Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2021, 20:01   #25
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Pogadanka ze smokiem


Przemoknięta do suchej nitki Akane spojrzała sceptycznie na smoka. Nie przepadała za tak złożonymi pytaniami, bo to oznaczało, że będzie musiała się zastanowić. Westchnęła i kontynuując ćwiczenia zaczęła myśleć i odpowiadać.
- Wtrącił się w nie swoją sprawę - rzuciła niepewnie i cicho. Mogła w zasadzie tylko w myślach odpowiadać ale zawsze wolała wypowiadać się na głos jeśli mogła. Mogła od razu usłyszeć czy to co mówi brzmi właściwie.
- Zatem powinnaś zostać w Japonii - warkotliwe stwierdzenie smoka było w istocie pytaniem - i nie wtrącać się?
Akane uśmiechnęła się do siebie. Otwartą dłoń poprowadziła od torsu przed siebie, w stronę świata.
- To byłoby zbyt proste - stwierdziła. - Jeśli wspierał tych co mieli lepsze intencje jednocześnie mógł wspierać słabszą stronę. Wchodząc w konflikt osłabił ich jeszcze bardziej, bo zaczęli na nim polegać zapominając o swojej własnej sile. Z drugiej strony przeciwnicy stali się bardziej krwiożerczy widząc, że tamci mają wsparcie kogoś potężniejszego… - Akane skończyła mówić i skrzywiła się do siebie. Nie była przekonana własnej odpowiedzi.
- Czyli doprowadzić do równowagi sił - śmiech smoka brzmiał jak trzaskające pod uderzeniem gromu skały - jak jaszczurka połykają ogon. Wracasz do punktu wyjścia.
- Mam być mądra względem świata, a ja nawet nie potrafię być mądra względem siebie - Akane jęknęła. Usiadła z plaskiem na ziemi i zaczęła palcem rysować w ziemi spływającej wodą próbując sobie jeszcze raz przemyśleć całe pytanie
- Nie przyznał, że nie potrafi być mądry - smok chyba żartował korzystając ze słów dziewczyny - odpowiedź jest prosta. Niszcząc, nie budował. Trzeba niszczyć, lecz nie zostawiać po sobie zgliszczy, lecz coś nowego.
Akane przestała rysować zawiedziona, że nie zdążyła podać smokowi poprawnej odpowiedzi. A może jego odpowiedzi? Spojrzała w chmury wyszukując jego sylwetki.
- Ty to zawsze… - urwała i opuściła wzrok.
- Co gdyby ich nastraszyć..? Nie nawet nie to - obawiając się własnych myśli wymalowała niezdarnie podobiznę oni. Przekrzywiła głowę i mimowolnie spojrzała na swoją dłoń. Odrzuciła wspomnienie.
- Russo się to nie spodoba. Nikomu to się nie spodoba. Dlaczego ty mi takie pomysły podsuwasz? - dziewczyna schowała twarz w dłoniach.
- Nowy las nie może być zduszony przez stare drzewa - smok zagrzmiał - przesuwając koryto rzeki, dalej to jest ta sama rzeka, ale jednocześnie niszczysz starą rzekę. Ponieważ zmiana boli.
Cisza, chwila ciszy była bolesna, gdyż Akane wiedziała, że zaraz ryk smoka będzie gorszy, głośniejszy.
- Jest jeszcze jeden błąd. Wiesz dlaczego Kali tańczy?
- Bo jest...
- Nie tańczy - avatar podpowiedział młodej przebudzonej.
- Hmpf - dziewczyna się naburmuszyłą.
- To co robi?
- Powinnaś wiedzieć - smok powiedział surowo - tak samo wyglądają twoje uniki. Kali unika dotknięcia czegokolwiek poza swoim celem. Największy błąd, gdy niszczysz aby zbudować, to porażka. To złe niszczenie, to złe budowanie, to słabość i głupota.
Ostatnie słowa smoka przebiegły echem, dojrzała wielkie oko przewijające się w chmurach, patrzące na nią. No tak, dziewięciogłowy zawsze był wymagający. Wymagał trudnych rzeczy w których porażka była katastrofalna.
Albo dawał do zrozumienia, że sytuacja jest trudna.
Kane wstała i wróciła do ćwiczeń.
- Jednak oni sami też są odpowiedzialni za swoje życie - zaczęła od uderzenia w powietrze. Nie nie tak. Zmieniła postawę na niższą, ruchy na bardziej miękkie. Zaczęłą pływać wraz z deszczem.
- Próbując wejść w tę sytuację i ją zmienić musiałabym przyjąć na siebie wszystkie konsekwencje jak mi się nie uda. Jednak takie wchodzenie w ich życie i nienawiść z przekonaniem, że mogę coś zmienić jest zadufane i pyszne. Jeśli ktoś tu faktycznie mógłby coś zmienić to Russo.
Nie dostając odpowiedzi japonka powróciła do ćwiczeń męcząc się z myślami. W końcu uznała, że przesadziłą z siedzeniem w deszczu i powróciła do budynku. Będąc już pod dachem uznała, że nim wejdzie do pokoju to koniecznie musi się wysuszyć. Otrzepując się jak pies wytrąciła całą wodę z ubrań i włosów. Po tem pospiesznie poszukałą czegoś co mogłoby jej posłużyć za mop i posprzątała.


Nocne koszmary


Irlandczyk szarpał się i wił na łóżku. Zaciskał zęby w gniewie, a może bólu. Cokolwiek mu się śniło… przyjemne być nie było. Zerwał się nagle, spocony i z przerażonym spojrzeniem, zaciskając palce dłoni w okolicy serca.
- Panie Healy? - dobiegł go cichy głos azjatki, którą musiał obudzić. - Coś się stało?
Nie otrzymała odpowiedzi. Ba, oddychający łapczywie niczym suchotnik Irlandczyk wydawał się nie widzieć niczego, ni nie słyszeć niczego dookoła. Nie dostrzegł też że dziewczyna była w postawie bojowej i dopiero po chwili się rozluźniła kiedy pierwszy skan magyą nie przyniósł rezultatów. Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Panie Healy? - padło ponownie pytanie.
Pochwycił ją nagle w pasie, mocno i desperacko zarazem. A przynajmniej chciał, bo Akane już tam nie było. Zareagowała wręcz istynktownie. W ciemnościach nawet nie było widać, że wykonała prosty, oszczędny, ale płynny ruch do tyłu wykraczając jednocześnie z zasięgu objęcia irlandczyka.
Który wypadł z łóżka na ziemię i upadł zwijając się z bólu. Powoli zaczął wracać do rzeczywistości chyba, ale.. nie podnosił się z ziemi, ani nie odzywał.
- Przepraszam - dziewczyna zaczęła mu pomagać się podnieść… a w zasadzie po prostu go podniosła i posadziła na łóżku uważnie się przyglądając co się z nim działo.
- Co?- Healy tylko machnął ręką na słowa Akane i pokręcił głową. Chyba nie zauważył owej napaści czy też obrony z jej strony. Miał chyba też zapewne inne sprawy na głowie.
Dobiegł ich przytłumiony, zaspany głos Samuela.
- Uprawiajcie seks ciszej - powiedział milknącym głosem i obrócił się na bok pogrążając się w śnie.
Akane przetarła dłońmi twarz.
- Panie Healy chyba mieliście koszmar. Wszystko w porządku? - wyszeptała do niego.
- Nie. Nie jest… to znaczy… tak… - odparł cicho mężczyzna oddychając ciężko.
Od strony Mervi dało się usłyszeć zirytowane fuknięcie, bardzo zaspane. Technomantka narzuciła koc na głowę zasypiając ponownie.
Akane zacisnęła usta w kreskę.
- Spróbujcie zasnąć na nowo panie Healy - dziewczyna szepnęła tylko nie chcąc budzić pozostałych.
Irlandczyk pokręcił przecząco głową i wstał podszedł do ściany, przy której stały jego rzeczy. Delikatnie przesunął po niej palcem cicho nucąc i wywołując fluorescencyjny efekt delikatnej poświaty. Po czym zaczął wyjmować przedmioty ze swoich pakunków i coś montować.
Akane skrzywiła się i usiadła na swoim łóżku. Czekała chwilę dając szansę irlandczykowi skonstruować cokolwiek tam robił. Prostym gestem wyciszyła tylko jego pracę aby nie obudził pozostałych. Po pewnym czasie zrezygnowała i położyła się spać.

SzczelajÄ…!


Najpierw spojrzenie japonki się wyostrzyło gdy tylko dotarło do niej co słyszała. Nim jednak podjęła jakąś akcje spojrzała pytająco na Russo.
- Powinniśmy zareagować? - mówiąc to miała ewidentnie na myśli swoją kabałę.
Russo powoli zakładał płaszcz przeciwdeszczowy.
- Jak zwykle chcą zapasów, jesteśmy świeżo po dostawie to nie wykręcę się, że mam mało - powiedział dając do zrozumienia, że najwidoczniej nie zabierano wszystkiego.
Technomantka spojrzała na Akane i Samuela.
- Możecie coś zrobić? - zapytała ich cicho - Znaczy, nie aby tym kretynom nie dać zapasów, bo to byłoby debilne, ale wiecie... Po ich odejściu możecie naszym od Russo skombinować dodatkowe rzeczy? Aby nie byli stratni.
- Oczywiście, ale myślę, że to pan Healy by miał tu więcej roboty - Akane odpowiedziała cicho. - Ja bandaży i leków nie będę umiała zrobić. Spróbuję czegoś nim trzeba będzie się tego podjąć.
Dziewczyna wstała za Russo. Chciała sięgnąć po swoją parasolkę ale po chwili namysłu zostawiła ją zakładając tylko kaptur od swojej bluzy.
- Pójdę z wami - powiedziała cicho.
- Dla waszej dwójki to myślałam bardziej o zrobieniu żarcia. - wyjaśniła cicho, gdy Akane już wstała - Ja może zostanę, bo się jeszcze podniecą fińską urodą. Mogę z odległości kontrolować w końcu. - wzruszyła ramionami.
- Zostańcie - Russo bardziej polecił niż poprosił - prawie wszyscy wyglądacie jakbyście nie pasowali - duchowny ruszył ku wyjściu.
Akane zatrzymała się. Skoro Russo nie chciał aby ktoś za nim szedł to zamiast tego podeszła do okna tak aby nie było jej widać z zewnątrz. Pozwoliła naturalnej aurze tajemniczości działać i obserwowała bez słowa jednocześnie przysłuchując się rozmowie.
Russo wyszedł do mężczyzn, już w tym czasie Akane, dotykając ich magyą umysłu, wyliczyła, że przybyszy jest łącznie po dwóch na samochód. Russo rozmawiał z tym samym jegomościem, który wystrzelił salwę w ramach obwieszczenia, iż przyjechali. Wkrótce wszyscy obecni magowie słyszeli w swych głowach treść rozmowy, prowadzonej w jakiejś odmianie niemieckiego, którym jak widać, również Russo władał.
Rozmowa przebiegała krótko. Przybysz stwierdził z całą pewnością, iż są już po dostawach i zapytał wprost, bezczelnie, lecz bez nadmiernych żądań, ile Russo może im dać. Duchowny chwilę myślał, wymienił jakieś liczby medykamentów, magowie nie wiedzieli, czy to dużo, czy mało nie znając proporcji dostawy. Co ciekawe, wojskowy nie protestował, powiedział, że dobrze i polecił swoim ludziom aby słuchali Russo podczas przeładunku, co nastąpiło chwilę potem.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline