-
To po co żeś tego Tobiasza przysyłał? – wydarł się za odjeżdżającym baronem Zachariasz. –
Gdyby go tam nie było, to książę żywy byłby tutaj. To w końcu jeden z jego ludzi go zabił! *
Trzeba było zaplanować, co dalej. Zachariasz najchętniej wróciłby z powrotem do Kreutzhofen, między pulchne uda Walusi. Ale jakoś miał opory, żeby to zaproponować. A potem jakoś tak zaczęły padać inne propozycje. Słuchał i się zastanawiał, ale jakoś, może przez ciągle obolałą głowę, nic mądrego wymyślić nie mógł. Karak Hirn wydawało się sensowne. W końcu tam była cywilizacja, kultura i krasnoludy. Można się było podleczyć, dobrze zjeść i wypić, posłuchać ciekawych opowieści, a przy okazji podupczyć w jakimś burdelu.
- No to ja za Karak Hirn jestem – podniósł rękę, udając głosowanie. –
Miejsce dobre jak każde inne, a skoro Galeb zna drogę i już tam bywał, to czemu nie. Byle by tylko po drodze nic spektakularnego się nie wydarzyło, bo ja do końca tygodnia mam dość przygód – wymownie pogładził się po bandażu.