17-04-2021, 18:47
|
#362 |
Kapitan Sci-Fi | Franek uśmiechnął się słysząc narzekania pilotów. Ile to już czasu minęło, odkąd ostatni raz słuchał ojczystej mowy? Tygodnie? Może nawet miesiące. Męczyło go już nieustannie posługiwanie się francuskim. Zaczynał już nawet myśleć po francusku! Niezbyt przejął się powodem usłyszanych narzekań. Polacy zawsze narzekali, to była u nich zwyczajna rzecz, jak dla innych oddychanie lub jedzenie. Zresztą nie mógł im współczuć. Prędzej im zazdrościł. Oni przynajmniej mieli szansę walczyć, on siedział w aucie z piękną kobietą i czekał na jakiegoś profesorka z uczelni. Przynajmniej towarzystwo nie było powodem do niezadowolenia.
Widząc spojrzenie Belli, wzruszył jedynie ramionami.
- Ten moment obserwacji to nasza największa dziura - czuł, że musi się wytłumaczyć. - Ponieważ agenci zmieniają się co kilka tygodni, nie mamy możliwości, by wprowadzić kogoś na uczelnie na przykład w roli studenta. Zmieniający się co kilka tygodnie studenci mogliby rodzić podejrzenia. Zresztą musielibyśmy się dogadywać z władzami uczelni, a tego wolałbym uniknąć. To nie wojsko, czy choćby policja, należałoby się liczyć z tym, że ktoś puści farbę i powiadomi o obserwacji Joliota, a miałem wyraźny rozkaz żeby pozostał jej nieświadomy. Poza tym w budynku jest zwykle sporo osób, raczej nikt nie będzie ryzykował porwania w środku. Za dużo świadków, zbyt szybko zawiadomiono by policję.
Po chwili milczenia, dodał:
- Teraz to już i tak nie ma znaczenia, skoro go stąd zabieramy. Jeśli mogę coś zasugerować, proponuję pojechać za nim do domu i pogadać na miejscu. Raz, że w obecności żony, więc nie będzie trzeba drugi raz tłumaczyć tego samego. Dwa, mniej ciekawskich oczu i uszu wokół. |
| |