Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2021, 13:55   #33
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Po wyśmienitej kolacji, która zostawiła jednak gorzki posmak u niektórych, śledczy przygotowali się do zejścia pod ziemię. W trakcie zmiany ubrań na bardziej robocze Gerhardt i Garil dumali nad kontrastem pomiędzy wizytą u kapłana, a zwiedzaniem miejskich kanałów, które na nich czekało. Pergunda radowała się zaś na nową przygodę, jej bratanie się z plebsem miało nabrać zupełnie nowego wymiaru. Bardziej cielesnego i intymnego, tak jej się wydawało. Oto miała poznać tajemnice zwykłych ludzi, głęboko schowane nawet przed nimi samymi.

Ich przewodnikiem miał być stary Fritz, doprowadzony przez strażnika Bauera do jako takiego stanu. Rainer najpierw popatrzył ze zdziwieniem na szlachciankę, której obecności ewidentnie się nie spodziewał, a potem przepraszająco na krasnoluda.

- Trochę za późno go dorwałem, ale nie jest źle, będzie w stanie zejść po drabinie.

Siwowłosy pijaczek, prawdopodobnie śmierdzący nie tylko bimbrem bardziej, niż jego podziemne włości, potwierdził kiwając ochoczo głową.

- No dyć, że damy rade. - Nie mówił zbyt wyraźnie, ani wypity alkohol, ani potężne braki w uzębieniu nie pomagały w zrozumieniu go. - Ino nie wiem, po co tacy znaczni państwo po nocy chcom po kanałach łazić. Tam smród i w ogóle.

- Znasz Durchów, co? Gadaj zdrów, jest zejście do kanałów w okolicy ich domu? - Zagaił przewodnika Garil na zachętę. Liczył, że im staruch bardziej się rozgada tym łatwiej będzie zadawać mu właściwe pytania.

- Durchy? To ci, co im dzieciok zginął, nie? Nie wiem, gdzie mieszkają, ale spływy są po całym mieście, to pewnie i przy nich jakieś są. A czy zejścia też? Trza by do mojego biura zajść po mapy dokładniejsze.

- No to zajdziemy, ale rano. Bywa, że ktoś poza tobą schodzi do kanałów? -
ciągnął krasnolud. Fritz w odpowiedzi pokręcił tylko przecząco głową.

- Więc dziś będzie pierwszy raz. Staraj się nie wpakować nas w gniazdo szczurów!

Stary dla odmiany pokiwał głową na tak. Potem, już na podwórzu straży miejskiej, rozdał wszystkim parciane maski. Te stanowiły idealny obraz przysłowia o panu i jego kramie. Były stare, mocno zużyte i mocno śmierdziały, ale podobno miały też pomóc na dole. Kanalarz wziął też opartą o ścianę budynku drabinę, drewnianą i wyraźnie rozchybotaną.

- Najbliższe zejście jest całkiem niedaleko. Co chcecie zobaczyć?

- Zastanawia mnie źródło pary dobywającej się w studzienek w dzielnicy handlowej. Tam zejdźmy, żeby nie brnąć w fekaliach taki kawał pod ziemią.

- Jak więcej ludzi sra, to i cieplej się na dole robi.
- Fritz wruszył ramionami. - Jak chcecie, pójdziemy tam najpierw.

Zaprowadził śledczych hrabiego tam, gdzie chcieli. No, przynajmniej niektórzy z nich. Gdy wyciągniętym zza paska żeliwnym hakiem uniósł kratkę, hrabianka, przyzwyczajona do nieco innych okoliczności, zaczęła odczuwać pewne wątpliwości.

Pergunda nie mówiła za wiele, ale jej początkowe rozglądanie się za czymś w postaci rzeki lub spływu wodnego zamieniło się w nieco nierozumiejące spojrzenie ulokowane na czymś co pozostałym obecnym wskazywało rozpoczęcie wycieczki. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nowy wymiar będzie miał nie tylko aspekt metafizyczny, ale i przestrzenny, a cielesność i intymność nie oznaczało smakowania nieprzygotowanych jeszcze potraw na kuchennym zapleczu. Dlaczego jej nie przyszło do głowy, że zawartość nocników, gdzieś jednak trafia i że to właśnie w to miejsce najprawdopodobniej teraz idą?

Zrobiło jej się naprawdę gorąco, a powietrze wydawało się ciężkie, mokre i duszne. Zaczął gwałtownie zapadać zmrok. Przytrzymała się ściany. Jedyną zaletą obecnego stanu było to, że przestała czuć smród. Dobrze, że nie zjadła aż tyle słodkich ciast, gdyż zawartość jej żołądka z pewnością zmierzała by do przełyku dużo szybciej.

Fritz tymczasem, niepomny na szlacheckie rozterki, wsunął w ciemny otwór drabinę. Zapalił latarnię ustawioną na bruku, zszedł parę szczebli w dół, sięgnął po lampę i zniknął. No, nie dosłownie, ale z poziomu ulicy nie było go już widać. Zerknęli w dół, drabina chwiała się i trzeszczała w miarę kolejnych ruchów kanalarza, który w końcu z cichym pluskiem znalazł się w płytkim strumyczku.

- No, teraz wy! - zakrzyknął, oświetlając im drogę. - Tylko pojedynczo, jak mówiłem!

- Dobra!


Szlachcianka nie czekała chwili. Przygryzła wargę, uszczypnęła się w dłoń, wstrzymała oddech i ruszyła po drabinie w dół. Wyobrażała sobie przy tym, że znajduje się w posiadłości swojego stryja, u którego spędzała letnie miesiące jako mała dziewczynka. Tam pierwszy raz chodziła po drabinie, spała na sianie oraz odkrywała tajne zakamarki chlewu i stodoły. Ten szczęśliwy czas pozbawiony konwenansów i szlacheckich obowiązków miał ją utrzymać przy życiu i świadomości, przez najbliższe kilka chwil.

Garil niemal zjechał po drabinie za jej plecami rozchlapując ciurkające po dnie ciecze na boki. Szybko przyzwyczaił wzrok do półmroku. Nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu kanału - tunel był zaniedbany i wilgotny niczym nora. Ponadto echo niosło się po nim nieniepokojone przez akustyczne przeszkody. “Warto zapamiętać”, pomyślał.

Ostatni schodził Gerhardt, rozglądając się najpierw wkoło, a potem jeszcze denerwując gdy musiał zamknąć wejście. Kratka z pewnością miała kontakt z substancjami, z którymi zarządca kontaktu mieć nie chciał, dlatego poprosił o narzędzie przewodnika. Mimo wszystko, był pod wrażeniem. Cywilizacja, inżynieria, technika… Jeśli o niego chodzi, kanały i akwedukty cenił wyżej niż pałace. Może gdyby więcej uwagi zwracał na drabinę, a mniej na cuda sztuki budowlanej, zauważyłby szczebel mocno obluzowany po gwałtownym zjeździe Garila. A tak, drewno wyskoczyło w najgorszym momencie z otworu w bocznej listwie, Gerhardt poleciał w dół, złamał ciężarem ciała kolejny stopień i wylądował z pluskiem w wodzie, ochlapując nogi wszystkich wokół. Złamany szczebel niemal przedarł nogawicę, a ostry koniec zostawił na skórze czerwone i szczypiące zadrapanie.

- Ostrożnie, młodziaku!
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline