Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2021, 20:58   #269
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 120 - 2037.06.03; śr; noc

Czas: 2037.06.03; śr; noc; g. 01:25
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; HQ schronu
Warunki: jasno, stęchlizna, chłodno, wilgotno, cisza



Maxi i Sofia





https://i.pinimg.com/originals/a0/a1...59e4ba57e2.jpg


- Na obrazku to to wyglądało lepiej. - mruknęła specjalistka od produkcji z St. Louis do agentki z Nowego Orleanu.

- Nie wierz profilówkom i folderom reklamowym. - odparła wesoło Maxi klepiąc koleżankę w ramię i pierwsza wchodząc do kabiny mieszkalnej schronu. Odkąd uruchomili energię i komputery w HQ znalezienie przedziału mieszkalnego nie było takie trudne. Zwłaszcza, że część świateł działała, większość drzwi dawała się otworzyć a na ścianach wciąż zachowały się wymalowane drogowskazy co jest co. Więcej czasu dziewczynom zeszło na zaglądaniu przez drzwi do poszczególnych kabin aby wybrać coś co by się nadawało do spędzenia nocy.

- No ta wygląda nieźle. - Sofia też weszła do środka. Było o tyle dobrze, że jedno światło w suficie się paliło więc było całkiem jasno. W kabinie panował trochę bałagan ale jak na dwie dekady pustostanu to nie było tak źle.

- Trochę zajeżdża piwnicą. - Maxi skrzwiła się nieco na wilgoć i stęchły zapach który rzeczywiście kojarzył się z piwnicą.

- Jesteśmy w piwnicy. I to bardzo głębokiej. - ciemnoskóra kierowca przypomniała koleżance podchodząc do łóżek jakie stały przy ścianie. Akurat dwa.

- Trochę zajeżdża. Ale łóżko całe. Jak weźmiemy swoje śpiwory to powinno być w porządku. - agentka sprawdziła stan łóżek i nie wyglądały tak tragicznie. Chociaż pościel nasiąkła tym piwnicznym zapachem. To można było obejść jak się użyje śpiworów zabranych z bazy.

- Macie śpiwory? - Sofia spojrzała na nią zdziwiona obrzucając jej sylwetkę uważnym spojrzeniem.

- Tak, nie wiedzieliśmy ile to zajmie to sprawdzanie adresu to zabraliśmy śpiwory. Mamy je… oh… - Maxi odparła szybko ucieszona swoją zapobiegliwością ale nagle urwała w połowie zdania.

- W samochodzie? No my też tam mamy swoje. - Sofia uśmiechnęła się po koleżeńsku gdyż wyglądało na to, że obie grupy były podobnie zapobiegawcze. Ale odkąd niespodziewanie zjawili się tubylcy i musieli zwiewać przed nimi do podziemi to mieli tylko to co przy sobie i na sobie. A reszta została w furgonetkach. Także śpiwory.

- Cholera. Ciekawe co z samochodami. Jak je rozwalą czy co to będzie kicha wracać na piechotę. - agentka cmoknęła z niezadowoleniem ale nie robiła tragedii. Na razie byli bezpieczni i musieli znaleźć miejsce na nocleg.

- Dobra to my naszą kabinę mamy, chodź poszukamy czegoś dla reszty. - teraz Sofia klepnęła ramię koleżanki wskazując na drzwi prowadzące na korytarz. Maxi skinęła głową i obie wyszły na zewnątrz znaleźć kolejne kabiny dla pozostałych członków ich grup.



Dunkierka i Junior



- ...órz odb… - usłyszeli w słochawkach urwany głos Lawa. Coś do nich mówił. Ale trzaski tak cięły łącznosć, że trudno było zrozumieć co.

- Mówię, że już wracamy! - krzyknął Junior mocniej wciskając słuchawkę w ucho aby lepiej słyszeć przez te trzaski.

- Daruj sobie. Ten żelbet wszystko blokuje. Zaraz i tak tam będziemy. - Dunkierka machnęła ręką aby sobie darował te próby. Na blokadę z metrów martwej i gęstej materii nic nie mogli poradzić.

- Trzeba naprawić przekaźniki. Albo chociaż system lokalnej łączności. - mruknął zwiadowca wskazując na drzwi i panel przy nich. Wiedzieli, że tam w głónej części bunkra chyba udało się przywrócić zasilanie. Ale tutaj na obrzeżach trasy ewakuacyjnej bunkra niewiele z tego docierało. Więc dalej wędrowali przy lighstickach i latarkach. Ale widzieli, że w drzwiach są panele które zaróno służą do otwierania drzwi jak i łączności z resztą bunkra. Przynajmniej tak kiedyś musiało tu pewnie być.

- Pewnie pogrzebią trochę to naprawią. Ale na razie mają inne zmartwienia. - odparła strzelec wyborowa z cierpliwością godną snajpera.

- Już chyba blisko. Widać światło. - przez zabrudzone szybę w drzwiach widzieli, że tam na końcu korytarza coś się świeci. Co by znaczyło, że wracają do tej głównej części bunkra. A po tym błądzeniu w ciemnościach obcego bunkra widok światełka na końcu tunelu rzeczywiście wydawał się dziwnie przyjazny.



Kirk, Over, Talbot



- Ale cudo! Ale cudo! Możemy to zabrać!? Ale cudo! - Over który był najmniej techniczny to i miał najwięcej czasu do dyspozycji. Więc cieszył się jak mały chłopiec który dostał nowego transformera do zabawy. Ale nie on jeden. Nieruchome latadełko, trochę zakurzone ale mniej więcej całe, w prawie magiczny sposób przyciągało uwagę trójki xcomowców.

- Jak zabrać? Przeszedłeś kurs pilotażu Skyrangera? Zresztą dokąd zabrać? Na zewnątrz wszędzie rządzi ADVENT. - Kirk był zmuszony ostudzić nieco zapał kolegi. Ale nie bardzo bo co tu ukrywać też był niesamowicie podekscytowany tym odkryciem.

- To chyba są liny uprzęży. Wiecie te co można się po nich spuścić ze Skyrangera na dół. - Talbot klęczał nad zawartością skrzyni jaką właśnie otwarli. Z początku nie było wiadomo co to jest. Ani to jakieś wypełnienie chroniące właściwą zawartość ani nie wiadomo co. Dopiero jak to wyjął i nieco rozwinął a Kirk zanurzył dłoń do wnętrza przekonując się, że chyba cała skrzynia pełna jest tych zwojów zorientował się co to może być.

- Możliwe. Tak właśnie wygląda. - szef południowej grupy pokiwał głową. Też mu to właśnie na to wyglądało.

- Zostali nam jacyś piloci? I mechanicy od Skyrangerów? - Talbot spojrzał na szefa mimo wszystko zaintrygowany dalszymi losami odkrytego latadełka.

- U nas nikogo nie ma. Ale jak puścimy info do centrali może ktoś się znajdzie. Mechanicy chyba nasi powinni wystarczyć. - Kirk wzruszył ramionami sam nie będąc pewnym jak to może wyglądać. Może przetrwał jakiś pilot z czasów Inwazji w którejś bazie X-COM. Albo chociaż ktoś przeszedł kurs na symulatorach. Bo raczej specjalność pilota nie była zbyt popularna w obecnym X-COM. A nie było co liczyć, że byle kierowca będzie umiał poprowadzić takie cacko.

- Powiemy im?! Ale będzie jazda! Zobaczycie, spadną z krzeseł jak im powiemy co tu znaleźliśmy! Prawdziwy Skyranger! Ja pieprzę, prawdziwy Skyranger! - Over nie miał oporów aby ekscytować się na całego. Jego optymizm był zaraźliwy. I miał rację bytu bo takie odkrycie musiało wywołać furorę w całym X-COM a nie tylko najbliższych bazach.

- Dobra tu chyba nic więcej nie znajdziemy. Spadamy, późno się robi. - szef południowej grupy dał znać, że czas opuścić hangar i to niezwykłe odkrycie. Talbot skinął głową ale operator ciężkiej broni miał jeszcze inny pomysł.

- A może do niego zajrzymy? Tylko rzucimy okiem! Czy wszystko w porządku albo czy coś tam się nie zapali. - prosił operator ckm-u zupełnie jak mały chłopiec aby podejść do wystawy z zabawkami i rzucić okiem.

- Nie wiemy czy da się go bezpiecznie otworzyć. Szkoda by było coś rozwalić jak tak sobie przetrwał tutaj od czasów Inwazji. - szefa chyba też kusiło by zajrzeć do środka ale jednak ostrożność wzięła górę.

- Ale można zajrzeć. Powinien mieć rezerwowy, mechaniczny zamek bez żadnej elektroniki. Po dwóch dekadach w tej piwnicy generatorek i tak mu pewnie wysiadł i bez ładowania to tylko kupa blach. - Talbot wsparł prośbę kolegi swoim technicznym autorytetem. Over energicznie pokiwał głową na znak pełnego poparcia dla jego słów. Kirk wahał się przez chwilę ale w końcu wyraził zgodę.

- No dobra. Ale jak nie puści to spadamy stąd. - powiedział wskazując na zaparkowane, nieruchome latadełko. Rozległy się krzyki radości i trójka mężczyzn raźnym krokiem podeszła do nieruchomej maszyny. Talbot podszedł do tylnej rampy i szukał chwilę aż znalazł wnękę.

- To jest zamek. - technik spojrzał jeszcze raz na dowódcę pytająco. Ten skinął głową na znak zgody ale też uniósł swoją strzelbę. Over też widząc co się święci uspokoił się i wycelował w rampę swój ckm. Skinął na znak, że jest gotów i technik pociągnął za dźwignię. Coś tam głucho jęknęło i rampa drgnęła. A potem jak most zwodzony wolno zaczynała się opuszczać na ziemię. Nie opadła do końca ale zatrzymała się gdzieś z pół metra nad podłogą.

- Działa! Działa! Widzicie?! Żadnej energii, sama mechanika, dwie dekady w garażu a jak dotkniesz to nadal działa! - Talbot był pod wielkim wrażeniem tego popisu doskonałości dawnej ludzkiej techniki.

- Ehh… pusty… - przyznał z żalem Over jaki zdążył poświecić latarką w głąb ładowni latadełka. Ale miał rację. Ładownia świeciła pustkami.

- Dobra nic tu po nas. Wracajmy do reszty. - Kirk dał znak, że czas opuścić latadełko i miejsce jego zamieszkania i wrócić do HQ.



Law



Jak dziewczyny poszły szukać jakiegoś kąta do spania a reszta jeszcze nie wróciła to Law został sam w dawnej HQ. Ale nie narzekał na nudę. Właściwie to odkrył, że czuje się tu jak ryba w wodzie. Może nieco zatęchłej ale jednak był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Tylko czekało go tu więcej zadań niż miał rąk i czasu. Gdzie nie spojrzał to widział, że potrzeba jego interwencji. Przydałby się tutaj cały zespół techników, hakerów, mechaników aby przywrócić ten bunkier do życia. Albo chociaż najważniejsze systemy. I by mieli pewnie roboty na całe tygodnie jak nie miesiące. A on był sam jeden i miał tylko godzinę.

Z początku mógł niepokoić brak łączności z dwójką zwiadowców. Nie odpowiadali na wezwania. A na tych ekranach które przekazywały widok z działających kamer nie było ich widać. Z drugiej strony to chyba z 80 do 90% kamer nie działało więc to nie było aż takie trudne aby wejść tam gdzie one nie sięgają. Ale jakiś czas temu słyszał coś od nich. Przez trzaski nie bardzo rozumiał co mówią. Brzmiało jakby wracali. Nie darli się i nie dyszeli w słuchawkę co by mogło oznaczać, że biegną lub mają jakieś tarapaty. W końcu odezwali się pełnym zdaniem jak pewni wrócili do głównej części bunkra, że wrócili i zaraz będą w HQ.

- Hangar jest w porządku. Udało nam się otworzyć ładownię Skyrangera mechanicznym zamkiem. Bez uruchamiania czegokolwiek. Ale nic w niej nie ma. - powiedział Kirk jak tylko jego trójka weszła do HQ. Promienieli radością i puszyli się na całego bo jak na razie tylko ich trójka mogła namacalnie dotknąć i obejrzeć z bliska tą wspaniałą maszynę.

- A mogę tam nocować? W ładowni. Popilnuję naszej ptaszyny aby nic jej się nie stało! - zaproponował Over nie kryjąc swojej ekscytacji. Kirk spojrzał pytająco na Talbota.

- Bez energii to to tylko kupa blach. Ale nie wiem gdzie ty chcesz spać. Na podłodze? - technik miał mieszane uczucia i spojrzał na obu kolegów.

- Rozłożę sobie siedzenia w ładowni i tam się prześpię. - cekaemista podsunął gotowe rozwiązanie. Kirk wahał się ale rozterki przerwał mu powrót dziewczyn.

- O już jesteście. Dobrze. Znalazłyśmy cztery kabiny które mogą być. W każdej po dwa łóżka. Trochę tam wali stęchlizną no ale w sumie może być. Law możesz w tych kabinach włączyć ogrzewanie? - Maxi odezwała się pierwsza dając znać co znalazły z Sofią i brzmiało dość rozsądnie jak na obecne warunki. Po dwóch dekadach mroku i wilgoci nie było dziwne, że w schronie zapanowały piwniczne warunki. Agentka z Nowego Orleanu podała kartkę skanerowi z wypisanymi adresami wybranych kabin. Można było spróbować przekierować ogrzewanie do nich aby chociaż ciepło się tam zrobiło. O ile to ogrzewanie albo przepływ tego ciepła będzie działać.

- Cześć! Tęskniliście!? - Junior otworzył niespodziewanie na oścież drzwi szczerząc się radośnie do zebranych w HQ ludzi. Przyszli ostatni więc teraz mieli już komplet z obu grup. Dunkierka minęła go, weszła za nim i trzepnęła go w potylicę by nie straszył kolegów.

- Chyba znaleźliśmy jakiś właz. Prowadzi do góry i trzeba sporo iść. Nie ma tam światła ani łączności z wami. Po kolana w wodzie. No i zamek ma jakaś elektronikę. Nie wiem czy działa bo tam wszystko mokro i ciemno. - zdała relację z wyprawy a przy okazji machnęła w dół. Rzeczywiście oboje mieli mokre nogawki prawie do połowy ud i zostawiali na podłodze mokre ślady.

- No i nie wiadomo co jest po drugiej stronie. - Junior uzupełnił jej wypowiedź. Bez źrodła energii nie było co liczyć na shakowanie elektronicznego zamka. A jak mówili, że cały korytarz był ciemny to pewnie i tam nie było prądu.

- Gniaz.. do Zagubionych Dziew..ynek, Gniazdo do ...gubionych Dziewczynek, odbiór! - wysiłki Lawa aby przywrócić łączność w końcu przyniosły efekt. I z głośnika popłynął jakże znajomy głos Rubena.

- Macie kod wywoławczy “Zagubione Dziewczynki”? - zdziwił się Kirk patrząc pytająco na kolegów i koleżanki z północnej grupy.

- Nie, ten pajac zawsze coś pokręci. - Junior machnął ręką aby nie zwracać na paplaninę Rubena większej uwagi.

- Dobra to nadawajcie a potem my się połączymy z naszymi. - szef południowej grupy nie zgłębiał tematu tylko ponaglił gestem bo też chciał podzielić się ze swoją bazą tymi rewelacyjnymi wieściami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline