Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2021, 17:14   #242
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
późny ranek; karczma “Dwa warkocze”; Egon i Vrisika


- Czołem. - przywitała się gdy przeszła przez izbę i dosiadła się po drugiej stronie stołu. Ciekawie zajrzała na talerz i butelkę po czym bez pytania poczęstowała się z kubka.

- Ano, witaj, witaj - rzekł Egon, który był już nieco myślami na arenie.

- Popytałam trochę o tą Steinhorn. - powiedziała w ramach przywitania. - Nie żyje. Pogrzeb był jakoś na początku miesiąca. Była barmanką w “Pełnym kuflu”. Ktoś ją załatwił w nocy jak wracała po robocie. Znaleźli ją rano. Zimny trup. - streściła czego jej się udało dowiedzieć o nieboszczce o jakiej wczoraj wspomniał morryta.

- Ale dowiedziałam się o jeszcze jednej. Tym razem jedna z panienek i to przeżyła. Znaleźli ją w ostatniej chwili i zawlekli do jakiegoś łapiducha. Udało się ją odratować. Wiem dla kogo pracuje, możemy się przejść jak ci zależy. - powiedziała zadowolonym z siebie głosem. Przyznała, że co prawda nie ma pojęcia czy to chodziło o tego samego napastnika co dorwał nieszczęsną Katję przedwczoraj no i to jakoś w połowie miesiąca było. Ale wystarczyło się przejść aby to sprawdzić.

- Dobra robota - Egon pokiwał głową w szczerym podziwie, że w tak krótkim czasie udało się jej znaleźć tak dużo. - Wolę gadać z żywymi niż próbować rozewrzeć usta trupa, więc raczej lepiej będzie, jak się przejdziemy do niej. To co, idziemy?

Podejście do żywej dziewczyny - wyglądało na to, że wampir w istocie wolał mordować kobiety - było najłatwiejszym zadaniem, bowiem pytanie się o Steinhorn miało się raczej okazać ciężką pracą.

- No możemy. - zgodziła się koleżanka kiwając głową na znak zgody. Poczęstowała się z kubka gladiatora i wstała od stołu gotowa do wyjścia. Na zewnątrz było mroźno. Mróz szczypał w policzki i wysuszał nozdrza. Ale chociaż było pochmurno to nic nie wiało ani nie padało.

- Ona nazywa się Rabi. Nie wiem gdzie mieszka będziemy musieli zapytać jej opiekuna. - wyjaśniła po drodze miejsca cwaniara tłumacząc gdzie idą i po co. Tak dotarli do jednej z licznych, miejskich kamienic, następnie zapukali do mieszkania na pierwszym piętrze. Po chwili ciszy otworzył im jakiś czarnowłosy brodacz. Wciąż był w podomce i chyba niedawno wstał sądząc po nieco zaspanym spojrzeniu.

- Tak? - zapytał nie rozpoznając gości a i Egon jakoś w ogóle go nie kojarzył. Za to dostrzegł jak Virsika spojrzała na niego wyczekująco licząc pewnie, że przejmie dyskusję. Pokiwała też głową widocznie potwierdzając, że to jest ten Schwartz, opiekun tej dziewczyny o jakiej mowa.

- Witajcie, panie - rzekł Egon, postanawiając przejść od razu do sedna sprawy. - Chcielibyśmy się widzieć z Rabi, jeśli rzecz nie sprawi kłopotu. Nie na długo, pewnie na jakie parę pacierzy, nie więcej.

Egon nie chciał od razu rozgadać się co do powodu, dlaczego odwiedzają dziewczynę, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi.

- Gdzie możemy ją znaleźć?

- Odwiedzić? O tej porze? Ona pewnie jeszcze śpi po nocce. Lepiej wieczorem. To będzie gotowa na gości. - Schwartz spojrzał na Egona nieco zdziwiony jego pytaniem. Ale raczej porą z jakiej chciał korzystać z usług dziewczyny niż samo to, że chciał z nich skorzystać.

- Macie to pewne, panie, że śpi? My tylko na chwilę wpadniemy. Można sprawdzić? - Egon naparł mimo wszystko, nie chcąc do końca zrezygnować z ich przyjścia tutaj.

- Nie trzymam jej pod łóżkiem jeśli o to pytasz. Ona mieszka u siebie. Ale o tej porze pewnie wszystkie jeszcze śpią. Marudne mogą być z rana i bez przypudrowanych nosków. Ale na wieczór będą chętne i gotowe. No może w południe. Ale nocą to one pracują to o tej porze pewnie śpią jeszcze. - opiekun dziewczynek mówił jak ktoś kto bardzo dobrze zna zwyczaje swoich dziewcząt i chyba zdawał sobie sprawę, że o tej porze to spotkanie z klientem może nie być zbyt wysokich lotów dla obu stron. Więc próbował namówić na przełożenie spotkania na późniejszą porę jak już dziewczęta się wyśpią, przygotują i będą gotowe przyjąć klienta.

- Hm, niech będzie - rzekł Egon, przyjmując pozę, której oczekiwał od niego sutener. - Przyjdziemy nieco później… Rzeknijcie no, panie, dokąd właściwie przyjść? Tutaj, czy pod jej adres? Jak tak, to gdzie dokładnie? Będziemy o południu.

Dostawszy informacje od burdel-ojczulka, zwrócił się do Vrisiki:

- Nie gadałaś, że to kurtyzana - mruknął. - W takim wypadku najłatwiej będzie faktycznie przyjść później. Przejdźmy się w takim razie do “Pełnego Kufla”. Była tam barmanką, więc będą ją pamiętać.

- W południe? No to możecie przyjść do “Długiej łodzi”. Już tam powinna być. Za wcześnie na zwyczajową porę no ale jak wam tak na niej zależy to powiem jej aby przyszła wcześniej. To dobra dziewczyna, na pewno będziecie z niej zadowoleni. - powiedział na zachętę podając adres pod jakim mogli w południe szukać dziewczyny o jakiej rozmawiali. Widocznie był święcie przekonany, że są kolejnymi klientami co szukają rozrywki z tą właśnie panną.

- Tak słuchasz. Mówiłam ci, że to dziewczynka i idziemy do jej opiekuna. Czego się spodziewałeś? - Vrisika pokręciła głową słysząc ten zarzut i widocznie nie bardzo się poczuwała do niego.

A potem poszli przez miasto kolejnymi ulicami zawalonymi śniegiem. Bez przeszkód dotarli do karczmy w jakiej pracowała Valerya. Karczma przywitała ich swojskim gwarem głosów i ciepłym wnętrzem. Przyjemna odmiana po tym morzie jaki panował na zewnątrz. Kilka głów odwróciło się w stronę dwójki wchodzących jak to zawsze bywało gdy ktoś nowy wchodził do środka po czym straciło nimi zainteresowanie. Wyglądała na czystą i dobrze utrzymaną więc raczej nie była to jakaś podejrzana speluna dla zabijaków i typów spod ciemnej gwiazdy. Ale też pewnie i szlachta raczej tu się nie pokazywała zbyt często.

Karczma wyglądała na… Normalną. Niczym nie wyróżniała się od innej. Egon nie był do końca pewien, czego się spodziewać, ale raczej wiało tutaj nudą, a przynajmniej dla Egona, który przyzwyczajony był do mordowni, gdzie ludzie na dzień dobry obrzucali złowrogimi spojrzeniami.

Zamówił kufel piwa i przez pewien czas siedział przy szynku, rozglądając się. Zabójca zapewne nie miał się pojawić, ale Egon wolał się dobrze przyjrzeć temu miejscu.

- Ano, karczmarzu, dolejcie mi nieco z antałka - Egon rzucił żeliwem, a kiedy karczmarz przybliżył się, żeby nalać zapytał:

- Rzeknijcie no, panie, ongiś tutaj pracowała taka karczmareczka, młoda taka. Nazywała się Valeriya Steinhorn. Możecie rzec, co się z nią stało? Odeszła? Nie pracuje?

Egon nie zamierzał od razu zdradzać, kim jest ani po co przyszedł. Rozpoczęcie rozmowy od podróżnika szukającego plotek miało najwięcej sensu.

- Ano pracowała. Ale już nie pracuje. Niech Morr ma ją w swojej opiece. Nie żyje już biedaczka. - pokręcił głową karczmarz i gdy wspomniał o patronie umarłych przeżegnał się jego znakiem. Mówił o tym z żalem ale monety położone na blacie zgarnął z widoczną wprawą. Wziął nowy kufel i zaczął nalewać ze wskazanego antałka.

- Nie żyje? - udał zdziwienie Egon. - Jak to: nie żyje? Taka młoda? Przecież tak młodych Morr w swoje szeregi nie bierze. Rzeknijcie no, panie, co się stało? I gdzie się to stało? Byliście przy tym? Widział to kto?

- A złe ją dopadło jak wracała sama do domu po robocie. Straszne. Taka młoda dziewczyna… Nawet nie tak daleko, parę ulic stąd jeszcze trochę i by doszła do domu. Straszna sprawa. - karczmarz pokręcił z żalem głową na taki tragiczny los swojej pracownicy. Machnął ręką pokazując na jedną ze ścian jakby ta śmierć miała miejsce zaraz za nią ale pewnie to był tylko pomocniczy gest dla lepszego oddania słów.

- Złe, czyli co? - zapytał Egon, próbując udawać oburzony ton. - Mordercę złapano? Rzeknijcie no, panie, gdzie dokładnie to było? I kiedy? W nocy? Widział to kto może albo słyszał?

- Ano nie wiada co. Po prostu ją znaleźli rano jak już było po wszystkim. Późno wracała bo my koło północy zamykamy a jeszcze potem ogarnąć majdan trzeba i pozamykać wszystko. To też trochę trwa. Więc późno w nocy wracała. Wszyscy tak późno wracamy. A rano się okazało, że już jej nie ma. Na Beczkowej ją znaleźli. Jeszcze dwie ulice i byłaby w domu. - barman znów pokiwał głową żaląc się na ten bezwzględny los co zgasił tak młode życie.

- Straż coś robiła w tym względzie? Szukał ktoś czego, przyjaciele? - rzekł Egon. - Przecież jasne to, że jak dziewczyne zabija licho na środku ulicy miejskiej, to interesował się ktoś tym? - Egon drążył. - Przecie jak ludzi mordują, to krzyk jest, nie słyszał nikt niczego?

Karczmarz pewnie nie wiedział wiele więcej, niż cała reszta, ale opłacało się go przepytać.

Wysłuchawszy odpowiedzi, zwrócił się do Vrisiki Trebiezny:

- Przejdźmy się na tamtą ulicę, jak tylko tutaj skończę.

- Chodzili, pytali, szukali ale nie słyszałem by znaleźli. - karczmarz pokręcił głową na znak, że nie sądzi aby schwytano tego co zabił Valeryę.

- A jeśli można zapytać, wiadomo, kto to był? - zapytał Egon, nachylając się, po czym dodał ciszej tonem, który, jak miał nadzieję, zdradzał przejęcie: - Panie, powiem wam prawdę. Byliśmy przyjaciółmi Val i szukamy mordercy. Rzeknijcie mi, kto tego szukał? Byli to ludzie ze straży, ktoś, kogo znacie? Przecież śmierć młodej dziewczyny nie może ujść bez pomsty. Kto tego szukał i na czym to stanęło?

- Jakoś nie widziałem cię tu wcześniej. A trochę trudno cię przegapić. - karczmarz zawahał się i obrzucił gladiatora sceptycznym spojrzeniem. Zastanawiał się przez chwilę co powienien zrobić albo powiedzieć. W końcu jednak wzruszył swoimi sporymi barami.

- Ale to żadna tajemnica. Straż chodziła i pytała jak wy teraz. Jakiś jeden co go nie znam, chyba ktoś z jej rodziny. Bo siostra przyszła zabrać jej rzeczy ale nie dała rady zabrać wszystkiego to on przyszedł. Też biadolił i pytał tak jak i wy. - karczmarz w końcu powiedział jak to było nawet jeśli umięśniony rozmówca chyba go nie całkiem przekonał co do swoich intencji.

- Hm - rzekł Egon, zmitygowawszy się, widząc, że jego blef słabo przeszedł. - Jak się nazywał ten jej brat… Albo ojciec?

- Ojciec to chyba Gregor. Nie spotkałem go nigdy. Siostra przyszła po jej rzeczy, ona Sofia się nazywa. A ten młody to nawet nie pytałem. Przyszedł o tej porze co Sofia mówiła, zapytał o te jej rzeczy do zabrania to mu je wydałem. No i zabrał je i poszedł. Więcej go nie widziałem. - odparł karczmarz całkiem prostolinijnie i spokojnym tonem.

- Dzięki ci, karczmarzu - Egon ukłonił się. - Wiadomo, skąd są? Pogadalibyśmy z nimi.

Egon zwrócił się do Vrisiki:

- To przejdźmy się na tę ulicę, zobaczymy, gdzie zginęła - rzekł. - Później trzeba będzie wyłapać, skąd jest ta jej rodzina.

- Tutejsi. Mieszkają na Klarownej. - powiedział oberżysta i przeprosił bo następny klient podszedł do szynkwasu. Wkrótce więc Egon w towarzystwie drobniejszej sylwetki wyszedł na zewnątrz. Przeszli parę ulic pod ponurym, niebem i skrzypiącym śniegiem pod butami aż doszli do Beczkowej. W świetle dnia niewiele różniła się od tych ulic jakie mijali do tej pory. Ot, przecznica długa na kilka kamienic pomiędzy dwoma innymi ulicami. Tak samo na poboczach leżały hałdy odwalonego śniegu a centrum było mniej więcej przejezdne i tym duktem poruszały się wozy i piesi.

Egon rozejrzał się nieco, szczególnie zwracając uwagę na potencjalne ścieżki, którymi mógł przejść zabójca. Być może była tutaj kratka ściekowa, a sam wampir to był morderca, który wychodził z kanałów? Ostatecznie, ślady krwi, które ostatnio widział na dole mogły wskazywać na coś. Rozejrzał się także za ulicznymi kramarzami i żebrakami, którzy wyglądali na tutejszych, a także spytał paru miejscowych, gdzie było to osławione morderstwo, sądząc, że mord na młodej dziewczynie miał być zapamiętany przez jeszcze jakiś czas.

Osobiste oględziny nie bardzo coś pomogły. W końcu przez prawie miesiąc jaki minął od tamtych krwawych wydarzeń wielokrotnie padał śnieg, był zamiatany, odgarniany, znów padał albo zamieć przewiewała dokumentnie całe miasto. Zwłaszcza, że nie mieli z początku nawet miejsca tego morderstwa tylko całą ulicę. Niezbyt długą do przejścia ale co innego do sprawdzania. Jeśli były tu jakieś włazy do kanałów to były skutecznie przywalone śniegiem. Czy tak było też miesiąc temu pewności nie było ale było to całkiem prawdopodobne. W końcu wówczas też był środek zimy jak i teraz to i śniegu było pełno.

Nieco bardziej pomogło zasięgnięcia języka u tubylców. Jeden ze sklepikarzy bez ogródek wskazał im miejsce gdzie znaleziono wówczas tą biedną dziewczynę. Pokazał palcem dość dokładnie ze dwa budynki dalej po drugiej stronie ulicy. Ale nawet jak tam Egon z Virsiką poszli to znaleźli tylko różne rodzaje śniegu. Brudnego i zdeptanego, odgarniętego na hałdy leżące na poboczu ale obecnie nic nie wskazywało, że kogoś tu mordowano. Równie dobrze to mogło być kawałek czy kawał dalej albo i całkiem gdzie indziej. Po tak długim czasie nie było to jednak dziwne.

Jak zapytali paru tubylców z okolicznych sklepów to co mówili dość dobrze zazębiało się ze sobą. Zaraz po nowym roku, rano, jak jeszcze było ciemno znaleziono zakrwawione ciało młodej dziewczyny. Zabita i zimy trup. Potem straż miejska przyjechała, obejrzała i zabrała ciało. I właściwie sprawa się na tym skończyła.

Egon, skończywszy oględziny ulicy, nie dziwił się niczemu - ostatecznie, miesiąc to całkiem spory kawał czasu, do kiedy można było zatrzeć wszystkie ślady, czy to umyślnie, czy też nie.

- Przejdźmy się do Klarownej, znajdźmy tą ich rodzinę. Powiemy, że jesteśmy dawnymi znajomymi z jej roboty i dopiero się dowiedzieliśmy o jej śmierci. Pogadamy, powęszymy, czemu nie? Chodźmy.

Z odnalezieniem samej Klarownej nie mieli większych kłopotów. Nieco więcej czasu i pytania zajęło im gdzie mieszkają Steinhornowie. Ale nie było zdziwienia gdy okazało się, że to kolejna rodzina w tym mieście co mieszka w kolejnej kamienicy. Na drugim piętrze znaleźli właściwe i porządnie utrzymane drzwi zwiastujące dobrych gospodarzy.

- Kto tam? - usłyszeli z wnętrza jakiś dziewczęcy głos jaki raczej nie mógł należeć do dorosłej osoby.

- Chcielibyśmy porozmawiać o Val - rzekł Egon. - Ponoć kiedyś tutaj mieszkała… - rzekł Egon, który nie chciał od razu zaczynać z grubej rury i pytać o jej śmierć.

- Rodziców nie ma w domu. - odparł ten sam dziewczęcy głos po chwili milczenia. W głosie wydawało się słyszeć wahanie.

- A kiedy będą? - zapytał Egon. - Właściwie to nie musisz wychodzić, chcę po po prostu pogadać o Val, czy jesteś tutaj, czy na zewnątrz nie ma znaczenia. Słyszałem, że nie żyje. Czy to prawda? Kto to zrobił? Byliśmy jej przyjaciółmi.

- Będą jak wrócą z pracy. - odkrzyknęła przez drzwi dziewczynka. I znów nastała chwila ciszy gdzie nie było wiadomo co tam się za drzwiami dzieje. Vrisika spojrzała pytająco na Egona i na resztę klatki schodowej. Ale na razie była cisza i spokój.

- Val nie żyje. Ktoś ją zabił. Teraz jest już w lepszym świecie. - po chwili zwłoki doszedł ich ten sam głos ale dało się wyczuć niechęć do rozmowy o przykrym dla niej temacie.

- Jasne, że jest w lepszym świecie - rzekł Egon. - Ale ten, co ją zabił, nadal zabija i nikt mu nic nie zrobił. Szukamy go i słyszeliśmy, że czegoś szukaliście. Pytamy, bo chcemy go znaleźć… I dokonać sprawiedliwości.

Oczywiście, poczucie sprawiedliwości Egona było raczej chwiejne i sytuacyjne, ale wolał gadać takim tonem niż powiedzieć wprost, że ktokolwiek zabił Val, prawdopodobnie mógł zacukać także jego znajomych, także Vrisikę.

- Słyszałem, że ktoś go szukał od was. Znaleźliście coś? Wiesz, kto to mógł być albo skąd przyjść?

- Albo… Kiedy rodzice będą?

- Rodzice będą jak wrócą z pracy. O zmroku. - dziewczynka odpowiedziała na ostatnie pytanie z ulgą. Na inne albo nie chciała albo nie wiedziała co powiedzieć. To na końcu dało się wyczuć ulgę jakby to rodzice mieli przejąć z jej barków ten ciężar trudnej rozmowy.

- Niech będzie - skinął głową Egon.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online