Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2021, 16:03   #30
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Śledczy pożegnali się z kapłanką wymieniając grzeczności. Żadne z nich nie miało powodu do optymizmu. W takim nastroju przemieścili się na drugą stronę miasta kierując się do siedziby ojca Teofila. Wybrali drogę wzdłuż gildii rzemieślniczej. Po drodze Gerhardt zadbał o małe zakupy.

Mijając strażnicę Garil wstąpił doń na tyle krótko, by poprosić Bauera o przyprowadzenie miejscowego szczurołapa bądź kanalarza do “Młota Bożego” po kolacji.
- To ważne. Jeśli jest takowych dwóch bądź są jacyś młodzi na przyuczeniu również ich tu ściągnij. To nie przesłuchanie, potrzebne będą ręce do pracy.
- To Fritz będzie, on jest odpowiedzialny za kanały. Dobrze żeście już teraz powiedzieli, może jeszcze uda się go zatrzymać przed wieczornym piciem.

Następnie pożegnali się ze strażnikiem podając sobie dłonie, a krasnolud ruszył szybkim krokiem za ciągnącą do przodu hrabianką.

Garil spodziewał się ujrzeć budynek wspaniały jak na podstarzały Krassenburg - świątynię Sigmara. Widok nie zawiódł jego oczekiwań. Budowla postawiona na planie litery T, w założeniu symbolicznie przypominającym kształt młota, robiła wrażenie i w czasach świetności miasta. Teraz, jako jedyny chyba budynek nietknięty upadkiem, kojarzył się z drogocennym pierścieniem zgubionym w błocie. Krasnolud miał też inne skojarzenia, ale wolał nie ujawniać ich na głos przy hrabiance. Z jednej strony miejsca kultu wybudowano dzwonnicę, popularny dodatek do nowych świątyń w bogatszych miastach. Z drugiej stał dom, w którym mieszkał główny kapłan, ojciec Teofil, i dwaj jego pomocnicy, Josef i Karol, nowicjusze w kulcie Sigmara. To jeden z nich otworzył im drzwi, przywitał uprzejmie i zaprowadził do jadalni urządzonej w stylu, którego nie powstydziłby się sam hrabia Pfaffenberger. Dębowe meble, ciężkie zasłony, obrazy na ścianach i posrebrzane kandelabry. Takiego luksusu Pergunda i Gerhardt nie widzieli nawet w domu Carlmannów.
~Złote, a skromne - ironiczne myśli będące z pewnością herezją i bluźnierstwem przeszłyby pewnie przez głowę osoby mniej rozumiejącej konieczność onieśmielenia prostaczków dla zapewnienia pewnych fundamentów drugiej z trzech władz - filarów Imperium. Ale nawet i jemu przeszło na myśl, że źle wybrał karierę.

Pergunda dyskretnie obrzuciła wzrokiem pokój dodając szybko wycenione naprędce dobra. Albo ojciec Teofil miał osobne źródło dochodu, albo mieszkańcy liczyli, że utrzymanie przepychu w największej świątyni w mieście pozwoli przekonać Sigmara do okazania łaski całemu Krassenburgowi. Tyle, że Sigmar nie zajmował się chyba handlem i pomnażaniem złota.
- Bogowie, jak tu cudnie - wyrwało się zduszonym szeptem Garilowi, który zapomniawszy o powadze obserwował otoczenie.
Obserwował, chłonął i kontemplował. Takie wyposażenie kojarzyło mu się z dostatkiem, bogactwem z racji wychowania i mimo wysłuchania wielu opowieści o przodkach właśnie tak a nie w surowej skale wyobrażał sobie najpiękniejsze sale ojczystej twierdzy.

Chwilkę po nich do pomieszczenia wszedł niski, łysiejący mocno kapłan, po pięćdziesiątce i ze znaczną nadwagą. Szata, ozdobiona symbolem komety o podwójnym ogonie, ze skomplikowanymi wzorami wyszytymi przy kołnierzu i mankietach rękawów, opinała się mocno na wydatnym brzuchu. Mężczyzna starł pot z czoła białą chusteczką i schował ją do kieszeni. Z uśmiechem zwrócił się do wszystkich, po czym podał rękę hrabiance.
- Witam w skromnych progach sługi bożego!
Ta od razu zauważyła gruby pierścień z czerwonym szlachetnym kamieniem, wystarczającym pewnie do kupienia wioski. Malutkiej, biednej i położonej z daleka od cywilizacji, ale za to całej.
- Pani de Beauchene-Otzlowe, jakże mi miło. Panowie, zapraszam, siadajcie do stołu, czym chata bogata.
Przetarł znów czoło oraz górną wargę i wskazał na zastawiony stół i krzesła. Do posiłku zasiedli z nimi również i milczący akolici.
Pergunda ukłoniła się zgodnie z przyjętym zwyczajem.
- Wielka to przyjemność otrzymać zaproszenie od wielebnego kapłana Sigmara. Cieszy nas wielce możliwość spożycia posiłku w takim gronie. Widzę, że pomyślność i boża łaska nie opuszczają ojca w tych trudnych czasach. To wielce budujące - dygnęła lekko głową i podeszła do wyznaczonego jej miejsca.
- A tak, Pan nasz dba o sługi swoje.
- To zaszczyt być goszczonym w domu najbardziej zasłużonego spośród ludzkich przodków -
skłonił się krasnolud przed kapłanem mając jak najlepsze intencje.
- Szkoda jedynie, że nie wszyscy pamiętają o pradawnym i świętym związku naszych ras. Dość jednak powagi, siadajmy i spożywajmy dary boże.
Gerhardt, uwolniwszy się wcześniej od prezentu w odpowiednim momencie i zauważywszy, że kapłanowi nie wypada usługiwać szlachciance (poza być może nalaniem wina, czy też, dokładniej mówiąc, pokazując by zrobił to służący), zajął się tym sam, podsuwając jej krzesło zanim sam usiadł.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline