Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2021, 21:36   #31
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Jak się okazało, posiłek do jadalni zaczęli przynosić dwaj synowie właścicieli Bożego Młota. W pierwszej chwili budziło to zaskoczenie ale gdy przypomnieli sobie o tym jak żarliwie zdawała się wierzyć Berta wpasowywało się w ogólny obraz. Starszy Leo, choć ciągle z dziecinnymi rysami twarzy, był już blisko wieku, w którym mógł rozpocząć nowicjat o czym świadczył delikatny puszek pod wąsem, pierwsza oznaka wchodzenia w wiek dorosły. Max, młodszy z braci, blondynek o wielkich niebieskich oczach, z ciągłym uśmiechem na twarzy wyglądał na niezłego urwisa.
- Częstujcie się. Moja gosposia, Gertruda, jest mistrzynią wypieków. - Kapłan zaczekał, aż jedzenie nałożą sobie goście, ale potem nie miał oporów przed przerzuceniem na swój talerz sporej ilości potraw.
Hrabianka niespiesznie nakładała na talerz niewielkie ilości potraw zgodnie z ustaloną wiekami tradycji kolejnością. Jednocześnie gładko podjęła rozmowę.
- Niech Sigmar darzy łaskami Panią Gertrudę. Takich umiejętności nie powstydziliby się mistrzowie z Altdorfu - Pergunda otworzyła łagodnie wieczór okraszając komplement odrobiną przesady. Musiała też przyznać, że wypieki były przednie.

Garil miał apetyt właściwy dla młodego samca, ale przede wszystkim wyznawał względem biesiady pewną osobistą zasadę: deser przodem. Poczęstował się więc ciastem, po czym ponownie nim. Przestał jeść gdy zdał sobie sprawę, że jeśli nie będzie się odzywał podczas kolacji to wyjdzie na gbura.
[i]- Opowiesz nam nieco o tutejszej świątyni, wielebny? Kiedy powstała?
- Mhm… - Kapłan przełknął kawałek pasztetu z dziczyzny. - To ciekawy temat. Pierwsza kapliczka została wybudowana wraz z powstaniem osady. Potem, gdy Krassenburg, natenczas jeszcze Krassendorf, zaczął się rozrastać, a mieszkańców zaczęło przybywać, kapliczkę poczęto powiększać. Wreszcie, po nadaniu praw miejskich, a było to jakieś osiemdziesiąt lat temu, zbudowano pełnoprawną świątynię. Każdy z kolejnych kapłanów pracował ciężko, by ją rozwijać ku chwale pańskiej, aż wreszcie przyjęła obecny kształt. Ja, nie chwaląc się, postawiłem w ostatnich latach dzwonnice. Z pewnością słyszeliście jej wezwanie na modły.

Gerhardt pomny na nauki ojca przy możniejszych od siebie mniej mówił, a więcej słuchał. Otaksowawszy wcześniej wnętrze podliczał też w głowie jego wartość. Spoglądał na twarze i dłonie akolitów, starając się zgadnąć, czy służą Ojcu radą czy mięśniami. Obaj wyglądali jednak na zwykłych kleryków. Jedli w milczeniu i obserwowali, ale nie przypominali ochroniarzy ojca Teofila. Ten zaś mówił dalej.
- Jak postępy w śledztwie? Czy udało wam się coś ustalić?
Hrabianka wypiła łyk herbaty i poczęstowała się odrobiną pasztetu oraz kawałkami wszystkich obecnych serów. Do tego dobrała kolejny kawałek pieczywa. Całość zakończyła kolejnym łykiem herbaty. W międzyczasie była jednak w stanie wpleść w to wszystko kilka zdań, które zgrabnie harmonizowały z wykonywanymi ruchami.
- To zadziwiające wielebny ojcze, że pomimo czterech zbrodni… czy też mówiąc precyzyjnie, czterech porwań pozostawiono w ich miejscach tak mało śladów.
I już z połową serów na talerzyku dodała, obserwując przy tym z szacunkiem twarz ojca Teofila.
- A w zasadzie to przyznać należy, że ślady są, ale trudno dopasować je do możliwości przeciętnego człowieka… Tyle, że skąd - pieczywo już powoli zbliżało się do Pergundy - w tak zacnym mieście, do tego z niezwykłą dzwonnicą ku czci Sigmara, miałyby się wziąć jakieś podejrzane istoty.
- Żadnej zaiste nie widziałam
- dodała po łyku z filiżanki - a ojciec?
- Bestie jakoweś? Potwory? -
Teofil wykonał na piersi znak młota. - Z jednej strony to dobra wiadomość, poniekąd, ciężko myśleć, że ktoś z ludzi, nie daj Sigmarze mieszkańców Krassenburga byłby zdolny do takich czynów. Z drugiej, czy nie jesteśmy już bezpieczni w miejskich murach?
Przełożył sobie na talerz kilka plasterków mięsiwa w galarecie, polał gęstym, mocno czosnkowym w zapachu sosem i kontynuował, zarówno jedzenie jak i mówienie.
- Słyszałem o zwierzoludziach w okolicznych lasach i podejrzanych ceremoniach, które odprawiają w gęstwinie i mroku. Strażnicy dróg zapewniali jednak, że nie podchodzą oni blisko miasta.
- Zaiste
- skinęła głową hrabianka - nikt nie wspominał o zwierzoludziach w mieście. Chyba nie da się ich przeoczyć. Wtedy - kobieta magicznym sposobem nagle trzymała w ręku miseczkę z żurawiną - sprawa byłaby prosta. Tak zacny kapłan zrobiłby szybko porządek z tym plugastwem - Pergunda brzmiała przy tym niezwykle przekonująco.
- Niestety - kawałek sera brie wylądował w jej ustach razem z połową łyżeczki żurawiny - nie da sięgnąć po to proste rozwiązanie. A może troska wielebnego ojca podsunęła mu jakieś inne pomysły na rozwiązanie tego śledztwa - łyk wina dopełnił tego mikrozestawu.
Gerhardta zatkało. Widział już różne rzeczy u szlachty. Niepohamowaną chuć, okrucieństwo, lenistwo, głupotę, talenta do nierobienia niczego przez tydzień bez nabawienia się odleżyn na tyłku… Ale bystrego niczym żywe srebro umysłu zamkniętego w szlachciance nie widział. Żal, że się zmarnuje dziewczyna u jakiegoś debila, za którego ją wuj wyda. Zdał sobie sprawę, że nawet nie je z wrażenia i zmusił się do niegapienia się.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline