Gustav kiwnął głową twierdząco. -Opactwo Słusznego Gniewu w Erbshauen – wymamrotał resztkami pozostałych mu sił. -Splądrowane, zniszczone, kapłani wymordowani... – Cedził przez zaciśnięte z bólu usta. -To ich sprawka. Obłowili się. – Dodał. -Za uratowanie mi życia, jestem Twoim dłużnikiem. To sprawa honorowa i dług swój spłacę. Jeśli pomożesz mi zemścić się na tej bandzie, która mnie tak potratowała, to zostanę wspólnikiem, świadkiem i kimkolwiek zechcesz. – Na twarzy Gustawa rysował się grymas bólu. Połamane żebra bolały przy każdym wdechu i wypowiedzianym słowie. -Nie chcę za to złamanego grosza. Skarb, czy nagrodę zatrzymaj w całości. – odparł już półszeptem, z trudem łapiąc oddech. -Potraktuj to jako prezent, na początek naszej owocnej przyjaźni… Zwą mnie Gustav von Esk… – dodał i opadł z sił. |