Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2021, 19:52   #84
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Poranek zaczął się od dobijania się do drzwi mieszkania Almais. Głośnego i natarczywego i wściekłego.
- …- z ust Almais wydobył się pomruk z którego pokojówka nie zrozumiała nic. Więc półelfka na oślep trąciła stopą łydkę Elizabeth. - Nooo… otwórz.
Morgan podniosła się, owinęła szczelnie szlafrokiem i podeszła do drzwi wejściowych.

- Już… już… - Nie to mówiąc nie ziewając, otworzyła drzwi.
- A kim ty do licha jesteś?- takie słowa powitały El. Wypowiedział je ubrany w szykowny strój elf o złotych oczach, mimo że należał do najwyższej rasy był wzrostu pokojówki. - Gdzie jest Almais?
- Dzień dobry, jestem pokojówką Pani Almais. - Morgan z trudem powstrzymała ziewnięcie. - Pani jeszcze śpi, czy mam coś przekazać?
- Poko… przedtem były uczennice, teraz pokojówki?- rzekł z frustracją elf.- Szkaluje nasze dobre nazwisko swoim zachowaniem. Powiedz jej że Kyonel przyszedł.
Po czym ruszył, by wejść do środka.
- Proszę zaczekać w salonie. - Morgan przemilczała kąśliwą uwagę faceta, na którego gdyby chciała, mogłaby spojrzeć z góry. Wskazała stojący na środku salonu mebel i przeszła do sypialni Almais.

Po wejściu do pokoju gdzie spała gospodyni zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do półelfki i delikatnie uszczypnęła ją w pośladek.
- Przyszedł Kyonel… i chyba planuję czekać aż wstaniesz. Pójść po kawę i jakiś poczęstunek?
- Kyo.. Kyo… ooo… szlag.- półelfka prześlizgnęła się po łóżku lądując za nim i chowając się między ścianą a łóżkiem.- Powiedz że mnie nie ma… że wyjechałam… że wrócę… jutro… albo pojutrze.
- Niestety już powiedziałam, że śpisz. Jak chcesz mogę powiedzieć, że zaczęłaś wymiotować, albo masz te kobiece dni i zwijasz się z bólu. - El wzruszyła ramionami i sięgnęła do skrzyni po ubrania by je założyć. Zerkała przy tym z zaciekawieniem na Almais.
- Uprze się by zostać… eeech… mój brat jest bardzo… uparty. Nie wyjdzie dopóki nie będzie miał okazji mnie zrugać. - westchnęła ciężko Almais i spytała Elizabeth. - Masz rodzeństwo?
- Cóż jest też nieuprzejmy i przystojny. - El zaczęła się ubierać. - Mam dwóch braci ale dużo młodszych.
- Współczuję. A on jest elfem. Czystej krwi. Nie to co ja. Według niego nie spełniam standardów rodziny. Wina ludzkiej krwi… - zaśmiała się cicho Almais. - Potrafi być miły kiedy chce. Ale skoro przylazł tak wcześnie, to nie planuje być miły.
- Nie ma czego współczuć. Lubię swoich braci. - El zasznurowała gorset unosząc skryte pod koszulą piersi i wygładziła brązową spódnicę. - Pójść po kawę i jakieś przekąski?
- Przestaniesz, gdy zaczną się tobą “opiekować” jak mój.- zamruczała ironicznie Almaias szukając szlafroku, a po jego znalezieniu dodała. - Bo ja jestem biedna i słabiutka półelfka, która nie poradzi sobie z niczym bez braciszka. Ech… najchętniej to by mnie wydał za jakiegoś ze swoich przyjaciół. Albo zamknął w wieży dla mojego dobra.
- Hm… Brzmi… Na swój sposób uroczo. Ja mogę nie dożyć wieku, w którym moi mogliby się mną opiekować. Mają po zaledwie 5 i 12 lat. - El uśmiechnęła się ciepło do Almais. - Przystojnych ma chociaż tych przyjaciół? - Dodała nieco żartobliwie.
- Tak… jeśli lubisz elfy. I sztywnych.- uśmiechnęła się Almais owijając szlafrokiem. - Ta jego nadopiekuńczość było miła gdy miałam 12- 16 lat… ale teraz mam już więcej. I tak... skocz po kawę i przekąski.
El zbliżyła się do półelfki.
- W sumie… Mężczyzna powinien być sztywny… W pewnym miejscu. - Dała jej całusa w policzek. - No to biegnę.
- Ale.. w sypialni… no i nawet tam musi być temperametny.- mruknęła na pożegnanie Almais, a El… była przekonana, że temperamentu akurat jej braciszkowi nie brakuje. Gdy wyszła, maszerował tam i z powrotem jak ogar gotowy rzucić się na ofiarę. Wręcz gotował od środka.
- I… co u niej?- rzekł od razu zerkając na El swoimi złotymi oczami.
- Pani Almais musi się ubrać i przyjdzie. Czy życzy Pan sobie coś konkretnego na śniadanie? - El pozwoliła sobie odpowiedzieć na nieprzyjemny ton krytycznie przyglądając się ciału brata gospodyni. Szczupłemu acz uśmięśnionemu. Nie był magiem. Nie dopatrzyła się oręża, acz opinający jego biodra aż prosił się o dopięcie rapiera, albo innego oręża. Niewątpliwie elf był członkiem elity, strój miał bowiem gustowny, elegancki i drogi. Almais musiała więc pochodzić z bogatej rodziny… przynajmniej od strony matki, albo ojca.
- Zdam się na twoją pomysłowość - odparł ugodowo elf szykując się pewnie na werbalny pojedynek z młodszą siostrą.
- Uważałabym na moją pomysłowość. - El dygnęła i ruszyła w kierunku drzwi. Słowo się rzekło i czas było zdobyć to śniadanie.


Udała się do uczelnianej kuchni, planując oczekując na śniadanie dla Almais zjeść coś samej w stołówce. Na miejscu jeszcze był mały ruch. Kuchnia dopiero szykowała posiłki. Naczelna półorczyca spojrzała z góry na El, ale udzieliła jej dostępu do spiżarki by sobie owoce wzięła.
- Naleźników nie będzie… omlety z owocami i słodką śmietanką.- zarządziła wypluwając każde słowo, poza “omletem” jakby to była obraza dla podniebienia.
- Wierzę, że i tak będzie przepyszne. - El uśmiechnęła się starając się załagodzić sytuację. - I do tego kawa.
- Taa… kawa będzie.- odparła półorczyca i wetschnęła.- Ludziska nie wiedzom co to dobra kuchnia.
Po czym zabrała się do roboty, w błyskawicznym tempie szykując omlety z owocami i kawę.
Mogła nie lubić nietłustego jedzenia i pogardzać nim, ale potrafiła je przyrządzić.
Elizabeth skorzystała z okazji by napić się kawy dla służby i udać się do magazynku po owoce. A wybór tam miała szeroki. Uczelnia miała dobrze wyposażoną spiżarkę. Magowie dbali o swoje podniebienie.
El wybrała kilka rodzajów owoców, banany, jabłka, ale też winogrona i daktyle, które rzadko spotykała na targu. Z wypełnioną miską wróciła do kuchni by odebrać tacę z resztą zamówienia.
Posiłek czekał już na nią gotowy. Pachnący smakowicie i kuszący do posmakowania. Czemu służba czegoś takiego nie dostawała, zamiast serwowanego przez szefową kuchni maratonu smalcu i słoniny.
Morgan podziękowała i ruszyła ze wszystkim do pokoi Almais. Wmawiała sobie, że orczyca karmiła służbę tym co sama lubiła. Faktem też było, że Frolicy to smakowało, co zaś do samej El… wiedziała że będzie to jeden z głównych powodów dla których jak najszybciej opuści uczelnię.


Szybkim krokiem dotarła do pokoi Almais ciekawa co też tam się dzieje. Zapukała delikatnie, ale weszła nie czekając na odpowiedź. Nie otrzymała odpowiedzi, bo sądząc po odgłosach nadal się kłócili.
Otworzyła drzwi i zamknęła je za sobą.
- Mam śniadanie i kawę. - Powiedziała spoglądając na rodzeństwo.
Oboje siedzieli naprzeciw siebie. Ona nadąsana i naburmuszona. On poważny i również z ponurą miną.
- Tak nie może dalej być siostrzyczko. Zabraniam ci wyruszać na twoje wyprawy badawcze. To niebezpieczne i dobrze o tym wiesz. - rzekł władczo. - Martwisz naszą matkę.
El podeszła do stojącego między nimi stolika i ustawiła na nim jedzenie, owoce i kawę. Nachylała się przy tym mocno eksponując swój dekolt, wyjątkowo nie dlatego, że planowała kogoś skusić, lecz że nie miała jak inaczej. Nalała obojgu kawy, a dla Almais od razu posłodziła ją i dolała mleka, tak jak pólelfka lubiła. Stanęła obok czekając na polecenia.
- Jestem dorosła i duża. Od fortuny rodzinnej odcięłam się dawno.- przypomniała Almais i zabrała się za jedzenie. - Skąd wiesz o mojej wyprawie. I nie próbuj mnie znów zbywać dygresjami… znowu uwodziłeś moje uczennice, by wybadać co u mnie.
- Myślisz, że zniżyłbym się do tak niskich zagrań. - odparł elf na moment tylko rozproszony widokami.
-Myślę że tak. - odparła z przekonaniem w głosie Almais, a Kyonel kontynuował niewzruszony.- Nie jesteś aż tak dyskretna jak sądzisz. W końcu narobisz sobie kłopotów siostrzyczko. Skoro ja się dowiedziałem, to ktoś inny też może.
El widząc, że nikt jej nie wyprasza podniosła swoją księgę wypożyczoną od Clarice i usiadła z boku by poczytać. Kątem ucha przysłuchując się rodzeństwu. Nie była pewna czy widziała Kyonela ostatniego wieczora w kabarecie. Tam niby miał szansę uwieść tą właściwą uczennicę.
Mógł tam być, acz El nie przypominała sobie, by widziała go tam. Z drugiej strony akurat Allurze i jej towarzystwu nie poświęciła uwagi. Kłótnia wygasała powoli, brat wyrażał swoje opiekuńcze zapędy prośbami i żądaniami, a Almais się ostentacyjnie buntowała.
- Co z matką?- zapytała w końcu.
- Bez zmian.- odparł cicho Kyonel i uśmiechnął się. - Mogłabyś ją odwiedzić.
- Może to uczynię wkrótce.- dodała enigmatycznie Almais.
Ta uwaga sprawiła, że Morgan oderwała się na chwilę od lektury i przyjrzała rodzeństwu uważnie. Kyonel mimo iż opryskliwy nie wydawał się jej być złą istotą. Naprawdę pasował do typu nadopiekuńczego brata.
- Elizabeth… odprowadź mojego brata do wyjścia z uczelni.- rzekła na koniec posiłku Almais.- Mam dużo do zrobienia i on też. I ty też.
- Oczywiście. - Morgan odłożyła księgę i wstała ze swojego miejsca. - Czy pozwoli Pan ze mną?
- Tak.- odparł Kyonel wstając i jeszcze zwracając się do siostry. - To nie koniec. Nie możesz tak po prostu udawać że nie łączą nas więzy rodzinne. My też nie możemy.
El podeszła do drzwi i je otworzyła czekając na elfa.
Mężczyzna wstał od posiłku i podążył za pokojówką.
- Panie przodem. - rzekł uprzejmie.
- Jeśli nie będzie Pan uciekał. - El uśmiechnęła się i ruszyła przodem, prowadząc gościa Almais w kierunku wyjścia z budynku.
- Nie planuję uciekać. Nie tym razem. - odparł elf podażając za pokojówką bez pośpiechu.
- Przyznaję, że wolałabym nie musieć Pana łapać. Tym bardziej że park wokół uczelni jest… specyficzny. - El szła przodem kołysząc przy tym biodrami. Miała całkiem dobry nastrój, podczas dysput rodzeństwa udało się jej nawet przeczytać kilka akapitów.
- Mam tego świadomość. Park jest słynny ze swoich.. roślinek.- odparł z kwaśnym uśmiechem. - Nie chciałbym tam przebywać bez broni.
- Nie polecam. - El przytaknęła i uśmiechnęła się do elfa ponad ramieniem gdy już opuścili budynek i ruszyli w stronę bramy. - Zaskoczył mnie Pan. Pańska siostra zawsze zdawała mi się bardzo świadomym i silnym magiem. Osobą, o którą raczej martwić się nie trzeba.
- Ta drobinka? Ona tylko taką udaje. To delikatny kwiat o który należy dbać.- ocenił Kyonel zerkając na El. - Tym bardziej że lubi się pakować w kłopoty, a ja nie zawsze zdążę na czas, by ją z nich wyciągnąć.
- Pozory potrafią bardzo mylić proszę Pana, ale to Pan pewnie wie. - El wzruszyła ramionami. - A Pani Almais… na tyle na ile udało mi się ją poznać ma wiele rzeczy poukładanych w głowie i dba o swoje bezpieczeństw
- Ja wiem że ona potrafi zauroczyć. I ma czym… ale nie daj się zwieść.- odparł elf ironicznie. - Moja mała siostrzyczka zwykła przeceniać swoje siły niestety.
- Tak długo jak ma obok mnie, zadbam by nic się jej nie stało. - Morgan spojrzała na Kyonela zadziornie.
- To urocze… naprawdę.- odparł elf i westchnął.- Ale nic wam się nie stanie tak długo, jak ja będę mógł was ochronić.
No tak… dla niego była pokojówką. A one nie są szczególnie groźnym przeciwnikiem.
- Obawiam się, że dopilnujemy by Pan się nie dowiedział, że coś robimy. - Morgan zaśmiała się cicho. - Pani Almais wyraźnie nie chce, by Pan mieszał się w jej sprawy.
- Jak zwykle zresztą. Ale gdy narobi sobie kłopotów, to jak myślisz do kogo biegnie. - zaśmiał się elf i odsłonił nieco szyję… pokazując El bliznę na niej.- To pamiątka po kłopotach w jakie się wpakowała.
El zatrzymała się i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Co takiego się stało?
- Almais jest dość ekscentryczna… i potrafi mieć cięty języczek jeśli się ją zirytuje. Pewnie nigdy jej takiej nie widziałaś, bo trzeba naprawdę zaleźć jej za skórę. Są elfy które to potrafią. A ja… musiałem bronić jej honoru i zdrowia. - odparł Kyonel cicho. - I cóż.. udało mi się, choć nie bez szkody na ciele. Tamten jednak jednak wyszedł gorzej z tego pojedynku.
Elizabeth podeszła do elfa i spojrzała na ranę z zaciekawieniem. Stanęła blisko lecz tylko by skusić lecz nie zaniepokoić.
- Znam cięty język Almais. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - Lecz… chyba dogadujemy się. .
Nieco niepewnie sięgnęła do kołnierzyka mężczyzny nie dotknęła go jednak.
- A jednak… mimo jej niechęci do elfów.. tych kłopotów… starasz się ją wtłoczyć w ten świat. Czemu?
- Och… wspomniała o moich propozycjach, co? To tylko sugestia pójścia na randkę z dobrze ułożonym mężczyzną. - burknął elf.- Od tego świat się nie zawali. No i nie wszyscy moi przyjaciele to elfia elita. Jest świat poza nią…
Spojrzał w oczy El zapytając. - Planujesz rozkochać ją w sobie i zagarnąć dla siebie?
- Nie. Związki nie są wygodne, a już szczególnie z magami, którzy mają nadopiekuńczych braci. - Morgan zaśmiała się. - Pani Almais ma swoje życie i to szanuję.
- A ja się staram wynajdywać takich, którzy potrafili by spojrzeć przez palce na łóżkowe wybryki mojej siostry. Przynajmniej te z niewiastami. - westchnął ciężko elf.
- Obawiam się, że "te z niewiastami" to nie jest wystarczająco. - Morgan mrugnęła do Kyonela. - Pytanie czy skoro szukasz wybrank a dla siostry, masz już kogoś dla siebie? Bo czy nie taka powinna być kolejność? Najpierw dać przykład, a potem namawiać?
- Mam narzeczoną… formalnie. - odparł Kyonel i wzruszył ramionami. - Dobrani zostaliśmy przez nasze rodziny i dobrze dogadujemy się. Kiedyś za nią wyjdę, ale póki co… oboje korzystamy z wszelkich owoców życia.
Morgan zamyśliła się wpatrując się w złote oczy elfa.
- Muszę przyznać, że to całkiem wygodne. - Powiedziała po dłuższej chwili. - Ja niestety ci nie pomogę. Szanuję wybory Pani Almais tak jak ona moje. - Uśmiechnęła się ciepło do elfa.
- Nie wątpię… acz wolałbym wiedzieć w co się pakuje, żeby móc jej pomóc zanim będzie za późno. - odparł Kyonel. - Zależy mi na niej.
- Rozumiem lecz nic ponad to iż się nią zaopiekuję, obiecać Panu nie mogę. - Morgan poklepała elfa po ramieniu. Była ciekawa jaki temperamencik miał w łóżku, jednak… chyba i tak sprawiał swą ciekawością zbyt wiele kłopotów.
Obróciła się i ruszyła dalej w kierunku bramy.


Pożegnał się z nią machnięciem ręki i udał w przeciwną stronę, a czarodziejka przemierzając placyk wkrótce dotarła do budynku, w którym pomieszkiwała i po krótkiej wspinaczce po schodach dotarła do mieszkania Almais. Sama właścicielka obecnie pluskała się w wodzie biorąc relaksującą kąpiel, sądząc po odgłosach z łazienki.
El zamknęła drzwi od mieszkania półelfki i przeszła do łazienki.
- Masz uroczego brata. - Powiedziała stając w progu.
- Już zdołał cię zauroczyć? Uważaj…- pogroziła palcem Almais.- … podstępna z niego bestyjka. Potrafi szeptać słodkie słowa do uszka i podpierać je czynami.
- Chyba uznał, że wolę kobiety i był nad wyraz grzeczny. Wiesz gadanie o narzeczonej i tak dalej. - Morgan przysiadła na rancie wanny. - Do tego jest kłopotliwe ciekawski, a wiesz, że to dla mnie niewygodne.
- Tylko jeśli chodzi o moje interesy to jest ciekawski. Twoich tajemnic nie będzie wyciągał.- Almais przesunęła spojrzeniem po El i dodała z uśmiechem. - Acz nie miałabym nic przeciwko, gdybyś ty wyciągnęła jego sekreciki.
- Mamy umowę pamiętasz? Ja nie mówię o twoich sprawach, a ty mam nadzieję o moich. - Morgan wzruszyła ramionami. - Co? Chciałabyś mnie zobaczyć w łóżku ze swoim braciszkiem?
- Byłby to gorący widok…- zaśmiała się Almais muskając palcami swoje drobne piersi.- Niewątpliwie bardzo… rozpalający. Nie kuś mnie do takich szalonych pomysłów. Zresztą nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Gdyby jednak mój braciszek się wygadał przy okazji, to… wiesz… ja nie mówię o twoich sekretach, ty o moich… ale sekrety mojego Kyonela, nie są ani twoje ani moje, nieprawdaż?
El zanurzyła dłoń w wodzie i chlapnęła w półelfkę.
- Mały zbereźnik z ciebie… ale twój braciszek nie był mną zainteresowany. Nawet szkoda bo jestem ciekawa jak zmienia się jego spojrzenie gdy budzi się w nim łóżkowa bestyjka. - Morgan wstała z wanny. - Napiłbym się waszej kawy, to co dają na dole jest okropne.
- Mój braciszek był grzeczny, ale nie był niezainteresowany tobą. Dopytywał się o ciebie, gdy cię nie było. O to kim jesteś, jakie łączą nas relacje… co lubisz…- odparła lisio Almais spoglądając na czarodziejkę. - Mogę mu zasugerować że zgodziłabym się na… podwójną randkę.
- Byłby zachwycony gdyby cię z kimś umówił. - Morgan zaśmiała się. - Był też ciekaw czy nie planuję cię uwieść i zagarnąć dla siebie.
- Uuuu… teraz i ja jestem ciekawa czy twoje plany wobec mnie są tak śmiałe. - odparła ze śmiechem półelfka. - Choć przecież obie wiemy że wpadła ci w oko pewna bibliotekarka.
Morgan uśmiechnęła się nieco smutno.
- Stąpam po bardzo cienkiej linie ostatnimi czasy… nikogo nie pociągnę ze sobą na dno, a już szczególnie kochanej Clarice.
- Stąpasz po cienkiej linie już od dawna. - przypomniała jej półelfka, opierając się dłońmi o wannę i opierając podbródek na dłoniach.- Tak jak ja… może rzeczywiście pasujemy do siebie.
- Twój braciszek byłby rozczarowany, ma dla ciebie tak dobrych kandydatów, podobno niektórzy nawet akceptowaliby twoje skoki w bok z kobietami. - El spróbowała zmienić temat. Jednak związki… szczególnie stałe jakoś bardzo ją niepokoiły.
- Och… nie odwracaj kota ogonem. - odparła uśmiechając się szeroko Almais. - Tak tylko powiedziałam. Nie planowałam wcale wciągnąć cię w romans ze mną. Zresztą nie nadaję się na obiekt westchnień… przy moich badaniach wymagających… ezoteryczno-erotycznych rytuałów.
- A jednak skusiłabyś się na podwójną randkę? - El nachyliła się nad wanną eksponując swoje piersi przed gospodynią. - By zobaczyć jak Kyonel rozbiera mnie wzrokiem, by usłyszeć moje i jego jęki za ścianą? Czy chciałabyś podglądać?
- Cóż…- zarumieniła się Almais i zerkając na bok. - Widok cię migdalącej się z Allurą w piwniczce, też był… podniecający. Z pewnością… byłoby to równie rozpalający co niepoprawny widok.
- Cóż… - El specjalnie rozpoczęła kwestię tak jak Almais. - Czwartek wieczór mam wolny. Specjalnie dla ciebie mogę nie zamknąć drzwi.
- Łobuz z ciebie… niepoprawny łobuz.- odparła ze śmiechem rudowłosa. Zamyśliła się dodając. - Naprawdę chcesz bym podglądała twoje figle?
Teraz to El się zarumieniła prostując się przy okazji.
- To… podniecające. Czuć… wiedzieć, że ktoś patrzy. Wyobrażać sobie jak ten ktoś sięga do swego krocza i tak jakby się przyłącza.
- Przyznaję, że ciężko będzie… trzymać rączki grzecznie przy sobie. - zachichotała rudowłosa.
- Do tego to przyjemne gdy tym obserwatorem jest ktoś atrakcyjny. - Morgan mrugnęła do półelfki. - Ech… nakręcam się.
- Cóż… cieszę się że widzisz mnie atrakcyjną. Będziesz oczekiwała zwrócenia tej przysługi? I zobaczyć mnie… z kimś? - zapytała żartobliwie półelfka.
- Jeśli tobie też to się podoba. - Morgan zaśmiała się. - To jednak… coś bardzo nieprzyzwoitego, prawda?
- Mniej niż to czym kusisz ty. Twoje rodzeństwo jest deczko za młode dla mnie. - odparła ze śmiechem półelfka. - Poza tym… i tak pewnie dojdzie do sytuacji, gdy dołączymy moich uczniów do wspólnej zabawy we czworo. Pewne są… bardziej nieprzyzwoite rytuały.
- Cóż ślicznie wyglądałaś w objęciach pewnego swego ucznia. - Morgan uśmiechnęła się zadziornie. - A skoro o nich mowa… może warto by ich sprawdzić. Kyonel skądś się dowiedział o naszej wyprawie.
- Allura mu wypaplała.- westchnęła Almais i pokręciła głową. - Cóż poradzić… lepiej jemu niż komuś innemu.
- Trzeba będzie uważać, chyba że chcesz braciszka zabrać z sobą na wyprawę. - El spojrzała na półelfkę z zaciekawieniem.
- Pff… zdarzało mi się brać. Ale przy tych okazjach, okazywał się strasznie nadopiekuńczy. No i wolałabym by nie wiedział, gdzie tym razem się wybieram.- zaśmiała ironicznie rudowłosa.
- A jak tam nasze plany? Rozważałam spróbować dziś nieco dorobić. - Morgan oparła się o ścianę obserwując Almais.
- Nie będę cię dziś zatrzymywała.- odparła z uśmiechem Almais. - Figle są przyjemną zapłatą, ale rozumiem że twarda moneta kusi bardziej. Dziś muszę zająć pracą dydaktyczną i może wieczorem trochę poplanuję, ale następna wyprawa jest dopiero w fazie obmyślania jej.
- Za twardą monetę, może kiedyś nabędę ten mały butik. - Morgan mrugnęła do Almais. - To co… może teraz grzecznie posprzątam po naszych figlach?
- Proszę bardzo… nie będę cię powstrzymywać… tym razem. - odparła wesoło półelfka. - Choć kusi mnie sprawdzić czy rozpalę twoje zmysły wizją mnie podglądającą twoje igraszki.
Morgan uniosła powoli swoją spódnicę, pokazując wilgotną bieliznę. - Już ci się udało.
- Mhmm… to sprzątanie poczeka.- zaśmiała się półelfka po prostu sięgając i zsuwając majtki El w dół. Sięgnęła językiem muskając prowokująco kobiecość panny Morgan.- Pewnie pieściłby cię najpierw, a potem pochwycił mocno docisnął i posiadł jak dzika bestia dysząc głośno i całując drapieżnie.
Morgan zacisnęła dłoni na swojej spódnicy i klęknęła cicho.
- B… bestyjka z niego. - Wymruczała cicho, poddając się pieszczotom.
- Mhm...pieściłby ciebie… zerwał szaty… wielbił piersi… a ja bym patrzyła.- mruczała półelfka liżąc intymny zakątek, a i sama dotykając siebie jedną dłonią, sądząc po chlupocie dochodzącym z wanny.
- Jestem ciekawa… na łóżku… przy ścianie… chciałabym widzieć jak na mnie patrzy. - El czuła jak zbliża się do szczytu.
- Z pewnością … by patrzył… pomiędzy… pocałunkami… -szeptała rozpalonym głosem Almais pomiędzy muśnięciami języka.
- I… i… ty też… - El z coraz większym trudem panowała nad swym głosem.
- Nie oderwę oczu…- szeptała cicho rozpalonym głosem Almais, chlupiąc coraz głosniej. - Ani na moment.
Morgan doszła z cichym okrzykiem oparta o ścianę.
A Almais obserwowała to z lubieżnym uśmiechem i hałasując głośno w wannie. A po chwili przymknęła oczy i sama dotarła na szczyt z głośnym jękiem.
- Może już.. pójdziesz… sprzątać.- wysapała po wszystkim.
- Okrutna. - El nachyliła się i ucałowała Almais. - Biorę się do roboty.
- Bierz… masz trochę sprzątania, a ja niestety mam wykład. - odparła ironicznie półelfka.
- Szkoda, że nie mogę się na nim pojawić. - El westchnęła ciężko, poprawiając swój strój.
- Nie próbuj nawet. Lepiej w tych sprawach zachowywać dyskrecję. - stwierdziła Almais.
- Jak kiedyś się włamię, to nie będę ci mówić. - Morgan uśmiechnęła się ciepło.
Półelfka spojrzała przez ramię. - Ale to nie ja jestem twoim problemem, tylko inni… którzy mogą cię zauważyć. Przyłapanie skończy się co najmniej wyrzuceniem z pracy i uczelni.
- Wiem… dlatego jestem grzeczna i sprzątam. - Morgan sięgnęła do szafki gdzie schowane były sprzęty i środki do czyszczenia.
- Jakoś nie bardzo wierzę w tą grzeczność. - odparła ze śmiechem Almais.
- Powiedziałam grzeczna, nie przyzwoita. - El zaśmiała się napełniając wiadro wodą. - Ale… chciałabym się nauczyć więcej o magii.
- Praktyka jest najlepszą nauczycielką. - stwierdziła wymijająco Almais i wzruszyła ramionami. - Poza tym ja nie uczę magii, moje wykłady dotyczą innych wymiarów i planów egzystencji.
- O tym może też powinnam się dowiedzieć skoro po nich wędrujemy? - El zabrała się za mycie podłóg.
- No i się dowiesz zwiedzając je. Moi uczniowie, w większości, nie mają okazji się przekonać. - odparła Almais wodząc wzrokiem za pośladkami El.
- Och zabierzesz mnie na plan ognia… i powietrza. - Morgan spojrzała zadziornie na półelfkę.
- Oba są bardzo niebezpieczne. - odparła Almais wystawiając język.
- Tak podejrzewałam, ale... nadal chciałabym o nich coś wiedzieć. - Morgan myła powoli podłogę w salonie.
- Tooo dużo tekstu, a mało wiedzy. - odparła półelfka i zamyśliła się. - Dla ciebie ważną kwestią będą plany przechodnie. Te są trzy… Plan Cienia, Plan Astralny i Plan Eteryczny. Który brzmi najbardziej interesująco.
- Czemu to mało wiedzy? - El spojrzała na gospodynię z zainteresowaniem na chwilę przerywając sprzątanie.
- Bo większość to teorie i hipotezy oparte na poszlakach, mało jest twardych faktów. Badanie planów wymaga potężnej magii. I jest niebezpieczne. Sama chyba pamiętasz naszą ucieczkę przed mastifami, prawda? - przypomniała Almais.
- To prawda… - El zamyśliła się i wróciła do mycia podłóg.
- Przestrzeń astralną, bada się za pomocą astralnych projekcji, co jest w miarę bezpieczne… w miarę. - oceniła Almais po krótkim namyśle. Po czym wynurzyła się z wanny i zabrała za wycieranie ręcznikiem. - Ale nawet przy projekcji nikt nie nurkuje w głęboki astral. To niebezpieczne… można zaginąć na zawsze.
- Badałaś tak przestrzenie astralne? - El obróciła się ponownie do gospodyni chwilę obserwując jej ciało.
- Tak. Parę razy, za pomocą pomniejszej projekcji… To jednak sposób mało satysfakcjonujący dla mnie… i w dłuższej perspektywie: bezużyteczny. - wyjaśniła półelfka nieświadoma tego spojrzenia.
- Czemu? Nie można doświadczyć, tego czego doświadczyliśmy na ostatniej wyprawie? - El wróciła do przerwanej pracy wychodząc do salonu.
- Pomniejsza projekcja pozwala dostać się tylko na plan astralny. Nie dalej. Nie można z astralu w takiej formie przejść do innych miejsc. Nawet jeśli znajdzie się portal, naturalny bądź sztuczny. - odparła magiczka z łazienki.
- Czyli nie moglibyśmy skorzystać z tego portalu, co ostatnio? - El myła podłogę w zamyśleniu. - Ale jednak… jestem bardzo ciekawa jak wygląda taki plan ognia.
- Ogniście… spłonęłybyśmy tam żywcem. - stwierdziła sceptycznie Almais wychodząc z łazienki. - Nie znam czarów używanych w takich wyprawach.
- Rozumiem. - El czuła podskórnie, że też bardzo chciałaby je poznać. - A te pieczęcie… na jak długo wystarczą?
- Przypuszczam, że na kilka użyć każda. Więc trzy… cztery wyprawy? - oceniła Almais w zamyśleniu.
Morgan przytaknęła ruchem głowy. Czyli… nieprędko spotka tamtego pięknego mężczyznę. Cesarza jak go już sobie nazwała w myślach.
- Jeszcze nie wiem czy akurat udamy się na plan cienia, równie dobrze możemy na astralny. Wszystko zależy od wyników moich badań nad zebranymi na ostatniej wyprawie tekstami. - przyznała półelfka.
- Rozumiem. To dobrze… te pieczęcie były drogie, prawda? - Morgan zerknęła na Almais.
- Dość kosztowne, ale to akurat nie problem. Rzecz w tym, że są rzadkie do zdobycia. Miałam szczęście że się o nich dowiedziałam i zdołałam kupić. - przyznała rudowłosa upinając pukle i kierując się do sypialni.
- Tak…. Tamto miejsce jest specyficzne. - El wróciła do mycia podłogi. Była ciekawa czy jej podejrzenia chociaż ocierały się o prawdę.
- Czy ja wiem? Dość często robię tam interesy.- zadumała się Almais.
- Może nie nawykłam do widoku upalonych mężczyzn i kobiet, korzystających z kobiet w specyficzny sposób. No i ta dziwna gra… - Morgan zamyśliła się kończąc myć podłogę w salonie.
- Też nie mam pojęcia na czym ona polega. - odezwała się półelfka z sypialni.
El przeszła tam z mopem by i tam posprzątać.
- Ja jestem ciekawa czy dałabym radę się jej nauczyć.
- Żeby zagrać? Z pewnością. Żeby wygrać, wątpię. To jest nielegalne kasyno. Ostatecznie nieliczni wygrywają. - oceniła Almais.
- Ale oni grywają w to też chyba na ulicach… z resztą…. Jestem po prostu ciekawa zasad. - Morgan kontynuowała swoją pracę.
- Zapytaj Clarice o książkę. Dział etnografii również nie jest oblegany przez studentów. - odparła z uśmiechem półelfka.
- Ooo dobry pomysł, spytam przy okazji co u niej. - Morgan przytaknęła z uśmiechem.
- Z pewnością z chęcią z tobą porozmawia na różne tematy. - zaśmiała się wesoło Almais ubierając.- No i… wspomnieć mojemu braciszkowi o ewentualnej podwójnej randce?
- Tylko jeśli masz na nią ochotę. - El zaśmiała się nie przerywając pracy. Odwiedzi Clarice, potem skoczy gdzieś na obiad, weźmie strój na zmianę i uda się do Johnsona… choć przez to zamieszanie miała przygotowane złe zaklęcia… cóż… może potrzebuje włamywacza.
- Nie mów tak. Nie rzucę cię na pożarcie mojemu braciszkowi, jeśli zamierzasz się dla mnie poświęcać. Nie potrzebujemy tu męczenników. - odparła naburmuszonym magiczka.
- Oj toż sama widziałaś jak reaguję na tą wizję. - El zetknęła na Almais. - To bardziej pytanie czy ty chcesz się poświęcić, spędzając czas z jakimś jego znajomym.
- Znając mojego brata, z pewnością będzie przystojny.- odparła półelfka i zachichotała.- Może raczej powinnam się bać, czy ty nie skusisz ku sobie obu? Mój biust jest prawie nieistniejący… a twój kusi.
- Mogę założyć strój z wysokim kołnierzem. - Morgan pokazała półelfce język. - Twojego brata bardziej będzie kusiło by mnie rozebrać.
- Mhmm… mnie by kusiło też. - zachichotała Almais udając się do wyjścia. Przy drzwiach rozejrzała się.- Zrób tu porządek i… co tam pokojówki zwykle robią. I masz wolne do nocy.
- A… mogę do rana? Jeśli będzie wyprawa pewnie skończymy po zamknięciu bram… nie chce znów przemykać obok strażników. - El zostawiła mopa i podeszła do łóżka by zmienić pościel.
- Dobrze… ale pobudka w takim razie ma być ekstra. Oczekuję kuszącego stroju i pieszczot i… być może wykorzystam cię z pomocą magicznych zabawek… albo i zwykłych.- odparła “złowieszczo” rudowłosa.
El zaniemówiła na chwilę.
- No… dobrze. Postaram się. - Uśmiechnęła się do półelfki.
- Bo jeszcze uwierzę, że taka niewinna jesteś. - zamruczała na pożegnanie Almais.
El pomachała jej i wróciła do przerwanej pracy… wyuzdany strój. Czy miała w ogóle coś takiego. Westchnęła przykładając się do pracy i planując zajrzeć do Clarice po wcześniejszym skropienia się perfumami.
Robota zajęła jej czas do południa i El trochę zgłodniała. Niemniej bez wsparcia Almais jedynym dla niej wyborem, było tłuste żarcie szefowej kuchni.
Postanowiła mimo to zajrzeć do Clarice. Kto wie może wybierze się z nią na posiłek gdzieś w okolicy uczelni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline