką wagę do zabezpieczenia go przed kradzieżą. Nie został nigdzie spisany. Wszystko jest w głowach tych którzy, których dopuszczono do sekretu.- wyjaśnił z drapieżnym uśmiechem mag.
Kvaser uśmiechnął się krzywo.
- Naprawdę nie radzę wyciskać z nikogo receptury - niziołek wskazał palce, na duergów - mógłbym sobie stanąć na przykład. Umowy o nieagresji mają taką wredną właściwość, że stosunkowo łatwo jest bronić czegoś - niziołek splunął - a Ty magu najpierw opowiedz co się tu odpierdoliło - widać było, że niziołek jest poirytowany - i co ty robiłeś w trakcie tego zajścia.
- Ja zajmuję się badaniem przedmiotów i czasami ich zaklinaniem. Pracuję przy alchemicznych miksturach i paru innych przedmiotach. A my… zostaliśmy najechani. I to mocno… Tym razem wrogowie zniszczyli naszego strażnika, przedarli się przez bramę, a potem wdarli do środka zabijając lub niewoląc. Przewodziło im kilka beholderów, łupieżcy umysłu… zniewoleni pewnie przez te latające kule i chyba kultyści Wielkiej Matki, czy jak tam zwie się bogini. No i były dziwne potwory. Olbrzymia siła.- wzruszył ramionami czarodziej.
-Kurwa mać - Kvaser rzucił siarczyście spływając na ziemię. Albo mieli potwornego pecha, albo ekipa, która załatwiła tak osadę, liczyła, iż tutaj dorwie, czy może, dorwie coś powiązanego z całą sprawą. Ale oznaczało to też, iż rogata bardka ich nie okłamała.
- Do kurwy nędzy - parsknął znowu pod nosem i uderzył z impetem pięścią w ścianę - ładnie sobie pogrywają. Dobra - spojrzał na maga z zastanowieniem - ilu tych ocalałych? Umieją coś przydatnego w ewakuacji czy to rodziny tutejszych?
- Trochę kobiet i dzieci, starców… dwóch jako tako walczących. - odparł czarodziej. - Poza mną oczywiście, trzynastu.
- Rozumiem, że jesteś ich przedstawicielem - niziołek stwierdził pewnie - szukali czegoś konkretnego? Lub… Czy było tu coś szczególnie niebezpiecznego?
Niziołek pacnął się w czoło.
- A, ciul ze mnie - szybkim krokiem podszedł do maga i wyciągnął ku niemu dłoń, jak się okazało, na powitanie - Kvaser Surt.
- Przykro mi to mówić, ale nie jestem szczególnie odważny. Ani też nie miałem wtedy przygotowanych czarów służących do walki. Więc… ukryłem się tutaj i tylko słyszałem wrzaski bólu i krzyki agonii. Jak my wszyscy, którzy przetrwali. A trwało to kilka dób. Kiedy odważyliśmy się wyjrzeć, to zobaczyliśmy to samo co wy widzieliście i przez co przeszliście. - czarodziejowi lekko głos się łamał, w końcu zebrał się do kupy dodając.- Nie wiem czego szukali, nie wiem też o największych skarbach ukrytych w mieście. Widzisz, ja jestem tylko rzemieślnikiem magicznym średniego szczebla. Do takich sekretów dopuszczano tylko najważniejsze osoby w osadzie.
Po tych słowach mag zauważył dłoń i uścisnął ją lekko. - Cadamus z Caeln.
Niziołek kiwnął głową na potwierdzenie tego.
- Wiedziałeś o masce, zatem wiesz naprawdę dużo, albo byliście bardzo bogaci w magiczne przedmioty - w oczach niziołka nie było chciwości - transport uciekinierów może być wściekle trudny - stwierdził gorzko.
- Raczej czasochłonny - wtrącił się Wędrowiec - Mogę ich przenieść w powietrzu, nad mgłą, o ile szybko z niej wylecę.
- Ten mgielny skurwiel nie będzie czekał - niziołek dodał do Wędrowca - na raz byśmy się przedarli, jak będziemy robić dyliżans, prędzej czy później uderzy. Jeśli mamy przenieść ludzi, to trzeba jego załatwić i będzie z górki. I to, jak rozumiem - spojrzał na wędrowca - może być trudne. Stwór raczej nie ma zwyczaju stawiać się do walki, a tylko kąsać z ukrycia.
- Nie w tym problem. Póki istnieje mgła, może się odtwarzać na jej obszarze. Teraz udało nam się go zniszczyć. Ale wróci.
- Wiedziałem o masce, bo to moje miejsce pracy. Znam tu każdy zakątek i wszystko co się tu znajduje. - wyjaśnił tymczasem stary mag, a Zakkara próbowała coś powiedzieć. Niemniej Khorsnak ją powstrzymał gestem dłoni.
- NIech mówi - niziołek powiedział głośno do krasnoluda - nie obrazimy się - uśmiechnął się wilczo, a Wędrowiec kiwnął głową zgadzając się z nim.
Khorsnak zaklął w rodzimym języku, a duergarów rzekła cicho. - Mogę teleportować kilka razy dziennie… cztery… z odpowiednią liczbą osób. Myślę że do wrót wejściowych zdołam.
- A co byś za to chciała? - Niziołek chyba lubił czasem grać na nosie innym (o czym już przekonała się Imra) i dość wymownie podkreślił, że zwraca się do krasnoludzicy.
- Pierścień trzech życzeń byłby miłym wynagrodzeniem, ale…- wzruszyła ramionami Zakkara.- … i tak musimy mu pomóc przenieść jego ludzi, jeśli chcemy dostać recepturę. Nie mamy wyboru w tej materii.
- Ale nie chodzi tylko o wydostanie się z tego budynku. Obiecujecie że wywieziecie nas poza Acheron? Gdzieś… do któregoś z miast prowadzących na wyższe plany?- zapytał Cadamus z Caeln.
- Nic jeszcze nie obiecujemy - Kvaser rzucił zapobiegawczo - ale generalnie, jak nam się to w miarę opłaci, a sądzę, że się opłaci, możemy dojść do porozumienia - lekko spojrzał po załodze Destiny czy ktoś nie chciałby zaprotestować.
- Skupmy się najpierw na wydostaniu siebie, was i materiałów z obszaru mgły, potem możemy rozmawiać o dalszych planach - dodał Wędrowiec.
Kvaser zwyczajem który już raz poznał Harran, szturchnął łokciem Wędrowca, z racji na wzrost, w okolicach uda, wywołując cichy metaliczny brzdęk i… Kiwnął głową zadowolony. Podobało się mu takie działanie, gdyby był sam, postąpiłby podobnie.
- To co z tymi drzwiami?? - Spytała Vaala. Przez dłuższą chwilę stała przy nich z niemal już dłonią na klamce, wśród dyskusji towarzystwa jednak założyła rękę na rękę, i oparła się o ścianę obok drzwi.
- Już już..- odparł mag i podszedł do drzwi, a zanim ruszył jego metalowy ochroniarz. Stuknął laską o nie, potem sięgnął pod szatę. Wyjął klucze i po kilku chwilach otworzył zamki. W środku była wysoka katapulta złamana w połowie, oraz fantazyjna balista. Obie machiny były skomplikowane, ale chyba nie aż tak by ich konstrukcje były głównymi zaletami. Ciekawostką natomiast był dziwny osobnik, skamieniały wraz z balistą… pokryty szpikulcami elf przebity mieczem.
Imra nie zainteresowana dotychczasową rozmową zainteresowałą się skamieliną. Trzymając młot na ramieniu minęła bez słowa druidkę, maga i metalowy kontrukt i zatrzymała się przed elfem przyglądając się mu uważnie.
Ów osobnik był dziwny pod wieloma względami. Z pozoru zwykły elf, acz nie miał kolców. Nie… to były ciernie jak róży czy może tarniny? Tak. Zdecydowanie tarniny. I nie wyrastały one ze skóry. Tylko wprost spod niej, przebijały ją i rozrywały. I musiał to być bolesny proces, bo na niektórych widać było kropelki skamieniałej krwi. Czy to go zabiło? Z pewnością nie.. inaczej ów miecz przebijający ciało nie byłby potrzebny.
- Ciekawe... - Harran więcej uwagi poświęcił machinom, niż elfowi. Te nie wyróżniały się rozmiarami nie odbiegając za bardzo od standardów wojskowych w tej materii. Były wykonane przez mistrzów pracy w drewnie, ozdobione także oraz zapewne umagicznione. Niestety aury zostały zniszczone w procesie skamienienia. Nie mogły być przez to używane w boju, acz ich koncept zapewne był tym, co skusiło tutejszych do przetransportowania tych machin tutaj. I obie były z pewnością używane. Były na nich ślady po mieczach i toporach.
Vaala “odkleiła się” od ściany, po czym stanęła przed Caelnem.
- A tak w ogóle dziadek, to powinieneś dostać przez łeb - Krzywo się uśmiechnęła - W drzwiach niby pułapki, widzisz, że ja je chcę otworzyć, ale nic nie gadasz… tsk, tsk… - Druidka pokiwała przecząco główką, po czym ruszyła za resztą towarzystwa do środka.
- Po to są, aby oduczyć beztroskiej ciekawości.- wzruszył ramionami Cael. - Bo to się kończy wypadkami w pracy.
- Dość spore - stwierdził zaklinacz. - Jak je zabierzemy? W całości, czy w kawałkach?
- W całości jeśli uprzątniemy mgłę - półelfka odstąpiła krok i wzięła zamach. Uderzyła młotem w figurę z całej siły, krusząc spore kawałki, które odłupywały się krystaliczna skała. - Magu czy to drewno też jest jakoś przeklęte?
- Nie.. tylko skamieniałe. To całkowicie naturalny efekt.. eee… naturalny dla miejsca w którym je znaleźliśmy.- wyjaśnił czarownik.- My… to znaczy, nie ja osobiście. Tylko my… Pozyskiwacze.
Trzaśnięcie młota sprawiło, że Wędrowiec się skrzywił.
- Musisz go niszczyć? - rzucił do Imry, ale nie czekając na odpowiedź, podszedł do machin oblężniczych, by sprawdzić stan drewna i ich ciężar - Jak je tu sprowadziliście, do tego pomieszczenia? - zapytał maga.
- Z drugiej strony pomieszczenia są szerokie wrota otwierane tylko od wewnątrz. Przeciągnęliśmy je przez portale prowadzące do następnej warstwy, a istniejące głęboko pod osadą… prowadzą do nich korytarze w głębi tej jaskini.- wyjaśnił mag po chwili, gdy Bezimienny z satysfakcją przekonywał się iż materiał (poza kształtem) spełniał ich wymagania. I że jego obróbka będzie bardzo upierdliwa… ale od tego są opłacani rzemieślnicy.
- Po chuj w niego napierdalasz? - Spytała kręcąca się po pomieszczeniu Vaala, traktującą skamieniałego Elfa młotem Imrę.
- Nawet jeśli umarł i to tylko skamielina, zdecydowanie nie potrzebuje posągu w swoim imieniu - Imra powiedziała z krzywym uśmiechem.
Tymczasem duergary, poza Zakkarą, obrzuciły obie machiny niechętnymi spojrzeniami… pogardliwymi wręcz.
- Mój lud potrafi budować lepsze i większe i bardziej śmiercionośne. - wtrącił opancerzony szary krasnolud z wyraźną dumą w głosie.
- Kompensacja wzrostu - mruknął automaton, próbując podnieść jedną z machin, po czym zwrócił się do maga - Czy macie na wyposażeniu coś, co pomogłoby w transporcie tego drewna? Uprzęże, zaklęcia pomniejszające, lewitacja?
- Mamy trochę lin w składziku, grubych okrętowych. Wciągane tutaj były siła mięśni. - wyjaśnił mag uprzejmie, gdy konstrukt siłował się z wybranym przez siebie urządzeniem.
- Żadna kompensacja… po prostu my się znamy na oblężeniach. - odparł szary krasnolud, którego dumę Bezimienny raczył urazić. Ten z kolei zignorował go zupełnie, w zdziwieniu patrząc na maga.
- Nie macie wind? Nieważne… mamy sporo surowca, zapas może być przydatny, więc zabrałbym większość. Jakieś sugestie co do transportu?
- Co to jest wind? - wtrącił stary mag zaciekawiony. - Jaki to czar?
- Urządzenie magiczne - wyjaśnił automaton odruchowo - Używające magii lewitacyjnej do przenoszenia towarów i osób.
- Dryfdyski drowów? Drogie i nie ma chyba takich do unoszenia ciężarów większych niż spasiona arystokratka.- wzruszył ramionami stary mag.
- Widywałem takie, które przenosiły golemy. Kwestia skali i zakresu użytkowania, ale o tym możemy porozmawiać, jak się stąd wydostaniemy. Twój ochroniarz, ile uniesie? I czy sprawdzałeś, czy nieumarli reagują na niego tak jak na żywych?
- Oni nie atakują… ale oprócz nieumarłych są jeszcze oszalałe żywiołaki, a te atakują wszystko co się rusza. - wyjaśnił mędrzec drapiąc się po brodzie. - Dyski… unoszące golemy, powiadasz? To jakaś droga magia.
- Ha… to brzmi jak Numeria. Słyszałam tylko, ale to coś co można nazwać magiczną technologią - Imra chyba naprawdę się cieszyła z destrukcji posągu bo ciągle się krzywo uśmiechała spoglądając na okruchy skamieliny.
- Bardziej ...praktyczne podejście do magii, nic skomplikowanego - stwierdził Wędrowiec - A czy droga, to względne pojęcie. Żywiołaki mogą stanowić problem, ale nic nie do obejścia. Jaki ma udźwig? - powtarzając pytanie, wskazał gestem golema.
- Eeee… nie mam pojęcia.Trzeba będzie sprawdzić. W każdym razie nic w ręce nie weźmie, bo jego priorytetem jest ochrona mnie. Nie zrobi niczego co przeszkadzałoby mu w tym zadaniu. Ale można go spróbować objuczyć.- wyjaśnił czarodziej.
- Platforma na kółkach by była najlepsza, i od biedy mogę pomóc ciągnąć. Tylko nikt z konia wtedy nie skorzysta - mruknęła półelfka. - że też teraz musiało wywiać półorczycę.
- Z pewnością macie tu taki drobiazg, jak taka platforma. - Harran spojrzał na Cadamusa. - I czy w ogóle potrzebujemy tyle tego drewna? - Przeniósł wzrok na Wędrowca.
- Mamy w budynkach gospodarczych, tak z dwie ulice dalej.- odparł czarodziej, a krasnoludy spoglądając na to zaczęły się naradzać między sobą. Po czym Khorsnak dodał oferując.
- Jeśli są tu jakieś materiały odpowiednie, to dorobimy kółka do balisty i katapulty. Wystarczą chyba na dojechanie na powierzchnię nimi.
- A te pochowane ludzie, to ranni są, czy cali? - Spytała nagle Vaala.
- Paru jest rannych, ale nikt poważnie. Wszystkie lecznicze mikstury jakie zgromadziliśmy poszły na najpoważniejsze obrażenia. Reszta to tylko lekkie rany.- przyznał czarodziej.
- Dobrze, to co? Jest ten materiał na koła? Jak nie to trzeba by znów wyjść do mgły i załatwić te platformy. Potem dopiero będzie można wymyślić dokładniejszy plan JAK się przebijemy do wrót - Imra zaczęła się niecierpliwić.
- Są stoły w pracowniach...wystarczy?- zapytał retorycznie mag.
- Chyba… zobaczymy jakie te stoły.- ocenił opancerzony duergar.
- No to idziemy? - Powiedziała Vaala, której chyba to wszystko również zaczęło się dłużyć, niczym Imrze…
- W takim razie prowadź, magu. - Harran poparł druidkę. - Wszak nie warto tu czekać nie wiadomo na co.
 
Sindarin jest offline