Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2021, 07:26   #80
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy wyszła na zewnątrz na nowo zalały ją strugi lodowatego deszczu. I z miejsca weszła w kałużę po kostki. Okazało się, że tutaj chodnik zmienił się w rwący potok. Więc brnąc po kostki w tej wodzie przeszła przez ten chodnik do kilku schodków jakie wynosiły parter kamienicy ponad ten lodowaty potok. Ale i tak całe buty miała mokre a w ich wnętrzu nieprzyjemnie chlupotała zimna woda.

Z bliska zorientowała się, że drzwi na klatkę schodową są tylko przymknięte i jest szpara szeroka może na trzy palce aby przez nią zajrzeć. Ale za nią kłębiła się aksamitna ciemność przez jaką nie mogła się przebić. Ale nie widziała żadnego światła ani ruchu zdradzającego czyjąś obecność. A Ryan mówił, że w tym zakładzie fryzjerskim ktoś będzie czekał i powie im gdzie mają zostawić ten ładunek.

Powoli podeszła do zakładu fryzjerskiego starając się uniknąć co głębszych kałuż. Starała się cokolwiek dojrzeć w ciemnej witrynie w końcu jednak zrezygnowała i zapukała do drzwi.

Musiała znów zejść na poziom zalanego potoku chodnika aby podejść do drzwi zakładu. A z bliska przekonała się, że one też są przymknięte. Szczelina była na tyle szeroka, że dałoby się przez nią przecisnąć głowę. A sądząc po odgłosach to i woda z ulicy też tam buszowała albo była tam wcześniej. Jak zapukała w te drzwi i odczekała chwilę nic się nie stało. Dalej panowało zimno, cisza i ciemność.

- Czego tu!? - niespodziewanie z tych ciemności dobiegł opryskliwy głos jakiegoś mężczyzny. Chociaż jego samego nie było widać to gdzieś tam musiał być w głębi zakładu.

- Mam towar dla Ryana… miałam go tu dostarczyć. - Inu nieco odruchowo schowała się częściowo za framugą drzwi na wypadek, gdyby opryskliwy typek w środku chciał do niej strzelać.

Przez chwilę nic się nie działo. Słyszała tylko ciemność ze środka zakładu i to jak ulewa bębniła o jej kaptur i całą resztę ulicy. Tamten odezwał się po chwili zastanowienia.

- Jakiego Ryana?! Tu nie ma żadnego Ryana! - krzyknął ten sam głos chociaż chyba ciut mniej opryskliwie.

- Z uniwerku. Prosił by dostarczyć tu dla niego ten złom. - Inu powstrzymała ciężkie westchnienie. - Podobno warto by nikt o tym nie wiedział, to może ciszej pogadamy?

Przez chwilę nic się nie działo. Słyszała tylko łomot zimnych kropel spadajacych na kaptur i resztę świata. Ale po tej chwili z wnętrza nadeszła odpowiedź.

- Wejdź! - ten sam głos nakazał jej wejść do środka. W ciemnościach widziała tylko zarys okna wystawowego i słyszała jak pod butami chrzęści szkło pewnie z tego rozbitego okna. I niewiele więcej. Zwłaszcza jak w ciemności usłyszała jakiś ruch i ktoś oślepił ją latarką. Musiało być ich dwóch bo usłyszała jak ten jej rozmówca mówi do kogoś by poszedł i coś sprawdził. I ten ktoś szybko przeszedł przez pomieszczenie i wyjrzał przez wystawę na zewnątrz gdzie pewnie ujrzał czekającego kombiaka.

- Jeden wóz. Jakiś kombi. - odparł ten przy oknie do tego co stał z latarką. Ten chwilę się zastanawiał nim się znów odezwał.

- Dobra. Chodź tutaj. - powiedział nieco uspokojony i opuścił światło latarki na tyle aby nie oślepiać stojącej przy wejściu kobiety chociaż dalej oświetlał resztę jej sylwetki.

Inu podeszła ale tylko o krok czy dwa.
- Wiecie, ja chcę tylko rozładować to co mam na pace i pojechać sobie w cholerę. - W ciemnościach starała sie dojrzeć sylwetki, choć wiedziała jak małe ma na to szanse.

Znów przez chwilę nic się nie działo. Jakby tamten zastanawiał się albo z kimś naradzał. W końcu chyba to zrobił bo usłyszała jak odsuwa jakąś kotarę czy coś podobnego a promień jego latarki zbliżył się po podłodze do niej jak i on sam. Zatrzymał się i oświetlił ją z bliska od butów po twarz jakby chciał się jej przyjrzeć z bliska. Potem zostawił ją i sam podszedł do rozbitej wystawy aby wyjrzeć na ulicę. Zastanawiał się znowu przez chwilę po czym odezwał się ponownie.

- Mały leć otwórz garaż. - zwrócił się do tego co wyszedł pierwszy z czeluści salonu fryzjerskiego i nadal lustrował kombi i ulicę.

- A ty powiedz kierowcy by wjechał w ten zaułek. A potem do garażu jak Mały otworzy. - zwrócił się do nocnego gościa.

Dalej poszło już dość prosto. Kanmi powiadomiony dokąd ma jechać wykręcił samochód powoli wjeżdżając w mroczny zaułek. Tam ujrzał światło latarki jakie kierowało go w jeszcze ciemniejsze czeluście kamienicy. Gdy oboje znaleźli się wewnątrz ten z latarką zasunął drzwi garażu i widać było tylko jego latarkę. Ale pstryknął coś i po chwili rozjarzyły się jarzeniówki. Okazało się, że to jakiś magazyn albo zaplecze sklepu czy coś takiego. W nim pojawiło się kilku mężczyzn którzy byli poddenerwowani i się spieszyli.

- No to gdzie to macie? - po głosie rozpoznać się dało tego co widocznie był tutaj od gadania. W świetle jarzeniówek był ze dwa razy cięższy i starszy od Amandy. I miał mocno wymiętą bejsbolówkę na głowie. Pytał wskazując na kombi pewnie domyślając się, że gdzieś tam muszą mieć przesyłkę dla uniwerku.

- A może potwierdzić dla kogo pracujecie? - Inu wzruszyła ramionami. - I jak z zapłatą.

- Mamy różnych pracodawców. Ale pracujemy też dla Ryana z uniwerku. Po prostu nie wiedzieliśmy kiedy ani kto przyjedzie. Tylko rozmiar pakunku. My też jesteśmy tylko pośrednikami. Nie pytam was kim jesteście i wy nie pytajcie mnie. A co do zapłaty to my nic dla was nie mamy. Mamy tylko odebrać paczkę. Forsę powinien wypłacić wam Ryan. Poczekajcie tu chwilę. - ten gruby w bejsbolówce widocznie się trochę uspokoił gdy zjechali z ulicy i zaczęło się wyjaśniać co jest co i po co. Brzmiało jakby byli jakimiś zawodowymi przemytnikami albo kimś podobnym. Na koniec ruszył gdzieś w stronę bocznych drzwi i zniknął za nimi. Czwórka jego ludzie stała rozsypana po warsztacie obserwując i samochód i jego załogę ale pozostali dość cisi i bierni. Po paru chwilach wrócił ich szef w bejsbolówce i wręczył Amandzie niewielką karteczkę.

“Potwierdzam odbiór paczki.” Oprócz tego była dzisiejsza data, 04.19, niezbyt czytelny podpis zaczynający się od “L” i pieczątka urzędu pocztowego. Chyba jeszcze przedwojenna. Ulica chyba jednak rzeczywiście była jak nie ta tutaj to gdzieś w tej okolicy.

- Jak to dasz Ryanowi to znaczy, że u nas byłaś i zostawiłaś paczkę a my ją przejeliśmy. Jak mu to pokażesz powinien ci wypłacić forsę. - wyjaśnił, że ta mała zapisana paroma słowami karteczka wyrwana z jakiegoś notesu to jest pokwitowanie i jednocześnie uprawnienie do odebrania zapłaty od asystenta zaginionego profesora.

- Jest na pace, pod złomem. - Inu skinęła na Kanmiego by ten otworzył bagażnik. Sama złożyła papierek i schowała go do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

- Dobra. Chłopcy wiecie co robić. - ten w bejsbolówce skinął na swoich ludzi a gdy Kanmi otworzył bagażnik to podeszli i rzeczywiście wiedzieli co robić. Jeden władował się do środka i najpierw bez ceregieli wywalił cały ten złom na beton posadzki. Potem wszedł tam drugi a cała czwórka zaczeła mocować łańcuchy do podłużnego, walcowatego ładunku obwiniętego w grubą folię i brezent. Poprosili aby Kanmi podjechał kawałek dalej pod ten wysięgnik i dość szybko uporali się aby wysunąć na tych łańcuchach ten ładunek. Zawisł on na tych łańcuchach pod sufitem zmieniając z powrotem ten kombiak w zwykły kombiak a nie furę przemytników.

- Dobra. To my dalej już sobie poradzimy. - skinął głową i odezwał się z ulgą i zadowoleniem ten gruby co widocznie był tu szefem. Jeden z jego ludzi na te słowa podszedł do odsuwanych drzwi garażu gotów wypuścić gości z powrotem na zalany ulewą mrok ulicy.

- Miło się z wami robi interesy. - Inu wsiadła do auta nie przejmując się wywalonym na ziemię złomem i zaczekała na Kanmiego. Poczekała, aż ten wyjedzie z garażu i ruszy drogą. - To co… jedziemy do mnie świętować czy masz inne plany?

- Do ciebie? Hmm… A ta kasa z uniwerku? Chociaż już dość późno… I sobota… - Kanmi spojrzał na siedzącą obok pasażerkę. Mówił jakby chciał już dostać od ręki obiecaną kasę za wykonanie zadania. Ale też widocznie zdawał sobie sprawę z dość niestosownej pory na załatwianie takich spraw.

- Albo dobra, to jedźmy do ciebie. Rano najwyżej do niego pojedziemy. - machnął ręką chyba odpuszczając temat i przyspieszył wrzucając wyższy bieg. Kombiak do sportowych wozów nie należał ale jednak dodał gazu co dało się odczuć zwłaszcza jak blondyn skręcał w przecznicę.

- No teraz go na uniwerku nie złapiemy, a nie wiem gdzie mieszka. - Inu wzruszyła ramionami. - Spróbujemy go złapać jutro. Tylko myślałam, czy by rano nie podskoczyć na ten Bronks i nie obejrzeć sobie tego stadionu, gdzie niby mogą przetrzymywać profesorka.

- Aha, no tak ten Bronks… - kierowca skinął głową i zastanawiał się chwilę jadąc czarnym kanionem zalewanych deszczem ulic. - Można. Ale może lepiej najpierw zajedźmy do uniwerku. Odbierzemy kasę to będziemy mieli to już z głowy. Prawie po drodze ten Bronks na ten uniwerek. A nie wiadomo co tam zastaniemy przy tym stadionie i ile to zejdzie. - zaproponował Kanmi czekając jak partnerka na to zareaguje. A droga o tej porze i pogodzie była prawie pusta to całkiem szybko zbliżali się do enklawy Koi.

- Skoro mówisz, że to po drodze no to jasne. - Amanda przytaknęła ruchem głowy. Czuła potworne zimno. Buty i spodnie przenikały. Wydobyła więc termos z kawą i nalała sobie do kubka. - Chcesz trochę?

- Daj. - lekko odwrócił głowę i prawą dłoń po tą nakrętkę termosu z kawą. Była jeszcze ciepła ale już się prawie kończyła. Dało się wyczuć po ciężarze jak i chlupocie jaki dobiegał z wnętrza.

- Dobra. Przydał się ten termos nie? Ta ulewa nam pomogła z tą paczką ale kurde jednak zimnem pizga w cholerę. - powiedział śmiejąc się cicho z tej ironii losu. Teraz już można było odetchnąć z ulgą jak pozbyli się trefnego ładunku. - Ciekawe kim oni są. Ci co mieli paczkę i ci co im ją zostawiliśmy. Pewnie jacyś szmuglerzy. - powiedział zastanawiając się na głos. Praca jaką się zajmowali wolała pozostać w cieniu i często mieli do czynienia z takimi sytuacjami jak dzisiaj. W końcu działali w podobnej branży.

- No mi przemokły buty i marzy mi się ciepła kąpiel. - Inu nalała sobie resztkę kawy gdy Kanmi oddał jej kubek. - No ci ostatnio to może nawet ktoś z uniwerku, kto wniesie tam ten sprzęt.

Mężczyzna za kierownicą też chyba się nad tym zastanawiał ale w końcu wymownie wzruszył ramionami na znak, że albo go to niewiele obchodzi albo nic mądrego nie wymyślił. Zresztą i tak już minęli rogatki rodzimej enklawy i inne dojeżdżali do ulicy przy jakiej mieszkała Amanda. Kombi wjechało w tą ulicę i zatrzymało się przed właściwymi drzwiami. Dotarli na miejsce.


- Ty pompujesz, a ja nagrzeję wrzątku. - Inu wysiadła z auta wydając polecenia. - I może wykąpiemy się razem, co?

- Brzmi uczciwie. - w ciemnościach nie widziała uśmiechu ale dało się go słyszeć w głosie. Po tym jak wyszła pierwsza on zamknął drzwi pasażera a potem sam wysiedł. Weszli na odpowiednie piętro i drzwi wchodząc do mieszkania Amandy. Te znów po całym dniu nieobecności zdążyło się nieprzyjemnie wychłodzić. Dopóki nie weszli było ciche, ciemne i puste.

- Trzeba by podkręcić ogrzewanie. I coś zjeść. - mruknął Kanmi zdejmując z siebie mokrą kurtkę i wieszając na haku. Czuł się widocznie już dość swojsko w tym mieszkaniu chociaż nie na tyle by się tu szarogęsić.

- Kąpiel i mogę coś upichcić. - Inu zdjęła w korytarzyku nie tylko kurtkę i buty, ale też spodnie i skarpety, z których ciekła woda. - Na razie mam gęsią skórkę i potrzebuję się ogrzać.

Podeszła do grzejnika i odkręciła go mocniej nim podeszła do palników by zagrzać wody do kąpieli. - Napompujesz wody do wanny?

- Jasne. - zgodził się bez oporów. A od ręki światło rozjaśniło mroczne do tej pory mieszkanie. Blondyn zaś poszedł do łazienki skąd dał się słyszeć rytmiczny, metaliczny dźwięk ręcznej pompy na przemian z chlupotem wody wpadającej do wanny.

Inu dołączyła do niego po dłuższej chwili z wielkim garnkiem wrzątku. - To rozbieraj się i wskakuj.
Sama podeszła do szafki wyjąć z niej dodatkowy ręcznik dla mężczyzn.

- To chodź tutaj! - roześmiał się Kanmi gdy sprawnie ściągnął z siebie mokre i zimne ciuchy stając nagi na podłodze łazienki. Złapał kobietę, przyciągnął do siebie i pocałował w usta. Ruchy miał pewne i zdecydowane jakby nie spodziewał się oporu. A potem szybko zaczął ją rozbierać by na koniec razem z nią wskoczyć do wanny. Gorąca woda po tej nocnej ulewie rzeczywiście była kontrastowo ciepła i przyjemna. Stanowiła przyjemność sama w sobie pozwalająca rozgrzać zmarznięte i przemoczone ciała.

Inu usadowiła się jakoś na mężczyźnie nie przerywając pocałunków. Jej zmarznięte dłonie wędrowały po torsie blondyna.

Kanmi pozwolił jej usiąść na sobie. I chciwie oddawał pocałunki ciesząc się miękkością ust Amandy i jędrnością jej piersi. Łapał za mokre, kobiece krągłości sprawiając tym i sobie i ich właścicielce mnóstwo zabawy i przyjemności. Gorąca woda zaś chlupotała im w takt tej zabawy oblewając dodatkowo oba ciała a czasem wylewając się z wanny na podłogę. Wyglądało na to, że ta zimnica panująca za ścianami, na mrocznych i zalewanych wodą ulicach wycieka z nich razem z tą wodą. Ciepło bijące od wody oraz doznania dostarczane przez partnera przyjemnie rozgrzewały oba ciała przywracając ich do świata żywych.

Inu poruszała się na blondynie, swym podbrzuszem ocierając się i jego męskość i pobudzając tą do działania. Czuła jak odzyskuje czucie w przemarzniętych palcach rąk i stóp. Jej pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe i chaotyczne jakby chciała zjeść leżącego pod nią wodzie kochanka.

Kanmi oszczędził sobie słowa dając przemówić czynom. Złapał za boki nagiej partnerki gdy już był wystarczająco rozgrzany i pobudzony po czym nasadził ją na siebie. Z początku rytm był powolny i ostrożny ale szybko zaczął przyspieszać. Chlupot rozchlapywanej wody mieszał się z klaszczącym odgłosem gdy jedne biodra zderzały się z drugimi. A mężczyzna pomagał kontrolować kobiecię tą jazdę na oklep trzymając ją za biodra. Czasem łapał za jej podskakujące piersi swoimi dłońmi lub ustami ale zazwyczaj satysfakcjonowała go sama jazda. Serca i oddechy przyspieszały wewnątrz ciał podobnie jak rozchlapywana woda na zewnątrz. Ciepło zmieniło się w gorąco szumiące w uszach gdy rozgrzane ciała napędzały się nawzajem.

Inu pojękiwała coraz głośniej ujeżdżając partnera. Wspomnienia zimną wyparowały od tego całego gorąca. Już nawet nie była pewna co było cieplejsze woda czy ich rozpalone, wygłodniałe ciała.

Partnerowi też się podobała taka zabawa. Tak można było sądzić po jego oddechu i niezbyt świadomych jękach i jakimś mamrotaniem półsłówek. Albo to już ogarnięty gorączką przyjemnością umysł Amandy niezbyt kontaktował co on tam mamrocze. Kojarzyła natomiast wyraźnie mowę jego ciała. Jak silnie trzymał ją za biodra, boki albo ramiona. Jak chciwie łapał za jej piersi. I jak niezmordowanie wbijał się w jej wnętrze raz za razem gdy go ujeżdżała. Gdzieś tam chlupotała woda w wannie i z wanny ale to ledwo już rejestrowała czując, że oboje zbliżają się do punktu kulminacyjnego tych wodnych zabaw.

Amanda doszła z głośnym okrzykiem i wymęczona opadła na ciało kochanka, pozostawiając mu dalszą zabawę.

Sytuacja w zachlapanej łazience i wannie zaczęła się uspokajać. Tak jak po momencie kulminacyjnym oba ciała w tej wannie zaczęły się uspokajać. Przyspieszone oddechy zaczeły zwalniać, ciała po serii nie do końca kontrolowanych skurczów zaczeły wiotczeć pozostawiając po sobie wspomnienie przyjemnego spełnienia. Dłonie do tej pory tak zachłannie i gwałtownie buszujące po własnym i tym drugim ciele zrobiły się ospałe i niemrawe. Zaś gwałtowność przeszła w czułość i rozleniwienie.

- Chyba się już wypluskaliśmy. Chodź do łóżka. - zaśmiał się cicho Kanmi całując usta partnerki i klepnął ją na zachętę w mokry pośladek. Sam powstał ociekając wodą i bez ceregieli wyszedł z wanny. Na podłodze w jej pobliżu te mokre ślady nie robiły już większej różnicy przy tych jakie nachlapali tam wcześniej. Jeszcze trzeba było sie tylko wytrzeć ręcznikami i można było opuścić tą gościnną łazienkę.

- Dobra, to tylko zgarnę nam jakieś przekąski i coś do picia. - Inu wygramoliła się z wanny i wyciągnęła korek by spuścić te resztki wody, które jeszcze zostały. Niby mieli mieć jutro kolejny pracowity dzień no ale… nadal miała ochotę wyszaleć się tej nocy.
 
Aiko jest offline