Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2021, 19:14   #361
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 94 - 1940.VI.03; pn; ranek; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.03; pn; ranek; godz. 09:50
Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; okolica Uniwersytetu
Warunki: wnętrze samochodu, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie



Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



Para agentów siedziała wewnątrz samochodu jakim porucznik Fournier przyjechała wczoraj z Paryża. Samochód był zaparkowany na jednej z głównych ulic miasta. Prowadziła ona od tego dużego placu gdzie się spotkali wczoraj z polskim agentem po raz pierwszy i dalej nie wiadomo gdzie. Ale po drodze stał Uniwersytet Balzaca. Raczej mało przyjemna dla oka fasada w klasycznymi kolumnami przed głównym wejściem.

Początek czerwca okazał się pogodny tego poranka i w samochodzie było całkiem ciepło. Na zewnątrz jak ktoś był w płaszczu lub lekkiej kurtce właściwie też. Ale na krótki rękaw to jeszcze było zbyt chłodno. O tej porze zajęcia już się zaczęły jakiś czas temu. Uczelnia pomimo wojny próbowała zachować się jakby tej wojny nie było i dalej prowadziła zajęcia. Chociaż okna poklejona krzyżami z taśmy klejącej jakie miały chronić przed odłamkami na pewno nie były obowiązującym standardem podczas pokoju.

No i właśnie tutaj rano widzieli wysokiego mężczyznę w płaszczu i marynarce jakiego podwiozła dorożka i jakie energicznie wszedł po schodach znikając im z oczu. Profesor Jolliot wydawał się być pełnym życia mężczyzną, jakby gotów był zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami jakie przyniesie mu dzień. Ale jego polskiej żony nie było z nim. Widocznie musiała zostać w domu.

O ile nie stanie się dzisiaj coś nieprzewidzianego to Frank z kolegami mógł dość dobrze przewidzieć schemat dnia. Rano dorożka i z domu do pracy co jak na razie się sprawdzało. Potem ok 14-tej, 15-tej powrót też dorożką do domu. Tu już był mniej stabilny grafik, raz profesor został w środku nawet do 18-tej. Ale ta zamówiona dorożka dość wymownie zwiastowała, że kończy pracę i zamierza wracać do domu.

Problem był taki, że będąc na ulicy kompletnie tracili z oczu na cały jego dzień w pracy. Nie mieli pojęcia co on tam robi. No i gdyby ktoś go tam porwał to też nie musiało być widoczne z zewnątrz. Przynajmniej nie tak od razu i jakby wszystko poszło z planem porywaczy. To była ta wada obserwacji z zewnątrz. A do wewnątrz co prawda mógł wejść każdy z ulicy, jak do każdego budynku użyteczności publicznej. Ale jednak aby mieć francuskiego fizyka na oku trzeba by jakiś sensowny powód wymyślić aby być w jego pobliżu.

Poza Joliotami akta tej sprawy zawierały fotografie i podstawowe dane dwóch innych mężczyzn. Hans von Halban był Austriakiem o bardzo barwnym pochodzeniu jaki od trzech lat był w zespole Jolliotów a wcześniej pracował zarówno w Szwajcarii jak i Niemczech. A Lew Kowarski był rodowitym Rosjaninem z Petersburga. Na cały etat od dwóch lat pracował z Joliotami chociaż wcześniej przez jakieś dwa lata już z nimi współpracował. Obaj byli dziećmi swoich czasów i w ich żyłach i biografii przewijały się bardzo różne epizody i barwy. Obaj mieli częściowo żydowskie pochodzenie co mogło rzutować na wpływ do III Rzeszy i nazizmu. Zresztą w notce Joliota też zapisano, że przejawia on postawę centro - lewicową. Jednak poza tym władze albo wywiad nie ośmieliły się tknąć fizyka który należał do światowej czołówki naukowców. Obaj asystenci Joliota też rano przyszli do pracy, też w płaszczach i teczkami w rękach. Niczym szczególnym się nie wyróżniali na tle uniwersyteckiej braci. Wydawali się po prostu kolejnymi wykładowcami jacy śpieszą na zajęcia. No ale odkąd połknął ich budynek uczelni ich też agenci stracili z oczu.

- Wojna się skończy zanim się doczekamy na te samoloty! - Noemie mogła zwrócić uwagę na podniesiony głos pełen zdenerwowania i irytacji. Oraz dźwięk obcej mowy. Ale Franciszek bez trudu rozpoznał ojczystą mowę. Dwaj wojskowi szli chodnikiem po ich stronie właśnie mijając ich samochód. Nie zwracali uwagi na parę siedzącą wewnątrz. Zbyt byli zajęci tą impulsywną rozmową. Gdy mijali ich wóz dało się dojrzeć patki oznaczające francuskie siły powietrzne.

- Tak, tak właśnie będzie. Burdel a nie wojsko. To co nam pokazali to jakieś gruchoty. Chyba żarty sobie z nas stroją. - odparł ten drugi pełnym rozgoryczenia głosem. Ze złością kopnął jakiś kamień który potoczył się gdzieś dalej po chodniku a oni obaj już mijali zaparkowaną osobówkę. Polski agent wiedział, że w mieście jest lotnisko ale do tej pory nie było ono celem jego zainteresowania bo miał inne priorytety.

Wiadomości z wojny nie były zbyt optymistyczne dla aliantów. Co prawda wczoraj w radio Anthony Eden ogłaszał, że ponoć 80% sił ekspedycyjnych Brytyjczyków już zostało ewakuowanych spod Dunkierki. Nic nie mówił o Francuzach. Ale nawet jeśli tak było to by znaczyło, że sprawa odwrotu spod Dunkierki wkrótce się skończy. A jak przewidywano jeszcze w Paryżu wówczas pewnie Niemcy ruszą rozprawić się z resztą Francji. Tutaj byli co prawda na dalekim zapleczu, z dala od frontu, nie było tu widać bezpośrednich skutków wojny. Ale było jej znamię. Te poklejone szyby w oknach, patrole żandarmerii wojskowej, wojskowe ciężarówki i pociągi z wojskiem przejeżdżające przez miasto. A gdzieś pod miastem znaleziono dwa, niemieckie spadochrony bez skoczków. I na razie nie było słychać o niemieckim wraku do którego można by je dopasować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline