Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2021, 18:18   #169
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Amanda, Jacek, Alan część I.

Amanda chciała już pomóc Katii, aby Julia mogła odpocząć, kiedy to natknęły się na zwłoki i...zagadkę? Układanie literek było ciekawe, trochę jak zabawa pobudzająca umysł do pracy. Blondynka od razu miała wrażenie, że z literek powstanie imię jakiegoś demona, albo innego szatana. Przewaga literek “A” sugerowała, że jedna z tych liter będzie pierwszą.

A...B...A...L...A...M - ułożyła bezgłośnie. Brzmiało znajomo, jakby z sensem. Tylko co z tą ścianą, na którą wskazywał dziadek Ceyn? W wielu filmach widział ukryte przejście za ceglanymi ścianami. Musiała jednak na moment to odłożyć.

- Weźmy najpierw Julię, niech odpocznie. To chyba zbyt dużo jak na jej stan… - Amanda skrzywiła się lekko podchodząc do przyjaciółki. Serce jej się krajało, ale co mogła więcej zrobić? Wzięła nastolatkę delikatnie za rękę i złapała w pasie unosząc do góry. Powinna poleżeć, wtedy można zająć się innymi rzeczami.

Gdy wchodzili w korytarz Alan miał ochotę wycofać się z powrotem za drzwi, odór spowodował, że oczy mu się zaszkliły a pod gardło podeszła żółć. Gdyby miał czym chociaż wymiotować. W żołądku już go mocno ssało, dopiero teraz gdy adrenalina schodziła zaczął odczuwać głód i zmęczenie. Nawet okaleczony Jacek wydawał się jakby cięższy. W końcu jednak chłopak przyzwyczaił się do stęchlizny, obrzydzenie zamieniło w pewnego rodzaju fascynację, gdy korytarz rozświetlony został lampami oliwnymi. Była w tym jakaś namiastka przygody, dreszczyk emocji związany z eksplorowaniem tajemniczych komnat. Uwadze Wiadernego nie uszła rozmowa Katii i Agaty. Czy ona zasugerowała, że rytuał to sakrament małżeństwa? Alan Ceyn? To jakiś żart? Jak już to Katia Wiaderny. I to tylko w jej marzeniach. Chłopak się nie odezwał, wiedział już, że wyrażanie głośno swoich opinii w jego przypadku kończy się zazwyczaj kazaniami na temat obowiązków i powinności byka rozpłodowego. Z całej tej gadaniny czarownicy najbardziej nie spodobało mu się napomknięcie o sektach. Wiaderny nie znosił fanatyków i fundamentalistów religijnych. Szybko jednak zrozumiał, że Katia właściwie nie miała większego wyboru, urodziła się w takiej rodzinie a nie innej, on też przecież został ochrzczony wbrew woli. Tyle, że wyrwał się ze szponów religii a ona dalej tkwiła w świecie modłów, rytuałów, składania ofiar. Przypominała trochę Martę Wiśniak. Traciła najlepsze lata życia by służyć i być posłuszną. Zrobiło mu się jej szkoda.
Gdy dotarli w końcu do kwatery, w której urzędował świętej pamięci Jan Ceyn, Alan ułożył Jacka na jednym z łóżek. Na widok trupa znów poczuł nadciągającą falę mdłości.
- To miejsce faktycznie wygląda jak schron przeciwatomowy. Może są tu więc jakieś konserwy. Nawet jak przeterminowane, to Jackowi pewnie nie zaszkodzą. – stwierdził po czym zaczął otwierać kolejne szafki.

Jacek bez oporów pozwolił się ułożyć na łóżku, odwdzięczając się cichym “dzięki”. Smród mu nie przeszkadzał. Cieszył się, że po prostu znaleźli się w pierwszym, w miarę bezpiecznym miejscu, które mogło przypominać normalne miejsce do życia. Łóżko, jedzenie, szafki… Gdyby tylko nie te krwawe napisy na ścianie i trup, możnaby zapomnieć o koszmarze. Gołąbkowi było to jednak obojętne. Jedno uczucie zdominowało w umyśle chłopaka wszystko inne: GŁÓD! Mógłby zjeść konia z kopytami i w przypadku Jacka nie było to tylko puste powiedzonko. Naprawdę by to zrobił!
- Zjem wszystko, co przede mną nie ucieknie - wspomniał cicho, gdy Wiaderny zaczął mówić o konserwach.
- Może przy tym trupie… znaczy dziadku Ceyn będą jeszcze jakieś wskazówki? Jak się brzydzicie mogę go przeszukać – zaproponował Alan.
Amanda szybko tymczasem rozwiązała zagadkę pozostawioną przez szalonego okultystę, przynajmniej tak się Alanowi wydawało. Zaczął się zastanawiać skąd w niej tyle niewiary w siebie. Nawet Katia patrzyła przecież teraz na nią inaczej i chyba dostrzegła w końcu to samo co Wiaderny.
- Mogę ci zadać osobiste pytanie? - zagadał w końcu do czarownicy rozglądając się z żarciem – Wiedziałaś co się ze mną stanie, gdy odprawisz rytuał uzdrawiający? Że trafię do Lucyfera i zaproponuje mi umowę?

Katia i Amanda usiadły na jedynym odkrytym łóżku. Za sobą miały ścianę konserw, a obok siebie dwa kolejne posłania, ustawione jedno na drugim. Amanda rozkaszlała się, gdyż przypadkiem wznieciły tuman kurzu. Najbardziej irytujące w tej piwnicy było to, że stanowiła pod wieloma względami ucieleśnienie ich marzeń. Ale zarazem wszechobecny proch uniemożliwiał w pełni cieszenie się nim.

Ceyn spojrzała na Alana.
- To nawet nie jest osobiste pytanie - odpowiedziała. - Nie, nie wiedziałam. Byłam wręcz pewna, żę to się nie stanie. Znaczy w ogóle o tym nie myślałam. Nie przyszło mi do głowy. Ludzie z zewnątrz nigdy nie zostają wcieleni w krąg wyznawców. Nawet mój dziadek nie dostąpił tego zaszczytu - mruknęła. - Zazwyczaj trzeba się albo urodzić w naszej rodzinie, albo wżenić się w nią. A uwierz mi, wcale nie rozpatrywałam cię w tych kategoriach i szczerze to nadal tego nie robię. Inne upadłe anioły częściej sięgają po ludzi z zewnątrz. Szatan nigdy. Musiał mieć jakiś powód, dlaczego cię wybrał. I Agatę. Kiedy dowiedziałam się o tym, nie kłóciłam się z jego decyzją. Skoro tak rzadko o to prosi, to znaczy, że sprawa jest poważna. A później przyszedł Pierwszy i wszystko zrozumiałam. Wróżenie jest jedną z czarcich szkół. Aż dziwię się, że nikt inny nie wywróżył tego, co się tu dzieje.|

Ale wnet jej wzrok przesunął się na napis o “przepowiedni”. Nie miała jednak do tego głowy.
- Wszystko dobrze, Julia. Girl power - powiedziała i chwyciła ją za rękę. - Amanda, trzymaj ją tak, aby nie zleciała z drugiej strony.

Alan ruszył w stronę Jana Ceyna. Im bliżej był zwłok, tym zapach był gorszy. Niektóre fragmenty skóry mężczyzny były tak zgnite lub pokryte grzybem, że ciężko było stwierdzić, co znajdowało się poniżej. W kieszeniach mężczyzna miał szkło powiększające, żyletkę pokrytą starymi skrzepami, złoty, okrągły zegarek na łańcuszku, który rzecz jasna już nie działał. Nic więcej. Z tego, co ocenił Wiaderny, starego mężczyzny nic nie zaatakowało. Najpewniej sam doprowadził się do tego stanu, który skończył się utratą krwi i zgonem. Doktor jednak musiał być przytomny do samego końca.

- Dobra, Jacek, zaraz będziemy walczyć z konserwami, ale… też to słyszeliście? - zapytała Agata.
- Zaryglujcie drzwi! - krzyknęła Katia. - Mięso Jacka nie zatrzyma ich wiecznie!
Tak, to nie brzmiało jak osobiste pytanie, lecz Wiaderny zadał je w taki sposób by skłonić Katię do zwierzeń. Przeszukując zwłoki Jana Ceyna chciał kontynuować temat, lecz wtedy usłyszał krzyk Agaty i nastoletniej czarownicy. Zbladł.
- Nakarmcie Jacka, musi się zregenerować! – krzyknął do dziewczyn a sam doskoczył do drzwi, próbując je zaryglować i przetrzymać zanim stwory dostaną się do środka i urządzą masakrę.
– Te stacje badawcze muszą się jakoś łączyć, może gdzieś tu jest inne przejście. Amanda, spójrz na te mapy, rozejrzyj się może coś zauważysz – poprosił i rzucił w jej kierunku zegarek i szkło powiększające, które znalazł przy trupie. Nie zdążył im się przyjrzeć dokładnie, ale jeśli szalony okultysta lubił zagadki….musieli spróbować wszystkiego.

- Właśnie, nakarmcie Jacka… - mruknął trójboista, niepocieszony że nadal nie miał w ręku żadnej przeterminowanej konserwy.
 
Arthur Fleck jest offline