Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2021, 15:52   #96
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Czarodziej zaśmiał się serdecznie.
- Oh, zapewniam Cię Rashadzie, że sama podróż będzie niezwykle krótka. Albo okropnie długa. To zależy od punktu widzenia. Metafizycznego ma się rozumieć - wyjaśnił gnom jakby ta sprawa była dla niego oczywistością.
- Co nam grozi? Właściwie nic. Albo wszystko. Zależnie od punktu widzenia. Przeniesiemy się do domeny śmierci, więc wszystko co do niej trafia, jest z punktu widzenia wszystkich pozostałych wymiarów....cóż, martwe? - Orryn poprawił swoje okulary i uśmiechnął się od ucha do ucha, jakby perspektywa bycia martwym wydawała mu się bardzo zabawna. Jeśli był to kolejny z jego gnomich żartów, wcale nie brzmiał jednak jak żart - Przyznasz więc sam Rashadzie, że to, co się z nami stanie po śmierci nie ma już wielkiego znaczenia? Chyba, że uda nam się z tego wymiaru wyjść, co zagwarantuje nam ta księga. Oczywiście, gdybyście przez przypadek, zły los lub inny zbieg okoliczności będący po prostu wypadkową pewnych drobnych błędów znaleźli się...jakby to powiedzieć...sami, absolutnie, pod żadnym pozorem nie radzę przekraczać Pierwszej Bramy. Nikt nie chciałby spotkać się z Gesz-Geszem, jej strażnikiem.
A co do “rytuału przeniesienia”...to tak nie działa. To jest brama. Trzeba ją po prostu otworzyć. I zajmie mi to chwilę, młodzieńcze, o ile cierpliwie zaczekasz - czarodziej poprawił okulary i przystąpił do działania.

Plan był prosty. Znał formuły mniejszych zaklęć teleportacyjnych, więc zasada pozwalająca na załamanie rzeczywistości była mu znana. Wiedział, że krąg teleportacyjny ma formułę wypisaną na okręgu. Rozumiał symbole, będące niczym innym jak między wymiarowymi współrzędnymi tego konkretnego kręgu. Każda sfera miała własny zestaw współrzędnych, czasem jedynie inaczej uszeregowanych. Widział symbole sfer elementarnych, eterycznych, entropii i życia. Pozostało jedynie aktywować wszystko zgodnie z kierunkiem i wskazówkami podanymi w księdze.
- Wpierw pojawi się pęknięcie rzeczywistości. Potem być może będzie można zobaczyć samą bramę. Pewnie będzie kulista, jak większość między wymiarowych dziur, ale czasem mają bardzo dziwne kształty - Orryn wyjaśniał Rashadowi zawiłości "rytuału".
- Oczywiście, zawsze może zdarzyć się wylew mocy, albo jakieś wyładowanie, czy "robal" - czarodziej mrugnął do wojownika - wiesz jak jest, twoje nogi są tutaj, a cała reszta...ale co się martwimy! Do dzieła! - zakrzyknął i zaintonował pierwszą sylabę, wykreślając różdżką jasny kształt w powietrzu, niczym dyrygent szykujący się do koncertu.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7ww_WOb5ais&list=RDMM7ww_WOb5ais&start_rad io=1
[/MEDIA]


Magia.

Potężna.

Groźna.

Niewielkiej postury magik rozwikłał w końcu zagadkę księgi. Plugawy język, będący mieszaniną smoczego i języka demonów, bluźnierczy podręcznik do między wymiarowych podróży odkrywał przed gnomem swoje tajemnice. Amira dobrze wykorzystała swoje smocze dziedzictwo. Smoczy dialekt, nawet tak ohydnie przekręcony wciąż pozostawał jej ojczystym. Różnice dla gnoma niezauważalne, ona mogła z łatwością wyłapać. praca postępowała. Mozolnie, ale brnęli do przodu, przybliżając się do celu. Fascynujący proces poznawania sekretów wszechświata wywoływał w gnomie tą ogromną radość graniczącą z ekstazą. Oczy, chronione grubymi szkłami w rogowych oprawach lśniły, podekscytowane. Pot gęsto oblał pokryte czerwonymi plamami czoło czarodzieja, sękate ręce drżały, przesuwając się po plugawych zapisach. Drugą ręką trzymającą różdżkę czarodziej kreślił w powietrzu tajemnicze symbole. Każdy z nich, wirując wzlatywał do góry, ponad pentagram, opasany wstęgami matematycznych formuł i astronomicznych symboli.

- Ogień… - mruczał czarodziej i z jego różdżki wyfrunęła eteryczna, półprzezroczysta kula ognia. Wisiała przez chwilę w powietrzu, otoczona przez jasnozłote symbole miedzi i ołowiu, okraszone równaniami ognistych formuł i zaklęć. Orryn mruczał je wszystkie, jakby recytował z pamięci. Bełkotliwie. Z wysiłkiem. Sowa czarodzieja spłynęła w dół, lądując z piskiem na jednym z symboli pentagramu. Ten rozpalił się czerwonawo.

- Woda...Ziemia...Powietrze… Eter - każda sfera żywiołów wskakiwała na swoje miejsce, zawieszając się wokół niewidocznej osi. Błyszczące coraz mocniejszym światłem magiczne symbole pojawiały się pomiędzy sferami żywiołów tworząc migoczące złotymi barwami, półprzezroczyste tło. Ręce i różdżka drżały, a rzadkie włosy czarodzieja niemal całkiem przykleiły się do zroszonej potem czaszki czarodzieja. Chowaniec przeskakiwał z symbolu na symbol, po kolei aktywując kolejne elementy zaklęcia. Ciche buczenie, początkowo ledwie słyszalne niemal zagłuszyły mamrotanie gnoma.

- Chaos i porządek. Życie… - Ostatnie sfery zaczęły ustawiać się niczym planety w czasie koniunkcji. Powietrze w komnacie zafalowało, a kolejna fala mrocznej energii, niczym czarne szpony sięgnęła postaci Amiry i Orryna. Macki mocy smagnęły i cofnęły się natychmiast pod gestem różdżki czarodzieja, który zachwiał się i niemal klęknął na posadzce.
Trzepot skrzydeł, pisk sowy, buczenie narastało.

- Śmierć…. - Sfery połączyły się w jedno, tworząc wielobarwny niczym kalejdoskop, przetykany smugami światła tunel. Kilkanaście złotych symboli zabłysło jaskrawiej, tworząc skomplikowany wzór. Jasna smuga światła spięła je i połączyła, niknąc w tunelu. Ostatni punkt będący gdzieś w głębi tunelu zapalił się, pokazując cel podróży. Sowa zakwiliła, dotykając ostatniego symbolu. Po czym zniknęła w między wymiarowej kieszeni, kiedy jej pan, zbyt wyczerpany aby utrzymywać ją w tej rzeczywistości wypuścił istotę ze swej mentalnej smyczy. Gałki oczne czarodzieja zniknęły w oczodołach a iluzja, będąca nierzeczywistą projekcją jego myśli zniknęła.

Wstrząs dał się odczuć wszystkim w komnacie, a w powietrzu, pośrodku pentagramu, pojawiło się pęknięcie. Początkowo niewielkie, niczym pęknięcie zabrudzonej szyby w słoneczny dzień. Nie było jednak żadnej szyby. Pękała rzeczywistość, otwierana wolą czarodzieja, który kończył właśnie szeptać ostatnie frazy zaklęcia. Czarne nici energii sięgnęły z rozdarcia, wionąc zimnem.

Czarodziej uderzył końcem różdżki w pentagram, który zalśnił bladoniebieskim światłem, a rozdarcie w jednej chwili, hucząc niby lodowa nawałnica zamieniło się w obracającą się powoli sferę czarnej energii, w której co jakiś czas można było dostrzec przebłyski błękitnego i białego światła.

Orryn otworzył oczy a grube szkła odbiły błyskające z portalu odblaski.

- Przepiękna…-
Czarodziej otwiera portal

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline