Przepraszam za spóźnienie, oglądałem dystrybucje pirackich windowsów. Ale już mi lepiej. : ) Miejsce: Księżyc WWZL
Szeregowa Jadźka i szeregowy Gajer: Jadźka wycelowała na nowo, Mak Gajer wrzucił pocisk do lufy. Jebło. Ale tym razem Jadźka kompletnie nie trafiła. Dokonała kolejnych pomiarów, zaklepała i gotowe. Kolejny pocisk w lufie. Jebut! Nadal nie było idealnie, ale bardzo blisko, na skraju rozpoznawalnego oddziału Kosmitów, więc na pewno których oberwał, a nawet jak nie oberwał to się zesrał, a jak się zesrał to wącha gówno, a jak wącha gówno to do nich nie strzela.
Szeregowy Gajer kompletnie się podporządkował Jadźce i zatargał moździerz do wozu, ciągnąc go po ziemi za dwójnóg - lufa była rozgrzana że o ja pierdolę, a Gwiezdna Flota z pewnością nie refundowała przeszczepu skóry w szpitalu astralnym.
Po chwili Rzubr wystartował, i wysunął się na prowadzenie. Starszy szeregowy Ndong był ciekaw jak Kurwinox Wypierd sprawdzi się w boju przeciwko kosmitom, sam najchętniej wjechałby by jak Rzubr do baru (lub dzik pod tira) i spalił ogniem silników piechotę przeciwnika.
Ale starszy szeregowy Ndong i reszta spieszonych szeregowych była tutaj na dole i leciała z górki w dół, waląc z karabinków do wszystkiego co by się mogło ruszać. NA razie szło nieźle, w kilku ludzi (kurwinoxów nie liczył) rozgromili motokomandosów. To już było coś. Jak Motokomando nie dało im rady, to nikt im nie da!
Biegli i strzelali, nawet Jacek musiał zrezygnować z zabawy z przyrządami celowniczymi, bo pewnie w razie wywrotki wybiłby sobie druga jedynkę, i co by wtedy powiedzieli na dzielni? Biegli, strzelali, biegli, strzelali, biegli strzelali, biegli, strzelali, biegli, strzela...la...lala...lala...la...lala....
NIEBIESKI EKRAN ŚMIERCI <reset komputera z pirackim windowsem>
Starszy szeregowy Lee po raz pierwszy mógł się wykazać swoimi umiejętnościami (w bazie nikt tego nie trenował). Dopadł ich dwóch - opisz to jak najlepiej, to jest twój moment chwały!
Oddział szturmował wzniesienie oddzielające ich od placu z piramidą. Ogień zaporowy przeciwnika zgęstniał, ale nikt z oddziału nie został ranny. Wasz ogień z karabinków też nie był zbyt skuteczny. Do czasu aż nie zbliżyliście się na odległość dwóch rzutów granatem. Jadźka, Ndong i Pep (tak! To nie żart) trafili w kogoś tam. Wprowadziło to zamęt w oddział przeciwników. Rzubr powoli podążał pod górę, a Wojownik co chwila oddawał strzał. Jeden celny strzał i wyparowało kilku przeciwników. Z tego co widzieliście na pogorzelisku, są to wyłącznie Kurwinoxy. Potem niestety powtórzyła się sytuacja ze szturmu na wzgórze z tym wielkim snajperskim laserem: Rzubr nie mógł wystarczająco opuścić lufy, żeby razić wroga.
Starszy szeregowy Ndong: Biegniecie pod górę na wroga tyralierą. Od frontu. Regulamin Gwiezdnej Floty zaleca w razie możliwości okrążenie przeciwnika, oflankowanie, zaatakowanie z dwóch stron (w sumie to wróg już jest atakowany z dwóch stron), zaatakowanie z góry (tutaj było odwrotnie).
Na szczycie wzniesienia pojawił się pojazd wroga, chyba Motokomando, padł celowany (!) strzał z lasera większego kalibru, prosto w Rzubra. Rzubr przyjął to na klatę. Pancerz wytrzymał.