Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2021, 07:25   #78
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

W strugach ulewnego deszczu i morskiej bryzie, na śliskich od wody klifach i znękanej ciągłym laniem rzadkiej, kamienistej glebie poza klifami oraz równie kamienistej plaży wśród nich, Minutemen przypuścili druzgoczący szturm. Wróg nie wykrył ich aż do momentu, kiedy nie było za późno – ich liche sensory były zaburzane już nie tylko problematyką magnetyczną planety, ale także istnymi ścianami wody. Wpierw poszła silna salwa torped zrzuconych do morskiej toni przez lotnictwo na dalekim dystansie. Sekundy potem już leciała partia dziesiątek kierowanych rakiet dalekiego zasięgu, ścigana sztucznymi piorunami z pepeców, różnokolorwymi smugami laserów (w tym szybkostrzelnym pulsacyjnym) i mknącym obłędnie prędko metalowym „melonem” z działka Gaussa. Łodzie podwodne kl. Neptune, pozbawione sensownej broni do walki nawodnej, mogły tylko próbować nawiać – co im się nie udało. Okręty kl. Mauna Kea odgryzały się autodziałami kl. 10, paletami rakiet LRM i mnogością 20mm Gatlingów, znacząc pancerze Leoparda i Lightninga wieloma dziurami, jednak i te łodzie zostały posłane na dno huraganowym ogniem napastników, w tym popartym od rufy strony przez mechy, które w ten czas już przebiły linię obrony – kilka technicali, strażnicę z cekaemem, mobilne HQ, „klasyczny” lekki czołg typu Scorpion i jakieś pojazdy inżynieryjne i zwiadowcze. Jenner Warlocka i Locust Dybuka sprawiły się wyśmienicie w błyskawicznym flankowaniu wroga i likwidacji celów miękkich, podczas gdy mechy Lancy Bravo szybko przerobiły resztę na płonące wraki. Najwięcej „zabawy” było jednak (pomijając Mauna Kea) z całą małą armią Bandytów czekających w porcie. Ponad sześciuset pieszych czekających na załadunek na statki, pewnie do transportu do Newport albo Bennington. Byli w większości licho uzbrojeni – rewolwery, karabiny powtarzalne, broń biała i granaty ręczne oraz szczątkowe pancerze – ale było pośród nich ponad pięćdziesiąt standardowych naramiennych wyrzutni rakiet SRM. Tymi rakietami narobili sporo uszkodzeń (i strachu) MechWarriorom, w tym niszcząc „kaemową” nogę Hectora i zmuszając pilotującego go Heisenberga do opuszczenia kokpitu. Jednak i oni zostali załatwieni. Godnym odnotowania (oraz wstrętu, gniewu i trwogi) był fakt, że nie poddali się. Byli tak bardzo nienawistni, że nawet bez uprzedniego naćpania się walczyli do ostatniego człowieka, nawet po drodze będąc doszczętnie masakrowanymi m.in. przez dywan z bomb kasetowych zrzuconych przez KR-61. Nie, walczyli do ostatniej, spopielonej laserami lufy i pary dzierżących ją dłoni.

Po eliminacji wroga wciągnięto okulawionego Hectora i jego pilota na pokład Leoparda. KR-61, sam Leopard oraz samoloty i helikoptery cywilne i wojskowe wkrótce lądowały gdzie się dało. Vermontczycy eliminowali pieszo (i z drobnym wsparciem mechów) resztki oporu oraz szabrowały co się dało, skupiając się na żywności, medykamentach, towarach rzadkich a potrzebnych, amunicji. Kiedy wszystko było wyładowane po brzegi (lub zwalone na jedną kupę obok składu paliwa) a mechy załadowano na DropShip, to lotnictwo ruszyło w drogę powrotną – zostawiając za sobą wielką kulę ognia. Z tej bazy hołota już korzystać nie będzie!

Pomimo poważnych uszkodzeń i niemożności zszabrowania całych, pokaźnych zapasów, to było znaczące zwycięstwo. Armia Czerwonej Wstęgi utraciła flotę bojową na Morzu Chłodnym i tym samym możliwość projekcji siły na tym akwenie. Utrata bazy i kolejnych paru pojazdów też była na plus dla Vermontu, ale bladła przy ilości strat w materiałach wojennych i sile żywej jakie tego dnia zadano. Poważnie spowolniło to działania Bandytów na wybrzeżu – ich dotychczasowy napór na interior został całkowicie zamrożony na całe tygodnie. Oponent zastygł w bezruchu i jego jedynym poważnym wysiłkiem logistycznym teraz były działania w Bennington i Newport.

Przez następne dni trwały gorączkowe naprawy. Zaangażowano do nich MechWarriors z Lancy Alpha, którzy mieli przede wszystkim przyspieszyć co prostsze prace nad ich własnymi mechami. W drugim rzucie miały zostać naprawione pojazdy lotnicze, potem dopiero Lanca Bravo. Matar znów spadł na szary koniec priorytetów. W trakcie tych reperacji zbudowano Hectorowi nową nogę (teraz już drugą), tym razem też rezygnując z montowania tam kaemu i amunicji – będzie bezpieczniej.

Wreszcie, nieco ponad dwa tygodnie od Bitwy o Hartford, maszyny były gotowe, a plan łamania blokady i ataku na bazę piratów w realizacji. Wywiad wykorzystał dezinformację i gumowe atrapy do przeprowadzenia dywersji – gdzieś w interiorze „rozbił” się jeden z vermonckich Leopardów z masą szpeju, inne maszyny lądowały z pomocą. Bez obstawy. Przy okazji mała niespodzianka – bombowe pułapki i zasadzka. Trzeba było działać, póki dywersja mogła działać.

Leopard, załadowany po brzeg mechami Lancy Alpha (i Swordsmanem McKinleya, gdyż Doe ze swym Crabem wciąż była poza linią wroga) mknął ku nocnemu niebu Amerigo. Towarzyszył mu Lightning, a za nimi wlókł się KR-61, już z docelową załogą i Theodorą Spencer na pokładzie. Na średniej orbicie wywiązała się bitwa kosmiczna.

Naprzeciw latadeł Minutemanów stanęła niespodziewanie silna opozycja. Zgodnie z informacjami wywiadowczymi był tam Leopard w wersji CV, właśnie wypuszczający sześć różnych myśliwców aerospace. Był też owszem patrolowiec klasy Intrepid – ale nie jeden, a dwa. I wcale nie wszystkie pirackie dropshipy musiały być w tej chwili w ruchu logistycznym czy zajęte dywersją – dwa potężne sferoidy antycznej klasy Czar (zbliżonej do Clipperships IV i V, ale już od podstaw budowanej pod misje militarne) były w pobliżu. Na tą właśnie okazję LTN i Leopard miały podwieszone obłędne ilości jednorazowych palet z rakietami LRM, opróżniając praktycznie całe zasoby Minutemenów i zasobniki Leoparda. Istny dywan rakiet zaścielił próżnię, zadając poważne uszkodzenia Leopardowi CV oraz niszcząc obydwa Czary i jednego Intrepida. Potem wywiązał się szereg dogfights, w których wzięli także udział Auber, Manul i Highborn, wyskakując z hangarów Leoparda aby swą bronią przydać się na coś (choć battlemechy w próżni i zerowej grawitacji były praktycznie prawie bezużyteczne). Ostatecznie KR-61 o mały włos nie został strącony (a dostał poważnych dziur w dziobowym pancerzu), podobnie jak Leopard i Lightning... ale udało się. Wszystkie maszyny wroga zostały zniszczone, przetrwały tylko lifeboats i kapsuły ratunkowe – ale nim te dolecą gdzieś lub wezwą wsparcie, minie dość czasu. Leopard po drodze zgarnął mechy, a KR-61 przyczaił w „ciemnym miejscu” i przygasił napęd. Można było kontynuować operację.

A było co kontynuować. Szturm na bazę piratów na Magellanie, mniejszym z dwóch amerygańskich księżyców.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=rBbSCX0BHA0[/media]


Warhammer i Marauder Minutemanów rozpoczynają atak. W tle uciekający piracki Manatee.

Od razu było wiadomo, że to miała być ciężka bitwa. Zabudowania bazy (głównie podziemne) były chronione przez trzy wieże obronne z silnym uzbrojeniem. Obronę mobilną stanowiły dwie lance bitewnych mechów – wzmocniona grupa pięciu „FrankenMechs” typu „Corsair”, wzbudzających o tyle konsternację, co strach swą masą i ilością broni. Pośród „elity” natomiast nie byle kto, bo eksperymentalny model Zeusa z blazerem pilotowany przez samego „Loxleya” (a przynajmniej tak się identyfikował). Do tego dwa lekkie Firebee i dalekosiężny Von Rohrs. Nieco na uboczu w hangarze porozkładany Eisenfaust w dziwnym wariancie, mocno dowalony ostatnimi walkami z NVDF i odtransportowany tutaj do napraw; oraz uziemiony i uszkodzony dropship klasy Manatee, zmilitaryzowany – bo był też cywilny, właśnie uciekający w popłochu (i ścigany przez lotnictwo Minutemen).

Pierwsze salwy zabolały obydwie strony. Wszystkie trzy wieże obronne zniszczone, a wkrótce potem Manatee dorwany, gęsto ostrzelany i strącony ku księżycowi by na stu metrach roztrzaskał się i powybuchał. A w zamian Leopard odniósł poważne uszkodzenia, ledwo zipiał z poprutym pancerzem i otrzymawszy potężne przebicia tegoż. Jego wyrzutnie LRMów zostały zniszczone – a gdyby nie fakt, że ładownice były puste, z dropshipa zostałaby wypalona trumna.

A to był dopiero początek. Ku Minutemanom człapały Korsarze, siepiąc z autodział, laserów i rakietnic...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline