Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2021, 18:47   #170
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Amanda, Jacek, Alan część II

Amanda siedziała tuż obok Julii. Wciąż wspominała ścianę znajdującą się naprzeciw dziadka Katii. Postukała w nią i usłyszała po drugiej stronie głuchy odgłos… Nawet nie wiedziała czemu to nęciło ją tak bardzo. Od momentu, w którym otworzyła klapę, coś ją przyzywało w głąb. Czuła narastającą pewność, że to coś znajdowało się za ścianą z cegieł. Co więcej, nie bała się tego czegoś, a raczej nie mogła doczekać się, aby odkryć tamtą tajemnicę. Miała wrażenie, że było tam coś, o czym zapomniała dawno temu. Co było bardzo nielogiczne, gdyż nigdy wcześniej nie była w Rowach. Na pewno nie mogła mieć wspomnień związanych z tym miejscem.

Sabotowska zerknęła na zegarek. W pierwszej chwili zdawało się, że nie działał. Faktycznie, wskazówki sekundnika nie poruszały się. Ale wnet odkryła, że bez względu na to, gdzie by go nie przemieściła… dwie główne kreski ustawiały się w tę samą stronę. Niczym kompas. Kierowały się w stronę drzwi prowadzących na schody. Prowadzących do wyjścia. Prowadzących do ogarów.

Lupa zdawała się zwyczajna. Powiększyła palec Amandy, kiedy ją nad nim zawiesiła. Może było w niej coś specjalnego, ale w tej chwili ciężko było dostrzec, co dokładnie.

Alan tymczasem zamknął drzwi. Był tutaj stary zamek, ale jednak działał. Czy wystarczył? Może dobrze byłoby zacząć zastawiać przejście, zanim ogary wparują na dół? Wiaderny słyszał je nad swoją głową. Z tej strony nie widział żadnych pozostałych osób znajdujących się na dole. Ale wtem poczuł dziwną i niespodziewaną falę energii. Sprawiła, że znaki Szatana na jego dłoni rozjarzyły się jasnym światłem. Wyczuł dziwne wibracje, które pojawiły się znikąd. Aż ciężko mu było oddychać. Choć to nie było żadne zaklęcie uderzające w niego. Nie miału mu zaszkodzić. Jednak miało i tak tak wielką moc…

Jacek w innej części piwnicy ujrzał, jak Agata wypiła z gwinta jedną trzecią wina. Następnie wzięła trzy konserwy, otwieracz i doskoczyła z nimi do Jacka.
- Konserwa Tyrolska? Konserwa Turystyczna? A może wołowina w sosie własnym? - zapytała. - Do wyboru, do koloru.
Alan w pierwszej kolejności zaczął rozglądać się za narzędziami. Gdyby znalazł młotek i gwoździe, gdyby udało mu się połamać lub roztrzaskać drewniane elementy umeblowania albo znaleźć deski próbowałby wzmocnić drzwi. Pytanie czy szalony okultysta takie rzeczy posiadał, czy bawił czasem w majsterkowicza? Jeśli nie, pozostało dociągnąć pod drzwi łóżko a potem postawić je w pionie i dokładać do barykady kolejne masywne przedmioty. Cały czas liczył, że Amandzie uda się w tym czasie znaleźć ukryte przejście, że kiedy bestie już sforsują wrota ich tu już dawno nie będzie. Wszystkie te myśli ustąpiły nagle jednej.
Co się kurwa ze mną dzieje?
Już wcześniej odczuwał lekki niepokój po tym co usłyszał od Katii, myślami zaczął wracać do swojej rozmowy z Lucyferem. Miał do niej jeszcze tak wiele pytań, ale wtedy Agata podniosła alarm, więc skupił na zagrożeniu. Teraz, gdy znaki na jego dłoniach roziskrzyły światłem, a przez ciało zaczęła przepływać dziwna energia, wróciły do niego paranoiczne myśli, że nie trafił do Rowów przypadkiem. Przypomniał sobie Czartoryskiego odprawiającego magiczne rytuały, martwą Ali zamieniającą w ognistego smoka, Adriana i macki próbujące wydostać z jego trzewi. A co jeśli jego życie też zbudowane jest na kłamstwie? Jeśli nie jest tym za kogo się uważał?
- Katia – z trudem łapiąc oddech zwrócił się do dziewczyny unosząc do niej dłonie, by pokazać jej świetliste znaki.– Czuję się inaczej. Wyczuwam jakieś dziwne wibracje. Co to jest?
Wierzył, że dziewczyna będzie znała odpowiedź.

Jacek spojrzał na oferowany przez Agatę prowiant.
- Biorę wszystko - odparł krótko, zagarniając proponowane konserwy i bez ociągania przystapił do otwierania. Jadł szybko i łapczywie. Co jakiś czas zerkał nerwowo w stronę drzwi, które zamknął Alan. Gołąbek wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, że potwory nawet nie poczują takiej przeszkody… Na górze zaryglował wejście widłami i trzymał drzwi całą swoją siłą. I na jak długo to wystarczyło? Równie dobrze mogli zostawić te drzwi otwarte. Na to samo by wyszło, a przynajmniej stęchlizna by się wietrzyła.
- Więcej… Potrzebuję więcej… - mruknął do Agaty, otwierając trzecią puszkę. Pochłaniał konserwy w tempie wygłodzonego psa. Aż dziwne, że nie jadł ich razem z metalową obudową.

Woś pokiwała głową. Nie zamierzała się spierać.
- To pierwszy i ostatni raz, kiedy donoszą facetowi żarcie - powiedziała. - Przynajmniej nie chcesz, żebym przynosiła ci piwo - pokusiła się o słaby żart.
Następnie ruszyła w stronę rzędów konserw. Zaczęła je zgarniać do pustej, zakurzonej walizki, którą znalazła po drugiej stronie pomieszczenia. Następnie ruszyła z powrotem do Jacka. Ten zjadał wszystko po kolei. Czuł, że tego właśnie potrzebuje. Mięso nie zdawało się stare lub nieświeże… a raczej przypominało rajską potrawę. Jacek czuł mobilizujący się w nim potencjał odnowy. Mógł go ukierunkować na wytworzenie z powrotem jednej z kończyn. Lub też regenerować wszystkie trzy po kolei.

Tymczasem Alan również znalazł wszystkie niezbędne narzędzia. Był tu zarówno młotek i gwoździe. Ciężko było niszczyć meble, aby wykorzystywać pozyskiwane z nich drewno. Głównie dlatego, bo zdawały się bardzo solidne, a zadanie czasochłonne. Mimo to Wiaderny na szczęście znalazł otwieraną szafę, w której drzwiczki trzymały się na zardzewiałych zawiasach. Zbił je oba i wnet powrócił z dwoma dość dużymi deskami. Zaczął przybijać gwoździe, kiedy wnet krzyknął do Katii… a ona mu nie odpowiedziała. Zamiast tego energia zaczęła się wzmacniać. Alan ją rozpoznawał. Smakowała niestety… Szatanem. Jeżeli Ceyn nic nie odparła, to można było prędko dodać dwa do dwóch… to ona była winna podniesienia dziwnych energii. Wiaderny nie widział jej z tej pozycji, ale mógłby prędko udać się do niej, aby wyjaśnić sytuację.
 
Bardiel jest offline