Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2021, 22:09   #81
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Całe ciało było wymęczone, głód szarpał trzewiami. Wczoraj zapomniały zjeść. No cóż… posiłek i na zimno nadawał się dziś do spożycia. Budząc się Elizabeth miała świadomość, że wczoraj zaszalała i to mocno. A dziś odczuwała. Budząc się zauważyła że jest bardzo jasno.
To nie był ranek! Spały aż do wczesnego południa. Almais nadal jeszcze spała. Elizabeth podeszła do stolika i wzięła sobie kawałek przyniesionego wieczorem mięsa i jakiś owoc. Zjadła je by zabić głód i podeszła do półelfki.
- Almais.. już jest południe.
- Powiedz… im że dziś… jestem… chora.- mruknęła półelfka mając obecnie nikły kontakt z rzeczywistością. -Połu… południe?!
Nagle obudziła siadając na łóżku.- O nie nie nie…
Potem pospiesznie rzuciła się do zbierania swoich rzeczy i ubierania się.- Mam przerąbane.
- Pójdę obudzić resztę. - El narzuciła na siebie sukienkę i wsunęła stopy w buty.
- Biegniesz na uczelnię?
- Olać resztę… oni powinni być na MOIM wykładzie. A mnie akurat na nim nie ma.- rzekła spanikowana półelfka, pospiesznie zakładają okulary na noc i podskakując na jednej nodze zakładała drugiego trzewika w drodze do drzwi.
- Mogę jakoś pomóc? - El podążyła wzrokiem za czarodziejką i po chwili namysłu zawinęła nieco jedzenia w chustę i podała półelfce. - Zjedz w dorożce.
- Zabierz moje notatki i rzeczy na uczelnię. A potem… rób co chcesz.- półelfka pochwyciła zawiniątko i pognała szybciej niż wczoraj podczas ucieczki przed mastifami. Nawet się nie obejrzała za Elizabeth.
El westchnęła i przeszła do sąsiedniego pokoju by mocno zapukać do jego drzwi nim nacisnęła na klamkę.
Tam leżały dwa gołe ciała splecione razem w jednym łóżku. Nie tylko panna Morgan i jej pani zaspały tego dnia.
Elizabeth podeszła do nich i potrząsnęła ramionami.
- Wstawajcie, już południe, a Almais właśnie pobiegła na uczelnię.
- Oooch… szlag. - mruknął Graham ziewając głośno, a Allura jęknęła. - Która jest?
- Nie mam zegarka, ale słońce wygląda jakby było koło południa. - El wycofała się do drzwi. - Ja zgarniam rzeczy moje i Amais i idę na uczelnię to zanieść. Jak się szybko zbierzecie możemy pojechać razem dorożką.
- Dobra… zaraz pozbieramy się do kupy.- stwierdził Graham, a Allura mruknęła. - Na zajęcia pani Almais i tak już nie zdążymy. Nie musimy się spieszyć.
- No tak… masz rację. - przyznał Graham z ulgą.
- Obawiam się, że ona nie zdąży. - El uśmiechnęła się. - U mnie w pokoju jest jedzenie i piwo jakbyście chcieli.
Wróciła się do pokoju, który zajmowała z półelfką. Upiła nieco piwa, przegryzła zimnego mięsa i zabrała się za pakowanie ich rzeczy.
Pierwsza wygrzebała się Allura… pewnie dlatego, że stanęła w drzwiach pokoju jedynie w gorsecie i majtkach. Uśmiechnęła się niemrawo drapiąc po skołtunionych puklach włosów.
- Co za noc, prawda?- rzekła na powitanie i od razu zabrała się za jedzenie.
- Intensywna. - El wskazała na zastawiony stolik i wróciła do pakowania rzeczy wypinając się przy tym mocno. - Słyszałam, że jeszcze bawiliście się w nocy.
- Jak i wy… mogłaś wpaść jeszcze do nas po wszystkim.- odparła Allura zerkając na El i w końcu ulegając pokusie chwycenia ją za pośladek.
El zamruczała, ale wyprostowała się też.
- Byłam zmęczona. Nie nawykłam do tych waszych magicznych sztuczek. - Morgan uśmiechnęła się do Allury. - Zjedz coś.
- Zjem coś… zjem…- odparła Allura dając klapsa w sprężysty pośladek pokojówki. Usiadła na łóżku i zabrała za jedzenie. - Ty też powinnaś.
- Już przegryzłam nieco. - Morgan zapięła torbę, chowając znaleziska swoje i Almais. - Jak odwiozę te rzeczy pewnie udam się gdzieś na śniadanie. Po tej nocy mam ochotę na jakieś naleśniki i porządną kawę.
- Brzmi jak dobry plan.- odparła Allura z uśmiechem. - Pewnie bym ci towarzyszyła, gdyby nie była leniuszkiem.
- A co planujesz dziś robić? - Morgan zerknęła na blondynkę zakładając płaszcz. - Nie idziesz na uczelnię?
- Pójdę… ale wykorzystam wykładu pani Almais na jakiś prysznic i zmianę ubrania, a przynajmniej zmianę bielizny. - rzekła po namyśle Allura i zerkając na El dodała.- Tobie też by się to przydało.
- Ach.. to też. - El zaśmiała się. - Muszę skompletować swoją garderobę i się ogarnąć. Ale to zrobię w pokojach Almais.
- Więc widzimy się po wykładach… lub kiedyś. - rzekła półżartem Allura.
- No mnie ciężko złapać na uczelni po waszych wykładach. - Morgan wzięła torbę gotowa by ruszać. - Almais daje mi wolne wieczorami, chyba że ma takie plany jak wczoraj.
- Zgadamy się… - zaśmiała się Allura i wzruszyła ramionami. - Wiem gdzie cię szukać.
El przytaknęła ruchem głowy i wyszła, zaglądając jeszcze po drodze do pokoju Grahama.
Mężczyzna skupił się na ubieraniu, więc nawet nie zauważył zerkającej do jego pokoju dziewczyny. Był ubrany od pasa w dół i w świetle dnia El mogła podziwiać jego zgrabny acz umięśniony tors. Młodzian z pewnością zajmował się nie tylko magią.
El zapukała we framugę drzwi.
- Idę złapać dorożkę, chcesz się przyłączyć czy zostajesz jeszcze z Allurą?
- Mogą dołączyć, jeśli poczekasz na mnie.- stwierdził Graham metodycznie się ubierając a potem pakując.
- Jasne. - El oparła się o framugę obserwując ucznia Almais. Co by nie mówić półelfka miała niezły gust.
- Coś.. jeszcze? - zapytał zerkając przez ramię na Elizabeth i ubierając się.- Bo trochę nieswojo się czuję jak tak na mnie zerkasz.
- Miałam zaczekać, a uznałam, że skoro newralgiczne części garderoby masz na sobie to mogę to zrobić tutaj. - Morgan wskazała na spodnie mężczyzny. - Chcesz to mogę się obrócić, ale wolałabym nie przyciągać uwagi swoją garderobą czekając na dole.
- Dobrze… możesz się odwrócić? Jeśli to nie problem?- zapytał speszony mężczyzna.
Morgan obróciła się i oparta o framugę czekała aż Graham skończy. Było to nieco dziwne po ostatniej nocy, ale cóż...doskonale pamiętała jakie nią targały emocje.
- Gotowy. Możemy iść.- stwierdził młodzian i sądząc po krokach ruszył do drzwi i El.
Morgan uśmiechnęła się do niego ponad ramieniem i ruszyła pierwsza w kierunku schodów. - To nie jest daleko, ale wzięłabym dorożkę.
- Prowadź.- rzekł Graham podążając za dziewczyną. Wkrótce wyszli na zewnątrz i ruszyli ku dorożkom. Graham zapłacił za podróż i wyruszyli do uczelni. Młodzian przez cały okres podróży milczał. Elizabeth nie przerywała tej ciszy jedynie od czasu do czasu z zaciekawieniem na niego zerkając. Graham wydawał się zamyślony, choć czasem zdarzało mu się zerkać na pokojówkę… niemniej częściej patrzył przez okienko dorożki.
- Jak się czujesz po tej nocy? - W końcu El poddała się ciekawości.
- Normalnie… trochę poniosło nas, ale w końcu ciężko uznać obcowanie z pięknymi kobietami za traumatyczne przeżycie. - odparł enigmatycznie młodzian.
- Przyznaję, że myślałam że masz podobne nastawienie co Almais i Allura. - Morgan spoglądała na podopiecznego półelfki z zaciekawieniem. - Wydajesz się jednak dużo mniej wyuzdany niż one.
- Pani Almais też jest chyba… mniej wyuzdana. Co do Allury… to po pierwsze, to nie jest jej prawdziwe imię. Po drugie nie chodzi na uczelnię by studiować magię. Tylko Almais i inne filigranowe czarodziejki.- odparł ironicznie Graham.
Elizabeth zaśmiała się.
-Tak to nieco wyglądało. Choć ja raczej filigranowa nie jestem. Ale czarodziejką też nie. - Uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno. - One nie proszą bym się obróciła gdy się ubierają… rozbierają z resztą też.
- Za to jesteś śliczna i trochę niewinna… przynajmniej z wyglądu. A co do poranka, to twoje spojrzenie było nieco… krępujące mnie. - przyznał cicho Graham.
- To całkiem normalne. - El uśmiechnęła się do niego ciepło. - Tylko w towarzystwie osób podobnych do Almais odwykłam, że mogę kogoś krępować.
- Cóż… też bym się nie krępował przy innym mężczyźnie. Ale niewiasta za dnia, może dostrzec wszelkie niedoskonałości, które mrok i ubranie maskują. - odparł Graham.
- Nie dostrzegłam takowych. - El mrugnęła do młodzieńca.
- Nie miałaś okazji.- odparł żartem młodzian.
- Też wczoraj nie poczułam. - El także pozwoliła sobie na żartobliwy ton. - Nie masz czego się wstydzić.
- Może to głupie, ale wiesz… właściwie się nie znamy. Wczoraj kochaliśmy się pod wpływem gorączki i pożądania. Ale dziś rano, nic takiego na nas nie wpływa.- wyjaśnił Graham. - Głupio mi tak traktować ciebie jako… przyjaciółkę do łóżka, skoro… ehmm… trudno powiedzieć czy nią jesteś. Bo rankiem wszystko mogło ci przejść. Allurze przeszło.
- Nie zapomniałam co było wczoraj w nocy, a było bardzo przyjemnie. Ciężko by mi było udawać, że nic się nie wydarzyło. - El delikatnie szturchnęła w ramię siedzącego obok mężczyznę. - Nie będę miała nic przeciwko powtórce.
- Miło to słyszeć i może nadarzy się okazja... - odparł z uśmiechem Graham. - … do powtórki. Sądząc po tym gdzie byliśmy wczoraj, jest wielce prawdopodobne że kolejna misja od Almais może również zawierać taką niespodziankę.
- Tak… Almais szuka takich miejsc. - Elizabeth wyjrzała ponownie przez okienko dorożki. Zbliżali się już do uczelni.
- Właśnie, choć nawet ona była zaskoczona przebiegiem misji. - przyznał Graham.
- Tak… i to mnie nieco zaskoczyło. W sensie...wiedziała jak otworzyć ten portal. Czego innego można było się tam spodziewać? - Posłała mężczyźnie pytające spojrzenie.
- Może… nie aż w takiej ilości?- zadumał się Graham i wzruszył ramionami.- Nie wiem. Pani Almais wydaje się zbyt lekko podchodzić do kwestii bezpieczeństwa.
- To prawda. Czasem się o nią martwię. - El otworzyła drzwi bryczki gdy ta się zatrzymała.
- To zrozumiałe.- przyznał Graham wstając, by pomóc jej wyjść.
El skorzystała z pomocy.
- Idź przodem. Jeśli zobaczą nas razem możesz mieć kłopoty. - Uśmiechnęła się ciepło do młodzieńca wskazując na bramę.
Graham skinął głową i ruszył przodem zostawiając Elizabeth samą. Morgan stanęła przy murze i rozejrzała się po okolicy. Była zmęczona i nieswoja po ostatniej nocy. Sama jeszcze nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Ot czekała dłuższą chwilę i dopiero wtedy ruszyła do bramy. Miała jeszcze chwilę przed popołudniowym i zajęciami u Pickwicka powinna jednak najpierw umyć się, ubrać skromniej i wybrać na jakiś porządny posiłek z kawą.
Nie niepokojona dotarła do drzwi mieszkania Almais. O tej porze panował tu wszak spokój, uczniowie i nauczyciele byli na zajęciach. Pokojówki sprzątały pokoje magów… Elizabeth znów miała gniazdko Almais tylko dla siebie. Zaczęła od prysznica, a po nim kąpieli. Wymyła się porządnie i w końcu porządnie rozczesała włosy nim założyła na siebie skromny strój, który zwykła nosić mieszkając u rodziców. Ogarnęła nieco pokój Almais i chwyciwszy jedną z wypożyczonych książek ruszyła na poszukiwanie śniadanio-obiadu i kawy.


Skierowała się do jadalni przeznaczonej dla służby i tam napotkała inne pokojówki, w tym i Frolicę pałaszującą zachłannie posiłek. Jej jedzenie tutejsze smakowało. El pomachała jej, wzięła posiłek dla siebie i dosiadła się.
-Część. Jak się masz? - Usiadła przy stoliku i upiła nieco kawy.
- Hej… dobrze dobrze…- odparła diabliczka wystawiając język i nadąsanym tonem dodała.
- Jakoś szybko zapomniała o starej przyjaciółce, bo się nie odzywasz… nie wpadasz zajrzeć do mnie… - po czym wybuchła śmiechem.- U mnie jest całkiem dobrze, nie narzekam. Nowa współlokatorka może nie jest aż tak… namiętna, ale potrafi być milutka. Więc się nie nudzimy.
- Wiesz, że dopiero co się wyprowadziłam? - El zaśmiała się ciepło. - Cieszę się, że wszystko w porządku.
- Nooo… zauważyłam żeś znikła… zwłaszcza w nocy zauważam. - zamruczała diabliczka lubieżnie. - Co tam u ciebie? Jak na nowej posadzce?
- Dobrze...nieco mniej roboty. - Morgan przesunęła pod stołem stopą po nodze Frolicy nim zabrała się za posiłek. - Mam popołudniami czas na różne fuchy, głównie dlatego zniknęłam.
- Hej… nie drocz się… - zachichotała rogata.- Bo ja moja droga skończyłam robotę na dziś.
- Ja mam niestety jeszcze nieco do ogarnięcia. - El westchnęła ciężko i spojrzała na przyniesioną książkę.
- Więc… nie podpuszczaj, znam wszak twoje słabości.- odparła rogata wystawiając język.
- Oj po prostu nie chcę byś o mnie zapomniała. - El udała naburmuszoną i wróciła do jedzenia.
- To znajdź okazję do przypomnienia o sobie. Jestem u siebie wieczorami.- kusiła z łobuzerskim uśmiechem rogata.
- I jak skoro już powiedziałaś, że masz kogoś innego? - Morgan posłała diablicy zadziorny uśmiech.
- No… współlokatorkę… nie kochankę.- zaśmiała się cicho rogata.
- I jak zniosłaby widok mnie dobierającej się do ciebie? - El wyszczerzyła się.
- Nie jest moją kochanką… no i… jakoś ostatnio niespecjalnie za mną tęsknisz, więc nie wiem czy miałaby powód do zazdrości. - stwierdziła żartobliwie rogata. - Poza tym ta twoja nowa pani pewnie nie daje ci spać w nocy.
- Ma swoich kochanków. - El zaśmiała się. - Ale wypuszcza mnie w nocy, więc łapię różne fuchy.
- Jakie to fuchy można łapać późno w nocy?- spytała podejrzliwie rogata. - Czyżbyś miała hojnych i namiętnych… adoratorów?
- Ludzi, którzy potrzebują przewodnika po Downtown. - El zaśmiała się. - Jakiś czas temu pozowałam za pieniądze, pamiętasz? Takie fuchy.
- Pozowanie brzmi ciekawie. - zamyśliła się rogata.- Myślisz, że mogłybyśmy zapozować razem?
- Hm…. musiałabym spytać. To moja stara szefowa… jest dosyć ekscentryczna. - ELizabeth uśmiechnęła się. - Ale zapytam jak będę się z nią widzieć.
- To dobrze… bo ja też lubię dorobić na boku.- odparła z wesołym uśmieszkiem rogata i spytała zaciekawiona. - A skoro jesteśmy przy temacie, to poplotkujmy o byłych szefach. Jak ekscentryczna była twoja?
- Jest rzeźbiarką magiem i specjalizuje się w … wyuzdanych rzeźbach. - Morgan westchnęła ciężko dając znać, że były przez to kłopoty.
- Acha…- zadumała się Frolica. - Czyli rzeźbi… gołe baby? Co w tym ekscentrycznego? Już myślałam, że ma prywatny loszek.
- Baby, facetów, grupki. W stali kształtowanej magią. Wypełnia tymi dziełami swoje korytarze i prezentuje gościom. - El wzruszyła ramionami.
- Brzmi ciekawie. - odparła z uśmiechem diabliczka coraz bardziej zainteresowana. - I dobrze płaci za stanie nago?
- Stanie? - Morgan wyszczerzyła się do Frolicy.
- No… na tym polega pozowanie. Nie mam racji?- zapytała zdziwiona pokojówka.
- Nie u niej. Jej nie zależy na zwykłej goliźnie. - Elizabeth pokręciła głową przecząco. - Lubi łapać akt.. ale nie statyczny.
- Och… no to nadal brzmi… intrygująco. - zadumała się rogata i wzruszyła ramionami.- Robiłam w życiu gorsze rzeczy niż macanie się na oczach innych.
- To zapytam. - Morgan uśmiechnęła się. - Ona jest spoko, to nie tak, że cię do czegoś zmusi, ale lubi gdy jest gorąca atmosfera, wtedy łapie te swoje natchnienie.
- Nie będę miała wielkich oporów… przed macaniem ciebie.- odparła zaczepnie Frolica.
- A byciem branym przez jej lokaja? - El zaśmiała się. - Ale powiem tak… płaci nieźle.
- Bywałam w gorszej sytuacji. - wzruszyła ramionami rogata. - Bardzo stary ten lokaj?
- Wprost przeciwnie. - Morgan westchnęła. - Niesamowity przystojniak.
- To… jakoś to… przeboleję… że mnie weźmie. Poświęcę się za odpowiednią cenę. - zamruczała lubieżnie Frolica.
Morgan zaśmiała się tylko i wróciła do posiłku. Była ciekawa co Duncan powiedziałaby na taką ofertę.
- Jakie masz teraz plany. Ja niby mam zakupy… ale mogą poczekać.- stwierdziła w zamyśleniu diabliczka również zabierając się za jedzenie.
El wskazała na leżącą na stole książkę.
- Mam dziś zajęcia. - Powiedziała cicho tak by tylko Frolica ją usłyszała. - A tak to brak większych planów.
- Powinnyśmy się zgadać na jakiś wspólny wypad. Wpadnij do mnie wieczorem. Zawsze będziesz mile widziana.- odparła wesoło rogata.
- Chętnie. Jeśli tylko gdzieś nie usnę. Miałam ciężką noc. - El zaśmiała się. - Dobra idę gdzieś poczytać. To do zobaczenia?
- Do zobaczenia.- odparła wesoło diabliczka machając dłonią na pożegnanie.
El opuściła stołówkę i ruszyła w kierunku poczty, a potem parku. Chciała poczytać gdzieś na uboczu by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi. Miała świadomość, że nie powinna wchodzić głęboko w gęstwinę. Jedna taka wizyta ją nauczyła, a nie zawsze znajdzie się miły opiekun, który uratuje jej skórę. Swoją drogą dawno już nie widziała Diego. Ciekawe co u niego się działo.
Wkrótce dotarła do cichego i oddalonego od uczelni zakątka parku.
Usiadła tak by spoglądać na drzewa podczas lektury. Przez dość długi czas mogła czytać i uczyć się nie niepokojona. Potem jednak usłyszała szelest. Ktoś mijał jej kryjówkę.
Zamknęła książkę i rozejrzała się z zaciekawieniem. Niby nie robiła nic złego siedząc w parku, ale… zawsze było ryzyko że to coś, a nie ktoś.
Musiała nieco wynurzyć się ze swojej kryjówki, by zobaczyć skradającą się czarodziejkę w stroju... awanturniczym. A przynajmniej sądziła że się skrada robiąc tyle hałasu co pijany szczur w piwniczce.
Elizabeth wynurzyła się ze swojej kryjówki.
- Przepraszam… czy coś się stało?
- Aaaaa! - wrzasnęła niewiasta, potknęła, zaplątała się w własną spódnicę pokazując El całkiem ładną koronkową bieliznę na kształtnej pupie.
Po czym gramoląc się niezgrabnie wstała mówiąc pospiesznie.
- Nic się stało. Nie wiem o czym mówisz. Wszystko jest w porządku.
Morgan odeszła do niej i podała rękę.
- Chyba próbowałaś się skradać, prawda?
- Co? Skradać… skąd ten pomysł? Wcale się nie skradałam.- zaśmiała się dziewczyna próbując ukryć za humorem oczywiste kłamstwo.
- Dalej jest dość… niebezpiecznie. Jakiś czas temu próbowała mnie zjeść dziwna roślina. - Elizabeth wskazała w głąb parku.
- No… mnie nie zje… wiem gdzie idę.- odparła dziewczyna nerwowo poprawiając sukienkę i rozglądając się za kapeluszem, który spadł jej z głowy. - A co ty tu robisz?
El pokazała swoją książkę.
- Chciałam poczytać w ciszy. - Uśmiechnęła się starając się złagodzić swoje kolejne słowa. - Ale jeśli mogę coś doradzić, to zwykły marsz może iść ci ciszej niż skradanie się.
- Ja się nie skradałam.- tupnęła nerwowo nogą dziewczyna, po czym pochyliła się by pochwycić i podnieść kapelusz. Zakładając go na głowę upierała się przy swojej wersji. - Też przyszłam się uczyć w spokoju i w ogóle nie wiem o czym mówisz.
- No dobrze, przepraszam że chciałam pomóc. - El pomachała kobiecie planując wrócić w kierunku uczelni. Po tej nocy miała nieco dość dziwactw magów.
- Nie ma za co…- odparła niewiasta nerwowo się uśmiechając i ruszając w stronę przeciwną.
Elizabeth odczekała chwilę po czym ruszyła, skradając się za czarodziejką.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline