W drodze na północ…
Po rozprawieniu się z redneckami, i jako takim zniszczeniu ich pojazdu, towarzystwo ruszyło w dalszą drogę. Tym razem prowadziła Klara, a James przesiadł się na tylne siedzenie, gdzie w trakcie drogi jego nogę trochę połatała Oriana.
A więc ponownie na autostradę 57 i na północ, by szerokim łukiem ominąć Saint Louis, i nie ryzykować spotkać z fanatykami tam przebywającymi… wiało nudami. Kilometr za kilometrem, kwadrans za kwadransem, godzina, jedna, druga, trzecia. Coś tam pod drodze zjedli, nawet z postojem.
Kto miał zegarek, wiedział iż była 15:47. Ale co w sumie ta informacja dawała?
Wkrótce w dziurze zwanej Tuscola zjechano z autostrady 57 i obito na zachód, drogą szybkiego ruchu 36, by “później” wskoczyć na autostradę 72.
***
Dwie godziny dalej, gdy zniszczone tablice informowały o dojeżdżaniu do miasta Decatur, które nawet miało kiedyś lotnisko, Bob zaczął jeździć “wężykiem”. Mężczyzna był już zmęczony, i jeszcze chwila, a będzie miał kraksę… należało odpocząć, a biorąc i pod uwagę porę dnia, poszukać miejsca na nocleg.
Okazję wypatrzono prosto z mostu, po którym jechano przez jeziorko Decatur.
- Tam! Tam! - Krzyknęła niemal nagle ich lekareczka, wskazując coś w oddali przez okno.
Najprawdziwsza kurde plaża, z piaskiem, wodą, nieco dalej drzewka i lasek, kilka domków, kiedyś to wszystko mogło być nawet bardzo przyjemnym miejscem.
Jeśli znowu by tu nie było jakiś miejscowych zjebów, to czemu nie…?
~
Jakoś tak bez przekonania, towarzystwo opuściło więc most, po czym zjechało na zachodni brzeg jeziorka, szukając miejsca, które wypatrzyła wcześniej Oriana. Kwadrans później już tam byli, a nastolatkę trzeba było wprost powstrzymywać siłowo, przed pognaniem do wody, żeby chociaż “zamoczyć nogi”.
Obserwacja terenu przez lornetkę, obserwacja wody, wrzucanie do niej kamyków, chlupanie gałęzią. Z wody nic nie wylazło. A przez lornetkę w końcu James dostrzegł… jakąś parkę na drugim brzegu, i kobieta nawet się pluskała.
No to się zaczęło, z prawie kilometra:
- Hop! hooop!
- No heeeej!
- Teren bezpiecznyyyyy?
- Taaaak! Jesteśmy tu od wczoraj i niiiiic!
- Okeeeej!
- Okeeej!
….
Rozłożono więc małe obozowisko, i rozpalono nawet ognisko, by ugotować coś ciepłego na kolację, a Oriana w końcu poszła do wody, choćby jedynie na razie pobrodzić w niej do kolan.
Lake Decatur
Godzinę później
- Hej przyjaciele! Spokojnie, nie musicie w nas celować… -
Typek jadący powoli na koniu uśmiechnął się do towarzystwa - Rozmawialiśmy wcześniej przez jezioro, i sobie pomyśleliśmy, że może można pohandlować, albo nawet spędzić razem noc, w końcu tak bezpieczniej?
Towarzyszyła jemu młoda dziewoja, bardzo młoda, będąca chyba mniej więcej w wieku Oriany, na własnym koniu. A co szczególnie się rzucało w oczy, był fakt, iż miała mokre włosy(po kąpieli w jeziorze), oraz - co ważniejsze - bardzo zaokrąglony brzuszek.
- Jestem Ed Johnson - Powiedział facet, zsiadając z konia, po czym wyciągnął dłoń w powitalnym geście - Nie musicie się o nic obawiać… byłem kiedyś policjantem… a to moja córka, Amy - Kiwnął głową w kierunku ciężarnej nastolatki.
***
Komentarze jutro...