Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2021, 12:43   #246
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Południe; arena; Egon, Versana, Vasilij


Droga na piechotę przez te wszystkie zaspy nie należała do przyjemnych. Zwłaszcza, że wiatr szarpał ubraniem i rzucał śniegiem w twarz. Stawiał niemniejszy opór niż zaspy po kolana. Ciężko się szło, zwłaszcza jak się wyszło poza mury miasta na otwartą przestrzeń. Między drzewami w lesie było trochę lepiej. A jednak nie był tu sam. Co prawda odkąd opuścił bramę miejską nie spotkał nikogo. I nic dziwnego w taką zadymkę. Ale widział na śniegu ślady kopyt i butów jakie prowadziły od miasta przez te śnieżne zaspy. Przez jakiś czas prowadziły drogą, co było zrozumiałe i naturalne. Ale potem skręcały w zdawałoby się dziki i bezludny las. Tam gdzie nie było żadnej drogi ani wioski, ani chaty. Nic tam nie było rozsądnego. Tylko krąg ułożony z wielkich głazów. Ale tego z drogi ani skraju lasu nie było widać. Właściwie w tą zadymkę to w ogóle niewiele było widać. Ledwo na kilkanaście kroków dookoła. Trudno było się zorientować gdzie się właściwie jest. Brakowało głębszej perspektywy. To i te ślady pieszych i konnych na śniegu bardzo pomagały w utrzymaniu właściwej drogi i kierunku.

W końcu zobaczył jakieś sylwetki między drzewami. Potem większy głaz, pierwszy jaki wyłonił się z tej zadymki. Jakieś konie i reszta. Wyglądało, że nie przyszedł pierwszy. Ale z drugiej strony nie było tych sylwetek zbyt wiele. Widocznie ta aura zniechęcała do takich wycieczek. Nie było wiadomo czy w ogóle coś się odbędzie. Z drugiej strony był dopiero początek umówionej pory to była szansa, że reszta dopiero zacznie się zjeżdżać.

Egon rozejrzał się, szukając znajomych na arenie, a także wzrokiem sprawdzając, kto był obecny na niej. Czy były to postacie, które znał lub wojownicy lub znani gracze na arenie?

Tak rozglądając się, przyszedł bliżej, chcąc rozejrzeć się, ile już zostało zorganizowane.

Widział skryte pod czapkami i kapturami twarze, nawet częściowo zakryte szalami i chustami. Ale mimo to wydało mu się, że wpadła mu w oko jedna czy dwie znajome twarzy. A ta najbardziej znajoma to dała się pierwej słyszeć niż widzieć. Theo chociaż nie wyróżniał się ani wzrostem, ani gabarytami, to oczywiście był w samym sercu tego całego kramu. Właśnie przeklinał coś lub kogoś. Albo pogodę albo tak niezdarne jego zdaniem stawianie namiotu. Co przy tym wietrze raczej było nieuniknione. No ale jakby się udało z tym namiotem rzeczywiście mógł on chociaż chronić przed tymi podmuchami rzucanymi w twarz. A to był jeden z tych sporych namiotów to jakby się udało go rozstawić mógł pomieścić całkiem spory tłumek. Tak na samą arenę i większość zwyczajowych widzów powinien wystarczyć. A na razie to sama obsługa areny dawała niezłe widowisko jak z pomocą koni mozolili się ze stawianiem tych żerdzi i płacht namiotowych.

Egon podszedł bliżej, kiwając głową na powitanie znajomych. Zamierzał po krótkiej rozmowie z Theo zagadać do tego i ówdzie, żeby znaleźć paru chętnych na walki w mieście a także wojowników, którzy by w takich walkach uczestniczyli.

- Witaj, Theo - rzekł Egon, który miał żywo w pamięci ich ostatnią rozmowę dotyczącą organizowania walk w mieście. - Gówniana pogoda, co nie? Będzie coś dzisiaj z tego? Walczyć ponoć miałem. Słabo by było, jakby miało się to wszystko rozejść po kościach. Pomóc wam w czymś, chłopaki?

- Ano gówniana. Ale gadałem ze specem od pogody to mówi, że ma się uspokoić. Mam nadzieję, że nie po zmroku. - niziołek wyraźnie był w kiepskim humorze. Ta kiepska pogoda mogła nieźle namieszać w jego planach na dzisiejsze walki.

- Zobaczymy co z tego będzie. Na razie po trochu się zjeżdżają. A jak się uspokoi to może się po prostu trochę opóźni i tyle. - skwitował niezadowolonym głosem. Poprawa pogody rzeczywiście mogła wiele pomóc, pewnie ci co się wahali czy jechać czy nie jechać mogliby się przekonać aby jednak spróbować. Na razie wychodzenie na zewnątrz było mocno problematyczne.

Egon pokiwał głową z uznaniem. Wzrokiem szukał Kuno Treiblinga lub Hansa Klauge, którzy zawsze o tej porze byli niedaleko, a do których chciał zagadać względem walk w mieście. Póki co, pozostało się rozłożyć i stracić nieco czasu.

Znalazłszy Hansa Klauge, Egon zapytał:

- Organizujemy te walki pewnie w przyszłym tygodniu. Dałeś radę może popytać ludzi, co by na to poszli? Chciałem sam pogadać tutaj z paroma ludźmi.

- Tak, pogadałem. Właściwie co drugi mi mówi, że chętnie by obejrzał takie coś. Ale na moje oko to nie wiem ilu z nich tak na poważnie a nie tylko grzecznościowo mówi. Poza tym no nic nie mam co im dać. Wiesz, łatwiej jest zapraszać kogoś tu i tu na to i na to. To jest do czego się odnieść. A tak, w powietrzu, to taka tam luźna gadka. Wszystko można powiedzieć. W końcu co kogo to kosztuje? - Klauge wzruszył ramionami na znak, że jakoś trudno mu wysądować reakcję potencjalnych klientów. Niby zainteresowanie było ale jak sam zauważył trudno było ocenić czy to puste słowa grzecznościowej gadki czy coś więcej. A i sam nie bardzo mógł zrobić coś więcej niż tylko luźno popytać i pogadać.

- Więc potencjał jest - rzekł Egon. - Pogadam z paroma wojownikami, kto by się pisał na to. Styknie nam jeden albo dwóch. Kuno Treibling będzie wiedział… Ale może ty już coś wiesz na ten temat?

- No powiedział, że bitka w porządku i mu się pomysł spodobał. Ale nie wiem czy nie uznał, że to taki żart bo rechotał przy tym na całego. Chcesz to sam z nim pogadaj, gdzieś tu się kręci. - Hans wzruszył ramionami na znak, że znajomy Egona właściwie zareagował pozytywnie no ale nie było wiadomo czy jak uznał to jako żart to po prostu sam też nie żartował.

- Niech będzie - wzruszył ramionami Egon, kierując swoje kroki do Kuno Treibling, którego widział wcześniej przy jednym z mniejszych głazów.

Kiedy podszedł do Kuno, zagadał:

- Witaj - rzekł do postawnego wojownika. - Szykuje się okazja w mieście na walki. Piszesz się?

- No Hans coś mi już mówił. Ale pierwsze słyszę. Przecież Theo jak ognia unika walk w mieście. Za duże ryzyko mówi. I ma rację. W mieście zawsze ktoś się przypałęta kto nie powinien. Trudno tego upilnować na dłuższą metę. Tutaj jest łatwiej. - powiedział drugi z gladiatorów jaki przywitał się z Egonem. Chyba rzeczywiście słowa Hansa nie potraktował tak do końca poważnie.

- Przede wszystkim, walki będą krótkie. Jest to coś, co chcemy spróbować. Arena odbywa się za rzadko, moglibyśmy upchnąć parę potyczek w jednym z magazynów. Gadałem z Theo, dopóki nie wchodzimy sobie w interesy, to jest dobrze. A i z tego, co słyszałem, są na to chętni. Po prawdzie jest to pierwszy raz - próbujemy, rozeznajemy się w tym, nie wiemy, jak będzie. Ale jak się uda, to może zorganizujemy się lepiej i pewnie zysk z tego też będzie sensowny.

Tymczasem Vasilij dotarł w umówione miejsce czyli do kręgu głazów. Towarzyszyła mu dość liczna obstawa jakby miał jakieś obawy przed wyjściem z miasta. Choć tereny wokół znał doskonale. Podszedł w pierwszej kolejności do Theo by się przywitać.
- Witaj przyjacielu, pogoda dziś marna ale mam nadzieję widowiskiem będziemy nadrabiać ten dyskomfort. - uśmiechnął się do niziołka.

- Ano witaj, witaj. Psia pogoda. Ale ten namiot stawiamy to w środku powinno być troszkę spokojniej. - niziołek przywitał się z wyższym od siebie mężczyzną ale widać było, że jest nie w sosie. Nie było się co dziwić ta szaruga jaka zawiewała światem i jego mieszkańcami stawiała całe przedsięwzięcie pod znakiem zapytania. A ten namiot, no rzeczywiście mógł w tej materii pomóc.

- Cóż tak się otoczyłeś całą zgrają? Spodziewasz się kłopotów czy szykujesz komuś jakiegoś psikusa? - do czujnych oczu niziołka dotarło jak silną eskortą się otoczył kolega więc nie omieszkał o to zagaić. Większość gości, przybywała konno lub powozami albo jak teraz w zimie, saniami. I nie brało ze sobą tak licznej ciżby stawiając raczej dyskrecję nad inne walory. A podczas walk rzadko dochodziło do przykrych incydentów z którymi nie poradzono by sobie od ręki.

- Areny są rzadko? Bo ja wiem. Zwykle 3, 4 razy w miesiącu. To jak w sam raz aby wylizać rany. Poza tym jak będą zbyt często to się znudzą. I kasę trzeba uzbierać aby mieć co przepuszczać. - nieco dalej Egon rozmawiał z Kuno. Ten pomimo wiatru jaki smagał śniegiem wzruszył ramionami ciągnąc temat dodatkowych walk w mieście. - No można spróbować i zobaczymy co wyjdzie. Ale to jak mówisz to mi wygląda na zwykłe wyjście z karczmy by sobie wyjaśnić w zaułku parę rzeczy i do tego paru przygodnych widzów. Nie brzmi mi jak sposób na zrobienie fortuny. No ale można spróbować. - Kuno chyba nie chciał psuć planów koledzie i wyraził swoją chęć wzięcia w takim przedsięwzięciu udziału ale chyba mimo wszystko nie miał do niego przekonania.

Egon skłonił się Kuno, dziękując mu za zainteresowanie tematem. Do czasu rozpoczęcia areny zamierzał postawić swój własny namiot lub pomóc innym i rozgrzać się nieco przed walką, w której zamierzał uczestniczyć.

- Przyszedłem dziś z mocniejszą obstawą. Ostatnio na zewnątrz jest niespokojnie wolę dmuchać na zimne. Mamy jakiś schemat walk kursy zakładów coś czym mógłbym się zająć w oczekiwaniu? - Vasilij kontynuował rozmowę.

- Mamy w planie trochę psów i kogutów na rozgrzewkę. Oraz walki gladiatorów jako danię główne oczywiście. Na razie mamy komplet na trzy walki, na czwartą nie ma zawodnika. No ale może jeszcze przyjedzie. Cholerna pogoda. - Theo pokiwał głową i mówił nieco z roztargnieniem gdy patrzył na to ponure niebo jakie było widać ponad koronami drzew jakie wydawały się teraz prawie smoliście czarne.

- Moi chłopcy mogą w czymś pomóc jeśli potrzeba - Vasilij powiedział do przyjaciela i zostawił go w spokoju by niziołek dalej ustawiał przedstawienie
.
 
Icarius jest offline