- Młoda damo. Czas sobie kilka rzeczy wyjaśnić. Nie jest to jednak odpowiednie miejsce. Czego być może z braku doświadczenia nie dostrzegasz. - spojrzał wymownie na katedrę i pokręcił zawiedziony głową.
- Wyznaczono cię zapewne na dowódcę tej placówki byś nabrała doświadczenia. To miała być proste zadanie, niestety już dawno cię przerosło. Zwołuje zatem Konklawe za dnia i wyjaśnijmy sobie wątpliwości. - Eberhad chyba miał już dość zachowania Anny. - Zamierzam oczywiście również wysłać listy. Powołam się przy tym na cały swój autorytet i wiedzę. Wypisze wszystkie twoje zaniedbania a lista twoich uchybień jest długa. Odpowiadasz za tak wiele śmierci... - Eberhad był pełen goryczy i żalu mówił jednak szczerze. - Sugeruję więc Konklawe w świetle dnia. Dodam też, że nie masz nade mną żadnej władzy. Nie możesz mi nic zrobić łączne z wypędzeniem z miasta. Zresztą po to zwołałem konklawe byśmy pochylili się nad twoją osobą. Żałuję, że nie byłaś taka zdecydowana gdy należało a jesteś gdy nie należy. - Eberhard pomyślał, że Anna jest silna wobec słabych a słaba wobec silnych. Chyba się jednak pomyliła w ocenie możliwości jego osoby. Może Reznov by jeszcze żył.- najwyraźniej Eberhad uważał, że Anna odpowiada w jakiś sposób za śmierć Czerwonego brata. - Mój wiezień którego osobiście pojmałem natomiast nie leży już w twojej władzy. Zatrzymałem go i przekażę w odpowiednie ręce. Tu niestety nie jest bezpieczny również ze względu na twoją osobę a jest potrzebny mojemu Zakonowi żywy. Zostanie skierowany gdzie należy... Jeśli przekroczysz i tę linię próbując go siłą odebrać. Cóż zapewniam, że nie pozostanie to bez zdecydowanej i natychmiastowej odpowiedzi. Mogłem długo pozostawać cierpliwy. Doradzać, obserwować i pozwalać ci się wykazać. Nadszedł jednak czas byś się obudziła albo została odsunięta. - Eberhard był zdecydowany w tym co mówił i wszystko co powiedziała Anna nie tylko nie zrobiło na nim wrażenia a pchnęło go do interwencji.