Ufff... Wreszcie ruszyli. Lyhnis miala juz dosc stania w jednym miejscu i pustych rozmow. Zastanawialo ja jak tutaj wyglada sprawa rzezb w kamieniu. Czy podobnie jak u nich zajmoja sie tym specjalisci czy tez maja jakies maszyny. Wlasciwie bowiem to coz oni wiedzieli o zyciu na powierzchni? Od mlodych lat wpajano im przeciez lek przed nia i potworami na niej mieszkajacymi. Nagle z zadumy wyrwal ja obcy glos:
- Stać!
Ze zdziwieniem spostrzegla grupe straznikow, ktora ich otoczyla.
******************************
Podazyla wraz z nimi do palacu. Wlasciwie to chcialaby tam dotrzec w nieco innych warunkach ale skoro reszta sie nie rzuca to ona tymbardziej. Z niepokojem jedynie od czasu do czasu upijala spory lyk wody.
Zaprowadzono ich do niewielkiej komnaty gdzie najwyrazniej mieli czekac, az ktos sie nimi zajmie. Lyhnis podziwiala piekne obrazy i zdobienia w niej sie znajdujace. Z zachwytem dotknela najblizej stojaca zezbe przedstawiajaca kobiete. Piekne.....
- No, proszę... Nasi 'inni'! Daliście mi powody do przemyślenia różnych spraw... Nie tylko, CZYM jesteście, ale także skąd i po co przypałętaliście się do mojego miasta.
Vessi natychmiast przerwala podziwianie posagu i zwrocila cala swoja uwage na przybylym mezczyznie.
- Racz wybaczyc ale.....
Mezczyzna przerwal jej gniewnie.
- Cisza! Ja już wiem! Ja wszystko wiem! Macie być groźbą! Groźbą dla MOJEJ władzy i MOJEGO miasta! Wrócicie do swojego pana, kimkolwiek by nie był, a domyślam się, kto to może być, ale NIE W JEDNYM KAWAŁKU! Będziecie wychłostani, zamknięci każde w innej części zamku! Nie dostaniecie ani łyka pomyji, ani kęsa spleśniałego chleba!
Lyhnis przerazona spogladala na ten wybuch zlosci i wrecz nienawisci skierowany w ich kierunku. Bez wody?! Oni niemoga!! Tak niemozna... Potwory... Wlasnie chciala zaprotestowac gdy ow czlowiek rzucil rozkaz do straznikow.
- Co tak stoisz? ZABRAĆ ICH! - NIE!!
Jej krzyk sprzeciwu niemial tu jednak zadnej wladzy. Mezczyzni sila poprowadzili ja w jakies odlegle miejsce i zamkneli w pomieszczeniu z krata w drzwiach.
Oni niemoga tak postapic. Niemoga. Do tej pory wierzyla, ze opowiesci starcow sa przesadzone. Teraz.... Zrozpaczona wpatrywala sie blagalnie w swoja eskorte lecz ci zbytnio zajeci byli swoimi problemami i wkrotce szybko sie oddalili zostawiajac jej rzeczy pod sciana, lecz poza jej zasiegiem. Gdyby tylko mogla sie stad wydostac. Goraczkowo szulaka drogi ucieczki..... Wtem jej wzrok napotkal klucz tkwiacy w zamku. Z niedowierzaniem podeszla do kraty.
- Nie wzieli klucza....
Wyszeptala zdezorientowana ich glupota. Jednak nie czas to byl na takie przemyslenia. Wyciagnawszy dlon zwinnymi palcami zaczela manipulowac przy zamku tak aby przekrecic klucz i wymknac sie z celi. Jezeli jej sie to uda to czympredzej zabiera swoje rzeczy i rozgladajac sie wokolo szuka drogi ucieczki ewentualnie jakiejs kryjowki.