Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2021, 21:12   #97
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Czas: 2525.XII.11 bzt; przedpołudnie
Miejsce: okolice osady Leifsgard, dżungla, przedpole osady


Ochroniarz odetchnął z ulgą po nocy w skromnym obozowisku i ucieszył z widoku przepatrywaczy. Biesiadny nastrój z osady Norsów nie przeszkodził, by rankiem Kapitan pamiętał o swoich ludziach. Takie gesty były bardzo dobrze odbierane i dawały odczuć żołnierzom, że mimo swej rangi traktowani są poważnie. Eisen musiał przyznać, iż Rivera sprawdził się po raz kolejny jako znawca żołnierskich serc.

Carsten z ciekawością wysłuchał opowieści o nocnych wydarzeniach. Z tłumionymi emocjami przyjął wieści o nowej Amazonce, przeczuwał, że mogą z tego wyniknąć dalsze kłopoty, choć cieszył się, że dziewczyna uniknęła kaźni.
- Powiadasz...? - pokiwał flegmatycznie głową na relację z pojedynku. - Bretończyk w szranki stanął z tutejszym rębaczem... ale to pewnikiem były bardziej pląsy i uniki, niż prawdziwa walka. - sarknął wymownie. - Założę się, że znakiem tych zmagań będą jedynie siniaki i zadraśnięcia. Żaden z wodzów, nie pozwoliłby sobie na rozlew krwi i popsucie gościnnego przyjęcia.

- Niestety Norsmeni są pamiętliwi... - kontynuował wypowiedź. - W przyszłości niechybnie będą szukali sposobu, by się odegrać. Znając ich zadzierżystość i dziką zawziętość, to sprawa z nimi jeszcze nie skończona... lecz to już inszych głów zmartwienie... - zsumował swe przewidywania w tej wrażej kwestii.

- Bądźcie spokojni, zachowamy czujność i nie będziemy wychylać się ze swoją tutaj obecnością. Szkoda byłoby zaprzepaścić nocny sojusz i nieopatrznie wzbudzić nieufność tych barbarzyńców. - odpowiedział utwierdzając posłańca, w dyskretnym charakterze ich misji.

- Zaraz, zaraz, czekajcie…
- kislevska blondynka zmrużyła brwi jakby sobie coś przypomniała. - To teraz będziemy mieć dwie dzikuski do pilnowania?

-To możliwe, ale sam odradzę Kapitanowi takie rozwiązanie. Dwie to już nieco za dużo, jak na naszą opiekę. Taki tandem już niesie niebezpieczeństwo, że łacno ta nasza ochrona zbyt słabą zdać się może, a dwie wojownicze dzikuski zerwać się z tej smyczy jeszcze bardziej ochotnie zapragną. Tym bardziej, że na względy liczyć mogą i nie jako więźniowie będą prowadzone... To tylko je zachęcić może, zwłaszcza że głębiej w ich tereny się zapuścimy... - w głosie można było wyczuć szczerą troskę i pewne obawy, które doświadczenie ochroniarzowi podpowiadało.

Widząc, że szykuje się znowu zamieszanie z Karą, a ludzie o poranku są rozleniwieni, Carsten szybko chciał skończyć rozmowę, aby móc zająć się nagłym problemem.

- Kiedy siły z osady zbiorą się do wymarszu, mam prośbę, by kapitan przysłał nam kilkoro ludzi, najlepiej też jakiego elfa, co by tropu nie zmylić i do kolumny skrycie w drodze dołączyć bez perturbacji. Bywajcie! - pożegnał posłańców.

Sam zaś skierował się do Togo i ich kłopotliwej podopiecznej.

- Cóż, dotrzymamy towarzystwa naszej uroczej trzpiotce. - uśmiechnął się do Zoi, ale jego oczy wyraźnie nie podzielały entuzjazmu do tego pomysłu.

Wydawszy Bastaurresowi zalecenia i uwagę o zachowaniu czujności w szeregach, mimo chwilowego rozprężenia wśród pikinierów, udał się wraz z Zoi i Jordis nad rzekę jako eskorta Kary. Wiedział już czego mogą się spodziewać po miedzianoskórej piękności, która niczym nimfa beztrosko zanurzyła się w odmęty. Carsten wraz ze swoim psim towarzyszem czekał na brzegu, cicho pogwizdując. Miecz jak zwykle trzymał w gotowości, racząc się lekkim śniadaniem i przepatrując rzekę oraz okoliczną roślinność w potrzebie wykrycia nagłego zagrożenia.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 11-04-2021 o 21:46.
Deszatie jest offline