Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2021, 19:49   #128
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Pracownia Pozyskiwaczy

Przygotowania rozpoczęły się. Bo było wiele do zrobienia. Duergrary łaskawie pozwoliły przejąć inicjatywę w ratowaniu miejscowych drugiej ekipie. I raczej się skupiły się na rozmowach między sobą. Przyglądały się temu wszystkiemu z boku, nie ingerując w plany Bezimiennego i załogi Destiny. Miały wszak swoje własne…

Imrze po zejściu do piwniczki udało się policzyć dzieci i wyszło ich… o dwa więcej niż wyliczył Cadamus. Większość z nich była ruchliwymi szkrabami, które wręcz pragnęły się wyrwać z tej piwniczki w której siedziały. Nad tym całym bałaganem próbowali zapanować Alamus i Vera. Stare małżeństwo krasnoludów, których matuzalemowy wiek czynił w zasadzie nieprzydatnych w walce. Poza nimi były jeszcze wspomniani przez Cadamusa pomocnicy.
Miraka była rudowłosą niewiastą przyciągającą oko i jednocześnie nieco strachliwą. Mimo że była asystentką Cadamusa nie znała się na magii. Za to opanowała różne gałęzie rzemiosła. Była rzeźbiarką potrafiącą sobie radzić zarówno z pracą w drewnie, jak kamieniu czy metalu. Znała się też na jubilerstwie. Ale nie na walce. Sermonus zaś był wojownikiem pochodzącym z jakiegoś prymitywnego i słabo zaludnionego świata zwanego Athas. W przeciwieństwie do Miraki nie urodził się wśród Pozyskiwaczy, ale został przez nich znaleziony. I wydawał się być nieco nieufny względem magów. Nie na tyle jednak by nie chcieć współpracować z nimi. Miraka i Sermonus podjęli się wytłumaczyć dzieciom co planują ich “wybawcy”. A reszta zajęła się przygotowaniami. Zgodnie z poleceniem Bezimiennego, Cadamus skurczył za pomocą magii najcięższy przedmiot którym był największy kawałek katapulty.
Potem zaś otworzył ukryty sejf zabierając z niego trzy woreczki klejnotów, które to miały zapewnić dobry start niedobitkom. Resztę zaś wydawał awanturnikom na ograbienie. Pokazał też gdzie powinna być maska. I była tam w kącie, pod przewróconą gablotką.
Jak na artefakt nie stworzony za pomocą prostego procesu magicznego
maska wyglądała na dzieło prymitywnych ludów. W skrzynce była też krótka instrukcja obsługi jak wyjaśnienie tego jak maski używać. Co w samo robiło się nieco kłopotliwe.
Maska wymagała długiego zaśpiewu nad umierającym, by pochłonąć jego duszę w maskę. Mając ją na twarzy “szaman” miał dostęp do wspomnień i myśli zmarłego, ale też narażał się na opętanie przez niego tak długo jak trzymał maskę na twarzy. Dlatego radzono by umierającym mówić o rytuale i nie trzymać duszy w masce dłużej niż pięć dni. Choć teoretycznie można ją było trzymać w nieskończoność. Cadamus rzekł też że teoretycznie da się w nią złapać wołającego w ciemności, acz dla bezpieczeństwa natychmiast trzeba zdjąć maskę. No i wymagany jest pewien okres stania w bezruchu blisko potwora by wyśpiewać całą inkantancję wezwania. A to trochę trwało. Teoretycznie jednak…

Przeszukując cały budynek udało się znaleźć kilka magicznych różdżek, które zostały ukończone i były gotowe do sprzedaży. Były nieco potężniejsze od swoich zwyczajnych odpowiedników dzięki wprawionym w nie klejnotom. Do tego trochę drobiazgu udało się zagarnąć i zwoje w ozdobnej tubie z kości słoniowej. Samo wyposażenie budynku było wiele warte, ale też byłoby wrzodem na tyłku wynoszenie całego tego sprzętu. Zwłaszcza że sporo z niego było zrobione z delikatnego szkła.
Cóż… i tak zdobyli to co chcieli zyskać dla siebie.

Tylko trzeba to jeszcze było wynieść na zewnątrz i dotrzeć do wrót. Wołający z Ciemność raczej nie zdecyduje się opuścić czułej kołyski mgły, ale będzie atakował. Tak jak przypuszczał Kvaser stwór z pewnością zaatakuje gdy nadarzy się okazja…. choć może nie chcieć opuścił obszaru, który czyni go niezniszczalnym. Niemniej obciążeni dziećmi i balistą sami też stawali się łatwiejszym celem. Trudno walczyć i czarować z takim balastem.
Olbrzymie sowy w liczbie czterech jakie przyzwała druidka mogły nieco ułatwić sprawę. Pozostało jeszcze dokończyć przygotowania w pomieszczeniu z maszynami oblężniczymi (bo tam planował Cadamus przebić dach) i… wyruszyć. Bo po tym kroku nie było odwrotu. Choć stary mag twierdził że zdołałby naprawić dach, to raz przerwane magiczne zabezpieczenia nie dają się tak łatwo naprawić.
- Gotowi?- rzekł stary mag przed rzuceniem zaklęcia i rozsunięciem materii, po czym spojrzał na awanturników i swoich podopiecznych. I gapiące się na wszystko duergary. - To zaczynam.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline