Angestag (7/8); Zmierzch; “Stara Adele”; Zbór; kultyści Zrzutka
Gdy zbierano datki na wspólną sprawę Vasilij wrzucił tam pełną ciężka sakiewkę.
- Za kilka dni jak będzie potrzeba dorzucę więcej. - zadeklarował Vasilij.
- Niech ci Czwórka wynagrodzi dobry człowieku. - Karlik uśmiechnął się widząc tak ciężką sakiewkę jaka wylądowała na dnie raczej pustek skrzyneczki i skinął głową z uznaniem. Po czym bez pośpiechu skierował się dalej wzdłuż stołu.
Versana zajrzała do swojego kuferka. Ledwo zdążył zarobić parę groszy a już musiała się ich wyzbyć. Sprawa była jednak słuszna i nie cierpiąca zwłoki. Swoją drogą taki spaczeń w jej amulecie byłby bardzo ładną ozdobą uzupełniającą jej ponadprzeciętną urodę.
- Na chwałę i potęgę wielkie czwórki. - rzekła wrzucając garść złotych monet. Datek może nie był tak duży jak ten który przekazał Cichy. Ver jednak miała sporo wydatków na głowie. Związanych zarówno z kultem jak i własną działalnością. Wszystkie jej ruchy na szczęście miały doprowadzić do wzbogacenia się całej rodziny dając części z nich kolejny przyczółek pod pozorem działalności na rzecz miasta.
- Ano, niech będzie ku dobru wspólnemu - rzekł Egon, który także dołożył się nieco do sakwy.
- Dziękuję wam moi drodzy. To nam powinno ułatwić i przyspieszyć sprawę. Przypuszczam, że po Marktag ale przed Agnestag chyba powinniśmy być gotowi do tej wymiany. Wówczas pewnie możecie otrzymać wiadomość z tej okazji. Ktoś z was się pisze na taką wymianę? Poza Aaronem bo wiadomo, że nasz ekspert musi w tym uczestniczyć. - Karlik podziękował współwyznawcom za te hojne datki i widocznie sądował na kogo może liczyć gdyby doszło do owej wymiany. Chociaż na razie dość ogólnikowo skoro sprawa była zarysowana dość ogólnie.
- Myślę, że ta nowa mogłaby jeszcze sypnąć groszem. - odezwała się po tym jak Karlik wspomniała o terminie ów wymiany - Ja zaś jeżeli będzie taka potrzeba to wraz z Łasicą możemy wybadać teren wokół miejsca, w którym ma dojść do tej transakcji. Kornas niestety dzisiaj dostał łomot i wątpię aby wydobrzał do tego czasu. Chociaż… - zadumała a w jej oczach pojawił się płomyk chytrej i przebiegłej lisicy - Czy na pewno musimy za to płacić? Nie łatwiej byłoby się gdzieś zakraść i po prostu to zwinąć? - zaproponowała rozglądając się po pozostałych kultystach.
- Nie ty pierwsza o tym myślałaś. Tylko kapitan Błękitnego Łabędzia siedzi w wymianie z nami ale i brał moim zdaniem udział w tym dziwnym niewypale w porcie. Pasuje opis galionu jaki dał mi mój informator. Wtedy też przekazywano skrzynki nieznanej zawartości. W jednej nawet coś się ponoć ruszało. Głowy zaczęły wybuchać i to dosłownie kierującym wymianon oficerom i komuś z zewnątrz też nie przeżył. Żołnierze okrętowi proste chłopaki dali dyla i ogłoszono ich dezerterami. To było całe tygodnie temu. Więc kapitan może mieć dobre źródło zaopatrzenia lub nie wszystko sprzedał. Nie wiadomo do końca a to rzeczy które są nam potrzebne i ciężko dostępne. Naruszać ten status - pokręcił głową bez przekonania - jest zbyt ryzykownie. Sami się odetniemy od zaopatrzenia. Jak mi wyznaczycie dobre miejsce, mogę was jako strzelec ubezpieczać. Jestem w tym świetny no i - uśmiechnął się od ucha do ucha - co to za nowa koleżanka Versano? Jak już składki ma płacić to nowa członkini z pewnością. Kiedy ją poznamy? - “Cichy” zaczął dopytywać. Każdy nowy członek zboru to potencjalny sojusznik. Więc warto było drążyć sprawę.
- Mnie właśnie interesuje co to ruszało się w jednej z tych skrzyń. - wskazała obiekt jej zainteresowań, którym nikt zdawał się zbytnio sobie głowy zaprzątać. Ciekawe czy to im nie prysło. - dodała.
Widząc zaś reakcję Vasa. To jak mu oczy się zaświeciły a uśmiech rozpromienił twarz tylko zachichotała. Było to uroczę.
- Nowa, młoda i urocza. - rzuciła oszczędnie na dochodzenie Cichego - Kto wie. Może to przyszła kandydatka na twoją żonę. - zaśmiała się - Póki co jednak nic więcej wam nie powiem. - wystawiła język zdając sobie niejako sprawę z tego jak rozpaliła fantazję i domysły kolegów - Szef musi wyrazić zgodę.
- Osobiście go o to poproszę skoro mówisz, że żonka z niej może być. To znaczy, że niczego sobie pewnie posag i szlachectwo też. - trochę zgadywał a trochę się rozmarzył.
Ver tylko się uśmiechnęła widząc tak ożywionego kolegę.
- Wpierw ja muszę z nim o tym porozmawiać. - zaznaczyła jak wygląda sprawa wdrażania nowej w ich szeregi - Powstrzymaj więc swoje lędźwie. - zachichotała.
- Moje lędźwie mają się dobrze - uśmiechnął się - Nowa jest nie przyjęta w takim razie jeszcze? To kandydatka czy końcowy etap przyjęcia? Nie bądź taka tajemnicza opowiedz coś o niej. - Vasilij węszył w temacie nowej na ile się dało.
- A kto cię tam wie na co chorowałeś w tej swojej norce poza miastem. - zaśmiała się nawiązując do sprawności łóżkowej Vasilija - Jeżeli zaś chodzi o nową to niic ponad to co Starszy uzna za stosowne nie powiem. - odparła stanowczo - Więc nie interesuj się tak bo ci jeszcze koci ryj wyrośnie. - zażartowała w ulicznym gronie wiedząc iż kolega zrozumie kontekst i nie strzeli focha jakby to mogła uczynić któraś z wyżej urodzonych panienek.
- Nie bądź bez serca. Zaczęłaś o niej mówić to powiedz coś więcej. Cokolwiek kolor włosów czy to szlachcianka czy miejscowa. No wiesz ogólniki - Vasilij próbował dowiedzieć się czegokolwiek.
Ver pokiwała tylko przecząco głową dając tym samym do zrozumienia iż zdania nie zmieni.
- Jest łysa. - rzuciła uśmiechając się nikczemnie widocznie rozbawiona swoimi słowami. Swoją drogą po zobaczeniu Pirory tym lepszy efekt na nim wywrze.
- Wspominasz o sercu w obecności córki księcia Rozkoszy? - spojrzała nieco zdziwiona wtórując śmiechem i przybliżając się do swojej kochanki po czym złożyła na jej ustach gorący pocałunek - Dobre sobie. - dodała skończywszy.
Vasilij popatrzył i chwilę się zastanowił
- Pozwól zapytać chociaż o jeden ogólnik ale odpowiedz szczerze. - “Cichy” postanowił podjąć małą grę.
- Jak to Norma określiła. - uśmiechnęła się złowieszczo - Jestem “żmiją”. Nie powinno mi się ufać. - wystawiła język nieco nim machając niemalże jak wąż a może kochanka - Ona jednak się na mnie nie poznała. - puściła oczko - Wstrzymaj się do werdyktu Szefa. - starała się ostudzić zapędy kolegi - Jak da on zielone światło to osobiście ci ją przedstawię. - zapewniła.
- Jedno pytanie daj się trochę pobawić przecież o spotkanie z nią nie proszę ani o imię i nazwisko. Zapytam o coś mniej oczywistego, co tylko zawęża grupę do iluś tam dziesiątków czy setek kobiet które będą temu odpowiadać.
- Rozkaz jest rozkaz. - odparła cytując słowa jednego z poznanych kiedyś żołnierzy. Nie było odstępstw od woli Starszego. Ver zaś obawiała się również tego, że jeżeli da Cichemu “palec” to ten zechce “dłoni”.
- Więc mimo całej sympatii do ciebie. Odmówię. - patrzyła serdecznie, po koleżeńsku.
- Specyficzny ten rozkaz ale dobra nie będę się już drażnił - machnął ręką. Vasilij całą tą rozmową testował Versanę. Rozważał, czy faktycznie dostała rozkaz by wspomnieć o nabytku a jedynie zataić jego tożsamość. Czy może się faktycznie wygadała. Żadna z tych dwóch teorii do końca mu się nie kleiła.
---
Vasilij: - 100 PZ
Versana: - 50 PZ
Egon: - 50 PZ |