Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2021, 07:24   #82
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dogonienie i śledzenie młodej adeptki magii nie było trudne. Nie miała ona pojęcia o dyskrecji. Do tego, gdzieś w połowie drogi wpadła na głupi pomysł założenia obszernego płaszcza z dużym kapturem, który ukrywał jej tożsamość, ale i zaczepiał się o każde chaszcze. Przez co ją jeszcze bardziej spowalniał, dając El idealne warunki do jej śledzenia. Wkrótce dołączyła do niej druga zakapturzona osóbka mające te same problemy z płaszczem co ona.
El podążała dalej za nimi trzymając się na spory dystans i zerkając czasem na niebo migoczące między gałęziami. Wolała się nie spóźnić na wykład.
A ryzyko tego rosło z każdą chwilą. Niemniej wkrótce do dwóch zakapturzonych osób dołączyła trzecia. Szepcząc między sobą dotarły do niewielkiego ogniska, gdzie były kolejne dwa "kapturki". W tym jeden wyróżniający się, bo pozostałe były czarne… a ten jeden purpurowy.
- Wszyscy już są? - rzekł purpurowy, a pozostałe kaptury tylko kiwnęły. Jeden z nich odezwał się kobiecym głosem.
- Agnes dziś nie może.
Elizabeth przysłuchiwała się rozmowie skryta za krzakami i ukryta za pniem drzewa.
- Stańcie w kręgu i zaczynamy. - kapturki otoczyły ognisko gibając się na boki. Purpurowy sypnął w ogień jakiś sprawiając, że zapłonął on zielonymi płomieniami i zaczął intensywnie kopcić. Czarne powtarzały ciągle tę samą skomplikowaną mantrę, podczas gdy purpurowy wołał.
- Ma'ab przyzywamy cię. Przybądź. Objaw nam swoją prawdę. Daj nam swoją mądrość!
Morgan wyjrzała z zaciekawieniem z za krzaków, obserwując czy coś się pojawi.
Póki co, nic się nie zjawiało. Czarni trochę się niecierpliwili, zwłaszcza że zaśpiewy purpurowego robiły się nieco desperackie. Ma'ab najwyraźniej nie miał ocho…
~ A cóż to za wścibski mały ptaszek się tu zjawił? ~ El usłyszała melodyjny kobiecy głos… w swojej głowie. ~ Lubisz podglądać innych?
~ Bałam się, że zabiją się o te swoje szaty… kim jesteś?~ Morgan starała się zachować spokój odpowiadając w myślach.
~ To ja powinnam spytać KIM ty jesteś. ~ pod słodyczą głosu czuć było jakąś bezlitosną drapieżność.
~ Pokojówką, bardzo ciekawską osobą. Mówią do mnie El~ Morgan rozejrzała się po okolicy szukając źródła głosu.
~ Ciekawość to pierwszy stopień do dziewięciu kręgów, ale Piekło nie jest tak straszne jak je malują.~ słyszała w głowie, gdy rozglądając się zauważyła że " rytuał" chyba nie idzie wedle planu purpurowego. Czarne poczęły narzekać. ~ Będę się tobie przyglądać El, a teraz… masz chyba wykład, czyż nie?
~ Z przyjemnością cię poznam. Ma’ab, tak?~ El podniosła się cichutko i pochylona ruszyła w stronę uczelni.
~ Może…~ mruknął głos czerpiąc satysfakcję z niewiedzy czarodziejki.
~ Okrutna.~ EL wyprostowała się gdy już znalazła się za kilkoma rzędami drzew wyprostowała się i ruszyła szybszym krokiem. Długo miała wrażenie, że coś czai się za jej plecami, że jest obserwowana. Dopiero, gdy już opuściła park poczuła się lepiej. Ruszyła szybkim krokiem w stronę sali, w której miała mieć wykład z profesorem.


Niziołek już na nią czekał i powitał uśmiechem.
-Gotowa do egzaminu?
- Egza… - El zamarła zamykając drzwi. Miała dopiero jeden wykład… nie spodziewała się egzaminu. Jej dłoń mocniej zacisnęła się na trzymanej lekturze. - Egzaminu?
- No. Małego egzaminu przed wykładem. By sprawdzić czy przyłożyłaś się do nauki. Chyba wspominałem o tym. - zadumał się profesor i wskazał na kartkę. - Tu masz pytanie, ołówek jest obok i 15 minut na odpowiedź.
El usiadła zrezygnowana za biurkiem, teraz już nie było odwrotu, musiała napisać tyle ile pamiętała z czytanej po nocach i nad rankami książki.
Po piętnastu minutach profesor zabrał kartkę, przestudiował zapiski i wydał ocenę. - Nie najlepiej, ale i nie najgorzej… średnio. Widać że brakło panience czasu na czytanie. Ale jak na pierwszy raz jestem zadowolony.
Morgan odetchnęła.
- Niestety czytuję tylko wieczorami. Teraz miałam chwilkę w parku. - Morgan wskazała na leżącą na biurku książkę. - No ale tam… sporo chodzi ludzi.
- Z pewnością, ale wracając do tematu. Jaki aspekt naukowy, winniśmy poruszyć podczas obecnego spotkania? - spytał niziołek wyraźnie nie zainteresowany wątkiem parku.
- A czy istnieje możliwość by omówił mi Pan bardziej szczegółowo poszczególne okresy z dziejów naszego miasta, o których mówiliśmy ostatnio? - El uśmiechnęła się do wykładowcy.
- Oczywiście… więc wracając do początków. - niziołek zaczął od najciekawszej części. Od okresu pirackiej osady i bezeceństw z nim związanych: porwań, niewolnictwa, kultów dawnych bogów. Omawiać począł żywota słynnych kapitanów i wodzów pirackich, którzy nierzadko mianowali się tutejszymi królami. El wyciągnęła wepchniętą przed wyjściem z pokoju Almais kartkę, spomiędzy stron książki i sięgnęła po otrzymany ołówek by zrobić nieco notatek.
- To tak ogólnie. Masz jakieś pytania?- rzekł zadowolony z siebie niziołek kończąc tymi słowami wykład.
- Czy są ludzie, którzy oficjalnie mówią, że są spadkobiercami piratów? - Morgan odłożyła ołówek i spojrzała na nieco chaotyczne notatki.
- Nie wiem. Może? Nie zdarza mi się przebywać w tych kręgach… to znaczy marynarzy i piratów. Bycie spadkobiercą pirata nie przynosi żadnego zysku. Tytuły pirackie nie są uznawane, zarekwirowane majątki nie podlegają zwrotowi rodzinie pirata ani odszkodowaniom gdyż zostały uzyskane poprzez akt przestępstwa.- wyjaśnił niziołek. - Na pewno są wśród rybaków i marynarzy rody pirackie i być może pielęgnują pamięć o swoich przodkach, ale ja o żadnym potomku nie wiem. Ba, być może w tobie płynie piracka krew. Winnaś spytać rodziców.
- Na pewno by się nie przyznali gdyby tak było. - Morgan zaśmiała się. - Chyba… nie mam więcej pytań. Jestem bardzo ciekawa co działo się w mieście czyniąc je tym czym jest obecnie.
- Wiele dyplomatycznych przepychanek i prawnej batalii. Koniec pirackiego miasta oznaczał też koniec barwnych historii. - zaśmiał się profesor i dodał. - Niestety obecnie historię częściej kreują prawnicy a nie generałowie.
- Och… - Elizabeth przyjrzała się profesorowi. Ją ciekawiły nawet te mniej fizyczne przepychanki, ale czy profesor nie miał ochoty jej o nich opowiadać?
- Ale o tym… następnym razem porozmawiamy więcej.- rzekł ciepło niziołek.
Elizabeth przytaknęła ruchem głowy.
- Przyznaję, że jestem też bardzo ciekawa kiedy wykształciło się azjatown. To jest tak zupełnie inne miejsce. - Uśmiechnęła się podekscytowana do profesora. Mimo, że nie mogła poświęcić tej nauce całej swojej uwagi cieszyła się, że może poszerzać swoją wiedzę, tak jak i w zakresie magii.
- A to ciekawe zagadnienie. Oficjalnie ze sprowadzanych z kolonii na dalekim wschodzie ochotników. Tamtejsze ludy słyną z wyrafinowanych budowli, a trzeba wyrafinowania by postawić dwukondygnacyjne miasto. Więc konieczna była wykwalifikowana siła robocza… a tamci byli tańsi i bardziej chętni do zaczęcia od nowa. Nieoficjalnie… cóż, jest wiele teorii. Moja ulubiona to ta o ukrytym cesarzu. - odparł z uśmiechem niziołek.
- Opowie mi profesor o niej? - El nawet nie próbowała kryć zaciekawienia. Od ostatniej wizyty w Azjatown, ten obszar bardzo ja ciekawił.
- Trzeba ci wpierw wiedzieć o jednym. Krainy dalekiego wschodu otacza Wielki Jadeitowy Mur. Pomijając anachroniczne dziś, acz oczywiste funkcje obronne Mur blokuje wszelkie czary wieszczenia nie dając podejrzeć krain dalekiego wschodu. Wszystkie informacje są czerpane przez pośredników i tak naprawdę musimy wierzyć na słowo kupcom handlującym w faktoriach zbudowanych przy murze. To daje pożywkę różnym spekulacjom… między innymi o wygnanym cesarzu który zabrał swój lud i tu w New Heaven buduje nowe cesarstwo właśnie w Azjatown. - wyjaśnił profesor.
- W sensie… kupcy mówią, że cesarz odszedł? - Z jakiegoś powodu przed oczami El momentalnie pojawił się obraz pięknego, białowłosego mężczyzny. Choć on… nie był nawet właścicielem lokalu.
- Że został wygnany… poprzez intrygi, a może pokonany militarnie? - padła odpowiedź. - Dokładnie nie wiadomo, wszak to tylko teorie i domysły.
- Ale go tam nie ma, tak? - Elizabeth czuła jak zaczyna ulegać ekscytacji. Sama szansa, że tamten mężczyzna mógłby być cesarzem… tak nierealna, ale nadal bardzo ją to ekscytowało.
- Ma się ukrywać w sekretnym pałacu, gdzieś po Azjatown i stamtąd rządzić dzielnicą. A w przyszłości całym New Heaven. - wyjaśnił niziołek.
- Obecni władcy mogą nie być zadowoleni z takiej możliwości, prawda? - EL zanotowała na swojej kartce, krótkie słowo “cesarz”.
- Z pewnością nie będą…- zaśmiał się w odpowiedzi nauczyciel, a następnie dodał. - … ale to moja ulubiona teoria. Niekoniecznie najbardziej wiarygodna.
- A jakie są inne? - El uśmiechnęła się do niewielkiego mężczyzny.
- Choćby taka, że New Heaven jest nieoficjalnym miejscem zsyłki dla przestępców zza Jadeitowego Muru. I każdy mieszkaniec Azjatown ma przestępczy rodowód. - wyjaśnił niziołek.
- Och… to prawda ta jest dużo mniej ciekawa. - Elizabeth zaśmiała się cicho. - Choć jakoś ciężko uwierzyć by byli tam sami przestępcy.
- Bo to absurd… oczywiście, że Azjatown nie składa się z samych elementów kryminalnych.- machnął ręką mentor. - Niemniej jest to teoria, a prawdy chyba nigdy się nie dowiemy.
- Prawda ma zwyczaj wypływania w najmniej oczekiwanym momencie. - ELizabeth uśmiechnęła się ciepło. - Czy za tydzień też mogę zająć Panu czas?
- Oczywiście. Czasu akurat mam sporo. -stwierdził niziołek z gorzkim uśmiechem.
- Cóż.. dla mnie to tylko na korzyść. - Elizabeth zmieszała się nieco. Nie wiedziała jak wygląda życie profesorów na uczelni… nie licząc dość ekscentrycznej Almais.
- A więc następnym razem kolejny okres, tak? Więc póki co, nie ma szukać kolejnej lektury. - odparł zadowolony z siebie nauczyciel.
- Może uda mi się nieco więcej doczytać z tych co mam. - El wstała od biurka zabierając swoje rzeczy. - Bardzo dziękuję za dzisiaj.
- Nie ma za co. Cieszy mnie każdy student, który przykłada się do nauki. To niestety rzadkość w tych czasach. - odparł niziołek, a El… po raz pierwszy od jakiegoś czasu miała chwilę tylko dla siebie.
Morgan opuściła salę, żegnając się z profesorem i wróciła do pokoi Almais. Postanowiła sporządzić list do Duncan z pytaniem, czy mogłaby jeszcze kiedyś zapozować. Była ciekawa czy informacje, które uzyskała będą już wystarczające. Potem jeszcze napisała list do rodziny, że wszystko u niej w porządku, do Mel, że kolia była idealna i że nie może się doczekać kolejnego spotkania. Zaadresowała wszystko i ruszyła w kierunku poczty, planując potem wstąpić do Frolicy.


Na miejscu okazało się, że otrzymała list z miejscem i czasem spotkania, za dwa dni od dzisiaj. Żadnej innej informacji. Tylko podpis: Simeon.
Elizabeth poczuła jak jej serce zabiło mocniej. Gdyby tylko Simeon chciał by było z tego coś więcej…. Ale to nie był ten typ. Zapłaciła za wysłanie listów i ruszyła na spotkanie z Frolicą.
Diabliczka właśnie szykowała się na zakupy przebierając ze stroju pokojówki we własny. Nie była sama. Jej przebieraniu przyglądała się blondynka ubrana na szaro… ale bynajmniej nie szara myszka. Było coś przenikliwego w jej spojrzeniu i egzotycznego w jej urodzie. Jakoś… nie wyglądała na pokojówkę.
- Deidra… Elizabeth. Elizabeth.. Deidra.- przedstawiła je sobie nawzajem.
- Część. - Morgan pomachała nowej współlokatorce diablicy. - Idziesz na zakupy? Przejdziemy się razem?
- Cześć… Chętnie. - odparła Deidra przyglądając się bacznie nowo przybyłej.
- No to co planujecie kupić? Ja… głównie jedzenie i może coś do picia.- zaproponowała rogata.
- Ja podobnie. - El uśmiechnęła się do diablicy.
- Fajnie… więc ruszajmy.- odparła Frolica machając wesoło ogonem. - Ja gotowa, a wy?
- Ja tak. - przyznała Deidra wstając powoli.
- Ja bym tylko skoczyła po koszyk. - Elizabeth niepewnie spojrzała na trzymany list. - Zaczekacie na mnie?
- Jasne nie ma sprawy. Poczekamy przy bramie.- zaproponowała Frolica.
El przytaknęła i pobiegła do pokoi Almais by zostawić w skrzyni list i wziąć koszyk i przypasaną torbę. Na plecy narzuciła płaszcz i skierowała swe kroki w stronę bramy. Była ciekawa kim dokładnie była Deidra, bo nie wyglądała na kogoś kto dotychczas na życie zarabiał sprzątaniem.
Odpowiedzi na to pytanie z początku nie było okazji uzyskać. Z całej trójki to Frolica gadała najwięcej, wyraźnie zadowolona ze wspólnej wycieczki do sklepów Uptown. Cała trójka musiała złożyć się na jeden dylinżans, ale za to wynajęty na kilka godzin. No i było miło utknąć między Frolicą, a blondynką. Sama rogata zajęta była narzekaniem na niechlujstwo magów, a Deidra podpytywaniem współlokatorki o El. O sobie blondynka mówiła mało.
Elizabeth opowiedziała nieco o swojej poprzedniej pracy.
- A ty co robiłaś przed akademią? - Spojrzała z zaciekawieniem na blondynkę.
- Ja? - zmieszała się blondynka.- Pracowałam to tu to tam.. głównie w sklepach jako ekspedientka.
- Naprawdę? Moja mama szyję bieliznę. - El uśmiechnęła się do Deidry. - Jakieś konkretne sklepy?
- Nie z bielizną. - odparła zdawkowo Deidra. - Poza tym… żadnego nie mogłabym polecić.
- Tak bywa. - El zakończyła temat choć zżerała ją ciekawość i spojrzała na Frolicę. - To od czego zaczniemy?
- Od nudnego… kupowanie jedzenia, a na koniec wino. A potem… wpadniemy do karczmy?- zaproponowała rogata.
- Może być. - stwierdziła Deidra.
El też przytaknęła. Nie planowała kupować dużo, bo nie miała gdzie tego trzymać u Almais, ale jakieś owoce czy pieczywo na czarną godzinę mogły się przydać, ostatnio miała duże kłopoty by normalnie jeść.
Ich celem miał być targ żywności w Uptown. Znajdował się on w mniej reprezentatywnej części, bo miejscowi nie kupowali tu jedzenia. Robiła to za nich służba. Więc można było liczyć na całkiem dobre produkty w przyzwoitych cenach. Rogata od razu rzuciła się w wir zakupów, Deidra wydawała się lekko zagubiona i niezdecydowana przy niej.
El kupiła kilka owoców i kawałek chleba i spojrzała z zaciekawieniem na blondynkę.
- Może potrzebujesz pomocy? - Spytała przyglądając się dziewczynie. Deidra bardziej przypominała jej zagubioną szlachciankę, niż dawną sklepikarkę.
- E… niekoniecznie, ale skoro już proponujesz.- odparła Deidra uśmiechając się ciepło i z ulgą.
- Co lubisz jeść? Na uczelni przydaje się mieć coś na kolację i śniadanie. - Wskazała na kupiony przez siebie chleb. - My z Frolicą często kupowałyśmy sobie pieczywo, sery, czasem suszone mięsa, bo to może chwilę poleżeć.
- To właśnie lubię. Może nie za bardzo suszone.. tylko odrobinkę. I nie przepadam za serem. - zaczęła sobie przeczyć blondynka.
Elizabeth zaśmiała się cicho.
- A owoce? - Spojrzała z zaciekawieniem na blondynkę po czym wskazała stragan, na którym sama kupiła jabłka.
- Nie jadam za często.- ta machnęła ręką na owoce.- A ty które lubisz?
El wskazała na zawartość swego koszyka.
- Nie jadam nic wyszukanego. - Morgan rozejrzała się po targowisku. - Myślę, że nie musisz nic kupować jak nie masz ochoty. Jakby co na uczelni jest stołówka
- Jadłaś na niej?- spytała powątpiewająco Deidra zerkając na kręcącą się po straganach rogatą. - Niektórym to smakuje, niektórym idzie to w biodra i zadek… kuszący zadeczek. Ale nie mnie.
- Mi niezbyt tamto jedzenie smakuje, ale Frolica je lubi. - El uśmiechnęła się. W Deidrze było coś naprawdę dziwnego. - Obawiam się że też jestem z tych, którym jedzenie odkłada się w biodrach… ale na szczęście też nieco wyżej. - Przesunęła dłonią po znajdującym się na biuście gorsecie.
- Mhmm.. też kuszące miejsce.- skomplementowała blondynka zerkając następnie w dół. U niej się nie odkładało najwyraźniej. Ale za to była zgrabna niczym kocica.
- Ty jesteś bardzo zgrabna. - Morgan podążyła za Frolicą prowadząc Deidrę.
- Dzięki. - odparła z uśmiechem Deidra i jej spojrzenie podążało za rogatą, która czuła się w swoim żywiole.

Trzy kosze… z czego najcięższy należał do rogatej. Trzy kosze były niesione dłońmi pokojówek i wzdychaniem za mężami/narzeczonymi na których dałoby się zrzucić rolę tragarzy. Żadna z nich takiego nie miała jednak. El, jak wspomniała Frolica, była najbliżej tego miała jakiegoś chłopaka. Obciążone tak udały się do sklepu z winami,a przed wejściem do środka Frolica zarządziła naradę.
- No to musimy ustalić jakie kupić. Bo najlepiej zrzucić się na jedno dobre, niż na trzy cienkusze.
- To może załóżmy ile chcemy wydać? - Elizabeth uśmiechnęła się. Miała plan kupić jedno wino dla siebie, ale ona w sumie miała już pewne oszczędności. No i w sumie zakup mógł poczekać do dnia spotkania z Simeonem. Po krótkiej naradzie ustalono, że każda złoży się po 50$, takie wino było nadal dość tanie, ale i tak lepsze od portowego sikacza.
- To co? Ja pójdę kupię, czy wchodzimy razem? - El spojrzała na swoje towarzyszki.
- Może lepiej razem? - zaproponowała Frolica, a Deidra miała odmienne zdanie. - Wtedy długo nam zejdzie na wybieraniu.
El więc została języczkiem u wagi.
- Jak wolicie, wyboru pewnie jakiegoś niesamowitego nie będzie. - Morgan wzruszyła ramionami.
- Może być spory… ja pójdę. - stwierdziła Deidra zabierając gotówkę i wchodząc do sklepu. A gdy znikła w środku Frolica spytała zaciekawiona. - Co o niej sądzisz?
- Coś ukrywa, kłamie. - Elizabeth wzruszył ramionami. - Ale jest miła.
- Jest… trochę dziwna. - przyznała rogata i dodała łobuzersko. - Ale ładna.
- Bardzo. Choć daleko jej do ciebie. - Morgan mrugnęła do Frolicy i spojrzała na drzwi sklepu. - Mówiła ci coś o sobie?
- Niewiele. Że była sprzedawczynią w ekskluzywnych sklepach i że jej rodzice nie żyją. I tyle… nie chciała powiedzieć jakie to były sklepy. Zasłania się nieprzyjemnymi wspomnieniami. - wzruszyła ramionami diabliczka. - A co tobie powiedziała?
- Nie mówiła o rodzicach, ani jakie to sklepy, ale wiesz… mam takie dziwne przeczucie, że coś mi tu nie pasuje. - Elizabeth pokręciła głową, trochę by odgonić złe myśli. - Cóż...też nie o to chodzi by opowiadała wszystko o sobie, prawda?
- Z pewnością. - zgodziła się z nią Frolica. Tymczasem Deidra wyszła ze sklepu z butelką. - Charamay 1919. Dobry rocznik. Młode i tanie białe wino. To co teraz?
- Chyba trzeba by je wypić nim udamy się do karczmy. - Elizabeth uśmiechnęła się do blondynki.
- No tak… tylko gdzie… - zadumała się Deidra zakłopotana tą sugestią El, a rogata spytała. - Jakieś pomysły?
- Chciałyście kupić wino i nie miałyście pomysłu gdzie je wypijecie? - El zaśmiała się.
- Raczej zostawić na wieczór. - wtrąciła Deidra nieśmiało.
- To możemy je zostawić. - Morgan wzruszyła ramionami. - Mam się czuć zaproszona na noc?
- Jeśli wpadniesz… to przecież cię nie wyrzucimy? - rzekła figlarnie rogata.
- No dobrze… a o jakiej karczmie myślałaś? - Morgan przyjrzała się z zaciekawieniem diablicy.
- Takiej lepszej… z prywatnymi komnatami. - odparła z uśmiechem rogata.
- Trochę za drogo.- stwierdziła Deidra po namyśle.
- Chyba że w Downtown… kojarzę taką jedną. - El zamyśliła się.
- Na pewno będzie tańsza niż ta, którą wybrała Frolica.- stwierdziła blondynka karcąco zerkając na rogatą, która zawstydzona spojrzała w dół.
- Ja mam nieco oszczędności, ale wolałabym ich nie wydać w jedną noc… To co? - Spojrzała pytająco na swoje towarzyszki. - Zaprowadzić was do tej karczmy? Nie jest jakaś bardzo ekskluzywna, ale wieczorami są kabarety i jak teraz pójdziemy, może trafimy jakiś pokój z widokiem na scenę.
- Teraz nie bardzo jest wie…- zaczęła Deidra, ale Frolica już przejęła inicjatywę, chwytając obie przyjaciółki za ręce. - Na co czekamy? Do karocy!
- Dorożki. - sprecyzowała Deidra, a Frolica mruknęła. - Nie psuj nastroju faktami.
- Tak.. dorożka. - El zaśmiałą się i poprowadziła swoje towarzyszki w stronę postoju dorożek. - A co do kabaretów.. bramy są otwarte jeszcze chwilę po zmroku, możemy załapać się na pierwszy występ.
- A masz tyle czasu? - zapytała z niepokojem Deidra, gdy wsiadały do dorożki.
- Mam dziś cały wieczór dla siebie. - Morgan rozsiadła się wygodnie pomiędzy blondynka i diablicą.
Dorożka ruszyła i El poczuła pieszczotę na lewej łydce. Ogon Frolicy wślizgnął się pod spódnicę i wodził po pończoszce. Poza tym diabliczka udawała niewiniątko, a Deidra nieświadoma tych zdarzeń patrzyła na ulice które mijały.
Morgan oparła się wygodnie poddając się tej pieszczocie. Była ciekawa jakby na to zareagowałą Deidra. W sumie z zainteresowaniem patrzyła na diablicę gdy były na targu.
W tej chwili jednak Deidra była nieświadoma tego co się działo obok.
- Ładnie tam w tej twojej karczmie?- spytała wędrując spojrzeniem po kamienicach. Chyba nie bywała często w Downtown. A końcówka ogona rogatej muskała już udo El wyraźnie wijąc się pod materiałem spódnicy.
- Nie jest to coś spektakularnego… - El zawiesiła się czując ogon, coraz bliżej swego kwiatu. - hm… ale to… porządną karczma.
- Nie oczekuję spektakularności.- odparła w zamyśleniu Deidra, gdy milcząca diabliczka wodziła zaczepnie ogonem po bieliźnie czarodziejki, trącając przez materiał wrażliwy obszar.
- Yhym. - El powstrzymała rozkoszne westchnienie.
- To dobrze…- blondynka zerknęła w jej kierunku i zamarła zaskoczona. Tymczasem rogata delikatnie kąsać poczeła płatek uszny Elizabeth, mocniej napierając na majtki czarodziejki.
Blondynka się zaczerwieniła na twarzy i sapnęła.- Frolica ty nienasycona bestio… pohamuj się.
- Chyba się za mną stęskniła. - Morgan pozwoliła sobie na pomruk zadowolenia.
- No… to tak wygląda….- wybąkała blondynka patrząc jak kąsająca ucho diabliczka ściska pierś Elizabeth przez ubranie i pociera kobiecość szybkimi ruchami ogona.
- Froli...Frolico… - Elizabeth jęknęła i naparła biodrami na ogon diablicy. - Chyba… Deidrze… to nie odpowiada.
- A róbcie co chcecie…- machnęła ręką speszona blondynka, gdy ogonek diabliczki jedynie czubkiem zanurzył się w intymnym zakątku czarodziejki.
- A tobie?- oparła rogata wbijając ostre ząbki w szyję El.
- Ja… tęskniłam… - Elizabeth jęknęła głośniej, dłońmi chwytając się ławy dorożki.
- Widać nie bardzo… Deidro… rozepnij jej nieco koszulę.- mruczała lubieżnie diabliczka mocniej wsuwając ogonek między uda panny Morgan. Deidra coś marudziła, gdy rozpięła bluzkę i przez chwilę spoglądała na unoszące się w szybkich oddechu i uwięzione w gorsecie piersi. Nachyliła się po chwili i językiem przesunęła po skórze dekoltu El.
Z ust Morgan wyrwał się pomruk zadowolenia. Wierciła się na siedzisku chcąc mocniej nabić się na życzliwy ogonek zaś jedną z dłoni sięgnęła do piersi blondynki i ścisnęła ją przez materiał ubrania.
Ta pisnęła zaskoczona, ale nie uciekała do dekoltu El całując do delikatnie, a ogon brutalnie wdarł się do kobiecości czarodziejki, poruszany pożądliwie przez rogatą której język błądził po pokąsanej skórze panny Morgan.
El czuła jak zbliża się do szczytu. Jej dłoń miętosiła pochwyconą krągłość gdy ciało zaczęły przeszywać fale rozkoszy, po których przyszła tą jedna. Morgan jęknęła głośno dochodząc w objęciach dwóch kobiet.
- No to będziesz miała okazję pokazać tę tęsknotę w karczmie.- mruknęła rozpalonym głosem rogata opuszczając ogonkiem obszar ud czarodziejki.
- A chciałabyś, bym okazała? - El spojrzała na Frolicę zadziornie i niechętnie puściła pierś Deiry.
- No… na to liczę. Po co innego miałybyśmy wybierać prywatną komnatę.- odparła zadziornie diabliczka, podczas gdy blondynka starała się odzyskać spokój, po tej chwili słabości.
- Postaram się. - Elizabeth zaśmiała się. - Chętnie też odwdzięczę się Deidrze.
- Nie wiem za co masz mi się odwdzięczać.- odparła blondynka za sarkazmem kryjąc rumieniec.
- Myślę, że wiesz. - El uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno. - Zbliżamy się.
- Zupełnie nie wiem o czy mówisz… ot tylko liznęłam. Ale możesz pokazać… więcej.- blondynka wymruczała ostatnie słowa ciszej, gdy się zbliżały do celu. Ale nie tylko one.
Także znana pannie Morgan miodooka i miodowłosa gnomka również szła energicznie w kierunku lokalu.
El szła ze swymi towarzyszkami licząc na to iż nie zostanie zauważona. Choć może...mogłaby opowiedzieć Marine cię o magu porównanie.
I wyglądało na to, że jej się to uda mimo że towarzyszki pann Morgan ( a zwłaszcza czerwonoskóra) ciche nie były.
“Belle Rose” było dość drogim przybytkiem, nawet jak na Downtown. Miał właścicieli gnomów i protekcję Cycione i był kolejnym przybytkiem do którego matka nie pozwoliłaby El odwiedzić. Była to tańsza i mniejsza wersja lokalu w którym występowała ciocia Fulli. I bardziej grzeczna. Ale nadal bardzo ekskluzywna. I pełna gości, nawet o tej porze.
W “Belle Rose” były panny i panowie negocjowalnego afektu, były stoły ruletką, byli szulerzy i byli awanturnicy którzy przepijali lub przegrywali zarobek.
El podeszła do baru. Słyszała o tym lokalu od dziewczyn z Pączka i kilku klientek matki. Mijała go też czasem załatwiając sprawunki w okolicy. Uśmiechnęła się do stojącego za barem mężczyzny.
- Czy znajdzie się pokój na piętrze, najlepiej z oknem. - Pamiętała, że tak Króliczek nazywała pomieszczenia z widokiem na scenę.
- Oczywiście… zakładam, że panny na kogoś czekają? Przygotować jakiś posiłek, trunki?- odparła mężczyzna z profesjonalnym uśmiechem.
- Nie czekamy. El uśmiechnęła się. To moje urodziny. - Skłamała płynnie. Chwilę dyskutowała o cenach za jedzenie i trunki i wybrała jakiś niewielki zestaw.
- Oczywiście. Loża numer 12. - barman przekazał pannie Morgan klucze. - Zamówiony posiłek będzie za 15 minut.
- Dziękuję. - Elizabeth zgarnęła kluczyk i pomachała do swoich towarzyszek by za nią poszły. Te ruszyły za nią rozglądając się ciekawsko na boki. Elizabeth poprowadziła je na schodki, a potem na piętro. Podeszła do drzwi oznaczonych odpowiednim numerkiem i je otworzyła.
- No to jesteśmy. Zamówiłam nieco przekąsek i tutejszą nalewkę, jest pyszna. - Morgan uśmiechnęła się do towarzyszek wchodząc do środka.
- Wygląda nieźle…- oceniła blondynka wchodząc pierwsza, a rogata dodała zerkając przez ramię na El. - Nie jest to “Figlarna Śrubka”, ale może być.
- Cóż… na Figlarną Śrubkę mnie nie stać. - Elizabeth zaśmiała się i wyjrzała przez okienko, które tutaj robiła za to czym była loża w teatrze. Tu jednak były okiennice na wypadek gdyby widzowie planowali robić coś innego.
- Pomarzyć zawsze można.- mruknęła diabliczka moszcząc się wygodnie w fotelu, Deidra usiadła w drugim, a El wodziła spojrzeniem po stolikach, przy których inni goście się posilali. Bo scena była akurat pusta.
Szukała wzrokiem znajomej, rudej gnomki, ale raczej nie spodziewała się, że ją znajdzie. Marina pewnie wynajęła lożę. O dziwo… myliła się. Gnomka siedziała przy stoliku w pobliżu loży. I to nie sama. Towarzyszyło jej diablę, ale takie które zdecydowanie różniło się od Frolicy. Po pierwsze było mężczyzną, po drugie był… olbrzymim mężczyzną o posturze orka wciśniętego w garnitur, duże rogi wystające spod gustownego kapelusza i potężne ręce zakończone pazurami dopełniały strasznego wyglądu.
Morgan wycofała się i dosiadła do swoich towarzyszek.
- Jakby co, oficjalnie świętujemy moje urodziny. - Wyszczerzyła się do diablicy i blondynki.
- Super.. to jak planujemy świętować?- zapytała rogata z wesołym uśmiechem.
- Na razie czekamy na przekąski i alkohol, a potem chyba miałam się komuś odwdzięczyć. - Elizabeth zaśmiała się ciepło.
- To prawda.- odparła lubieżnie Frolica, a Deidra mruknęła cicho.- Zawsze na kogoś możemy się złożyć.
- Już ci nie wystarczam? - Morgan zaśmiała się i wyjrzała przez znajdujące się obok okienko.
- Po prostu uważa, że nie starczysz na dwie.- zażartowała Frolica, a Deidra się napuszyła.- Wcale nie.
- Cóż bronić wam nie będę. - El oparła się łokciami o stół i podparła brodę na dłoniach, pozwalając by piersi ułożyły się na blacie stołu.
- Poradzimy sobie z tobą jaką przekąską.- oblizała się lubieżnie diabliczka przyglądając się prezentacji.
- Nie zważajcie na mnie.- mruknęła wstydliwie Deidra.
- Wolisz panów? - El spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Też.- rzekła Deidra cicho. - Lubię… też, a przede wszystkim lubię łóżko. Trochę mnie krępuje taki rozwój sytuacji.
- W dorożce jakoś się nie krępowałaś. - odparła żartobliwie rogata.
- Bo… bo… zaskoczyłyście mnie. - odparła speszona blondynka.
- Chętnie cię jeszcze raz zaskoczę. - Morgan uśmiechnęła się ciepło do Deidry.
- Tak... nie wątpię…- mruknęła Deidra mimowolnie zerkając na biust, a rogata dodała ze śmiechem.- Liczę na częste dziś zaskakiwanie.
- Na pewno zaskoczy was kabaret. - Elizabeth zaśmiała się przez co jej biust zafalował. - Tu nie ma tak wyszukanych pokazów jak w Figlarnej Śrubce.
- No… niestety. I pewnie nic odważnego aż do wieczora.- przyznała po chwili namysłu rogata, gdy El zerkając od czasu do czasu przez szybkę, dostrzegła Allurę wraz z towarzystwem koleżanek i kolegów wchodzącą do lokalu.
- Skoro tak myślisz, to na pewno cię zaskoczy. - Morgan nieco się zaniepokoiła. Zbyt dużo znajomych twarzy. Na szczęście jednak były w tej loży. Cóż pokazy w Belle Rose cieszyły się specyficzną renomą. Tak długo jak nie chciałeś dotykać mogłeś sobie obejrzeć wszystko dokładnie, a za odpowiednie pieniądze także podotykać.
 
Aiko jest offline