Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2021, 19:41   #23
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
KOLACJA we czworo

Kolacja zebrała razem całą czwórkę magów. Healy obecnie zamknął już laptop na którym pracował pół dnia planując i notując sobie różne rzeczy. Rozejrzał się po swoich towarzyszach i pomiędzy kęsami zaczął relacjonować to co mu wspomniał Russo o miejscowej sytuacji, o historii tego miejsca, o jego pracownikach, wreszcie… o tym co miejscowy przedstawiciel Chóru miał do powiedzenia na temat obu magów.
Po zrelacjonowaniu tego wszystkiego spojrzał milcząco acz wymownie na druida.
Samuel nie odpowiedział, acz posłał Patrickowi swój najlepszy uśmiech podnosząc brwi ponad binokle, wywołując brak reakcji ze strony Syna Eteru.
Japonka popatrzyła pomiędzy jednym, a drugim.
- Po co go prowokujesz? - dziewczyna palnęła patrząc na Samuela z niezadowoloną miną.
- Czekam na resztę informacji - druid powiedział beztrosko - wy coś z Mervi macie?
- Kijowe połączenie do Netu, jakbym o 50 lat się cofnęła. - prychnęła technomantka - To powinno być zabronione, zbrodnia przeciw ludzkości!
- Dogadałyśmy pomysł z przemianą w lisa. Jutro rano zacznę przygotowania - dodała Akane patrząc na Samuela. - A ty, czegoś się dowiedziałeś?
- Głównie to pomagałem w skrzydle medycznym - druid przyznał bez dumy - czy raczej zrobiłem fiku-miku-czary-mary aby parę osób troszkę szybciej wróciło na nogi. Zauważyłem też tutaj dwie zmory - rozejrzał się wokół jakby czemuś się przysłuchiwał - jedna psuje tutaj urządzenia. Druga siedzi w studni i chyba nic szczególnego nie robi, ale od razu rzuciła mi się w oczy gdy się trochę rozejrzałem.Tutejsze duchy… Nie powiem abym jakoś więcej porozmawiał, raczej kilka razy się przedstawiłem, raz bym prawie oberwał…
W tym momencie Akane skojarzyła. Jako adeptka życia dostrzegała z łatwością stan wzorców, lecz nie zawsze zwracała na to uwagę, tak jak nie zawsze patrzymy na wszystkie detale wyglądu znajomych. Samuel nie okazywał tego, lecz był miejscami, pod ubraniem, dość mocno posiniaczony.
- ...trochę też spojrzałem na ich wygląd i zachowanie. Wygląda jakby kiedyś duchy podlegały tutaj pewnej hierarchii, która została zniszczona. Zapewne stało się wiele wieków temu, znamy przypadki zniszczenia totemów i tak dalej. Ale jedno mnie zaciekawiło, większość jest dość usłużna do ludzi. Co znaczy, że ten szaman ma łatwą robotę, ale też znaczy, że kiedyś siła która tworzyła tutejsze struktury musiała być bliska ludzkości lub krewnym jakimś zmiennokształtnych - westchnął jakby w smutku.
- Nie możesz ich pogonić? - mruknęła znad laptopa, który musiała wyciągnąć w trakcie przemowy Samuela - Mają masę innego miejsca. I po co psują? Nudzą się? - spojrzała na swój sprzęt - Niech nawet żaden nie myśli mojej elektroniki dotykać... - fuknęła - Niech psują u tych terrorystów jak muszą...
- Przychodzenie w nowe miejsce i zaczynanie od stawiania do pionu tutejszych mieszkańców, nawet jeśli są diablimi skurwielami - Samuel zapatrzył się na ścianę, przerywając na chwilę, potem wrócił do rozmowy - jest co najmniej w złym guście. Chociaż generalnie, w perspektywie, można coś z tym zrobić.
- W złym guście... Serio, Samuel? Tyle wiem, że Zmory to skurwiele, czy cackasz się z osiedlowym bully? - pokręciła głową w niedowierzaniu.
- To jest odrobinę bardziej skomplikowane niż myślisz Mervi - druid powiedział bez wyższości w głosie - ale to chyba nie czas na wykład o Żmiju i tych, którzy mu służą.
- A kiedy będzie ten czas? - mruknęła znad laptopa - Bo na razie mnie nie przekonałeś.
- Mogę ci przed snem opowiedzieć parę bajek - Samuel stwierdził z uśmiechem.
Akane przyłożyła dłonie do oczu i z jękiem irytacji upadła na łóżko.
‘Co za dzieci” pomyślała.
- Deal. - Mervi spojrzała na Akane - A tej co? Za dużo hiperwentylacji?
- Jesteście dziwni. Wszyscy - japonka skwitowała nie spoglądając nawet na nikogo.
- My jesteśmy dziwni? - Mervi odparła złośliwie - Spójrz na siebie, mistyku od kungfu.
Mervi znów się spotkała z wulgarnym gestem ze strony Akane.
- Pax - Samuel westchnął - pax… Każdy mag jest dziwny. Jesteśmy wszak drzazgami na tyłku normalności…
Mervi uśmiechnęła się złośliwie.
- To nie ja potrzebuję słownika wulgarnych gestów, aby wiedzieć jakie użyć.
- Tak czy siak tę zmorę z generatora albo trzeba przegonić albo ubić. - odparł Healy obojętnie wzruszając ramionami.- Przypuszczam, że negocjacje z nią nie mają sensu dopóki nie zostanie przynajmniej pokonana. A najłatwiej będzie poprzez… wyrwanie ją z jej królestwa. Pomyślę nad wyrzutnią szpona, który przeszedłby przez Umbrę pochwycił ją i przyciągnął do nas. W drugą stronę… wolałbym się nie ruszać. Te gremliny mają ciągotki do pułapek, a ten tutaj…siedzi tu już na tyle długo, by zbudować wokół siebie pole minowe.
- Chcesz tam wejść - Samuel zapytał rzeczowo - bo chyba nie myślisz o zmaterializowaniu go tutaj.
- Właśnie o tym myślę.- odparł Irlandczyk spokojnym tonem.- Głupotą by było walczyć z wrogiem na jego terytorium… nie słyszałeś co mówiłem o pułapkach?
- Na pewno wszyscy się ucieszą z widoku potwora po tej stronie rękawicy - druid powiedział rzeczowo i na chwilę zamyślił się - wiesz też, że musiałbyś naprawdę solidnie rozerwać rękawicę? Już lepiej go sponiewierać po jego stronie, atakując z naszej. Chociaż, szczerze, to najpierw bym porozmawiał. Tak czy owak na tym się to skończy, nawet jak go pokonamy, a jest możliwość, że odpuści wcześniej. Jeśli nie, no to sprawi się mu pewne nieprzyjemności.
- Jestem otwarty na wszelkie opcje. Chcesz z nim wpierw negocjować? Proszę bardzo.- odparł Healy i spojrzał na Akane. - Gdyby jednak te negocjacje nic nie dały to… jakie są twoje opcje jeśli chodzi o walkę zasięgową? Lepiej się bowiem do tego potworka nie zbliżać.
Druid zamyślił się.
- Możemy podejść do niego po naszej stronie. Tutaj nie ma pułapek, rękawicę będziemy kontrolować. Jakby to powiedzieć po twojemu - potarł palce w powietrzu szukając słów - możemy z naszej strony rękawicy wrzucić mu kilka granatów nie wchodząc do umbry, a robiąc tylko miejsce na wrzucenie ładunków. Rozumiesz już? To jest generalnie standardowe postępowanie ze stworami w penumbrze - wyjaśnił poważnie - zwykle się dobrze spisuje. Jeśli będzie głupi i sam zechce się zmaterializować, może mieć problem - uśmiechnął się diabelsko. Akane chyba domyślała się, że druidowi chodzi o więzienną rękawicę, widać lubił tą sztuczkę.
Syn Eteru nie odpowiedział na słowa Samuela i tylko kiwnął głową leniwie. Najwyraźniej uznał, że ostatecznie… na wszelkie opcje wszak był otwarty. Na wszelkie, w tym i na czczą gadaninę zapewne. Było widać, że Irlandczyk nie wierzy w negocjacje ze zmorą. Wszak, co mogli jej zaoferować w zamian? Na piękne oczy pewnie stąd nie pójdzie.
- No dobrze, to pomysł z granatami jest. Teraz co z tymi negocjacjami? Co on może chcieć? Co by go mogło zainteresować? - Akane usiadła z powrotem na łóżku krzyżując nogi.
- Albo będzie współpracował albo będzie następne kilkadziesiąt lat dbał o stan techniczny agregatu jako mała bateryjka - Samuel dał znać głosem, iż jest to stwierdzenie tylko w połowie na poważnie - albo zakopie się go w jakimś dzbanie w ziemi, klasyka. Jakbym się uparł, mogę jego dalsze bytowanie czynić prawie dowolnie nieprzyjemnym. Zmory tego kalibru są złośliwe, ale nie lubią bezpośredniej walki. To tchórze, żerują na osłabionych i tych, którzy ich nie widzą. Z tego powodu niektórzy… bardziej moralnie swobodni magowie - druid ważył słowa - czasem decydują się na ich usługi.
- Jestem pewien, że przestraszy słysząc twoje groźby. - odparł ironicznie Healy wzruszając ramionami.
- Widziałeś mnie w umbrze? - Samuel pochylił głowę aby spojrzeć na Patricka własnym oczami, bezpośrednio, ponad ciemnym szkłem binokli.
- Taa taa taa… potężny mag. Widziałem potężnych magów Ducha. Widziałem jak umierają, byłem przy takiej śmierci… zapłaciłem winą za uratowanie go od tego losu. - stwierdził sceptycznie Healy i wzruszył ramionami.- Ten gremlin to tłusta gadzina, dobrze się tu urządziła, długo pasożytuje. Jeśli go przekonasz, to fajnie… nie będziemy potrzebowali sobie brudzić rączek. Ale chełpienie się swoją mocą zachowaj na Zmorę. Przede mną nie musisz się popisywać, bo i tak nie zrobi to na mnie wrażenia. Może natomiast zrobi na tutejszym szamanie… jeśli… zdołasz go odwiedzić w snach?
Akane aż wybałuszyła oczy.
- Nie sam.
Mervi zerknęła na Patricka.
- Ty serio bywasz taki głuptasek. - wróciła wzrokiem do komputera - Co widzą w Umbrze? - zapytała Samuela.
- Wybaczcie - druid podrapał się po brodzie - czasem zapominam, nie wszyscy muszą wiedzieć. Rezonans, jestem adeptem ducha. Generalnie jak z każdą sferą, zmieniamy się, możemy ukrywać zmiany, ale im dalej w nią brniemy, tym ona rezonuje z nami… Albo wydobywa nasze skłonności - uśmiechnął się - mistrzowie i adepci ducha, niektórzy mówią, że lśnią. Pulsują mocą. Nie zawsze jest rozsądne reklamować się w ten sposób, szczególnie gdy ma się złą prasę, ale generalnie bardzo to ułatwia wszystkie przedstawianie się gadki: co mogę tobie zrobić, nie ruszaj mnie i pozwól zająć się poważniejszymi sprawami. A co do snów - druid zamyślił się - nie jestem na tyle dobry z umysłem, a do May wolałbym nie robić wycieczek, to jak szukanie igły w stogu siana.
- Mówi się trudno. Nie ma co ryzykować, zwłaszcza na tym etapie.- odparł beznamiętnie Irlandczyk.
- Podsumowując, nasze negocjacje polegają na zastraszaniu? - Akane wydawała się jakoś nieprzekonana.
- Dlatego ja właśnie myślałem o spraniu go najpierw. To powinno być przekonujące. Zwłaszcza jeśli zostanie wyrwany z własnego gniazda. To odbiera pewność siebie.- wyjaśnił Irlandczyk.
- Nie, od propozycji układu się zaczną - druid wyjaśnił.
- Patrick... - technomantka oderwała się od komputera - Zauważyłeś, że ciągle traktujesz ducha jak śmiertelnika, działającego w znanych ci ramach? Jego twoje wyciąganie może... nie przejąć na tyle, na ile byś chciał. To nie ryba, co zdechnie na lądzie. Będzie niemiło, ale co dla takiej istoty? Zawsze wróci w końcu. - wzruszyła ramionami.
- Będzie bestią wyciągniętą z leża, wyrwaną ze swojego bezpiecznego miejsca… Zmora to nie poteżny byt. Nie jest myślicielem czy też niezrozumiałą dla człowieka nadistotą.- wzruszył ramionami Irlandczyk i spojrzał na druida.- A jakiż to układ proponujesz z nią zawrzeć?
- Nawet jak ją wyciągniesz z leża, potem i tak będziesz musiał się układać - Samuel wzruszył ramionami - nie są to na tyle potężne duchy aby na tyle dyskutować na temat metod, najpewniej każde podejście uda się mniej lub bardziej. Ale - podniósł palec w górę - co do układu. Niech opowie o tym ośrodku i odwiedzających go, z boku. O Russo, o pertraktacjach, o tych co przybywają, jak tu wygląda. A potem niech idzie sobie gdzieś precz, całe zła świata nie pokonamy, zmory to bardziej skutek tego co się dzieje, a nie przyczyna. Ostatecznie też można jej zaproponować nowy dom w furach nielubianego przywódcy wojskowego czy nawet ucztę w jego organach, gdyby doszło do takiej konieczności.
- Jesteś bardzo pewny tego, że ją twoja świetlista postać nastraszy. Ok… niech tak będzie. - wzruszył ramionami Healy.
Druid zaśmiał się.
- Nie słuchasz irlandzki przyjacielu - gdy nie zechce z nami rozmawiać będziesz miał okazję na zrobienie bum-bum. Tylko gdy zrobisz za mocne bum, to będę musiał ją albo fetyszować, albo będziemy czekać godziny, dni, może miesiące aż wyjdzie z regeneracji aby wrócić do rozmów.
- Wbrew temu co sobie wmówiła Mervi nie mam specjalnego uwielbienia dla przemocy. - wzruszył ramionami Irlandczyk i potarł podstawę nosa.- I osobiście uważam, że… jeśli już mamy brać jakiegoś ducha na spytki, to… nie ma w okolicy jakichś sług natury czy innych duchów, które byłyby bardziej wiarygodne niż tłusty gremlin?
- Dywersyfikacja informacji - Samuel wyjaśnił - poza tym on tu mieszka i obchodzą go ludzie najpewniej, bo lubi gdy im się nie udaje. O co ważne, jest inteligentny. To jest oczywiście złośliwy spryt niż prawdziwa mądrość, ale trudno znaleźć kogoś zainteresowanego ludźmi, inteligentnego, przebywającego w jednej okolicy, i jeszcze w miarę słabego aby nie rozpytywać perceptonów.
- Pójdę z tobą na wszelki wypadek - japonka powiedziała jakby mieli iść gdzieś bardzo daleko.
- Miłej zabawy. - stwierdziła krótko wirtualna.
- A ja pewnie zza Umbry…- odparł spokojnie Irlandczyk. - Choć nie z granatem, raczej z bronią na amunicję wzmocnioną Pierwszą.
- No to będzie o rano robić - druid stwierdził po chwili patrzenia w ścianę i jakby przysłuchiwania się czemuś - mamy inne tematy?
- Potrzebuję anteny. - Mervi powiedziała wprost zupełnie bez wyjaśnień.
- Da się zrobić. Jakieś konkretne życzenia co do niej?- zapytał Patrick.
- Chcę dzięki niej wzmocnić sygnał, najlepiej by to nie był patyk wielkości anteny telewizyjnej na dachu i... - spojrzała na Patricka - REALNIE sensowny, czyli działający na naukowych zasadach. Nie eteryckiej wyobraźni.
- Realnie sensowny może mieć problemy z działaniem w tym miejscu. Wilgoć, zasilanie, wysokość… to problemy które REALNIE mogą być dużym płotem do przeskoczenia.- zadumał się Healy i spojrzał na Mervi dodając. - ALE… jeśli masz coś konkretnego na myśli, to zobaczę co da się zrobić w tej kwestii, jeśli podrzucisz mi schematy.
- Rozrysuję, dam wyliczenia. - stwierdziła lekko - Jutro dostaniesz.
- Ok… nie mogę dać ci gwarancji że mi się uda. Acz…- wzruszył ramionami Healy.- … się postaram.
- Też mi geniusz... - technomantka prychnęła pod nosem do siebie, wracając do laptopa.
- Z pustego i Salomon nie naleje. - odparł Irlandczyk wzruszając ramionami i dodał z wrednym uśmieszkiem.- Ale ja przynajmniej wziąłem pod uwagę miejscowe warunki najwyraźniej. Ty zaś nie.
Mervi spojrzała na eterytę ze złością.
- Ja miałam nadzieję, że nasz genialny eteryta zdoła wpaść na pomysł, który zaspokoi wymogi bez zabawy w "make-believe naukę", ale kogo ja proszę.
- Oczekujesz cudu jednocześnie związując mi dłonie za plecami. Albo masz o mnie zbyt duże mniemanie, albo… naprawdę nic nie dało moje marudzenie w Edynburgu o tym czym jest Afryka. - Healy westchnął ciężko i spojrzał po dziewczynach i druidzie. - Dla was może i opowieści Russo wydały się szokujące, ale nie dla mnie. On nie jest jedynym misjonarzem w okolicy. Takich miejsc… jest tu setki, takich osad, tragedii i głodu. Najgorsze jest to że ten ośrodek Russo to nie wyjątek, a norma. Ja wiedziałem co tu nas czeka…
Mervi wstała z miejsca, chowając laptop do torby.
- Wracam do pokoju, nie chcę zamordować innego Przebudzonego. - spojrzała na Patricka - Twój Avatar powinien się wstydzić, że ma takiego maga jak ty.
- Mój awatar…- Irlandczyk uśmiechnął jednocześnie melancholijnie i szyderczo zarazem.
Technomantka pokręciła głową i bez słowa wyszła z pokoju.

***

Kiedy opadły emocje Akane przysiadła obok Samuela. Zrobiła to z pewnym ociąganiem jakby miała opory.
- Em, wspomniałeś wcześniej, że chromantą. Miałbyś coś przeciwko jakbym cię o to jeszcze popytała?
- Chyba nie - druid stwierdził bez nadmiaru entuzjazmu.
- Jestem ciekawa jak je interpretujesz. Zielony był dla sił i życia… ty nosisz niebieski więc pewnie on jest od życia, a żółty od sił? - dziewczyna zapytała dalej nie zrażając się.
- Rozumiem, że w azji - druid zaczął powoli, delikatnie, patrząc ponad dziewczyną - tacy czarownicy z Wu Lung bardzo chętnie rozpowiadają kiedy używać sproszkowanej jaszczurki, a jakie pieczęci na papierze? Albo czy w Bractwie zdradzacie sekretne kopniaki - spojrzał na nią z uśmiechem - to nie jest kwestia zaufania, zaufaniem jest to, że dzielimy się tym, jak czynimy sztukę co do zasady. Uważam jednak, że wiedza o wszystkich szczegółach, z podziałem na sfery, jest niebezpieczna w przypadku podwinięcia się nam nogi. Albo moi mistrzowie wpoili mi trochę niezdrowej paranoi i tajemniczości w tym zakresie, tak też może być - zaśmiał się krótko, sam do siebie - kto powiedział, że zawsze używam kolorów?
- Trochę paranoi jest przydatne. Nie wiem czy w aż takim stopniuan Healy i Panna - dziewczyna uśmiechnęła się. - A ja to ci mogę opowiedzieć o swoich ukrytych zdradzieckich kopniakach. Mogę ci je nawet pokazać. Dużo to nie zmieni, bo Do to nie są po prostu kopniaki. To coś więcej. Mimo to jednak będziecie wiedzieli kiedy zaczynam na poważnie podchodzić do sytuacji, lub zwyczajnie kiedy zejść mi z drogi bo przyjmę odpowiednią postawę. Już podzieliłeś się z nami, że używasz po części kolorów. Wiesz, że Panna Laajarinne i Pan Healy potrzebują swoich narzędzi do praktykowania magyi. To, że poznam który kolor kojarzysz z jaką sferą może nam co najwyżej pomóc. Bo będę miała tę możliwość żeby ewentualnie ułatwić ci robotę przy jakiejś okazji.
- Wiem czym jest Do - druid powiedział poważnie - no, z grubsza - odpowiedział po chwili - na tyle, na ile można widzieć z boku. Ale dla mnie to wciąż głównie kopanie tyłków z dobrą opowieścią - mruknął trochę zbaczając z tematu.
- Mhm, to jak? Nie chcesz się dzielić swoimi sposobami na magye? Nawet odrobinę? - dziewczyna wróciła do swojego pytania.
- Kolory to zestaw zapasowy - druid wyjaśnił - chromomancja sięga przez barwy jako przekaźniki. Ot pierwszy błąd, założyłaś żółty do sił. Nie, biały - uśmiechnął się chytrze - ale do sił nie używałem koloru w tym przypadku. Okoliczności były wystarczające.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- W mojej części świata biały kojarzy się ze światem spirytualnym.
- Magiya jest personalna i to bardzo. To jak czarujesz zależy głównie od twojego podejścia, a ono jest zwykle różnorakie. I mało… kompatybilne między magami. Jego styl niekoniecznie musi pasować tobie i na odwrót. Pewnie dlatego Mervi ma takie dąsy co do moich maszyn. - wtrącił pomiędzy kęsami Irlandczyk.
Samuel pokiwał głową potwierdzając co do joty słowa technomanty. Nie wyglądał nawet na zaskoczonego, iż tego typu tezę głosi technomanta, a nie mistyk. Może już dość poznał Patricka, coś o nim słyszał, albo założył, że tak doświadczony adept musi mieć wystarczająco szerokie spojrzenie, nawet nie będąc mistykiem.
- Pff oczywiście, że tak. Dlatego to takie ciekawe. Szczególnie te różnice w podejściu. Nawet jakbym cokolwiek wyznawała się na materii to by wyglądało inaczej niż u ciebie - Akane oparła się na rękach odchylając się na łóżku spojrzała w sufit. W jej oczach czaiła się żywa ciekawość.
- Jakbyście siedzieli większość swojego czasu w odosobnionej świątyni to też byście byli aż tak ciekawi. Nie miałam za dużo kontaktu z magami spoza swojej tradycji. A do tego większość z nich raczej patrzyła na mnie z góry z oczywistych powodów.
- Nie wyglądasz na młodą mniszkę - Samuel rzucił w eter jakby szukając wyświetlonych odpowiedzi gdzieś w dali, za oknami, lecz nie mogąc ich odszukać.
Akane zaśmiała się.
- Cóż inna rola mi przypadła. Do tego mimo wszystko ciągnęło mnie do świata.
- Magowie są jak wszyscy ludzie. Niektórzy przyjaźni… inni karierowicze. Zwłaszcza ci u Alchemików od Hermesa.- wtrącił Irlandczyk melancholijnie.- Niektórzy dupki i szuje. Ale wszyscy bardzo ludzcy mimo całego tego Oświecenia. Jedzą, piją… boją się jak każdy inny Śpiący.
- Poznałeś członków domu Solificati? - Samuel zapytał Patricka zaciekawiony.
- Nie wiem, może… jakoś nigdy nieszczególnie mnie interesowała ich hierarchia na tyle by zapamiętać te ich wydumane tytuły. Wszystko to za sztywne dla mnie. - machnął ręką Irlandczyk.
- Ich zwykle nazywają alchemikami - Samuel powiedział szczerze - i mają okropną prasę.
Akane podniosła spojrzenie przysłuchując się rozmowie.
- Poznałem różnych ludzi od Hermesa… jedni byli warci przyjaźni, inni przynajmniej szacunku… inni nic nie warci.- odparł Healy melancholijnie.
- A pracy magyicznej nie czytam, więc nie wiem co tam o nich piszą…- zakończył żartem.
- Nie przepadam generalnie za hermetykami - Samuel powiedział ostrożnie - ale to nie osobista uraza. Po prostu nie lubię bać się obrócić przez długi czas w obawie przed tym, że ktoś niecnie mi się do tyłka dobierze.
Akane wypuściła powietrze nosem.
- Drapieżnik i ofiara - podsumowała z jakąś złością. - Ale może ja nie powinnam się wypowiadać. Moja tradycja ma swoje za uszami.
- Wszystkie coś mają. - machnął Irlandczyk ręką.- Nie należy oceniać ludzi po Tradycjach, skoro magyia jaką władasz i tak jest twoja ledwo tylko naznaczona wpływem mentora.
- Tradycje to coś więcej - druid stwierdził dziwnie akademickim tonem - przekazują wiedzę, sekrety, do tradycji ciągną określeni ludzie. Aby obracać się wokół hermetyków trzeba mieć dość intelektu, ale też sprytu w ich gierkach i zdolności gięcia karku. Bez tego szybko wylecisz albo odejdziesz… lub skończysz badając stan prawny śniegu - rzucił wyświechtanym żartem - o ile uczniów bym nie oceniał, to znajomość tradycji i jej frakcji wiele mówi o adeptach i mistrzach. Ostatecznie to właśnie oni sprawiają, że tradycje są takie, a nie inne, nie odwrotnie.
- Ale oni też kiedyś byli uczniami. Cykl będzie wieczny jeśli ktoś się z niego nie wyłamie. Bo im dłużej się jest pośród tych który są twoimi autorytetami tym bardziej się do nich upodabnia. Bo komuś zależy na tradycji i chce ją kultywować. Niezależnie od wszystkiego - słowa japonki zabrzmiały bardziej jakby je cytowała niż mówiła z własnej inicjatywy.
- Czasy się zmieniają - Samuel podsumował lekko.
- To też. Heee - dziewczyna westchnęła - A chciałam tylko o kolorach pogadać - dodała z rozbawieniem.
- Mnie mistrz wykopał właśnie z tego powodu, bym nie stał się jego kopią. Opróżnienie prywatnej piwniczki z 600-letniej brandy pod jego nieobecność… też mogło na to wpłynąć.- zadumał się Irlandczyk. - Ale tylko trochę.
Tym razem dziewczyna zaśmiała się mocniej.
- Lis z piwniczki kurę ukradł. Mi ciężko być odbiciem swojego mistrza, mimo że na pewno wiele we mnie wtłoczył wiedzy.
- Kiedyś może poznacie mojego mistrza - Samuel uśmiechnął się diabelsko - a nawet kilka osób które mnie uczyły.
Akane przyłożyła palec do ust marszcząc brwi zamyślając się chwilę.
- Sabat? - zapytała szczerząc się.
- Nie - druid powiedział spokojnie - trochę znajomków mistrza. I przez pewien czas jego żona - zaśmiał się lekko.
- A. Przepraszam. To nie było potrzebne - zreflektowała się dziewczyna.
- Nie ma co przepraszać - Samuel powiedział już mniej zaskoczony niż ostatnio, chyba przyzwyczaił się do postawy azjatki w takich rozmowach - sabaty i kręgi są jedną z powszechniejszych form organizacji Verbeny.
- Mogą i być, ale to wciąż stereotyp który można w przykry sposób obrócić. Ot pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło do głowy - dziewczyna dalej się tłumaczyła jakby wcale nie usłyszała co mówił verbena. - Sprawiedliwie będzie jak mnie teraz popytasz o co chcesz.
- Sabaty to najprawdziwsza prawda - Samuel powiedział poważnie kiwając głową - wszystko co o nas mówią. O TYM też - uśmiechnął się kątem ust - uważam, że dużo ciekawsze jest to, o czym ludzie nie mówią i to co pokazują. To co leży na stole jest dość nudne… Ale, skoro zaczęłaś. To mieszkałaś w klasztorze? Jak długo?
- Och, nie, źle się wysłowiłam. Nie mieszkałam w klasztorze. Codziennie po szkole jeździłam do świątyni… jak już mi rodzice pozwolili. Wcześniej co weekend. Wiesz jak wyglądają świątynie shinto? Jinja, chram shintoistyczny. Nawet mam jeszcze szatę miko - Akane uśmiechnęła się do swoich wspomnień.
- Mniej-więcej - druid przyznał szczerze - przebudziłaś się jako dziecko - raczej podsumował fakt.
- Ano. Nie mniej to nie była duża świątynia. Nie przebywa tam się cały czas. Pół dnia jako uczeń pół dnia jako pomoc i uczeń maga. Nędzne resztki na cokolwiek innego - azjatka skończyła ze smutkiem.
- Ciężka praca - druid stwierdził zamyślony, patrząc w sufit. Przez chwile zastygł w bezruchu.
Akane ściągnęła brwi.
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście - francuz wyrwał się z przemyśleń i uśmiechnął - powiedziałem, że twój trening musiał być ciężką pracą.
- Tak, nie o to chodzi… bo… hm… czasami wygląda jakbyś dość szybko odpływał myślami… czy też może no… słuchał kogoś jeszcze - dziewczyna w końcu zapytała o to co ją do tej pory intrygowało i martwiło.
Samuel zbył pytanie uśmiechem numer pięć.
- W porządku - dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Dobra… na mnie już czas. Idę się kimnąć. Jutro czeka mnie ciężka robota w postaci przepraszania Mervi… i prace nad różnymi dynksami.- Healy wstał i przeciągnął się, po czym ruszył do łóżka. - Do jutra.
 
Asderuki jest offline