Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2021, 10:02   #62
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=im5CIpMFo4Q[/MEDIA]

Yáraldiel spędziła większość popołudnia w odosobnieniu. Po powitaniu i zapoznaniu się z nestorem rodu, dziadkiem Gleowyn oraz pozostałą rodziną, elfka uprzejmie przyznała, że potrzebuje trochę przestrzeni dla własnych myśli.
- Wrócę zanim nastanie wieczór - poinformowała swoich towarzyszy, gdy napotkała pytające spojrzenia niektórych z nich. Nie chciała, by się o nią martwili, więc uśmiechnęła się pokrzepiająco, jakby chcąc dodać, że nie ma powodów do trosk.
Jeszcze przed odejściem ukucnęła przy najmłodszej dziewczynce, obiecując jej przyniesienie upominku z okolicznych łąk i lasów. Nie powiedziała cóż to takiego miało być, chcąc wzbudzić w młodej damie ciekawość.
Później Yáraldiel z elfią gracją wskoczyła na swojego konia, który towarzyszył jej odkąd opuściła Lothlórien i nie patrząc za siebie opuściła Stajnie Starego Dębu w sobie tylko znanym kierunku.

Sirdal, biały rumak o srebrzystej grzywie, zwolnił swój galop dopiero, kiedy zbliżyli się do granicy łąki z lasem. Wokół zdawało się nie być żywej duszy, jedynie wiatr kołysał liśćmi i trawą.
- Dziękuję, że ze mną jesteś - powiedziała Yáraldiel do zwierzęcia, zsuwając się z jego grzbietu, po czym położyła smukłą dłoń na jego pysku. - Tylko ty jeden wiesz, jak bardzo tęsknię za Lothlórien. Za pięknymi drzewami, których próżno szukać w całym Śródziemiu. Za delikatną mgłą unoszącą się tuż nad ziemią. I za nim…
Elfka spojrzała w dal, jakby kogoś wypatrując. Znajdowali się już między drzewami, spokojnie i bezszelestnie spacerując i napawając się atmosferą, jakby zarówno elfce jak i koniowi brakowało obecności drzew i szumiącego wiatru między ich koronami.

Oprócz nich w lesie nie było nikogo, prócz dziko żyjących zwierząt. Yáraldiel jednak widziała coś więcej. Czy to była elfia magia, czy po prostu patrzyła oczyma wyobraźni - pozostanie kwestią nierozwiązaną, bo i nie było nikogo, kto mógł ją o to zapytać.
Uśmiechnęła się, patrząc na oddalonego o kilkanaście kroków mężczyznę. Stał jakby w cieniu lub może za mgłą, nieuchwytny, ale widoczny. Był wysoki, miał długie jasne włosy i patrzył prosto na Yáraldiel.

- Haldir… - powiedziała w jego stronę ledwo słyszalnym półszeptem. Chciała wyciągnąć ku niemu rękę, chciała podejść i chwycić jego dłoń, lecz doskonale wiedziała, że jego wcale tam nie było. Przynajmniej nie fizycznie. Sirdal parsknął, prawie jakby również chciał się przywitać.

Rohirrimski las zmienił się w oczach elfki. Teraz stali we dwójkę, ona i Haldir, pośród wysokich drzew o złotych liściach. Gdzieś w oddali słychać było szemrzący strumyk, a nad nimi wesołe ćwierkanie ptaków spotykanych tylko w Lothlórien. Była w domu, ze swoim ukochanym. Choć była to jedynie wizja, sprawiała wrażenie prawdziwej i namacalnej. Co jednak najważniejsze, pokrzepiała serce, dodawała nadziei i pozwalała wytrzymać długą rozłąkę ze Złotym Lasem i jego mieszkańcami.

- Dobrze cię było znów zobaczyć, najdroższy…

Nîn Meleth
Nîn bain
I Ithil ned nîn fuin
I tinu ned nîn hen
Nîn maethor
I caun ned nîn dîn
I athrad ned nîn men
Nîn meleth

Słowa wiersza wypowiedzieli razem. I nie wiadomo czy Haldir też tam był i rzeczywiście je mówił, sprowadzony elficką magią, czy Yáraldiel słyszała je jedynie w swojej głowie, wciąż pamiętając dokładnie ton głosu swojego wybranka serca.
Ważnym było, że opuściła las z nadzieją w sercu i pewnością, że w końcu dane jej będzie powrócić do Lothlórien, gdzie czekał na nią właśnie on. Teraz jednak nadchodził powoli wieczór, a ona obiecała, że wróci do Stajni Starego Dębu z prezentem dla małej Hild.
- Ruszajmy, Sildar, czas na nas - powiedziała wesoło do swojego rumaka.

Wrócili, kiedy słońce zaczynało już zachodzić i powoli zmierzchało. Elfka zaprowadziła rumaka do stajni, by tam mógł wypocząć i nabrać sił na następny dzień, a sama ruszyła w stronę domu rodzinnego Gleowyn. W dłoniach trzymała przepiękny, misternie upleciony wianek z polnych kwiatów, ozdobiony leśnymi liśćmi i szyszkami. Był to wspomniany upominek dla dziewczynki.


Wolne tłumaczenie wiersza:

Mój Ukochany/a
Mój piękny/a
Księżycu mojej nocy
Gwiazdo w moim oku
Mój wojowniku/wojowniczko
Wrzasku w mym milczeniu
Rozdrożu mej ścieżki
Moja miłości


 
Pan Elf jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem