Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2021, 06:08   #24
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację


Opowiastki na dobranoc


Trzeba było przyznać, iż Samuel w swojej nieco bardziej domowej wersji nie tracił specyficznego szyku, nawet jeśli miał na sobie akurat piżamę, czy może dres w roli idżamy - trudno było stwierdzić. Bo kto inny nosi pidżamę z głębokim, sznurowanym wycięciem przy szyi i również sznurowanych rękawach, od nadgarstków po łokcie. W tym stroju dominował ciemny, wpadający w czerń granat z lekkimi, ciemno-bordowymi akcentami.
Druid zaatakował Mervi znienacka, siadając na rogu łóżka akurat gdy się wygodnie na nim położyła.

W bardzo profesjonalny sposób ubrał trzymane w dłoni binokle, dodając sobie szyku pogładził zarost i lekko cmoknął.
- Obiecałem opowiedzieć bajkę na dobranoc - mistyk powiedział z pewną flegmą kontrastującą z wychodzącym wieczorem z niego francuskim akcentem - zatem jestem - powiedział z krzywym uśmiechem.
- No proszę, jednak pamiętałeś. - położyła się na boku opierając głowę o dłoń - A będzie to fajna bajka?
- Dość brutalna, jak to bajki - druid odwołał się do pierwotnych wersji baśni - ale nie wiem czy fajna. Niemal każdy mistyk i technomanta słyszał o metafizycznej trójcy. Wszyscy znamy wyświechtane mówienie o cyklu, kierunku przemian, potrzebnej entropii i tak dalej. Niektórzy mistycy mają bardziej naturalistyczne podejście do tego tematu. Jednak to zmiennokształtni opowiadają coś najciekawszego - druid zapatrzył się w dal - widziałaś kiedyś wilkołaka?
- Uhm... - technomantka zamyśliła się - Może... Załóżmy, że nie.

- No… dobrze - Samuel powiedział nie będąc szczególnie zaskoczonym - nie polecam oglądać z bliska, tak na przyszłość. Dobrze, zatem oni opowiadają o trójcy jako o trzech potężnych duchach, Dzikunie, Tkaczu i Żmijowi. Dzikun jest twórcą, szalonym twórcą czy może… Głupim? Jest jak wybuchający lawą wulkan, jest tam dość energii i materii aby coś stworzyć, ale wszystko takie gorące, rozcapciane i ogólnie nudne, nie nadające się do niczego szczególnego. Swoją drogą, Dzikuna najłatwiej jest spotkać w Umbrze. Jeśli słyszałaś o Flux, to właśnie to potężne źródło kwintesencji zmiennokształtni identyfikują bezpośrednio z Dzikunem. Dobrze, to mamy ten chaos, co dalej? Tkacz, pająk. To pewnie kojarzyłaś, stąd pająki wzorca i pajęczyna wzorca, większość to kojarzy. Tkacz to pieprzony neurotyk, chce wszystko skatalogować, uformować, zatrzymać w jednej postaci. Lecz to właśnie dzięki niemu mamy mamy i podstawowe formy życia, i dalsze, i społeczeństwo i tak dalej. Tylko, że Tkacz, uzyskawszy swoją doskonałą pajęczynę, nie pozostawiał miejsca na zmianę, na jakiekolwiek życie. Swoją drogą - Samuel uśmiechnął się dziwnie - Tkacz ma adoptowane dzieci. Wiesz kim one są?
- Ehm, chodzi ci o... nas? Ludzi? - Mervi zaryzykowała.

- Tak - pokiwał głową - wiesz więcej niż ujawniasz - stwierdził zadowolony. - Jesteśmy adoptowanymi dziećmi Tkacza, co by się nie działo. To jest stara więź, mówienie o tym, chwalenie się raczej nie przysparza przyjaciół, ale to jest fakt. To Tkacz dał nam naukę, narzędzia i umysł który podobnie jak jego, może katalogować, usystematyzować i formować rzeczy. Chociaż kiedyś pewien stary duch Tkacza uratował mnie i całej misji dyplomatycznej skórę z tego, jak twierdził, powodu. Widać byliśmy dość statyczni - zaśmiał się cicho - ale dobrze. Żmij to taki stereotypowy eutanatos. Skurwiel który by tylko zabijał… Niszczył. Aby pajęczyna wzorca nie była zbyt ciasna, i aby zrobić miejsce dla nowej energii Dzikuna, musi niszczyć. Rozbijać, anihilować. Zniszczenie to nie jest przyjemny proces. Nawet rozbicie kamienia powoduje huk, pył, kurz i sporo bałaganu. A jak kończą istoty żywe? Rozkład, fetor, zgniłe ciało. Kompost z roślin. Jak niszczone są coraz bardziej skomplikowane pajęczyny wzorca organizacji? Wojny, zdrady, cierpienie ludzi, kryzysy ekonomiczne i społeczne, depresja, lęk… To jest bardzo brudna robota. Jednak Żmij miał do niej serce, działał tam, gdzie był faktycznie potrzebny. Niszczył to co powinno być zniszczone, sprowadzał zagładę aby gleba mogła odżyć, a ciężka zima była wyzwaniem aby plemiona się jednoczyły, nie chciał niszczy dla samego niszczenia. To wielki ogrodnik przycinający pędy.
Druid na chwilę zamilkł i poprawił binokle na oczach.
- Wilkołaki mówią, że wszystko się popsuło. Opowieści jest wiele, ich mnogość sugeruje, że chyba wszystkie są prawdziwe… A jeśli tak, to znaczy, że wszystkie te duchy są rąbnięte. Dzikun zawsze był szalony, taki jego urok. Powiada się, że Tkacz próbował spętać pajęczyną samego Dzikuna i przez to popadł w obłęd. Inna wersja mówi, iż to samo chciał zrobić ze Żmijem, i też oszalał. Lez spętany Żmij też dostał kręćka. Jeszcze jedna wersja mówi, że Żmij stał się agresywniejszy właśnie z powodu szaleństwa Tkacza, iż postanowił zniszczyć całe stworzenie aby mogło powstać na nowo. Osobiście w to wątpię, sądzę,że też dostał świra i jest w naszych kategoriach jak nephandi. I teraz dochodzimy do meritum tej bajki. Zmory… Są duchami służebnymi Żmija. Tylko, że nie wszystkie zmieniły się od czasu jego szaleństwa. Niektóre są wciąż wierne pierwotnej misji, a inne zawsze były wrednymi skurwielami. Inne zaś stworzono po jego szaleństwie i generalnie uczciwy mag nie powinien widzieć w nich niczego innego jak wrogów, moim skromnym zdaniem. Ale patrząc z tego, z perspektywy, iż Żmij i jego duchy nie zawsze takie były, natychmiastowe osądzanie zmor jest błędem. Oczywiście, że odczuwamy obrzydzenie, oczywiście, że są naszymi wrogami, jak każda siła destrukcji, oczywiście, że trzeba się ich wystrzegać. Ale tak samo jak unikamy karaluchów, tak uznajemy, że mają swoje miejsce i mogą być użyteczne, są i będą zawsze. Niestety obecnie większośc to nie karaluchy, lecz obrzydlistwa które powinny zniknąć z powierzchni ziemi… Taki duchowy odpowiednik AIDS. Czyli tak jakby dziewięćdziesiąt procent naszych eutanatosów było barabusami, a z pozostałej dziesiątki, połowa jeszcze nawet nie miała pojęcia o misji, nie przesadzałaby, ale z natury byliby potworami ze złych snów.
Mervi słuchała opowieści uważnie, zafascynowana otrzymywana informacją. Nagle zaśmiała się cicho pod nosem.

- Chyba zyskałeś wroga w Glitchu. - westchnęła lekko - Mój pieprznięty Avatar fochnął się na ciebie za słowa o Dzikunie.
- Jeśli focha się tak jak ty to nic poważnego mi nie grozi - druid mrugnął.
- I gdy opisywałeś Flux... Pamiętam to miejsce... uczuciem? - zamyśliła się - Jeden z moich sprawił, że mój umysł... jskby... tam się znalazł, gdzie Avka ściąga. Myslalam, że zwariuję, serio. Ból... tego nie zapomnę... i... wszystko na raz? Oraz Glitch w pełni radości.
- Asystowało nam dwóch mistrzów pierwszej i trzech adeptów w tej przeprawie… Nieprzyjemne. Będąc tak blisko nie ma mowy o jakimś subtelnym uczuciu. Wystarczyłaby kropla aby spalić ciało, umysł i duszę w samej Pierwszej - wyjaśnił patrząc w sufit.
- W sumie nie wiem co o tym myśleć powinnam, bo po opuszczeniu Fluxa... czułam się jak w euforii. Może to Glitchowa radość była?
- Nie badałem spraw avatarów - druid wyjaśnił - nie bardziej niż podstawowa wiedza.
- Zakładam, że Glitch nie będzie pocieszony z moich słów, ale część założeń jakimi kieruje się Tkacz, naprawdę do mnie przemawia. Zakładam, że widziałeś Pająki Wzorca z Weba? - uśmiechnęła się - Są piękne w tej perfekcji geometrii.
- W Pajęczynie byłem może kilka, kilkanaście razy - druid wyjaśnił - ale widziałem te wasze, to jest - uśmiechnął się.
- Bajka była super, będą kolejne? - Mervi uniosła się na rękach i bez ostrzeżenia złożyła Samuelowi krótki pocałunek w policzek - Dzięki, braciszku.
Samuel uśmiechnął się krzywo, nie wyglądał na speszonego.

- Mogę ci podrzucić skany kilku książek - zaoferował - parę nawet osobiście skanowałem. Co oznacza, że albo nikt ich nie czytał, albo same konserwy.
Mervi wyglądała na zaaferowaną.
- Jasne, chętnie! O czym są?
- O seksie - druid powiedział patrząc na reakcję Mervi.
- Czy to sugestia, opis magyi czy opis od strony biologicznej lub socjologicznej? - zmarszczyła brwi w zastanowieniu.
- O wszystkim - druid powiedział szczerze - trochę sobie żarty stroję, ale faktem jest, że trochę wielce uczonych mędrców debatowało czy w ceremonii magycznej dziewice są wskazane czy przeciwnie. Taka pogańska wersja rozwazań ile diabłów mieści się na czubku noża. Trochę mam też heraldyki domów umbralnych, ale to jest bardzo zdezaktualizowane, acz naprawdę dobrze się czyta jeśli znasz łacinę.
- Znać osobiście nie znam, ale to nie problem. - wyszczerzyła się - Chętnie poczytam wszystko, ty przynajmniej nie trzymasz pod kluczem całej swojej wiedzy jak hermetycy, skoro dajesz książki.
- Pierwsza działka jest za darmo - mistyk powiedział przeciągając głoski.
- Kolejne działki za ile Bitconiów? - zapytała poważnie.
- Wystarczy trochę wiedzy wirtualnych, przy których jest mały druczek, że ta informacja jednak nie musi być wolna - mruknął odwołując się do żartu który Mervi znała ze środowiska wirtualnych w autoironiczny sposób pokazujący pewną hipokryzję lub pragmatyzm (zależnie kto pytał) byłych technokratów.
Technomantka usiadła i skrzyżowała ręce na piersi.
- A jednak idziesz trochę po hermetycku i po trialu od razu chcesz obciążać kartę za abonament.
- Gdybym był stereotypowym hermetykiem, kupczyłbym się o każdą wiedzę. Wszystko o nam jest potrzebne macie za darmo, a nawet więcej. A reszta, cóż, ja też lubię różnych rzeczy dowiadywać - stwierdził lekko prostując plecy i zdejmując binokle - pora spać, nie sądzisz?
Mervi znowu padła na swoje miejsce.
- Powiedz mi tylko... Ty potrzebujesz serio tych binokli czy to część pozerstwa?
- Trik - przebudzony powiedział tajemniczo - o rany, zbiłeś moje okulary, jestem ślepy jak kret… NIe jestem zbyt dobrym aktorem, więc trzeba być i tak debilem aby się na moje udawanie nabrać, więc nie skojarzy, że raczej przyciemnionych, korekcyjnych nie nosiłbym, a takie bardzo lubię - powiedział z uśmiechem - ale kilka razy podziałało. No i mówiłem ci, jestem chromomantą. Trochę ciemnych odcieni mam przez to pod ręką, ale - przyłożył palec do ust - to tajemnica - mrugnął.
- I tak pozer. - Mervi wbiła twarz w poduszkę zamykając oczy.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline