Ostatecznie Julian wylądował za sterami Swordsmena.
Jego prymitywny kokpit pozostawiał wiele do życzenia - wydawał się nawet prymitywniejszy od tego jaki był w IndustrialMechach. Był bardzo inny od Warhammera.
- Nic to. Nic to. - mruczał do siebie Julian sprawdzając kolejne systemy mecha.
Słabsze uzbrojenie, słabszy pancerz, brak stabilności... słabsze wykonanie. Julian patrzył na porozwieszane po całym kokpicie karteczki z przypominajkami.
Chociaż miał tyle rzeczy w głowie, tyle projektów i tyle pomysłów... musiał się skupić na walkach które go czekały i na zadaniach które miał do wykonania.
- Comstar? Liga Wolnych Światów? Magistrat Canopus? Może jednak Hegemonia? Nie... to bandziory, nic więcej. - mamrotał do siebie samego.
Pancerz osobisty leżał całkiem dobrze. Fotel na szczęście był dość wytrzymały by płyty tworzywa go nie poszarpały. Zastanawiał się czy z pośród zezłomowanych na wrogach części nie znalazło by się jakieś ostrze do zamontowania takiemu Swordsmenowi.
Gdy nastąpił zrzut, potężna ulewa miotnęła masą wody prosto w osłonę kokpitu. Julian przeciągnął się i pchnął stery ruszając naprzód.
Musiał pamiętać o tym że teraz brak mu twardości Warhammera, choć prędkość miał podobną. Będzie się musiał trzymać na dystans.
- Nic to.. nic to - powtórzył.