Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2021, 10:24   #93
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ekthelion uśmiechał się pod nosem, słysząc meldunki elfów.
- Nie uważałeś Ambrath. Prosiłem o zwiad, a ty już tu planujesz jakieś uderzenia. Co by sobie pomyśleli nasi gospodarze, wiedząc, jaki los chciałeś im zgotować? - zaśmiał się Ekthelion - Wracaj do swojego dowódcy i powiadom go, że zabezpieczymy teren i biesiadników od zewnątrz. Sugeruję, byście wystawili swoich - podpowiedział i poczekał aż morski strażnik z grupy Amrisa się oddali.
- Chodźmy zobaczyć ten port. Zrobimy to po mojemu - wzruszył ramionami i ruszył w stronę drewnianych schodów, prowadzących na szczyt wału, a dokładniej jednego z południowych, łukowato zakończonych narożników w pobliżu jednej z wież obronnych. Drewniana konstrukcja górowała nad nieregularnymi blankami z drewnianych bali, sprawiając wrażenie czegoś bardzo prowizorycznego, ale elfie oczy dostrzegały solidność konstrukcji.
Elf nonszalanckim krokiem wszedł na szczyt wału, z absolutną pewnością siebie pozdrowił wartownika, który rozdziawił oczy ze zdumienia.
Elf jednak nie zamierzał go jednak niepokoić i zachowywał się tak, jak kolejny zbrojny na warcie, lub po prostu zwiedzający okolicę gość. Lub jak stały bywalec, dla którego wejście na wał okalający osadę był czymś tak powszechnym, że nie musiał się z tego nikomu tłumaczyć.
Ekthelion podszedł pewnym krokiem do blanek wału i spokojnie spojrzał za palisadę, taksując dżunglę. Przez chwilę oglądał gwiaździste niebo, rozkoszując się delikatną, nocną bryzą. Osady ludzi miały pewną wspólną cechę, którą dawało się zauważyć nawet w “cywilizowanym” Imperium. Brak kanalizacji, który powodował, że już po jednym dniu spędzonym poza osadą jedyne co naprawdę się wyczuwało w takim miejscu to smród fekaliów wylewanych wprost na błotniste ulice, gnojowisk na tyłach domostw i zapach wielu, niewykąpanych ludzi. Dopiero stojąc na szczycie wału, lub najpewniej wewnątrz wieżyczki obronnej można było liczyć na jakiś powiew powietrza.
Elf spokojnie obserwował otoczenie. Z wysokości wału widział zatokę, jak i całą przystań i stojące w nim okręty norsów. Trzy duże, pełnomorskie jednostki stały przy najbardziej wysuniętych w stronę morza pirsów. Długie łodzie norsów mogły pomieścić nawet kilkudziesięciu wojowników, co oznaczało, że siły norsów w osadzie mogą być znacznie, choć prawdopodobnie nie przekraczałyby liczebności wszystkich ludzi de Riviery.
- Co zamierzasz? - Zapytał w eltharinie Finreir i oparł się o palisadę, obok swojego dowódcy, Ambrath zaś zaplótł ogromne łapska na piersi i spokojnie czekał, żując w zębach jakieś źdźbło trawy. Wyglądał na znudzonego. Towarzysząca im Ceylinde zdjęła skórzany hełm, rozsypując długą kaskadę czarnych włosów. Przysiadła na chwilę na blance, dając odpocząć długim, zgrabnym nogom. Strażnik chwilowo zapominając o wtargnięciu elfów na palisadę po krótkiej chwili skupił wzrok na elfce. Ekthelion uśmiechnął się ponownie, widząc przewidywalną, i zrozumiałą reakcję człowieka. Widząc jego zajętą uwagę, mogli przez chwilę swobodnie porozmawiać, choć jedynie w swoim, ojczystym języku.
- Chwilowo? Poczekamy, aż skończy się uczta. Być może popatrzymy na ową nieprzyjemną dla oka niespodziankę. Spodziewam się, że będzie z wału znacznie lepszy widok. A jeśli zechcą tracić ją pod dachem, oszczędzę sobie tej głupoty - Ektelion nie wydawał się przejęty tym, co planowali norsowie. Żaden z towarzyszących mu elfów również. Ambrath kiwnął głową, zgadzając się z dowódcą, a Finreir jedynie skrzywił się lekko z obrzydzenia na wzmiankę o kaźni.
Punkt obserwacyjny był rzeczywiście wyborny. Z wału widziało się o wiele więcej. Na przykład procesję norsów w towarzystwie pana Arrarte, którzy przez bramę przeszli w stronę przystani.
- Ciekawe. Pan Arrarte zdecydował się w końcu wprowadzić swoje słowa w czyn i napisać jednak tą sztukę, o której wspomniał. - Ekthelion wskazał Finreirowi orszak ruchem głowy.
Finreir nie odpowiedział, ale zerknął w stronę doktora, który zajęty był oglądaniem łodzi. Albo czegoś obok niej. Odległość bowiem, była już na tyle znaczna, że nawet elfi wzrok nie gwarantował szczegółów. Widać było jedynie postaci, i dawało się jeszcze rozróżnić twarze, skupione na jakichś poszukiwaniach. Czułe ucho Ektheliona łowiło jedynie pojedyncze słowa, więc sens dyskusji jaką prowadził doktor umykał wojownikowi niemal w całości.
Z wału widać też było mniej przyjemne rzeczy. Na przykład zatknięte na blankach czaszki. Większość była czaszkami ludzi. Dawało się to rozpoznać na pierwszy rzut oka, po okrągłej kości potylicznej, kościach ciemieniowych i szerokiej, górnej szczęce. Kilka było ewidentnie zwierzęcych, choć elf zdawał sobie sprawę, że ich właściciele zwierzętami nie byli. Jaszczuroludzie też musieli mieć na pieńku z norsami, i kilka ich gołych czaszek ozdabiało szczyt palisady.
Nieliczne trofea wyglądały jednak bardzo znajomo. Elfie czaszki były nieco węższe w budowie od ludzkich, i miały wąskie szczęki, nie mówiąc o innej budowie oczodołów niż u ludzi. Elfich czaszek było najmniej, ale to niewiele znaczyło. Potwierdzało jednak opinię Ektheliona o norsach w ogólności. Nie należało im ufać.

Dłuższą chwilę ciszy ponownie przerwał Ekthelion.
- Elfy nie mieszają się do spraw ludzi. Zrobiłem aż nadto proponując kapitanowi proste rozwiązanie. Nie przyjął go, więc teraz pozostaje nam jedynie czekać i obserwować. I wzmóc czujność. Nie wiem w co gra Amris, ale jego zaangażowanie w pomoc w uwolnieniu amazonki jest…-
- Zastanawiająca? - Finreir zazwyczaj nie wpadał w słowo swojemu dowódcy
- Tak - Ekthelion odwrócił się w stronę strażnika, który wciąż podziwiał elficką urodę jego wojowniczki
- Ceylinde, mogłabyś spędzić nieco czasu bardziej twórczo. Wypytaj tą włochatą małpę którą jakiś idiota postawił na warcie czy był w czasie ataku amazonek? Najlepiej, aby ze szczegółami ci o nim opowiedział? - Elf spojrzał na elfkę, która uśmiechnęła się szeroko, jakby ubawiona propozycją
- Tylko na Lilith, niech ci nie przyjdzie do głowy spółkować z tym małpoludem. Wydłubywanie cię z jakiegoś śmierdzącego barłogu może być gorszą perspektywą od kaźni na tej niewolnicy - zastrzegł Ekthelion, a chwilowa radość elfki nieco przygasła
- Będzie grzecznie dowódco - obiecała, choć z przykrością w głosie.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline