Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2021, 13:21   #2006
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Późny wieczór ostatniego dnia przed Karnawałem okazał się porą nad wyraz spokojną. Miasto ucichło, uspokoiło się w oczekiwaniu na szalony tydzień, który miał rozpocząć się już rano. Ludzie wcześniej niż zwykle opuszczali lokale, straganiarze i przekupki wcześniej niż zwykle zwijali swoje stoiska. Ulice pustoszały w szybkim tempie i już wkrótce, jedynymi dźwiękami jakie niosły się między budynkami miasta były nawoływania strażników, stukot kopyt dorożkarskich koni na bruku i domowe, stłumione przez mury odgłosy awantur i miłości.

*

Lotharowi nie udało się spotkać tego wieczoru z Pavarottim. Podróżując po mieście wraz z opłaconym dorożkarzem trafił na trop Tileańczyka i niemal go dogonił. Okazało się, że prawie minęli się w drzwiach jakiegoś drugorzędnego burdelu, z którego Signore Dottore wrócił na swoje lokum w pałacu.

*

Rankiem miasto odmieniło swoje oblicze. Czuć było radość i chęć zabawy. Już od brzasku ludzie szykowali się do korowodów, tańców i swawoli. Uliczne kuchnie wydawały darmową owsiankę, piekarze sprzedawali bułki z nocnego wypieku za pół ceny, a przy obwoźnych szynkach, zwanych „browarowozami” można było bez obawy przed strażą miejską napić się piwa z lokalnych i położonych w pobliżu miasta browarów.

Idąc coraz bardziej zatłoczonymi ulicami co rusz można się było natknąć na objazdowy teatrzyk, prezentujący sztukę niezbyt wysokich lotów, trupę akrobatów, stirgańska wróżbitkę, osiłka wyzywającego do pojedynków na rękę, połykaczy ognia, żonglerów i klaunów. Muzykanci przygrywali na gęślach, skrzypkach, fletach i basetlach. Ludzie tańczyli i bawili się, zapominając na chwilę o trapiących ich zgryzotach.

*

Wolfgang, w poczekalni budynku Gildii Magów i Alchemików odczekał tyle ile odczekać należało. Potem spotkał się z magistrem Helmundem Abtem, który był starszym sekretarzem w pionie administracyjnym, odpowiedzialnym za stan kadrowy w trzecim wydziale.

- Toż to szok, drogi panie – mówił, kiedy Techler skończył się przedstawiać i wyłuszczył swoją sprawę. – Szok prawdziwy. Przecież my wszyscy tutaj jesteśmy odpowiedzialni za obronę miasta. W chwili potrzeby jak jeden mąż stajemy na murach, ramię w ramię z wojskiem. Niejeden traktat napisano na temat obronności miasta i w każdym z nich i u Mannigolda, u Frebsta i u Kollnera podkreśla się rolę magów. Schobbelt posuwa się nawet do stwierdzenia, że bez nas nie byłoby obrony. Powstałaby luka, której nie sposób wypełnić. A tu taki cios. To się w głowie nie mieści, drogi panie…

- Sporo naszych członków wyjechało, wyrażając swój sprzeciw przeciw podatkowi. Sam Helseher, Najwyższy Mag głowę w tej sprawie Grafowi suszy, ale jak widać bez rezultatów. Źle się dzieje, bo stary Boris już mądrych rad nie słucha, a decyzja o podatku błędem była. Na trzech Magistrów Praw, dwóch musiało być za tym, żeby je wprowadzić, a Wassmaier, w końcu uczony czarodziej i członek Gildii przecież nie głosował na tak. Jakie wnioski? Ano właśnie, to Hofflich i Ehrlich przegłosowali tą decyzję. Ale dzięki temu, że decyzja zapadła... – Abt podrapał się w łysy czubek głowy, grzebiąc w papierach i końcu wyciągając jeden z pokaźnej sterty. Poprawił okulary w grubej oprawie i pokiwał głową. – ...możemy zaoferować Panu pracę.

- Młodszy referent w trzecim wydziale, w pionie rozwoju i badań, na miejsce Timmona Sargla, który zrezygnował w zeszłym tygodniu. Wynagrodzenie standardowe 4 złote korony w tygodniu, plus to co spływa z grantów. Godziny pracy standardowe, to znaczy minimum trzydzieści godzin w tygodniu, jak je sobie Pan rozplanuje, to Pana sprawa. Podlegać Pan będzie Młodszemu Mistrzowi Hansowi Kluepke. Szczegóły o tutaj proszę, w załączniku numer pięć.

*

Z Dieterem Leonard i Berni umówili się po południu. W okolicach południa czempion brał udział w walkach, które jak co roku miały wyłonić jego następcę. Przez ostatnie cztery lata Dieter był jednak niepokonany. Codziennie planowane były dwie walki na punkty pomiędzy obecnym Czempionem a pretendentem. W sytuacji, gdyby, w co większość bukmacherów i widzów wątpiła, Dieter przegrał danego dnia, kolejnego dnia do walk stawał ten, który go pokonał. Ostatecznie Czempionem zostawał zwycięzca z ostatniego dnia turnieju.

Do czasu spotkania z Dieterem obaj panowie musieli zapewnić sobie inne rozrywki. A tych było co niemiara. Z głównych, ogłaszanych na plakatach można było wymienić Festiwal Piwa odbywający się w Wielkim Parku. Ulice tętniły życiem, można się było bawić.
 
xeper jest offline