Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2021, 12:31   #72
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Pierwsze dni po powrocie do bazy były bardzo intensywne. Odprawy, rekrutacja nowego Minutemana, papierologia raportowa, i co najważniejsze, zaktualizowany scenariusz VR.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1fhbbidxEAE[/MEDIA]

Została doń dodana Mytsa Gabor oraz jej Locust... po obydwu stronach 'meczu'. Ishida też brał udział w wirtualnych walkach, a jego Jenner również został bliźniaczo skopiowany. Do tego oczywiście Commando, Spider, Crab Warhammer, Marauder, Lightning i Leopard. Identyczny skład po obydwu stronach... ale o zupełnie innym poziomie doświadczenia. Pixelowate sobowtóry zostały ustawione na poziom "Elite". Współpracowały ze sobą wręcz idealnie, praktycznie nigdy nie pudłowały, wykrywały Minutemanów nieco szybciej na swoich sensorach i bardzo sprawnie posługiwały się swoimi mechami w ramach pilotażu oraz skoków. Wiedzieli też jak korzystać ze składu swojej ekipy aby maksymalizować efekty; ukrywać słabości a eksponować siłę. Minutemani w przeciągu kolejnych godzin też dawali radę być coraz lepszymi, udawało im się nawet któregoś przeciwnika odstrzelić "na amen", ale straty mieli koszmarne. Klęska za klęską.

Ale w pewnym momencie im się udało. Jakimś cudem. Przy poważnych stratach - ale dali radę wyeliminować pixelową ekipę. Jak do tej pory to była wbrew pozorom chyba najcięższa bitwa w ich życiu, nawet (a może przede wszystkim, biorąc pod uwagę rodzaj działalności piratów) Gabor. Ishida natomiast nie okazywał radości, ale na pogadance po sesji wydawał się być kontent. Zarządził koniec 'obowiązkowych' szkoleń w tym zakresie, natomiast zalecił kontynuację szlifowania umiejętności na symulatorze - czy to solowo, czy w grupach, czy całą ekipą. Różne konfiguracje, scenariusze i przeciwnicy.

Klęska godlike'owych pixeli zbiegła się z kilkoma informacjami. Portnoy z WSI odpowiedział na wiadomość od Asagao. Rozwiało to być może część wątpliwości jakie miała samuraj. Mytsa "Dybuk" Gabor została porządnie "przetrzepana" przez WSI i śledczych policji, kilkunastokrotnie, a jej dane pozytywnie zweryfikowane. Nieznana była prawdziwa przyczyna dla której zdezerterowała z Loxley's Raiders, niemniej jednak pan Ishida dodał swoją adnotację do jej teki na właśnie ten temat - i ta adnotacja została zamazana w papierach. ' [REDACTED] '. Oficjalnie kobieta została objęta policyjnym programem ochrony świadków oraz statusem specjalnym przez wojsko. Była nie do ruszenia oficjalnymi kanałami. Efektem ubocznym grzebania przez Asagao była wiedza, że wszyscy Minutemen zostali otoczeni podobnymi środkami ochrony prawnej (acz może nie "ochroną świadków").
Był też raport o "sprawie gumowej". Przez ostatnie tygodnie wyprodukowano i wykorzystano duże ilości makiet i atrap sprzętu wojskowego, w tym lotnictwa (Leoparda szczególnie), a nawet różnorakich mechów. To plus sianie dezinformacji nie tylko wprowadziło nieco konfuzji w szeregi wroga, ale też podbudowało morale (fakt, że bazując na kłamstwie) oraz - a może przede wszystkim - wymusiło na piratach pewną ostrożność. Dezinformacja, atrapy i utrata trzech dużych latadeł sprawiła, że od teraz trzymali swoje desantowce raczej na zapleczu w ramach eskadr szybkiego reagowania, bądź masowej logistyki. Chronili i spinali transportowo Magellana, Barierę, Pogranicze, Morze Chłodne i przejęte przez nich miasta.

Załoga hangaru pracowała w pocie czoła aby jak najszybciej zreperować priorytetowo CRB-20 Crab. Był to i tak jeden z najsolidniejszych mechów Minutemanów, konstrukcyjnie pomyślany tak by był łatwy w naprawie. Połatali go najszybciej ze wszystkich i był gotów (tak, jak JR-7D Jenner) w sam raz na wylot Ishidy, Briana Wintersa i Jane Doe nad Lake Varmint. Przeszli się swoimi mechami do Montpelier, gdzie załadowano je na ciężkie wojskowe samoloty transportowe (z ledwością, skulone i położone), sami zaś skorzystali z czarnego helikoptera. Wkrótce potem baza otrzymała zielony sygnał z ukrytego obozu varminckiego, że wszystko gra. "Mandaryn" też tam był, ponoć z nowym nabytkiem, który miał zacząć szkolenia na Hectorze.
Kilka dni później otrzymali informację, że Doe i Winters zostali przerzuceni w swoich maszynach (wspomnianym Crabie, ale też i przekazanym przez NVDF "na misje specjalne" samochodzie zwiadowczym typu Swift Wind) na głębokie zaplecze wroga - na Barierę. Solidne napędy fuzyjne obydwu maszyn, brak martwienia się o amunicję, mała ilość gęb do wyżywienia i duże żelazne zapasy zapewniały powodzenie misji od strony logistycznej. Mieli siać zamęt, sabotaż i ból na rodzimym terytorium Bandytów i tej całej Armii Czerwonej Wstęgi.

Wreszcie minął tydzień od powrotu z Hartford do Wielkiej Góry Zielonej.

Jackson i McKinley przysiedli wspólnie do planów wylotu KR-61, zasięgając pewnych konsultacji u Spencerów. Stanęło na tym, że opłacony kupiecki JumpShip miał odstawić ich najpierw na terytorium Ligi Lothiańskiej do układu granicznego, a potem skokami na Illyrię, stolicę Palatynatu, znaną ze swych stoczni i handlowego charakteru. Tamże mieli porozmawiać z ważniakami oraz personelem ComStaru aby poprzez instalację HPG wysłać suto opłacony priorytetowy przekaz danych do zainteresowanych stron i ustalić miejsce oraz format negocjacji.

Lightning i Leopard zostały zreperowane i przywrócone do pełnej sprawności. Rozpoczął się pierwszy etap realizacji planu uderzenia we wrażejską logistykę. DropShip poleciał nad Varmint by pozgarniać mechy i pilotów. Neyman i ten nowy mieli zostać w bazie, a na fotelach Mackiego, Hectora i Swordsmana mieli tymczasowo zasiąść inni piloci (odpowiednio Spencer, Heisenberg i Jackson - w ostatniej chwili doszło do zmiany). Asagao tym razem miała siedzieć wyłącznie za sterami Lightninga (hangarek aerospace Leoparda został przerobiony pod transport Locusta). Gabor też miała wziąć udział w tej misji wraz ze swoim mechem... podobnie jak Ishida w Jennerze, dopełniając siły uderzeniowej. Barnes miał pilotować Leoparda, a McKinley robić za dowódcę pojazdu i głównego strzelca. Kane miała być razem z nimi na pokładzie, też robiąc za strzelca.

Wraz z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik pozostało tylko czekać. I nie czekano długo: raptem dwa dni później o godzinie trzeciej w nocy dostali cynk od Rangersów. Morska flota Bandytów zawinęła do portu. Alarm bojowy. Krótka odprawa przypominająca. Hangar, mechy, Leopard, LTN. Wylot prosto w siąpiącą deszczem noc. Na szczęście nie była wietrzna, nie było sztormów ani burz. Tylko istna ściana wody nakurwiająca z nieba jak spod kranu.

Wkrótce do wody miała dołączyć także inna ciecz.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uXT-lSpEf8E[/MEDIA]

Po kilku godzinach lotu, skoroświt (a i tak ciemny i ponury przez ciężkie zachmurzenie i ulewy) na drugim, tym dzikim brzegu Morza Chłodnego. W miejscu, które mieli już obcykane według map hydro i topograficznych. Gęsta ulewa plus magnetyzm minimalizowały zasięg sensorów, ale to tyczyło się też obrońców. Leopard dokonał zrzutu parę klików od celu. Najpierw Locust i Jenner. Obydwa się od razu wysforowały - Dybuk przebierając nóżkami mecha w zawrotnym tempie, Warlock odpalając dysze rakietowe i wznosząc się po skosie. Obydwa lekkie mechy pruły ściany wody niczym strzały. Za nimi kroczyły pozostałe, rozwijając prędkość. Zreperowany i przerobiony Swordsman, podobny Hector oraz nietknięty Mackie. Lotnictwo też ruszyło ponownie, robiąc półkole. Ich uderzenie miało zablokować port od strony morza i przywalić w łodzie nim te uciekną. Od strony lądu miały uderzyć mechy, przełamać obronę stałą i mobilną oraz dokończyć robotę.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 18-04-2021 o 13:41. Powód: Korekta pilotów mechów i załogi Leoparda pod nieobecność Makao.
Micas jest offline