Lilawander przyjrzał się dziewczynce, w jego stronach było by to nie do pomyślenia, żeby dziecko narażało się na kontakt z obcymi tylko po to by zarobić parę groszy. "Dziwni są ci ludzie..."
Z drugiej strony bardzo pragnął wypocząć w schludnym i przyjemnym miejscu w którym dodatkowo nie ograbią go z resztek pieniędzy jakie miał przy sobie. Kopytkowo wystarczająco zdarło z niego, uświadamiając jednocześnie wspaniały sposób na czerpanie zysków i ograniczanie wstępu tym, których na to nie stać. Gdyby tak wprowadzić to w stronach rodzinnych i ustalić stawkę nie do przekroczenia byłby to najlepszy sposób na ograniczenie kontaktów i jednocześnie w pełni zgodny ze zwyczajami ludzkimi...
Ubrany był niepozornie jak na profesję, którą podążał. Zielono szare szaty podróżne wraz z łukiem bardziej pasowały do rangera niż do jakiegokolwiek maga. Jedynie jego towarzysze poznali się na elfie i wiedzieli, że w jego przypadku pozory mogą bardzo, ale to bardzo mylić. Przy boku miał torbę z którą nigdy się nie rozstawał.
Jego lodowate spojrzenie przez moment przeszyło na wskroś dziewczynkę doszukując się jakiegokolwiek oszustwa bądź pułapki, chwilę później jednak, jego oczy przybrały łagodny i miły wyraz wystarczający by uspokoić nerwy nowego przewodnika. Lilawander nie znał miasta a myśl o przetrząsaniu każdej karczmy w poszukiwaniu czystego i miłego miejsca napawała go obrzydzeniem, dobrze wiedział, że w tak dużym mieście musiałby spędzić co najmniej pół dnia, by znaleźć właściwą karczmę. Nie wtrącał się jednak w rozmowę towarzyszy, całkiem dobrze sobie radzili. W tym czasie skoncentrował się na przechodniach otaczających ich. Nie chciał paść ofiarą złodzieja, których w Imperium było aż za dużo. Pozatym nigdy dotąd nie był w tak ogromnym mieście i miał okazję przyjrzeć się z bliska tak wielkiej aglomeracji, co też czynił z nieskrywanym podziwem na twarzy.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 29-08-2007 o 02:47.
|