Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2021, 20:52   #33
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W tym czasie, przebywający przy drugim aucie Bob i James nie próżnowali. Najpierw wyciągnęli oba ciała z kabiny, a mechanik związał drutem ręce jeszcze niby żyjącego kierowcy. Zakrwawiony na mordzie redneck jednak ani drgnął, wciąż mając zamknięte oczy, i ogólnie sprawiał wrażenie przynajmniej nieprzytomnego, jeśli i nie martwego. Przeszukano ciała pokonanych typków, kabinę pickupa, a nawet i najbliższą okolicę, za walającą się tu gdzieś w trawie ich bronią.

Na końcu Bob spuścił nawet paliwo z baku do kanistra, i wymontował akumulator ze zdezelowanego auta. Spojrzał po przebywających przy nim kumplach.
- Lepiej nie zostawać tu dłużej niż owy cholerny kwadrans, jeszcze przyjadą jacyś następni. Na nas serio czas! Wsadzę im szmatę w bak i podpalę, i lepiej żebyśmy byli już daleko stąd. A skoro tego tam nie da się ocucić… - Zerknął na niby nieprzytomnego rednecka - ...to albo serio nie żyje, albo się nie da i chuj, więc kulka w łeb i spadamy - Wzruszył ramionami.

- Nie warto zostawiać świadków, nawet gdyby byli umierający - powiedział James. Wyciągnął pistolet, by skrócić życie rednecka. - A to podpalanie sobie daruj. Do słupa dymu zlecą się wszystkie sępy z całej okolicy.
- Dalej nieprzytomny? - Lucas zobaczył leżącego Rednecka. - Szkoda kuli James, lepiej poderżnąć mu gardło. Tak po prawdzie to boli nas zabrać go na pakę? Jak umrze to się go wyrzuci z wozu jak oprzytomnieje to się go wypyta o kolegów. Będziemy tędy jeszcze wracać, lepiej wiedzieć więcej niż mniej.
- Możemy wracać inną drogą- Bob wzruszył ramionami - I ja go zażynać nie mam zamiaru, lepiej kulka w łeb. Nie wiem co tam chcesz wiedzieć o jego kumplach, jak najpewniej tu już nigdy w życiu się nie pojawimy? A zabieranie go ze sobą to ryzyko, że coś nabroi…
- Zobacz... - James wskazał na stos broni zdobytej na redneckach. - Wyruszyli na łowy. Szakale i tyle. Jeśli teraz zdołasz z niego coś wyciągnąć, to dobrze, jeśli nie... - Odbezpieczył pistolet. - Bezużyteczny śmieć.
Lucas próbował ocucić więźnia. Kilka szybkich liści na twarz, kopniak pod żebra. Nic subtelnego nie miał nawet pewności, że żyje. Redneck jednak, jak leżał, tak leżał. Albo był martwy, albo miał może takie uszkodzenia po kraksie, że się nie dało go tak łatwo ocucić? Jego(już pewnie i tak nieźle posrana) łepetyna, mogła mieć jakiś wstrząs mózgu, czy coś… choliba tam wie.
- Dobra szkoda na niego czasu. - Lucas powiedział do Jamesa. Zostawiając rednecka jego losowi. Ruszył zawrócił w stronę pickupa. Nie zamierzał marnować ani czasu ani mocy.
James odprowadził Lucasa wzrokiem, po czym dobił rednecka strzałem w skroń.
- Zbieramy się - powiedział do Boba. - Tylko pomóż mi zanieść nasze trofea do forda.
- A co z samym autem rednecków? Ja bym je jednak zniszczył, inaczej kolejni je naprawią i dalej tak będą napadać na podróżujących.
- Ale podpalić nie możemy - odparł James. - Może granat pod maskę?
- Pojebało cię? Marnować granat z takiego powodu?? - Zdziwił się Bob.
James wzruszył ramionami.
- Przypomniały mi się dawne, dobre czasy - powiedział. - No to potniemy opony, rozwalimy szyby i zdewastujemy silnik - zaproponował. - Chyba że wyciągniemy go z rowu, a potem utopimy w najbliższym jeziorku - dodał z cieniem ironii w głosie.
- Ech kurwa, dobra, to za pięć minut ruszamy dalej… - powiedział Bob i zabrał się za demolowanie auta, w czym czynnie wspomagał go James.
 
Kerm jest offline