pisane z MG Uczta, taniec Iolandy i kapitana
- Och, kapitanie - Iolanda zachichotała jak przystało na damę obdarzoną komplementem i posłała rozmówcy nieśmiały uśmiech. - W pańskich ustach brzmi to w dwójnasób miło. Tak widziałyśmy Amazonkę. Wyglądała nieco inaczej i dużo gorzej niż ta, którą pewnie kupiec za kilka tysięcy nabył - sparafrazowała słowa bretońskiego szlachcica.
- Jam jedynie sługa pani uniżony. - kapitan również zachowywał się zgodnie z wymogami dobrego towarzystwa przyjmując uwagę partnerki ze skromnym skinieniem głowy.
- Czyli mają ją. I żyje. A w jakim jest stanie? Może chodzić? Gdzie ją trzymają? - skoro Iolandzie i Izabelli udało się zobaczyć tą wojowniczkę z plemienia Kary to Estalijczyk był ciekaw chociaż o najważniejsze detale.
- Chodzić może. Nie wygląda zbyt dobrze. - Następnie Iolanda wytłumaczyła gdzie gospodarze trzymają swojego jeńcy.
- Czyli nie jest duchem ani wymysłem i jest o co walczyć. - estalijski żeglarz skinął głową i skorzystał z okazji aby w tańcu ucałować dłoń Iolandy. - Bardzo mi to pomogło baronesso. Zastanawiałem się czy to nie są jakieś przechwałki naszych gospodarzy. - wyjaśnił z lekkim uśmiechem.
- Jest inna niż nasza przewodniczka. Ma ciemniejszą skórę - powiedziała Iolanda jednocześnie uśmiechając się do kapitana na tak okazaną wdzięczność.
- Ma jeszcze ciemniejszą skórę niż Kara? Fascynujące. - kapitana widocznie zdziwiła ta wiadomość. Obrócił swoją partnerkę czując się pewnie w tym tańcu i niejako to mogło się udzielać również i jej. Tak ją prowadził, że w każdej chwili czekały na nią sprawne ramiona które mogły znów nią pokierować.
- Sądziłem, że wszystkie są jak Kara. Chociaż kto wie? W końcu to pierwsza Amazonka jaką spotkałem. Kto wie czego można się spodziewać w głębi dżungli. - wyjaśnił powód swojego zdziwienia. Widocznie temat kultury plemienia dzikich kobiet z dżungli i dla niego był dość obcy.
- Czy z równie wielkim zaangażowaniem ratowałby pan, kapitanie pobratymca naszych gospodarzy? - Zapytała Iolanda go ponownie stanęli twarzą w twarz po kilku piruetach.
- Jakby był tak piękny i pomysłowy jak pani milady to z całą pewnością. - estalisjki szlachcic zapewnił z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Aha! - Iolanda wydała z siebie westchnienie, które mogło być zarówno wyrazem uznania jak i dezaprobaty. - To jaki ma Pan plan?
- Będziemy improwizować i elastycznie reagować na zmieniającą się sytuację. - zaśmiał się cicho jej partner do tańca i mówił jakby cytował jakiegoś klasyka. Ale chyba ironizował zdając sobie sprawę jak delikatna i śliska jest to sprawa. Mimo wszystko jednak był zdecydowany działać.
- Bertrand zgłosił swoją chęć pertraktacji z jarlem. I chwała mu za to. Pozwolę mu działać. W razie czego wesprę go jeśli będzie to rokowąło na sukces lub dam mu po uszach i odetnę się od tego zmieniając strategię. Mam nadzieję, że coś się uda z tymi podarkami, kupnem lub zakładem. - przyznał, że przy tak niewielu znanych informacjach trochę trudno coś mu było zaplanować. A ten trik rozmów z kimś z niższym rangą był znany na dworach. Lord wysyłał swojego człowieka do drugiego lorda i ten niby działał samodzielnie. Więc jak się misja okazywała sukcesem to nagle to była oficjalna misja od króla czy innego lorda no a jak nie to tylko taki wybryk o jakim władca nie miał pojęcia. Teraz to też mogło pozwolić Carlosowi na pewną elastyczność w reagowaniu na to co by się toczyła rozmowa między Bretończykiem a wodzem Norsów.
- A ty moja pani? Masz jakąś radę dla swojego kapitana? Jaką przewidujesz dla siebie rolę w tej wieczornej sztuce jaką właśnie odgrywamy? - zapytał bardziej żartobliwym tonem uśmiechając się wesoło do swojej partnerki.
- Radzę byś zachował zdrowy rozsądek i nie popełnił grzechu niedocenienia inteligencji przeciwnika. Musimy mieć na uwadze, że i inni będą w przyszłości chcieli z gościny tej osady skorzystać, zwłaszcza w sytuacji gdy nasza okaże się owocna. A nie masz gwarancji, że uwolniona siostra naszej przewodniczki nie wróci tu by się zemścić. Plotki szybko się roznoszą. O czym miałeś okazję przekonać się kapitanie przy pierwszym spotkaniu z jarlem - Iolanda nie zamierzała udać, że nie słyszała oskarżeń jakie wódz Norsmenów wysunął pod adresem jej partnera w tańcu.
- Postaram się o tym pamiętać. - kapitan skłonił lekko głową i uśmiechnął się uspokajająco. Czas na rozmowę podczas tańca się skończył wraz z muzyką graną przez gospodarzy. De Rivera na koniec elegancjo podziękował partnerce całując ją w dłoń a sam skłonił się publiczności zasiadajacej za stołami okalającymi to centrum placu jaka biła im brawa i krzyczała coś wesoło. Ich pierwszy taniec tego wieczoru musiał więc im przypaść do gustu.
Baronessa przyjęła tę odznakę podziękowania delikatnym skinięciem głowy i uśmiechem. Ona również skłoniła się publiczności i wróciła na swoje miejsce.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.
"Rycerz cieni" Roger Zelazny |