Całe ciało było wymęczone, głód szarpał trzewiami. Wczoraj zapomniały zjeść. No cóż… posiłek i na zimno nadawał się dziś do spożycia. Budząc się Elizabeth miała świadomość, że wczoraj zaszalała i to mocno. A dziś odczuwała. Budząc się zauważyła że jest bardzo jasno.
To nie był ranek! Spały aż do wczesnego południa. Almais nadal jeszcze spała. Elizabeth podeszła do stolika i wzięła sobie kawałek przyniesionego wieczorem mięsa i jakiś owoc. Zjadła je by zabić głód i podeszła do półelfki.
- Almais.. już jest południe.
- Powiedz… im że dziś… jestem… chora.- mruknęła półelfka mając obecnie nikły kontakt z rzeczywistością. -Połu… południe?!
Nagle obudziła siadając na łóżku.- O nie nie nie…
Potem pospiesznie rzuciła się do zbierania swoich rzeczy i ubierania się.- Mam przerąbane.
- Pójdę obudzić resztę. - El narzuciła na siebie sukienkę i wsunęła stopy w buty.
- Biegniesz na uczelnię?
- Olać resztę… oni powinni być na MOIM wykładzie. A mnie akurat na nim nie ma.- rzekła spanikowana półelfka, pospiesznie zakładają okulary na noc i podskakując na jednej nodze zakładała drugiego trzewika w drodze do drzwi.
- Mogę jakoś pomóc? - El podążyła wzrokiem za czarodziejką i po chwili namysłu zawinęła nieco jedzenia w chustę i podała półelfce. - Zjedz w dorożce.
- Zabierz moje notatki i rzeczy na uczelnię. A potem… rób co chcesz.- półelfka pochwyciła zawiniątko i pognała szybciej niż wczoraj podczas ucieczki przed mastifami. Nawet się nie obejrzała za Elizabeth.
El westchnęła i przeszła do sąsiedniego pokoju by mocno zapukać do jego drzwi nim nacisnęła na klamkę.
Tam leżały dwa gołe ciała splecione razem w jednym łóżku. Nie tylko panna Morgan i jej pani zaspały tego dnia.
Elizabeth podeszła do nich i potrząsnęła ramionami.
- Wstawajcie, już południe, a Almais właśnie pobiegła na uczelnię.
- Oooch… szlag. - mruknął Graham ziewając głośno, a Allura jęknęła. - Która jest?
- Nie mam zegarka, ale słońce wygląda jakby było koło południa. - El wycofała się do drzwi. - Ja zgarniam rzeczy moje i Amais i idę na uczelnię to zanieść. Jak się szybko zbierzecie możemy pojechać razem dorożką.
- Dobra… zaraz pozbieramy się do kupy.- stwierdził Graham, a Allura mruknęła. - Na zajęcia pani Almais i tak już nie zdążymy. Nie musimy się spieszyć.
- No tak… masz rację. - przyznał Graham z ulgą.
- Obawiam się, że ona nie zdąży. - El uśmiechnęła się. - U mnie w pokoju jest jedzenie i piwo jakbyście chcieli.
Wróciła się do pokoju, który zajmowała z półelfką. Upiła nieco piwa, przegryzła zimnego mięsa i zabrała się za pakowanie ich rzeczy.
Pierwsza wygrzebała się Allura… pewnie dlatego, że stanęła w drzwiach pokoju jedynie w gorsecie i majtkach. Uśmiechnęła się niemrawo drapiąc po skołtunionych puklach włosów.
- Co za noc, prawda?- rzekła na powitanie i od razu zabrała się za jedzenie.
- Intensywna. - El wskazała na zastawiony stolik i wróciła do pakowania rzeczy wypinając się przy tym mocno. - Słyszałam, że jeszcze bawiliście się w nocy.
- Jak i wy… mogłaś wpaść jeszcze do nas po wszystkim.- odparła Allura zerkając na El i w końcu ulegając pokusie chwycenia ją za pośladek.
El zamruczała, ale wyprostowała się też.
- Byłam zmęczona. Nie nawykłam do tych waszych magicznych sztuczek. - Morgan uśmiechnęła się do Allury. - Zjedz coś.
- Zjem coś… zjem…- odparła Allura dając klapsa w sprężysty pośladek pokojówki. Usiadła na łóżku i zabrała za jedzenie. - Ty też powinnaś.
- Już przegryzłam nieco. - Morgan zapięła torbę, chowając znaleziska swoje i Almais. - Jak odwiozę te rzeczy pewnie udam się gdzieś na śniadanie. Po tej nocy mam ochotę na jakieś naleśniki i porządną kawę.
- Brzmi jak dobry plan.- odparła Allura z uśmiechem. - Pewnie bym ci towarzyszyła, gdyby nie była leniuszkiem.
- A co planujesz dziś robić? - Morgan zerknęła na blondynkę zakładając płaszcz. - Nie idziesz na uczelnię?
- Pójdę… ale wykorzystam wykładu pani Almais na jakiś prysznic i zmianę ubrania, a przynajmniej zmianę bielizny. - rzekła po namyśle Allura i zerkając na El dodała.- Tobie też by się to przydało.
- Ach.. to też. - El zaśmiała się. - Muszę skompletować swoją garderobę i się ogarnąć. Ale to zrobię w pokojach Almais.
- Więc widzimy się po wykładach… lub kiedyś. - rzekła półżartem Allura.
- No mnie ciężko złapać na uczelni po waszych wykładach. - Morgan wzięła torbę gotowa by ruszać. - Almais daje mi wolne wieczorami, chyba że ma takie plany jak wczoraj.
- Zgadamy się… - zaśmiała się Allura i wzruszyła ramionami. - Wiem gdzie cię szukać.
El przytaknęła ruchem głowy i wyszła, zaglądając jeszcze po drodze do pokoju Grahama.
Mężczyzna skupił się na ubieraniu, więc nawet nie zauważył zerkającej do jego pokoju dziewczyny. Był ubrany od pasa w dół i w świetle dnia El mogła podziwiać jego zgrabny acz umięśniony tors. Młodzian z pewnością zajmował się nie tylko magią.
El zapukała we framugę drzwi.
- Idę złapać dorożkę, chcesz się przyłączyć czy zostajesz jeszcze z Allurą?
- Mogą dołączyć, jeśli poczekasz na mnie.- stwierdził Graham metodycznie się ubierając a potem pakując.
- Jasne. - El oparła się o framugę obserwując ucznia Almais. Co by nie mówić półelfka miała niezły gust.
- Coś.. jeszcze? - zapytał zerkając przez ramię na Elizabeth i ubierając się.- Bo trochę nieswojo się czuję jak tak na mnie zerkasz.
- Miałam zaczekać, a uznałam, że skoro newralgiczne części garderoby masz na sobie to mogę to zrobić tutaj. - Morgan wskazała na spodnie mężczyzny. - Chcesz to mogę się obrócić, ale wolałabym nie przyciągać uwagi swoją garderobą czekając na dole.
- Dobrze… możesz się odwrócić? Jeśli to nie problem?- zapytał speszony mężczyzna.
Morgan obróciła się i oparta o framugę czekała aż Graham skończy. Było to nieco dziwne po ostatniej nocy, ale cóż...doskonale pamiętała jakie nią targały emocje.
- Gotowy. Możemy iść.- stwierdził młodzian i sądząc po krokach ruszył do drzwi i El.
Morgan uśmiechnęła się do niego ponad ramieniem i ruszyła pierwsza w kierunku schodów. - To nie jest daleko, ale wzięłabym dorożkę.
- Prowadź.- rzekł Graham podążając za dziewczyną. Wkrótce wyszli na zewnątrz i ruszyli ku dorożkom. Graham zapłacił za podróż i wyruszyli do uczelni. Młodzian przez cały okres podróży milczał. Elizabeth nie przerywała tej ciszy jedynie od czasu do czasu z zaciekawieniem na niego zerkając. Graham wydawał się zamyślony, choć czasem zdarzało mu się zerkać na pokojówkę… niemniej częściej patrzył przez okienko dorożki.
- Jak się czujesz po tej nocy? - W końcu El poddała się ciekawości.
- Normalnie… trochę poniosło nas, ale w końcu ciężko uznać obcowanie z pięknymi kobietami za traumatyczne przeżycie. - odparł enigmatycznie młodzian.
- Przyznaję, że myślałam że masz podobne nastawienie co Almais i Allura. - Morgan spoglądała na podopiecznego półelfki z zaciekawieniem. - Wydajesz się jednak dużo mniej wyuzdany niż one.
- Pani Almais też jest chyba… mniej wyuzdana. Co do Allury… to po pierwsze, to nie jest jej prawdziwe imię. Po drugie nie chodzi na uczelnię by studiować magię. Tylko Almais i inne filigranowe czarodziejki.- odparł ironicznie Graham.
Elizabeth zaśmiała się.
-Tak to nieco wyglądało. Choć ja raczej filigranowa nie jestem. Ale czarodziejką też nie. - Uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno. - One nie proszą bym się obróciła gdy się ubierają… rozbierają z resztą też.
- Za to jesteś śliczna i trochę niewinna… przynajmniej z wyglądu. A co do poranka, to twoje spojrzenie było nieco… krępujące mnie. - przyznał cicho Graham.
- To całkiem normalne. - El uśmiechnęła się do niego ciepło. - Tylko w towarzystwie osób podobnych do Almais odwykłam, że mogę kogoś krępować.
- Cóż… też bym się nie krępował przy innym mężczyźnie. Ale niewiasta za dnia, może dostrzec wszelkie niedoskonałości, które mrok i ubranie maskują. - odparł Graham.
- Nie dostrzegłam takowych. - El mrugnęła do młodzieńca.
- Nie miałaś okazji.- odparł żartem młodzian.
- Też wczoraj nie poczułam. - El także pozwoliła sobie na żartobliwy ton. - Nie masz czego się wstydzić.
- Może to głupie, ale wiesz… właściwie się nie znamy. Wczoraj kochaliśmy się pod wpływem gorączki i pożądania. Ale dziś rano, nic takiego na nas nie wpływa.- wyjaśnił Graham. - Głupio mi tak traktować ciebie jako… przyjaciółkę do łóżka, skoro… ehmm… trudno powiedzieć czy nią jesteś. Bo rankiem wszystko mogło ci przejść. Allurze przeszło.
- Nie zapomniałam co było wczoraj w nocy, a było bardzo przyjemnie. Ciężko by mi było udawać, że nic się nie wydarzyło. - El delikatnie szturchnęła w ramię siedzącego obok mężczyznę. - Nie będę miała nic przeciwko powtórce.
- Miło to słyszeć i może nadarzy się okazja... - odparł z uśmiechem Graham. - … do powtórki. Sądząc po tym gdzie byliśmy wczoraj, jest wielce prawdopodobne że kolejna misja od Almais może również zawierać taką niespodziankę.
- Tak… Almais szuka takich miejsc. - Elizabeth wyjrzała ponownie przez okienko dorożki. Zbliżali się już do uczelni.
- Właśnie, choć nawet ona była zaskoczona przebiegiem misji. - przyznał Graham.
- Tak… i to mnie nieco zaskoczyło. W sensie...wiedziała jak otworzyć ten portal. Czego innego można było się tam spodziewać? - Posłała mężczyźnie pytające spojrzenie.
- Może… nie aż w takiej ilości?- zadumał się Graham i wzruszył ramionami.- Nie wiem. Pani Almais wydaje się zbyt lekko podchodzić do kwestii bezpieczeństwa.
- To prawda. Czasem się o nią martwię. - El otworzyła drzwi bryczki gdy ta się zatrzymała.
- To zrozumiałe.- przyznał Graham wstając, by pomóc jej wyjść.
El skorzystała z pomocy.
- Idź przodem. Jeśli zobaczą nas razem możesz mieć kłopoty. - Uśmiechnęła się ciepło do młodzieńca wskazując na bramę.
Graham skinął głową i ruszył przodem zostawiając Elizabeth samą. Morgan stanęła przy murze i rozejrzała się po okolicy. Była zmęczona i nieswoja po ostatniej nocy. Sama jeszcze nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Ot czekała dłuższą chwilę i dopiero wtedy ruszyła do bramy. Miała jeszcze chwilę przed popołudniowym i zajęciami u Pickwicka powinna jednak najpierw umyć się, ubrać skromniej i wybrać na jakiś porządny posiłek z kawą.
Nie niepokojona dotarła do drzwi mieszkania Almais. O tej porze panował tu wszak spokój, uczniowie i nauczyciele byli na zajęciach. Pokojówki sprzątały pokoje magów… Elizabeth znów miała gniazdko Almais tylko dla siebie. Zaczęła od prysznica, a po nim kąpieli. Wymyła się porządnie i w końcu porządnie rozczesała włosy nim założyła na siebie skromny strój, który zwykła nosić mieszkając u rodziców. Ogarnęła nieco pokój Almais i chwyciwszy jedną z wypożyczonych książek ruszyła na poszukiwanie śniadanio-obiadu i kawy.
Skierowała się do jadalni przeznaczonej dla służby i tam napotkała inne pokojówki, w tym i Frolicę pałaszującą zachłannie posiłek. Jej jedzenie tutejsze smakowało. El pomachała jej, wzięła posiłek dla siebie i dosiadła się.
-Część. Jak się masz? - Usiadła przy stoliku i upiła nieco kawy.
- Hej… dobrze dobrze…- odparła diabliczka wystawiając język i nadąsanym tonem dodała.
- Jakoś szybko zapomniała o starej przyjaciółce, bo się nie odzywasz… nie wpadasz zajrzeć do mnie… - po czym wybuchła śmiechem.- U mnie jest całkiem dobrze, nie narzekam. Nowa współlokatorka może nie jest aż tak… namiętna, ale potrafi być milutka. Więc się nie nudzimy.
- Wiesz, że dopiero co się wyprowadziłam? - El zaśmiała się ciepło. - Cieszę się, że wszystko w porządku.
- Nooo… zauważyłam żeś znikła… zwłaszcza w nocy zauważam. - zamruczała diabliczka lubieżnie. - Co tam u ciebie? Jak na nowej posadzce?
- Dobrze...nieco mniej roboty. - Morgan przesunęła pod stołem stopą po nodze Frolicy nim zabrała się za posiłek. - Mam popołudniami czas na różne fuchy, głównie dlatego zniknęłam.
- Hej… nie drocz się… - zachichotała rogata.- Bo ja moja droga skończyłam robotę na dziś.
- Ja mam niestety jeszcze nieco do ogarnięcia. - El westchnęła ciężko i spojrzała na przyniesioną książkę.
- Więc… nie podpuszczaj, znam wszak twoje słabości.- odparła rogata wystawiając język.
- Oj po prostu nie chcę byś o mnie zapomniała. - El udała naburmuszoną i wróciła do jedzenia.
- To znajdź okazję do przypomnienia o sobie. Jestem u siebie wieczorami.- kusiła z łobuzerskim uśmiechem rogata.
- I jak skoro już powiedziałaś, że masz kogoś innego? - Morgan posłała diablicy zadziorny uśmiech.
- No… współlokatorkę… nie kochankę.- zaśmiała się cicho rogata.
- I jak zniosłaby widok mnie dobierającej się do ciebie? - El wyszczerzyła się.
- Nie jest moją kochanką… no i… jakoś ostatnio niespecjalnie za mną tęsknisz, więc nie wiem czy miałaby powód do zazdrości. - stwierdziła żartobliwie rogata. - Poza tym ta twoja nowa pani pewnie nie daje ci spać w nocy.
- Ma swoich kochanków. - El zaśmiała się. - Ale wypuszcza mnie w nocy, więc łapię różne fuchy.
- Jakie to fuchy można łapać późno w nocy?- spytała podejrzliwie rogata. - Czyżbyś miała hojnych i namiętnych… adoratorów?
- Ludzi, którzy potrzebują przewodnika po Downtown. - El zaśmiała się. - Jakiś czas temu pozowałam za pieniądze, pamiętasz? Takie fuchy.
- Pozowanie brzmi ciekawie. - zamyśliła się rogata.- Myślisz, że mogłybyśmy zapozować razem?
- Hm…. musiałabym spytać. To moja stara szefowa… jest dosyć ekscentryczna. - ELizabeth uśmiechnęła się. - Ale zapytam jak będę się z nią widzieć.
- To dobrze… bo ja też lubię dorobić na boku.- odparła z wesołym uśmieszkiem rogata i spytała zaciekawiona. - A skoro jesteśmy przy temacie, to poplotkujmy o byłych szefach. Jak ekscentryczna była twoja?
- Jest rzeźbiarką magiem i specjalizuje się w … wyuzdanych rzeźbach. - Morgan westchnęła ciężko dając znać, że były przez to kłopoty.
- Acha…- zadumała się Frolica. - Czyli rzeźbi… gołe baby? Co w tym ekscentrycznego? Już myślałam, że ma prywatny loszek.
- Baby, facetów, grupki. W stali kształtowanej magią. Wypełnia tymi dziełami swoje korytarze i prezentuje gościom. - El wzruszyła ramionami.
- Brzmi ciekawie. - odparła z uśmiechem diabliczka coraz bardziej zainteresowana. - I dobrze płaci za stanie nago?
- Stanie? - Morgan wyszczerzyła się do Frolicy.
- No… na tym polega pozowanie. Nie mam racji?- zapytała zdziwiona pokojówka.
- Nie u niej. Jej nie zależy na zwykłej goliźnie. - Elizabeth pokręciła głową przecząco. - Lubi łapać akt.. ale nie statyczny.
- Och… no to nadal brzmi… intrygująco. - zadumała się rogata i wzruszyła ramionami.- Robiłam w życiu gorsze rzeczy niż macanie się na oczach innych.
- To zapytam. - Morgan uśmiechnęła się. - Ona jest spoko, to nie tak, że cię do czegoś zmusi, ale lubi gdy jest gorąca atmosfera, wtedy łapie te swoje natchnienie.
- Nie będę miała wielkich oporów… przed macaniem ciebie.- odparła zaczepnie Frolica.
- A byciem branym przez jej lokaja? - El zaśmiała się. - Ale powiem tak… płaci nieźle.
- Bywałam w gorszej sytuacji. - wzruszyła ramionami rogata. - Bardzo stary ten lokaj?
- Wprost przeciwnie. - Morgan westchnęła. - Niesamowity przystojniak.
- To… jakoś to… przeboleję… że mnie weźmie. Poświęcę się za odpowiednią cenę. - zamruczała lubieżnie Frolica.
Morgan zaśmiała się tylko i wróciła do posiłku. Była ciekawa co Duncan powiedziałaby na taką ofertę.
- Jakie masz teraz plany. Ja niby mam zakupy… ale mogą poczekać.- stwierdziła w zamyśleniu diabliczka również zabierając się za jedzenie.
El wskazała na leżącą na stole książkę.
- Mam dziś zajęcia. - Powiedziała cicho tak by tylko Frolica ją usłyszała. - A tak to brak większych planów.
- Powinnyśmy się zgadać na jakiś wspólny wypad. Wpadnij do mnie wieczorem. Zawsze będziesz mile widziana.- odparła wesoło rogata.
- Chętnie. Jeśli tylko gdzieś nie usnę. Miałam ciężką noc. - El zaśmiała się. - Dobra idę gdzieś poczytać. To do zobaczenia?
- Do zobaczenia.- odparła wesoło diabliczka machając dłonią na pożegnanie.
El opuściła stołówkę i ruszyła w kierunku poczty, a potem parku. Chciała poczytać gdzieś na uboczu by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi. Miała świadomość, że nie powinna wchodzić głęboko w gęstwinę. Jedna taka wizyta ją nauczyła, a nie zawsze znajdzie się miły opiekun, który uratuje jej skórę. Swoją drogą dawno już nie widziała Diego. Ciekawe co u niego się działo.
Wkrótce dotarła do cichego i oddalonego od uczelni zakątka parku.
Usiadła tak by spoglądać na drzewa podczas lektury. Przez dość długi czas mogła czytać i uczyć się nie niepokojona. Potem jednak usłyszała szelest. Ktoś mijał jej kryjówkę.
Zamknęła książkę i rozejrzała się z zaciekawieniem. Niby nie robiła nic złego siedząc w parku, ale… zawsze było ryzyko że to coś, a nie ktoś.
Musiała nieco wynurzyć się ze swojej kryjówki, by zobaczyć skradającą się
czarodziejkę w stroju... awanturniczym. A przynajmniej sądziła że się skrada robiąc tyle hałasu co pijany szczur w piwniczce.
Elizabeth wynurzyła się ze swojej kryjówki.
- Przepraszam… czy coś się stało?
- Aaaaa! - wrzasnęła niewiasta, potknęła, zaplątała się w własną spódnicę pokazując El całkiem ładną koronkową bieliznę na kształtnej pupie.
Po czym gramoląc się niezgrabnie wstała mówiąc pospiesznie.
- Nic się stało. Nie wiem o czym mówisz. Wszystko jest w porządku.
Morgan odeszła do niej i podała rękę.
- Chyba próbowałaś się skradać, prawda?
- Co? Skradać… skąd ten pomysł? Wcale się nie skradałam.- zaśmiała się dziewczyna próbując ukryć za humorem oczywiste kłamstwo.
- Dalej jest dość… niebezpiecznie. Jakiś czas temu próbowała mnie zjeść dziwna roślina. - Elizabeth wskazała w głąb parku.
- No… mnie nie zje… wiem gdzie idę.- odparła dziewczyna nerwowo poprawiając sukienkę i rozglądając się za kapeluszem, który spadł jej z głowy. - A co ty tu robisz?
El pokazała swoją książkę.
- Chciałam poczytać w ciszy. - Uśmiechnęła się starając się złagodzić swoje kolejne słowa. - Ale jeśli mogę coś doradzić, to zwykły marsz może iść ci ciszej niż skradanie się.
- Ja się nie skradałam.- tupnęła nerwowo nogą dziewczyna, po czym pochyliła się by pochwycić i podnieść kapelusz. Zakładając go na głowę upierała się przy swojej wersji. - Też przyszłam się uczyć w spokoju i w ogóle nie wiem o czym mówisz.
- No dobrze, przepraszam że chciałam pomóc. - El pomachała kobiecie planując wrócić w kierunku uczelni. Po tej nocy miała nieco dość dziwactw magów.
- Nie ma za co…- odparła niewiasta nerwowo się uśmiechając i ruszając w stronę przeciwną.
Elizabeth odczekała chwilę po czym ruszyła, skradając się za czarodziejką.