Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2021, 09:31   #107
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
************************************************** ************

Południe; obóz przy wodospadzie; narada u kapitana


Bertrand ledwo zdążył zjeść bułkę którą otrzymał od Astrid kiedy dostał wezwanie na naradę. Dumnie wkroczył więc do namiotu Carlosa, największego w całej wyprawie, dla efektu nosząc u boku topór jarla.

- Czyli kilku przedstawicieli od nas mogłoby udać się z Karą i tą drugą Amazonką do ich królowej z poselstwem? I preferują kobiety…. myślę że baronessa Iolanda jest naturalną kandydatką, może jeszcze siostra mistrza Amrisa, Zoja i Pani Konig. Jeśli chcemy jednak wysyłać nie tylko niewiasty, pozwolę zgłosić też siebie, dobrze mi poszło u Norsemenów a i walczyłem by ocalić życie jednej z nich. - Zaproponował kiedy de Rivera przedstawił sytuację.

- Ciekawe sugestie Bertrandzie. Godne rozważenia. - Carlos z uznaniem skinął głową na pierwszego co się zdecydował zabrać głos w sprawie jaką właśnie omawiali. Ale na razie sądząc po spojrzeniu raczej czekał na reakcje pozostałych jak się odniosą do słów jego i Bretończyka

W tym czasie Amris wyszeptał do siostry.
~ Szczerze powiedziawszy jestem gotów tam iść o ile się na to piszesz? ~ wyszeptał do Lyceny w elfim.

~ Trudno powiedzieć bracie. Zapewnie trzeba by się obyć bez tradycyjnej obstawy. ~ odparła szeptem siostra. Jeśli słowa kapitana i Amazonek traktować by dosłownie to rzeczywiście nie było co liczyć, że zgodzą się poprowadzić do swojej rodzimej wioski jakąś większa gupę. Mowa było o kilku osobach i dało się wyczuć, że im mniej tym łatwiej o zgodę obu wojowniczek. W międzyczasie trwała wymiana zdań między krótkim dzikusem a szczupłymi wojowniczkami w ich tubylczym języku. W końcu chyba doszli do jakiegoś porozumienia.

- Mówią, że piramida jest święta bo to ich święte miejsce. A dla nich do wioski jest kilka dni drogi ale z wami może być dłużej. - Togo przetłumaczył wypowiedzi obu wojowniczek odpowiadając na pytanie Cesara.

~ Istnieje ryzyko związane z udaniem się do Amazonek. Jestem jednak zdecydowany a nasi ludzie będą musieli tę decyzję zaakceptować. - wyszeptał ponownie. ~ Chciałbym jednak byś podjęła własną decyzje w tej sprawie nie kierując się moim wyborem.

~ Mój drogi bracie to twoja misja a ja jestem tu tylko osobą towarzyszącą. ~ odparła Lycena uśmiechając się do brata nieco kpiąco.

Medykus skinął głową i indagował dalej. Chwilowo jednak postanowił odpuścić temat świętości.

- Czy osada i piramida leżą nad tą samą rzeką? - ręką wskazał kierunek wodospadu - Jak ją nazywacie?

- Kapitanie wraz z siostrą chcielibyśmy dołączyć do grupy udającej się do królowej Amazonek. Moja siostra w naturalny sposób spełnia wymogi, ja natomiast uzdrawiam magią. Więc jest szansa, że się przydam w ten czy inny sposób. Naturalnie moi ludzie gdybym dołączył wciąż będą zapewniać osłonę głównej wyprawie. Pod komendą Torasa pomogą dowódcy Ekthelionowi w jego zadaniach.

- Czyli czy dobrze rozumiem że wyprawa do osady Amazonek zajmie kilka dni? Co wtedy będzie robić reszta wyprawy? - zapytał się Bertrand.

Jak zawsze gdy było w grupie więcej niż parę osób i próbowano się dogadać posypały się pytania i odpowiedzi z różnych stron namiotu. Doradcy kapitana rozmawiali z nim i między sobą, kapitan coś mówił albo odpowiadał, trójka tubylców tuż obok rozmawiała w swoim niezrozumiałym dla innych języku. W końcu więc de Rivera uniósł do góry ręce aby uciszyć te wszystkie pytania i rozmowy po czym zabrał głos.

- Reszta wyprawy będzie robić swoje. Czyli maszerować w stronę piramidy. Po części jak mniemam jest to zbieżny kierunek z osadą Amazonek ale nie tożsamy. Ale większa grupa raczej będzie poruszać się wolniej niż kilka osób. Więc pewnie posłowie dotrą do wioski naszych dzielnych wojowniczek zanim ekspedycja dotrze do piramidy. - odparł kapitan zaczynając odpowiadać na ostatnie zadane mu pytanie.


- I mówisz Amrisie, że chcielibyście dołączyć do poselstwa? Ty i twoja siostra? Tak, tak, ciekawa propozycja. I jesteście gotowi ruszyć samotnie bez swojej eskorty? - Estalijczyk pokiwał wolno głową przyjmując do wiadomości słowa elfiego maga. Chciał się chyba jednak upewnić czy zdają sobie sprawę z trudów samotnej podróży przez tropikalne, błotnistę ostępy bez wsparcia mułów i tragarzy oraz własnej eskorty. W międzyczasie Togo widocznie naradził się z dwoma wojowniczkami bo wtrącił się do dyskusji swoim radośnie bezpośrednim tonem.

- Rzeka nie, rzeka nie do piramidy. A piramida jest Portem Pradawnych. I domem wyroczni. Święte miejsce. - odparł wesołym tonem czarnoskóry niziołek jakby go bardzo bawiła ta rozmowa. Z drugiej strony zazwyczaj tak mówił jakby bawiło go wszystko dookoła.

- To wszystko brzmi bardzo interesująco - odezwała się baronessa. - Widzę jednak jeden, za to bardzo istotny problem - tu spojrzała na Togo. - My czy kapitan de Rivera będzie bez tłumacza?

- Myślę droga baronesso, że posłom Togo się bardziej przyda. - odparł de Rivera od ręki załatwiając tą kwestię.

- Dobrze - Iolanda uśmiechnęła się lekko do estalijskiego kapitana. - Propozycja pana de Truville jest jak najbardziej słuszna. Z chęcią na nią przystanę. Signore Arrarte ze swoją uczennicą również powinni dołączyć. Kogo jeszcze panie de Rivera wskazałby pan do roli posłów?

- Jak ty milady i kawaler Arrarte mielibyście dołączyć to chyba nie ma co robić zbędnego tłoku z dodatkową służbą. Zwłaszcza, że mistrz Amris ze swoją drogą siostrą też się zgłosili. To już by razem z Bertrandem była całkiem spora gromadka. - kapitan powiódł wzrokiem po dowódcach oddziałów i doradcach jacy do tej pory wyrazili chęć wzięcia udziału w tym posłowaniu do Amazonek. Tylko z nich robiła się już kilkuosobowa grupka na jaką zgodziły się obie wojowniczki.

- Miałam na myśli kogoś od lorda Ektheliona - sprecyzowała baronessa. - Jego ludzie są nieocenionym myśliwymi.

- Ale Ekthelion coś nie wykazuje zainteresowania akcjami dyplomatycznymi. - przypomniał kapitan patrząc na elfiego dowódcę pytająco i niejako przypominając wszystkim, że na razie Ekthelion nie zdradzał najmniejszego zainteresowania jakimikolwiek negocjacjami jakie odbyły się dotąd a i w tej chwili nie zabierał głosu w tej sprawie.

Ekthelion zaś pokręcił przecząco głową, uśmiechając się lekko i potwierdzając słowa kapitana. Elf nie był zainteresowany eskapadą do siedziby amazonek i wydaje się nie podzielał entuzjazmu ani Amrisa, ani Bertranda.

- Ponadto dowódca Ekthelion nie rusza wraz z wyprawą. Co za tym idzie chyba nie ma po co rozbijać spójności jego oddziału. Mogę dołączyć własnych ludzi tak byśmy mieli zapewnione jedzenie i przeprawę przez dżunglę. - nie ulegało wątpliwości, że posłowie sami mało nadawali się do samotnej wyprawy. - Oczywiście w jak najmniejszej ilości umożliwiającej jednak naszą misję. - Amris przedstawił założenia.

- Nie Amrisie. To jest wyprawa dla tych co mogą się oporządzić samodzielnie. Mogą zabrać muła albo dwa do dźwigania bagaży. Ale żadnych zbędnych osób. - kapitan podniósł do góry dłoń aby dać znać, że nie zgadza się na jakąś eskortę czy inną służbę. To miała być misja dla kilku osób co pod kierunkiem obu Amazonek były w stanie dotrzeć na przełaj przez ostępy dżungli do ich siedziby.

- Zbędna to byłaby tutaj moja osobista krawcowa, a nie wytrawny myśliwy - odpowiedziała Iolanda widząc, że jej słowa nie zostały zrozumiane. - Rozumiem jednak niechęć lorda Ektheliona do tej konkretnej części wyprawy.

- Rozumiem, że Amazonki zgodziły się wziąć małą grupę, myślę że mając je za przewodniczki poradzimy sobie bez ludzi Ektheliona. - Podsumował Bertrand, całkiem zadowolony z obrotu spraw.
Wyprawa do Amazonek mogła się okazać niebezpieczna, szczególnie jeśli Norsemeni mówili o nich całą prawdę, ale jeśli ta misja się powiedzie wykaże się odwagą i jeszcze bardziej wzmocni swoją pozycję wśród uczestników wyprawy. Nie proponował że weźmie Isabellę, wizyta we wiosce Amazonek byłaby na pewno dla niej interesująca, ale nie chciał znowu ryzykować życiem siostry, szczególnie jak miewała tak głupie pomysły jak zabieranie nieznanej dzikuski do pokoju na noc. Zresztą nie powinna się skarżyć na możliwość spędzenia więcej czasu z Carlosem, który pod nieobecność Betranda powinien się przecież opiekować jego siostrą szlachcianką. Bretończyk musiał przyznać że coraz bardziej przekonywał się do talentów estalijskiego kapitana obserwując w jaki sposób zorganizował on i dowodził wyprawą.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 27-04-2021 o 09:36.
Lord Melkor jest offline